sobota, 15 lutego 2014

Miniaturka II - „Zakład o miłość" cz.3

            Minął tydzień, a pogoda z każdym dniem poprawiała się coraz bardziej. Hermiona spędzała wolny czas na świeżym powietrzu, a towarzyszył jej nie kto inny jak Draco Malfoy. Co prawda nie umawiali się po lekcjach, ale chłopak dziwnymi „przypadkami” trafiał na nią i proponował wspólny spacer. W sumie nie miała powodów, by się nie zgodzić. Przesiadywali na drewnianym moście lub pod rozłożystym drzewem rozmawiając na mnóstwo tematów. Hermiona nie mogła uwierzyć, że naprawdę tak dobrze gada z wrogiem. Tylko, czy on nadal nim był?
- Co chciałabyś robić po zakończeniu Hogwartu, Hermiono? – spytał się jej Draco, a ona zastanowiła się przez chwilę.
- Chciałabym wyjechać na jakieś szkolenie dla aurorów. Mogłabym ścigać czarnoksiężników i utrzymywać pokój na świecie – odpowiedziała i rozmarzyła się przez chwilę. – A ty? – odwróciła wzrok w jego stronę. Draco oparł się o pień drzewa i mruknął z dziwnym uśmieszkiem.
- Mógłbym zostać czarnoksiężnikiem i praktykować czarną magię, by później dać się złapać Hermionie Granger i pozwolić jej na pewne całkiem przyjemne tortury – uśmiechnął się znacząco do Hermiony, a ta spuściła wzrok i się zarumieniła.
- Marz sobie dalej – mruknęła, ale uśmiech nie schodził z jej twarzy. Draco dumnie wypiął pierś, zadowolony, że wprawił dziewczynę w zakłopotanie. Zostały mu niecałe dwa tygodnie i zaczął się obawiać przegranego zakładu. Nie miał pojęcia jak zrobić pierwszy krok. To wydawało mu się śmieszne, bo nigdy nic go nie przetrzymywało, bo był wręcz pewien, że mu się uda, ale tutaj wątpił w swoje możliwości. Jak mógł dotrzeć do tej dziewczyny? Czytał przy niej książki, by później móc pogadać na jakieś tematy, oczywiście ciekawe dla Granger. Był nawet miły dla Gryfonów, a to przecież olbrzymie poświęcenie! Powinna to docenić, a ta traktowała go jak dobrego kolegę. Zaczynało go to denerwować.
            Ku jego zdziwieniu Hermiona schowała książkę do torby i podniosła się na nogi. Miała właśnie iść, kiedy odwróciła się w jego stronę. Jej długie, brązowe włosy powiewały delikatnie na wietrze. Wyglądała bardzo ładnie, mimo iż w ogóle się nie malowała. Coś o do niej przyciągało, tylko nie wiedział co. Była taka naturalna, szczera… Była sobą i nie zamierzała stawać się kimś innym, by z kimś się dogadać.
- Przepraszam cię, ale muszę iść. Mam bardzo ważną rzecz do załatwienia – oznajmiła Hermiona i ruszyła szybkim krokiem w stronę zamku. Draco zerwał się na równe nogi i ją dogonił.
- Stało się coś złego? – zaniepokoił się.
- Ależ nie! – Hermiona wydawała się być bardzo przejęta. – Idę do biblioteki, bo muszę wyszukać więcej informacji na temat roślin przywracających pamięć.
Draco zmarszczył ze zdziwienia brwi, ale nie zwolnił kroku, bo i tak ledwie nadążał za dziewczyną. Skąd u niej takie tempo?
- Po co ci roślina przywracająca pamięć? – w jego głosie brzmiała czysta ciekawość. Hermiona przez chwile nic nie mówiła, ale w końcu odezwała się.
- Usunęłam pamięć moim rodzicom, by ich chronić przed Voldemortem. Nie zadawaj więcej pytań. – wycedziła, a Draco od razu wyczuł, że nie ma najmniejszej ochoty o tym rozmawiać, więc nie naciskał. Zamierzał jednak pójść za nią do biblioteki. Każdy pretekst jest dobry, by spędzić czas z Granger i wznowić próby uwiedzenia jej.

