Wszystkiego najlepszego z okazji
urodzin, kochana! :D Życzę Ci szczęścia, spełnienia najskrytszych marzeń,
cudownych przyjaciół i genialnych przygód. Dobrych ocen w szkole i super
chłopaka (chyba, że już takiego posiadasz xd).
Tak jak obiecałam napisałam
specjalnie dla Ciebie miniaturkę i ją publikuję prosto w twoje urodziny :)
Trochę późno, ale niedawno
wróciłam do domu.
Mam nadzieję, że Tobie prezent
bardzo się spodoba, jako że to moja pierwsza miniaturka :)
Jeszcze raz wszystkiego
najlepszego
Zapraszam do czytania
Sheireen ♥
Zapowiedź kontynuacji pojawi się prawdopodobnie w niedzielę C;
Hermiona Jean Granger już od roku
pracowała jako sekretarka w Ministerstwie Magii. Odbierała listy, dokumenty i
robiła kawę swojemu szefowi. Zawsze marzyła o pracy w Departamencie
Przestrzegania Prawa Czarodziejów i udało jej się. Dostała się na wydział i pracowała
razem z Padmą Patil. Krukonka już pierwszego dnia opowiadała jej o tym
„przystojnym szefie, o którym marzą kobiety”, więc Hermiona musiała przyznać,
że była niezwykle ciekawa, kim jest owy mężczyzna. Jednak Padma Patil za nic
nie chciała jej o niczym powiedzieć.
Pamiętała jak pewnego dnia dostała
zlecenie, by zanieść szefowi papiery od samego Ministra Magii. Czuła lekkie
podniecenie, kiedy dochodziła do drzwi jego gabinetu. Jej obcasy postukiwały o
kamienną posadzkę. Odgarnęła niesforne kosmyki włosów, które wydostały się z
jej koka i wzięła głęboki oddech. Zapukała mosiężną kołatką w drzwi.
-
Chwileczkę – usłyszała głos i po paru sekundach otworzyła jej jakaś czarnowłosa
czarownica. Była wysoka i niezwykle szczupła. Hermiona starała się nie patrzeć
na nią krytycznym wzrokiem. Ta kobieta była tak mocno wymalowana i wyzywająco
ubrana, że wysłałaby ją tylko w jedno miejsce w takim wdzianku. Nie mieściło
jej się w głowie, jak można było się tak ubrać do pracy. Ona miała na sobie
szpilki i elegancką, beżową sukienkę ze złotymi guziczkami, a włosy spięte.
Makijaż delikatny i skromny.
- O
co chodzi? – spytała kobieta, patrząc na nią z bezczelnym uśmieszkiem. Hermiona
zmroziła ją wzrokiem.
-
Minister Magii kazał mi przekazać papiery szefowi Departamentu Przestrzegania
Prawa – powiedziała.
- Daj
mi je, to przekażę mu – wysoka kobieta wyciągnęła rękę po pliki papierów, ale
Hermiona przycisnęła je do siebie.
-
Kazano mi je wręczyć osobiście – wyjaśniła chłodno.
-
Wpuść ją – usłyszała dochodzący zza drzwi męski głos i mimowolnie zadrżała.
Kobieta
niechętnie otworzyła drzwi i wpuściła Hermionę do środka. Dziewczyna weszła do
środka ze swoim nierozłącznym stukotem obcasów. Rozejrzała się po pokoju.
Utrzymany był w biało-czarnych kolorach, a gdzieniegdzie widniały szmaragdowe
dodatki. Cóż, ten kolor nigdy nie kojarzył jej się pozytywnie. Od razu
przypominał jej o Ślizgonach. Dostrzegła, że znajduje się też tutaj drugie
pomieszczenie. Zapewne była teraz w pokoju sekretarki, a pokój obok należał do
tego tajemniczego szefa. Czarnowłosa kobieta wskazała Hermionie drzwi do innego
pomieszczenia, a sama zasiadła przy stanowisku pracy.
Hermiona
na drżących nogach weszła do następnego pomieszczenia. Tutaj panowały kolory
czerni, szmaragdu i srebra. Skrzywiła się
Szef
był Ślizgonem.
Była
pewna.
Siedział na krześle, odwrócony w
stronę kominka. Do płuc Hermiony dostał się niemiły zapach cygar i Whisky. Nie
wytrzymała i zakasłała cicho. Dym papierosowy podrażnił jej płuca. Wygodny,
czarny fotel odwrócił się i Hermiona odrętwiała. Przecież to nie mogła być
prawda. Najważniejszą osobą w departamencie w jakim pracowała był Ślizgon? W
dodatku ten! Ledwo zdołała utrzymać wszystkie papiery jakie niosła na swoich
rękach.
Mężczyzna podniósł się z krzesła i
powitał ją kpiącym uśmieszkiem, który tak doskonale wyrył się w jej pamięci.
-
Proszę, proszę – zacmokał. – Granger we własnej osobie w moim gabinecie.
Machnął
różdżką, a drzwi zamknęły się z trzaskiem. Zrobiła wielkie oczy.
Draco
Malfoy był jej szefem.
Odwrócił się i pierwsze, co
zilustrowały jego oczy, to niezwykle zgrabne, długie nogi. Sunął wzrokiem ku
górze, napawając się widokiem kobiety. Jakże wielkie było jego zdziwienie,
kiedy rozpoznał w niej tę wredną kujonicę Hermionę Granger. Przyjaciółka
Pottera i dziewczyna Łasicy. Właściwie to nie był pewien tego, czy dziewczyna
wciąż chodzi z Weasleyem. Rudego ostatnimi czasy widywano z jakąś inną kobietą.
Najwyraźniej byli tylko przyjaciółmi jak za dawnych czasów.
-
Proszę, proszę – zacmokał. – Granger we własnej osobie w moim gabinecie.
Machnął
różdżką, a drzwi zamknęły się z trzaskiem. Uśmiechnął się kpiąco, widząc jej
przestraszone i jeszcze bardziej zdziwione spojrzenie.
- Co
cię do mnie sprowadza, Granger? – spytał, siadając wygodnie w fotelu i kładąc
nogi na biurko. Spojrzała na niego zdegustowana.
-
Minister Magii kazał mi przynieść te papiery – oznajmiła, kładąc wielki stos
dokumentów na jego biurku. Draco niby od niechcenia spojrzał na jej biust,
kiedy się pochylała. Musiał przyznać, że ta łopatozębna kujonka się wyrobiła.
- Co
to za papiery? – zapalił cygaro i przez cały czas się na nią patrzył.
Hermiona czuła się nieswojo. Te jego
szare, zimne tęczówki zdawały się przewiercać ją na wylot. Nienawidziła tego
uczucia. Pochyliła się jeszcze raz i zerknęła na papiery.
-
Chodzi o nowy kodeks panujący w Azkabanie. Dementorzy pilnują tylko cel
największych złoczyńców, a resztą zajmują się inni czarodzieje. Jeśli chodzi o
następny… - zerknęła na kolejne papiery – To Minister prosi o wysłanie paru
adwokatów na rozprawę Wizengramotu.
Czytała,
starając się skupić na normalnym myśleniu, co nie było łatwe, bo czuła na sobie
jego przenikliwy wzrok. Miała właśnie zacząć czytać kolejne papiery, kiedy
przerwał jej. W jego oczach błyszczało zainteresowanie.
-
Wystarczy. Dorothy się tym zajmie. – wydmuchał dym papierosowy, a Hermiona
pomachała ręką i zakasłała cicho. Spojrzał na nią drwiąco.
-
Ależ ty delikatna, Granger. Założę się, że jesteś tak nudna, że tylko siedzisz
w książkach, nie wiedząc, co to alkohol i dobre towarzystwo.
Hermiona
spojrzała na niego wściekła.
-
Zdziwiłbyś się – warknęła.
- To
ciekawe – mruknął, mrużąc oczy. – Niby co ktoś taki jak ty może robić?