            Minęła godzina, a Hermiona położyła pięć opasłych tomów o zielarstwie i dwie książki do eliksirów na drewniany stół w bibliotece. Usiadła przy nim i otworzyła pierwszą księgę.
- Mogę ci jakoś pomóc? – zaproponował Draco nie bardzo wiedząc, czy wypada mu się wtrącić. Spojrzała na niego zamyślonym wzrokiem i po sekundzie podała mu jedna z książek.
- Poszukaj czegoś na temat wąkroty azjatyckiej. Jestem pewna, że kiedyś coś o niej czytałam i można z niej sporządzić eliksir, ale muszę odświeżyć swoje informacje.
- Wąkro… co? – Draco nie połapał się zbytnio w tym, co dziewczyna powiedziała, bo mówiła strasznie szybko. Gryfonka wywróciła oczyma.
- Nieważne. Idź lepiej sobie gdzieś indziej i znajdź zajęcie, bo mi nie pomożesz – odrzekła i pochyliła się nad książką. Draco niewiele myśląc złapał ją za dłoń. Drgnęła i jej brązowe tęczówki połączyły się z jego szarymi. Nie wyrwała ręki z jego uścisku, więc Draco uznał, że to już jest coś.
- Hermiono, pomogę ci. Bardzo mi na tym zależy. – odpowiedział. Nie okłamał jej. Naprawdę tak było. Chciał jej pomóc, a zakład miał dla niego coraz mniejsze znaczenie.
- W porządku – odchrząknęła dziewczyna i delikatnie uwolniła dłoń. – Poszukaj informacji na temat wąkroty azjatyckiej. I nie mam zamiaru się powtarzać. – wycedziła ostatnie zdanie nieco głośniej, a Draco delikatnie się uśmiechnął.
            Ślęczeli prawie pół godziny, dopóki Hermiona nie zerwała się z miejsca podekscytowana.
- Mam! – powiedziała donośnym szeptem, mając nadzieję, że pani Pince jej nie usłyszała. Podsunęła mu książkę pod nos i wskazała palcem na tekst. Nie musiał jednak go czytać, bo natychmiast wyrecytowała go tak, jakby znała go na pamięć.
- Wąkrota azjatycka działa psychotonicznie, pobudza ośrodkowy układ nerwowy, usuwa objawy znużenia i zmęczenia psychicznego. Poprawia krążenie obwodowe i mózgowe, w związku z czym wzmacnia postrzeganie, poprawia pamięć i kojarzenie! – w jej głosie było tyle ekscytacji, że prawie i Draconowi się udzieliła. Prawie.
- I co w związku z tym? – nie za bardzo wiedział, co ma na ten temat powiedzieć.
- Draco, nie rozumiesz? Z tej rośliny mogę zrobić eliksir, który podam rodzicom, a następnie rzucę na nich zaklęcie, które tym razem musi zadziałać! Jeśli ich pamięć będzie mocniejsza zaklęcie pomoże im odzyskać dawne życie. To się musi udać. – Hermiona wertowała dalej książkę, by poszukać więcej informacji na temat tych roślin. Snape musiał je mieć w swoim magazynie, nie miała ku temu wątpliwości. Potrzebowała tylko pomocy… jakiegoś Ślizgona.
            Niechętnie popatrzyła na Dracona Malfoya, który gapił się na obrazki roślin magicznych i zebrała się na odwagę.
- Draco? – spytała powoli.
- Hmm? – mruknął, nawet na nią nie patrząc, co ją troszeczkę zdenerwowało.
- Czy mógłbyś mi w czymś pomóc? – postępowała ostrożnie. Nie wiedziała, czy może mu ufać w sprawie okradzenia jego opiekuna domu.
- O co chodzi? – Draco odwrócił się w jej stronę i przeszywał ją spojrzeniem swoich chłodnych oczu.