-
Wiele rzeczy, fretko – zacisnęła gniewnie usta i już miała się odwrócić, kiedy
usłyszała, jak mężczyzna wstaje z fotela i zamyka drzwi zaklęciem.
Draco
Malfoy zbliżył się do niej. Może nie był jakoś niezwykle blisko, ale był bliżej
niej niż przez te wszystkie lata odkąd go znała. Jej szef był wściekły.
Hermiona rozpaczliwie cofnęła się parę kroków, dopóki nie natrafiła na ścianę.
Malfoy podszedł do niej. Był o wiele wyższy. Musiała więc unieść głowę, by móc
widzieć jego zimne, gniewne spojrzenie. Złapał ją za nadgarstek tak mocno, że
aż się skrzywiła. O to właśnie mu chodziło. Wredna szlama nie będzie go tak
nazywać. Był na wyższym stanowisku i mógł z nią zrobić to, na co tylko miał
ochotę. A w jego głowie powoli ułożył się już pewien pomysł.
-
Zostaw mnie, Malfoy – syknęła z bólu. Uniósł brew w ironicznym geście i ją
puścił.
-
Jeszcze pożałujesz swoich słów, Granger – powiedział cicho, po czym popchnął ją
stanowczo w stronę drzwi.
Hermiona nawet nie była oburzona, że
tak ją potraktował, kiedy ją wywalał za drzwi. Ona sama chciała znaleźć się już
poza tym pokojem. Ruszyła do swojej pracowni, gdzie czekała na nią już
podekscytowana Padma.
- I
jak było? Jest niezwykle przystojny, prawda? – jej głos był rozmarzony.
Hermiona
przyznała w myślach, że był. Był wysoki, jego tęczówki hipnotyzowały… jego rysy
twarzy i te niesforne blond włosy. Westchnęła ciężko. Nie powinna była tak do
niego mówić. Znała go na tyle, że wiedziała, iż nie popuści jej tego tak łatwo.
Przez to mogła być nawet wywalona z pracy.
-
Byłam u niego tylko jeden raz. – Padma nadal marzyła. – Jednak nie wróciłam tak
szybko jak ty. Wiesz, o co mi chodzi, no nie? – roześmiała się i puściła jej
oczko, by po chwili zabrać się do pracy.
Hermiona spojrzała na nią z lekkim
niesmakiem. Jak mogła przy pierwszym spotkaniu dać się aż tak zbajerować przez
Malfoya? Może liczyła na jakąś lepszą posadę? Usiadła przy swoim biurku i
wypiła kawę, którą sobie zaparzyła przed spotkaniem ze swoim wrogiem. Musiała
się uspokoić, ponieważ wiedziała, że w każdej chwili może spodziewać się czegoś
złego lub nieprzyjemnego.
I tak właśnie wszystko się zaczęło.
Hermiona dostała tydzień później list, że awansowała aż na stanowisko osobistej
sekretarki szefa Departamentu. Padma patrzyła na nią z zazdrością i nieukrywaną
ciekawością. Kiedy rozpakowywała swoje rzeczy z gabinetu Malfoya wyszła
wściekła Dorothy. Podeszła do Hermiony i warknęła.
- Nie
myśl, że jesteś tą wyjątkową. Zabawi się z tobą, a kiedy wypatrzy sobie inną
laskę, to i ciebie wyrzuci.
I
nic więcej nie dodając, zniknęła za drzwiami, mocno nimi trzaskając. Hermiona
stała jak sparaliżowana. Nie… to przecież absurdalne, by Malfoy przyjął ją
tylko dlatego, by służyła mu jako sekretarka i kochanka jednocześnie. Już
wolałaby jakieś szyderstwa i tortury tylko nie to…
Siedziała
przy swoim biurku i uzupełniała papiery, segregując je i pieczętując, kiedy
nagle do pomieszczenia wszedł Malfoy. Zdjął z siebie marynarkę i miał wejść do
swojego pokoju, kiedy zatrzymał się i powiedział.
-
Zrób mi kawy, Granger. Mocna, bez cukru.
-
Ohyda – skomentowała cicho.
- Coś
ty powiedziała? – przeszył ją spojrzeniem.
- Nic
takiego, za chwilę podam kawę – odpowiedziała i dzielnie wytrzymała jego wzrok.
Kiedy zniknął w sąsiednim pomieszczeniu, osunęła się z ulgą na krześle.
Zapowiadało
się ciężko.
Minął miesiąc, odkąd pracowała jako
osobista sekretarka Malfoya. Mężczyzna doprowadzał ją do szału. Podchodził do
niej, nachylał nad krzesłem, kiedy pracowała i krytykował jej robotę. Narzekał
na kawę, którą mu robiła i szydził z niej. Czasami miała ochotę dosypać mu
trucizny do szklanki, by już więcej go nie znosić. Szczerze to modliła się w
duchu, by w każdej sekundzie oznajmił jej, że wypada z tej roboty. Tymczasem
utrzymywała się na tym stanowisku prawie najdłużej ze wszystkich innych
poprzedniczek. Zdała sobie sprawę z tego, że Malfoyowi najwyraźniej niezwykłą
przyjemność sprawia upokarzanie jej i denerwowanie, ale była twarda i jeszcze
ani razu się nie załamała. Czasami zdarzało jej się odpyskować, ale uchodziło
jej to na sucho.
Najbardziej jednak przeszkadzało jej
to, że Malfoy w ciągu tygodnia musiał sprowadzić do swojego pokoju przynajmniej
jedną kobietę. Przynajmniej. Często też przeszkadzało jej to, że zdesperowane i
zapłakane, wpadały do jej pracowni i żaliły się na Malfoya. Szczerze miała
ochotę go wykastrować. Jak mógł tak się bawić uczuciami dziewcząt?
Spojrzała na zegarek. Dochodziła
siedemnasta, co oznaczało też koniec jej pracy. Odetchnęła z ulgą. Dzień minął
niezwykle spokojnie. Już dawno tak nie było. Niestety, nie mogło być tak
dobrze. Nagle z gabinetu Malfoya dobiegł ją płacz kolejnej kochanki. Załamana
wybiegła z pomieszczenia. Była to Susan Bones.
I wtedy w Hermionie coś pękło. Miała
dość. Malfoy nie tylko krzywdził nieznajome dla niej kobiety, ale także jej
przyjaciółki. Wstała wściekła ze swojego krzesła i wparowała do gabinetu
swojego szefa. Nawet nie zapukała. Podeszła szybko do niego, cała rozdygotana.
Oparła się dłońmi o blat biurka.
- Ty
bezduszny egoisto! Jak możesz krzywdzić tak kobiety?! – wydarła się, a w jej
oczach płonął ogień. Draco spojrzał na nią z początku zaskoczony, ale po chwili
uśmiechnął się wrednie.
-
Same tego chcą – odpowiedział. Spojrzała na niego jak na coś obrzydliwego.
-
Uwodzisz je, sypiasz z nimi, a później rzucasz jak byle co!
-
Feministka się znalazła – wykpił ją.
- Jak
możesz być takim sukinsynem, Malfoy?! – wyrzuciła z siebie, piorunując go
wzrokiem. Od razu wiedziała, że przesadziła, ale nie zlękła się, kiedy Malfoy
podniósł się z fotela i również oparł ręce na biurku. Patrzyli na siebie
gniewnie, a pomiędzy nimi było tylko biurko. Hermiona wiedziała, że gdyby nie
ta przeszkoda, to od razu skoczyłaby mu do gardła. Najchętniej to by go
udusiła.
-
Słuchaj uważnie, Granger – powiedział niezwykle cicho. – To nie twoja sprawa
jak traktuję kobiety ani co z nimi robię…
- Ale
ja tutaj pracuję i przeszkadza mi to, że prawie codziennie przychodzą do ciebie
twoje kochanki i albo ci się narzucają i chcą więcej, albo żalą mi się jaki to
jesteś okropny! Mam dość, rozumiesz?! – krzyknęła. Malfoy obrzucił ją
tajemniczym spojrzeniem. Uśmiechnął się, jakby nagle coś do niego dotarło.