- Chodzi o to, że muszę wziąć parę rzeczy z magazynku Snape’a…
- Chyba ukraść – wtrącił szyderczo Draco Malfoy. Posłała mu zabójcze spojrzenie.
- Daruj sobie. Pomożesz mi, czy mam jakoś sama sobie dać radę? – postawiła sprawę jasno i odgarnęła z twarzy parę niesfornych pasemek włosów.
- Pomogę ci, Granger, ale jak?
- Odciągnij na pewien czas i zajmij czymś Snape’a, a ja wkradnę się do jego magazynku i wezmę parę składników.
- Ukradniesz – wtrącił ponownie z szelmowskim uśmiechem.
- Och, zamknij się. – skomentowała to. – Wingardium Leviosa. – powiedziała, a wszystkie książki uniosły się w powietrze i podążyły za nią. Hermiona powkładała je na swoje miejsce i wyszła razem z Draconem z biblioteki. Zamierzali działać od razu.

            Dwie godziny później siedzieli już w łazience Jęczącej Marty na drugim piętrze, gdzie Hermiona rozłożyła kociołek i wszelkie potrzebne do uwarzenia eliksiru rzeczy. Draco oparł się o umywalkę, gdzie Harry parę lat temu otworzył Komnatę Tajemnic. Uśmiechnęła się pod nosem. Zapewne Malfoy nawet nie wiedział, że to tutaj jest wejście do komnaty, którą stworzył założyciel jego domu.
- Nie mogę uwierzyć, że pomogłem okraść opiekuna domu i to na dodatek Gryfonce, po której najmniej spodziewałbym się takiego zachowania.
Hermiona uśmiechnęła się szyderczo.
- Gryzie cię sumienie, Draco? – zachichotała, a ten spojrzał na nią spode łba. Usiadł obok niej na zimnej posadce i obserwował jak dziewczyna kroi dokładnie składniki, macha różdżką nad kociołkiem. Uważnie patrzył na ruch jej zgrabnych nadgarstków, gdzie na lewym widniała ładna, mała, złota bransoletka z miniaturowym godłem Gryffindoru. Hermiona przerwała na chwilę pracę, by związać włosy w puszysty, wysoki kucyk i ponownie zabrała się do pracy.
- Nie musisz ze mną siedzieć, nie zmuszam cię przecież.
- Wiem, że nie muszę, ale chcę. – odpowiedział Draco i wzruszył ramionami. Naprawdę wolał siedzieć tutaj w łazience dziewczyn, gdzie Marta zawodziła w rynnach, niż z przyjaciółmi Ślizgonami. Tutaj przynajmniej była Granger, a bardzo polubił jej towarzystwo. Nawet jeśli czasami wydawała mu się dziwna i tajemnicza. Tylko, że wtedy była jeszcze bardziej intrygująca.
            Hermiona zręcznie pracowała nad eliksirem wspomagającym pamięć, choć ewidentnie czuła na sobie wzrok Ślizgona. Niezbyt jej się to podobało, ponieważ trudno jej się było skupić na pracy. Czy on musiał tutaj z nią siedzieć? Czyż nie przyjemniej byłoby mu na słońcu z innymi Ślizgonami? Och, ale niech mu będzie. W sumie, to aż tak bardzo jej nie przeszkadzał. Miała jakieś towarzystwo. Owszem, mogłaby poprosić Harry’ego i Rona, by z nią posiedzieli, ale jakoś nie miała na to ochoty. Zawsze, gdy ten wysoki blondyn siedział obok niej, czuła jakieś dziwne motylki w brzuchu, co było całkiem przyjemnym uczuciem.
Jednak po chwili spadła na nią przytłaczająca prawda. Siedział tutaj z nią, ponieważ zostało mu mało czasu do wygrania zakładu. Chciał ją uwieść, rozkochać ją w sobie. Cóż, to ostatnie mu się udało. Od piątej klasy czuła coś do Dracona Malfoya, ale za nic nikomu tego nie powiedziała. I nie zamierzała. Hermiona uznała, że musi grać. To nie ona będzie tutaj wykorzystana, tylko on. Dlaczego miałaby nie skorzystać z jego bliskości, której od tak dawna chciała? Niedługo kończy się szkoła, a ona przecież może się zabawić. To ona go upokorzy w ostatnim dniu, a nie on.