-
Może ty, Granger, jesteś najzwyczajniej w świecie zazdrosna, że tyle kobiet już
przemknęło przez mój pokój, a tobą się jeszcze nie zająłem?
Hermiona
zrobiła wielkie z oburzenia oczy.
- Jak
śmiesz! – syknęła i podniosła rękę, by go uderzyć, ale te złapał ją w ostatniej
chwili za nadgarstek i przyciągnął do siebie tak, by móc szepnąć jej do ucha.
- Nie
pozwalaj sobie, Granger – po jej ciele przeszły dreszcze. – Nie zapominaj, kto
tutaj jest lepszy i kto może ci zniszczyć życie, gdy tylko będzie miał na to
ochotę.
Poczuła do niego obrzydzenie.
Wyrwała się z jego uścisku i odsunęła na znaczną odległość. Musiała wyjść i
ochłonąć. Wiedziała, że tak łatwo mu tego nie odpuści. Wyszła z jego gabinetu,
a on jej na to pozwolił. Podszedł do okna i nalał sobie Whisky do szklanki. Musiał
przyznać, że Granger nie tylko go wkurzyła, ale też w pewien sposób
zaimponowała. Jednak nie mógł tak myśleć. Była jego sekretarką. Prywatną
sekretarką, więc miał nad nią całkowitą władzę. I zamierzał ją wykorzystać.
Uśmiechnął się podle. Hermiona Granger pożałuje, że tak na niego naskoczyła. On
jej jeszcze pokaże, że nawet i ona ugnie się w końcu pod jego poczynaniami.
Hermiona wyszła z pracy wciąż cała
wściekła. Jednakże obmyśliła już plan zemsty na Malfoyu. Musiała wkroczyć do
akcji i pokazać mu, że kobiety też mogą pobawić się trochę uczuciami mężczyzn.
Chciała go skrzywdzić. Zranić jego męskie ego, by wiedział, że nie jest najlepszy.
Weszła do swojej sypialni.
Wiedziała, że jej szef zostaje dzisiaj do późna w pracy. Podeszła do garderoby
i wyjęła z niej swoje bardziej odważne ubrania. Nałożyła wysokie szpilki,
bluzkę z głębokim dekoltem i krótkie spodenki, by podkreślić swoje długie nogi.
Podeszła do lusterka i wzięła swoją różdżkę. Zmieniła swój kolor oczu na
jasnoniebieski, włosy wyprostowała, rozpuściła i jednym zaklęciem przefarbowała
na czarno. Nałożyła na siebie mocny, ciemny makijaż, wytuszowała i przedłużyła
rzęsy, a następnie machnęła sobie usta na czerwono. Spojrzała w lustro i
uznała, że efekt był zniewalający. Malfoy nie dałby rady jej poznać.
Zerknęła na zegarek. Mężczyzna
kończył pracę za 15 minut. Miała nadzieję, że jej plan się uda. Wzięła torebkę,
pogasiła światła w swoim pokoju i zamknęła drzwi do domu. Następnie
teleportowała się prosto pod budynek ministerstwa.
Szybko znalazła się pod drzwiami
swojego miejsca pracy. Weszła do środka i jak się spodziewała, Malfoy zbierał
się już do wyjścia. Przeszła przez pokój, a jej obcasy od razu zwołały go do
tego pomieszczenia. Spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
- O
co chodzi?
-
Szukam Hermiony, podobno tutaj pracuje. – powiedziała i uśmiechnęła się
delikatnie.
-
Kończyła dzisiaj wcześniej pracę. Ale jestem jej szefem, więc jeśli coś trze…
-
Nie, nic nie trzeba – przerwała mu i machnęła lekceważąco ręką. – Jestem jej
przyjaciółką i miałyśmy dzisiaj razem wyjść na imprezę, ale najwidoczniej jest
już w domu.