Uśmiechnęła się wrednie pod nosem, co nie uszło uwadze Dracona, który uważnie ją obserwował.
- Czemu się cieszysz? – zagadnął ją, ale Hermiona nie odpowiedziała na temat.
- Podaj mi trochę tej mięty.
Draco zdał sobie sprawę, że mięta leży w dość bliskiej odległości od dłoni Granger i sama bez problemu dałaby radę ją wziąć, ale nie sprzeczał się z nią. Kiedy wyciągnął ku dziewczynie rękę z liśćmi mięty, ta powoli zgarnęła je, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po wewnętrznej stronie jego dłoni. Spojrzał na nią, ale ona tylko uśmiechnęła się do niego tajemniczo i ponownie wróciła do warzenia eliksiru.
            Przełknął z trudem ślinę, a na dłoni nadal czuł rozkoszny dotyk jej palców. Cholera, to było naprawdę przyjemne. Tylko… dlaczego ona to zrobiła? Czy specjalnie tak postąpiła, czy wcale nie miała nic takiego na myśli? Czy po takim geście wróciłaby jakby nigdy nic do pracy? Tego nie wiedział. Wiedział tylko, że naprawdę chciałby coś jeszcze raz jej podać, by dotknęła go w taki sam sposób jak minutę temu.
            Nie doczekał się jednak, choć od tej pory okazał się jeszcze bardziej pomocny niż w ostatnim czasie. Hermiona jednak specjalnie udawała, że sama sobie ze wszystkim poradzi i nie musi tutaj siedzieć. Śmiała się w duchu z jego zachowania. Jedna sztuczka i nawet Draco Malfoy mógł być jej ofiarą. Schowała kociołek z eliksirem i składniki do jednej z kabin i razem z Malfoyem wyszła na pusty korytarz zamku. Przez okna Hogwartu wpływało cudowne, pomarańczowe światło zwiastujące zachód słońca.
- Dzięki, że chciało ci się siedzieć przy mnie tyle czasu – powiedziała aksamitnym głosem i zatrzepotała rzęsami, uśmiechając się delikatnie. Draconowi przez sekundę odebrało mowę.
- Nie ma za co, to był naprawdę udany wieczór… znaczy się udany dzień, tak – odpowiedział lekko się jąkając. Miał ochotę się uderzyć. Co się z nim działo?
            Jego zdezorientowanie sięgnęło zenitu, kiedy Hermiona niespodziewanie zbliżyła się do niego i wyszeptała do ucha. Jej ciało było tak cudownie blisko, że ledwo zrozumiał to, co mówiła.
- Wieczór też może być całkiem przyjemny…
Odsunęła się od niego i spojrzała sugestywnie, a następnie bez zbędnych słów ruszyła schodami na dół, by udać się do Wielkiej Sali na kolację.
            Draco jeszcze przez chwilę stał jak otępiały obserwując oddalającą się sylwetkę Granger, kiedy nagle ruszył się z miejsca i w wystarczyło parę wielkich kroków, by ją dogonić. Już po chwili szli ramię w ramię obok siebie prosto do Wielkiej Sali. Niechętnie opuścił towarzystwo Granger, by dosiąść się do stołu swojego domu, podczas gdy Gryfonka wdzięcznymi ruchami dotarła do swoich przyjaciół siedzących przy syto zastawionym stole. Weasley już zdążył nawalić sobie parę udek kurczaka na talerz i zabierał się do jedzenia, a Potter rozmawiał z Ginny Weasley, swoją dziewczyną. Uśmiechnęli się do Hermiony, kiedy usiadła obok Rona i obrzuciła niechętnym wzrokiem jego sposób jedzenia. Poruszyła ustami, a Draco mógł się domyślić, co powiedziała do Łasicy.
„Czy ty musisz się tak obżerać?”
Dziewczyna miała rację. Ron jadł tak, jakby była to jego ostatnia kolacja. Oderwał wzrok od Gryfonów i sam zabrał się za kolację, od czasu do czasu patrząc na roześmianą od ucha do ucha Hermionę Granger, a w jego głowie chodziła tylko jedna myśl. Czy mówiła poważnie na temat dzisiejszej nocy?

            Hermiona wyszła jeszcze przed zakończeniem kolacji. Kiedy znikała za drzwiami, posłała Draconowi znaczące spojrzenie, delikatnie się uśmiechając. Zauważył to Blaise, który natychmiast odezwał się do Malfoya.
- Na twoim miejscu bym na nią uważał.
- Przecież sam powiedziałeś, bym ją uwiódł i jak widzisz mi się udaje. – odparł zgryźliwie Draco.
- Ona chyba też nie ma uczciwych zamiarów – usłyszał za swoimi plecami głos kumpla, ale już nawet nie miał ochoty go słuchać. Wyszedł z Wielkiej Sali za Granger, ale dziewczyna zniknęła mu z oczu. Szukał jej jeszcze przez pewien czasu, aż w końcu zrezygnowały podążył do salonu Ślizgonów. Szedł zimnym korytarzem w lochu, kiedy usłyszał kobiecy głos.
- Niespecjalnie ci się śpieszyło.
            Natychmiast się odwrócił w stronę głosu. Zobaczył Granger. Nie wiedzieć czemu trochę się spiął. Ta dziewczyna działała na niego bardzo mocno i czuł się przy niej troszeczkę skrępowany. Bał się, że może coś palnąć, a ona zareaguje na to negatywnie i straci wszelkie szanse na wygranie zakładu.
Westchnął.
Żałował, że wdawał się w jakikolwiek zakład z Blaisem.
- Może masz ochotę się gdzieś przejść? – uśmiechnęła się delikatnie, posyłając tym samym zaproszenie w jego stronę. Draco bez wahania je przyjął, a Hermiona zdawała się być zadowolona.
- Gdzie pójdziemy? – spytał się zainteresowany, widząc, że prowadzi go na górę, wyprowadzając z lochów. Hermiona złapała go za rękę i odpowiedziała, wciąż idąc.
- W moje ulubione miejsce, gdzie uwielbiam przychodzić w nocy – odpowiedziała zagadkowo.
- Biblioteka? – skrzywił się Draco. To pierwsze, co mu przyszło do głowy, więc zdziwił się, widząc, że mijają drugie piętro i idą dalej na górę. Usłyszeli gwar dochodzący z Wielkiej Sali. Zapewne już skończyła się kolacja i większość uczniów pójdzie do swoich dormitorium.
            Szli dość długi czas, aż w końcu Draco zdał sobie sprawę, że dziewczyna ciągnie go na Wieżę Astronomiczną. Zdumiał się. Przecież wstęp na Wieżę był zakazany w nocy, a dziewczyna ewidentnie powiedziała, że uwielbia chodzić tutaj nocą. Gryfonka wciąż go zaskakiwała. Nigdy nie spodziewałby się, że tak bardzo potrafi łamać regulamin szkolny.
            Weszli na górę po schodach, a Hermiona zamknęła drzwi na parę silnych zaklęć, by nikt nie mógł wejść za nimi. Natychmiast podbiegła do barierki i wzięła głęboki oddech świeżego, wieczornego powietrza. Zamknęła oczy i uśmiechnęła się delikatnie. Draco podszedł cichutko do niej i stanął obok, opierając dłonie na barierce.
- To jedyne miejsce, gdzie choć trochę czuję się wolna i niezależna. – szepnęła, jakby wiedziała to, że jej tuż obok, mimo iż miała zamknięte oczy. Otworzyła je i spojrzała na Malfoya, który przyłapał się na tym, że obserwuje ją oczarowany.