-
Granger i impreza? – zdziwił się Draco Malfoy. – Jakaś pewnie charytatywna?
Mimowolnie
się roześmiała.
-
Och, nie! Skądże! Miałyśmy iść do klubu… - nagle z jej torby wydobył się
dźwięk. – Przepraszam, to Hermiona dzwoni.
Prawda była taka, że po prostu
ustawiła sobie budzik, ale musiała udawać, że właśnie dostała telefon, że
prawdziwa Hermiona nie może przyjść na zabawę. Odłożyła z westchnieniem
telefon.
- Nie
idzie? – wywnioskował Malfoy z jej „rozmowy”.
-
Niestety – westchnęła. Teraz trzeba było tylko grać. – No to… ja lecę –
uśmiechnęła się delikatnie. Czuła do siebie dziwną niechęć, ale i
podekscytowanie. Ale musiała uwodzić. Ten arystokrata musi się dowiedzieć, jak
to jest mieć złamane serce. Odwróciła się i już miała wyjść, kiedy usłyszała za
sobą głos.
- Ja
mam wolny wieczór. Może się skusisz? – uśmiechnął się zawadiacko, a Hermiona zerknęła
na niego, czując jak triumfuje.
-
Draco Malfoy – podał jej rękę.
-
Nicole Moore – przedstawiła się i odwzajemniła uścisk dłoni, którą Malfoy
pocałował jak prawdziwy gentleman.
Spędzili ze sobą naprawdę genialną
noc w klubie. Rozmawiali, poznając się, pijąc i tańcząc. Hermiona cały czas
musiała lekko kłamać na swój temat. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, co
takiego magnetyzującego było w Malfoyu, że tak dużo kobiet na niego leciało.
Jednak on nadal w pewien sposób ją odpychał. Nie mogła zapomnieć o tych latach
w szkole, kiedy traktował ją jak nic niewartą szlamę. Zresztą, on nadal tak
traktował Hermionę Granger.
Malfoy
nad ranem chciał odprowadzić ją do domu, ale się nie zgodziła. Wolała, by jej
szef nie wiedział, gdzie mieszka…
Kolejny dzień w pracy był udręką.
Musiała wypić kawę mocniejszą niż zwykle, bo nie utrzymałaby się na nogach.
Malfoya jeszcze nie było. Spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta, a ona
wciąż najchętniej przeleżałaby w swoim wygodnym łóżku.
-
Salazarze, coś ty robiła w nocy? – usłyszała uszczypliwy głos mężczyzny. Nawet
nie miała siły mu odpowiedzieć. Jemu było łatwo się spóźnić i pospać tyle, ile
mu się podobało. Ona nie była przyzwyczajona do takiego trybu życia. Zawsze
miała wszystko zaplanowane i chodziła jak w zegarku. Malfoy podszedł do niej i
oparł się o biurko.
-
Dalej, Granger, gadaj, co robiłaś dzisiaj w nocy.
- Nie
twoja sprawa – mruknęła.
-
Miałaś kogoś na noc, że nie mogłaś pójść ze swoją przyjaciółeczką Nicole? –
spytał ironicznie. Zgromiła go spojrzeniem. Malfoy chętnie jej opowiedział o
tym jak z łatwością zdobył jej „przyjaciółkę”.
Zaczęła
się zastanawiać, czy mając taki tryb życia jak miała z wczoraj na dzisiaj, to
wytrwa do końca jej planu. Jednak zemsta musiała trwać.
Minął kolejny miesiąc. Hermiona
codziennie spędzała długie, wyczerpujące dni w pracy i noce na wspólnych
wypadach z Malfoyem. Jej znajomość z nim wciąż doskonale się rozwijała.
Wiedziała, że kiedy mężczyzna będzie chciał zabrnąć dalej w ich znajomościach,
to mu nie pozwoli. Rozkochać i rzucić.