- Też chciałbym się tak czuć – mruknął Draco, a Hermiona podniosła brwi.
- Będziesz się tak czuł.
- To niemożliwe – odpowiedział lekko się krzywiąc. Hermiona ku jego zdumieniu położyła się na zimnej posadzce i spojrzała w granatowe niebo. Jej kasztanowe loki leżały w artystycznym nieładzie na podłodze.
- Chodź, połóż się obok mnie – zaproponowała. Draco przez chwile nie miał na to ochoty. Wybrudzi sobie ubrania, a na podłodze jest zimno. Jednak jakaś nieznana siła zmusiła go do wykonania polecenia Granger.
- Czemu mnie tutaj przyprowadziłaś? – zapytał, wpatrując się w tysiące gwiazd lśniących nad nimi.
- Wiesz, jaka jest dziś noc?
- Nie mam pojęcia – odpowiedział po namyśleniu.
- Noc Spadających Gwiazd – szepnęła i przekręciła głowę, by móc widzieć jego twarz. Uczynił to samo. – Będziesz mógł wypowiedzieć życzenie, kiedy zobaczysz jedną upadającą.
Zaśmiał się.
- Wierzysz w takie brednie jak gwiazdy spełniające życzenia? – nie mógł w to uwierzyć. Hermiona Granger, która uważała wróżbiarstwo za najgorszy przedmiot, która sama z niego zrezygnowała, mówi mu takie rzeczy.
- Wierzę w wiele dobrych rzeczy z dzieciństwa. – usłyszał jej smutny głos. – Często z mamą siadałam w ogrodzie i patrzyłyśmy w gwiazdy. Opowiadała mi, że to tak naprawdę anioły, które spełnią pragnienia twojego serca, gdy tylko pomyślisz życzenie.
To brzmiało jak głupie bajki, bzdury i może kiedyś wyśmiałby ją, gdyby powiedziała mu takie rzeczy, ale czuł się jakoś dziwnie. Nastało milczenie. Draco czuł dziwne ukłucia w sercu. Czy tak właśnie bolała miłość? Spojrzał na dziewczynę leżącą obok niego. Gwiazdy odbijały się w jej oczach, które szkliły od łez. Był tak zajęty, że nawet nie zobaczył, że płacze, opowiadając o wspomnieniach ze swojego dzieciństwa. Czuł, że coraz bardziej kocha tę dziewczynę. Nie miał pojęcia, skąd to uczucie się wzięło, ale było cudowne. I jedyne w swoim rodzaju.
- Mógłbyś poprosić o wolność i niezależność jakbyś tylko chciał.
Ale Draco już wiedział, że nie tego pragnie.
-  Czego ty pragniesz? – spytał. Może to pytanie było bardzo osobiste, ale ona na nie odpowiedziała, a z jej oczu spłynęły nowe łzy.
- Chciałabym się odkochać w kimś, kto zamierza mnie zranić.
            Spojrzała na niego, a Draco poczuł jak jego dusza się roztrzaskuje. Mówiła o nim. Tylko… skąd mogła wiedzieć o zakładzie?
- A czego ty pragniesz? – zadała mu to samo pytanie.
- Nie chcę stracić pewnej dziewczyny przez moje dziecinne zachowanie.
            Stało się. Powiedział to, co od dłużej chwili dławiło go w gardle. Powstała między nimi cienka nić, która mogła pęknąć na zawsze lub zmienić się w coś, co połączy ich życie ze sobą na długi czas. Wystarczyłby tylko jeden gest. Draco bez niepotrzebnych myśli nachylił się nad Hermioną i pocałował ją w usta. Ich wargi współgrały ze sobą harmonicznie jakby od dawna były do tego stworzone. Całował ją delikatnie, wkładając w to całe swoje uczucie, a ona nie pozostawała mu dłużna. Oboje bali się tego, że jeśli to się zakończy już nigdy nie wrócą w swoje ramiona.
- Hermiono? – Draco odsunął się od niej na niedużą odległość, tylko po to, by spojrzeć jej w cudowne, brązowe tęczówki.
- Tak? – szepnęła.
- Przepraszam cię za to, co planowałem z Blaisem. Byłem taki głupi, że się zgodziłem wykorzystać i zranić taką dziewczynę jak ty…
- Cii… - położyła mu swoje wargi na ustach i ponownie rozpoczęła pocałunek. Błyszczące łzy znikały jej w lokach, ale było ich już coraz mniej.
- Wybaczysz mi? – spytał Draco, na króciutką chwilkę odrywając się od Hermiony.
- Już to zrobiłam – odpowiedziała ciepło.
            Draco położył się obok niej na podłodze, a Hermiona wtuliła się w jego bok. Objął ją ramieniem i oboje spojrzeli w gwiazdy. Rozmawiali dłuższy czas, opowiadając o swoim życiu, wspomnieniach i planach na przyszłość, a ich uczucie stawało się coraz głębsze. Noc była niezwykle cicha, tylko z Zakazanego Lasu dobiegały tajemnicze odgłosy zwierząt. Kiedy w nieba spadła pierwsza gwiazda oboje pomyśleli o tym samym.
Chcieli być ze sobą na zawsze.

            Hermionę i Dracona obudziły promienie słońca padające na ich twarze. Rozejrzeli się nieprzytomnie i zdali sobie sprawę, że wciąż są na Wieży Astronomicznej. Najwidoczniej usnęli oglądając niebo podczas Nocy Spadających Gwiazd. Wstali z ziemi, a ich ciała były całe przemarznięte i obolałe. Byli też niewyspani, ale szczęśliwi. Hermiona zarumieniła się, kiedy spojrzała w szare oczy Malfoya. To, do czego między doszło… tego nie powinno być. Miała się  na nim zemścić, a tymczasem wyznałam mu swoje uczucia, dała mu znać, że wie o zakładzie i później jeszcze się z nim całowała.
Nie żałowała.
            Mimo wszystko bała się, że to może się teraz źle dla niej skończyć. Nie mogła mieć pewności, że Draco Malfoy tej nocy był z nią szczery. Mógł przecież wykorzystać sytuację i tym samym jeszcze bardziej ją zranić i upokorzyć przed całą szkołą. Zadrżała, a chłopak to zauważył.
- Zimno ci? – usłyszała troskę w jego głosie i jej niepewność oraz brak zaufania do Dracona trochę się osłabiły. Kiwnęła głową.
- Chodźmy na śniadanie, a po śniadaniu pójdziemy do siebie i się trochę ogarniemy. – powiedział Draco i oboje wstali, a ich nogi były jak z waty. Ostrożnie wyszli z terenu Wieży Astronomicznej, ale żadnego nauczyciela i tak nie było w pobliżu. Najwidoczniej sprzyjało im szczęście. Niestety nie za długo.
            Kiedy szli korytarzem, spotkali na swojej drodze Blaisea z paroma innymi Ślizgonami.
- Człowieku, jak ty wyglądasz – prychnął Blaise spoglądając na Dracona. – Na dodatek masz pewnie ubrane całe uwalone w szlamie. – uśmiechnął się wrednie. Draco poczuł jak wszystkie jego mięśnie się napinają.
- Nie mów tak o niej, Blaise – warknął. Czarnoskóry zaśmiał się pogardliwie.
- Daj spokój, nie musisz już przed nią grać.
- Znam prawdę od dawna – odpowiedziała Hermiona patrząc na Blaisea pogardliwie. – Wiem, że ty i Draco się o mnie założyliście.
Blaise spojrzał wściekły na kumpla.
- Powiedziałeś tej głupiej szlamie o naszym zakładzie?! – ryknął.
- Sama nas usłyszała jak rozmawialiśmy i od samego początku wiedziała. – odpowiedział twardo blondyn. Blaise zaśmiał się wrednie.
- W takim razie przegrałeś zakład – powiedział to tak, jakby dla Dracona to był największy wstyd.