-
Granger, chodź no tutaj! – zawołał ją nagle ze swojego gabinetu. Załamała ręce.
-
Czego ten dupek znów ode mnie chce? – mruknęła cicho pod nosem, ale podniosła
się z krzesła.
Tak
jak sądziła, miała siedzieć razem z Malfoyem w jego gabinecie, by pomagać przy
jakichś głupich papierach. Ostatnimi czasy chłopak prawie codziennie wołał ją
do swojego gabinetu i tam siedzieli razem aż do zakończenia pracy. Jednak nie
był taki opryskliwy jak zawsze. Jego zachowanie wobec niej minimalnie się
zmieniło.
Usiedli
razem na skórzanej kanapie. Hermiona założyła nogę na nogę i wzięła się za
stertę papierów. Malfoy usiadł obok niej i jak zwykle nalał sobie czegoś
mocniejszego do szklanki.
-
Wiesz, że nie można pić w pracy? – zagadnęła go, nawet nie odrywając wzroku od
pergaminów.
-
Mnie można wszystko.
Przemilczała
to. W końcu po paru minutach pracy, nie wytrzymała.
-
Malfoy, jakim cudem ty się możesz uważać za jakieś bożyszcze, na które leci
każda kobieta i któremu wolno wszystko? – spytała prosto z mostu. Po prostu nie
wytrzymywała już tego mężczyzny.
Czasami
był na tyle bezczelny, by stosować wobec niej różne tanie chwyty. Niby
przypadkowo łapał ją za rękę, albo trzymał ją za kolano. Raz nawet szepnął jej
do ucha jakąś sprośną uwagę i pocałował w szyję, przez co prawie odepchnęła go
od siebie i wyszła z pokoju, krzycząc, by się uspokoił, bo ona nie ma zamiaru
pracować w takich warunkach z tak nienormalną osobą.
-
Jestem Draconem Malfoyem, skarbie. A teraz wracaj do roboty. – odparł
lekceważąco.
Hermiona
poczuła falę gniewu. Rzuciła na podłogę pergaminy.
- Sam
sobie pracuj – warknęła. Malfoy spojrzał na nią z ciekawością. Wyglądał
nieziemsko seksownie i męsko w tym garniturze, musiała mu to przyznać. Hermiona
wstała z kanapy i podeszła szybkim krokiem do drzwi, by wyjść, ale ten ją zatrzymał, machając różdżką, by je zamknąć.
-
Wiesz co, Granger? Jesteś niezwykle wredna, uparta i nieznośna – wstał z kanapy
i zaczął powoli iść w jej stronę. – Już dawno bym cię wyrzucił, gdyby nie moje
plany.
Hermiona
zagryzła wargę i spojrzała mu prosto w oczy.
-
Zrób to, co masz to zrobienia i wywal mnie z tej roboty, bo więcej nie zniosę
twojej osoby. – warknęła.
Malfoy
uśmiechnął się szelmowsko i jednym ruchem przyciągnął ją do siebie. Już po
chwili czuła na swoich wargach jego usta. Całował ją z taką pasją i namiętnością,
że aż wytrzeszczyła z przerażenia i zdumienia oczy. Jednak po chwili poddała mu
się. Odpowiedziała na ruch jego warg i wplotła palce w jego włosy, by pogłębić
pocałunek. Miliony dreszczy przechodziły jej po ciele, które nie wiedząc czemu,
nagle się rozpaliło. Draco objął ją jedną ręką w talii i jeszcze mocniej
wcisnął ją w swoje ciało. Hermiona westchnęła z rozkoszą, kiedy przeniósł swoje
pieszczoty na jej szyję. Nie spodziewała się, że Draco może tak bardzo na nią
wpłynąć jednym gestem. Oddała mu się, mimo tego, że go nienawidziła. Pisnęła
cicho, kiedy ugryzł jej szyję.