- I bardzo się z tego cieszę – syknął podle Malfoy i uśmiechnął się uśmieszkiem typowego Ślizgona do przyjaciela. Blaiseowi natychmiast zwęziły się źrenice.
- Odejdź od tej brudnej szlamy, człowieku, nie poniżaj się już tak i chodź z nami.
Hermiona spojrzała na Dracona, ale ten ani drgnął.
- Co ty wyrabiasz? – Blaise zapytał groźnie.
- Nie poniżę się tak, Blaise. Nie pójdę z wami.
- Coś ty powiedział? – Zabini zacisnął gniewnie szczęki i zacisnął pięści.
- Kocham tę dziewczynę i nie pozwolę jej odejść, więc tym bardziej i ja nie odejdę. – odpowiedział na tyle głośno, by usłyszeli to wszyscy, którzy szli do Wielkiej Sali na śniadanie. Parę osób stanęło w miejscu i patrzyło z oniemieniem na twarzach. Czy Draco Malfoy właśnie wyznał miłość Hermionie Granger?
            Pod Wielką Salą zgromadziło się już coraz więcej osób, uważnie ich obserwując.
- Na co się gapicie? – spytał Draco. Wiedział doskonale, że uczniowie szukają sensacji, więc zamierzał im to dać. Nachylił się i pocałował namiętnie Hermionę, na co Ślizgoni z wyraźnym wstrętem wyszli na błonia, jakby odechciało im się śniadania przez obrzydzenie.
- Draco, zachowuj się. – powiedziała zawstydzona dziewczyna, ale się uśmiechała.
- Hermiono, kocham cię – odpowiedział głośno, by każdy go słyszał, ale po chwili zniżył głos, by tylko ona mogła go usłyszeć.
- I chciałbym z tobą już na zawsze być.
Hermiona roześmiała się i zarzuciła mu ręce na szyję, by po chwili wpić się w jego usta, składając na nich romantyczny pocałunek.

            Draco i Hermiona siedzieli na ławeczce w ogrodzie, a słońce powoli przybierało pomarańczową barwę, zapowiadając zachód słońca. Kwiaty kwitły wokół ich i przynosiły ze sobą cudowny zapach. Róże rosły na klombach, a niektóre z nich zdobiły teraz włosy Hermiony w postaci wianka.
- Uwielbiam wspominać tę historię – rozmarzyła się, a Draco złożył na jej ustach czuły pocałunek.
- Od niej wszystko się zaczęło.
- Minęło już tyle lat… - mruknęła kobieta.
- A ja wciąż kocham cię tak samo. Chociaż nie… - urwał i spojrzał na kobietę swojego życia. – Z każdym dniem kocham cię coraz bardziej.
Uśmiechnęła się delikatnie. Draco położył swoją rękę na jej wielkim brzuchu, w którym rozwijał się owoc ich miłości.
- Nie mogę się doczekać, aż ten bachor przyjdzie na świat. – zażartował blondyn, a Hermiona roześmiała się.
- Ja też. Ciekawe, do kogo będzie podobne… - zamyśliła się Hermiona, a Draco skwitował to jednym słowem.
- Urodę odziedziczy po ojcu, a rozum po matce, by niczego mu nie brakowało.
Hermiona spojrzała na niego oburzona.
- Uważasz, że jestem brzydka? – spytała z udawaną obrazą w głosie. Draco roześmiał się.
- Dla mnie jesteś idealna.
            Hermiona przytuliła się do Dracona. Wiedziała, że każda sekunda przybliża ich do przyjścia wyczekiwanego dziecka i bycia idealną rodziną.

~~~~~~~~~~~~~~
Miniaturka poprawiona, przejrzana i gotowa do wstawienia po ogromnym upływie czasu. Co do nowej notki na blogu, to pojawi się ona w poniedziałek ;) wolałam skupić się na napisaniu miniaturki, zwłaszcza, że nie pojawiała się prze długi czas.
Mam nadzieję, że jest w porządku.
Ściskam

Sheireen ♥