-
Masz za te wszystkie lata, wredna jędzo – powiedział. Hermiona zmrużyła
gniewnie oczy i jednym, mocnym ruchem popchnęła Malfoya na ścianę, by po chwili
sama wtopić się zachłannie w jego usta. Odczuwała strach i jednocześnie
podniecenie. To, co teraz wyprawiali było w ogóle nie do pomyślenia. Ich języki
połączyły się w namiętnym tańcu. Hermiona z całej siły ugryzła Malfoya w dolną
wargę.
- To
za te wszystkie przezwiska, zimny sukinsynie.
Draco
zaklął paskudnie. Złapał Hermionę i przeniósł na kanapę. Jego ręce błądziły już
w okolicach jej piersi, próbując rozpiąć guziki, kiedy nagle Hermiona go
odepchnęła. Draco utkwił w niej swoje tajemnicze spojrzenie. Jego dolna warga
leciutko krwawiła. Hermiona oddychała szybko i głęboko, próbując się uspokoić.
-
Teraz możesz mnie zwolnić – odpowiedziała. Prawdę mówiąc, niczego innego teraz
nie pragnęła tak bardzo jak tego.
- Nie
ma mowy – usłyszała jego zimny głos.
- Sam
przecież powiedziałeś, że już dawno byś to zrobił – zawołała płaczliwym głosem.
Draco złapał ją za podbródek i zmusił do spojrzenia w oczy.
- Ale
mi się spodobało, Granger, więc zmieniłem zdanie – musnął delikatnie jej
malinowe usta, po czym wstał z kanapy i właśnie miał wychodzić, kiedy oznajmił.
- Jak
wrócę, na moim biurku mają być ułożone te papiery.
Z
gardła Hermiony wydobył się szloch. Ukryła twarz w dłoniach. Najgorsze było to,
że spodobało jej się jak całował Malfoy i pragnęła więcej.
Nicole Moore. Osoba, którą była w nocy.
Miała już dość udawania jej przez cały miesiąc. Draco Malfoy non stop chciał
się z nią spotykać. Zastanawiała się jak bardzo ten mężczyzna był fałszywy. Z
iloma na raz się spotykał? To okropne, że widziała go prawie przez cały czas. W
dzień w pracy i w nocy na spotkaniach.
Draco właśnie wszedł do kawiarni, w
której mieli się spotkać. Powitał ją całusem w policzek, a ona mimowolnie się
wzdrygnęła.
- Jak
tam dzisiaj? – spytał, siadając naprzeciwko. – Wciąż zastanawia mnie, dlaczego
nie możemy spotykać się w dzień. Czasami specjalnie zostawiam twoją
przyjaciółkę samą, by odwalała za mnie robotę, by się spotkać, a ty nie możesz
przyjść.
- Ja
też pracuję – odpowiedziała dość chłodno.
-
Może pójdziemy do mnie? – zaproponował. Hermiona od razu wykryła sugestię i o
mały włos nie prychnęła.
-
Raczej nie, ale możemy się gdzieś przejść – odpowiedziała i razem z Malfoyem
wyszli z kawiarni. Chłopak objął ją w pasie, kiedy spacerowali. Usiedli na
ławce w parku. Hermiona zdała sobie sprawę, że to trwa zdecydowanie za długo.
To całe spotykanie się, pogawędki. Dlaczego ich znajomość nie może zajść dalej?
Tak bardzo chciała złamać mu serce. Żeby złamać jego męskie ego. Jednocześnie
chciała też znów posmakować tych ust, ale nie przyznawała się do tego nawet
przed sobą. Dziwiła się, że Draco nie robił żadnych pierwszych kroków w stronę
ich znajomości i postanowiła sama się za to zabrać.
-
Słuchaj, Draco – oznajmiła nagle. – Znamy się już dość czasu. Spotykamy się
codziennie, a nasza znajomość w ogólnie nie chce posunąć się do przodu.
Chłopak
słuchał uważnie i popatrzył na nią dziwnie. Nicole Moore, osoba, którą udawała,
przybliżyła się do blondyna i chciała go pocałować, kiedy nagle Draco ją
delikatnie odsunął. Otworzyła usta ze zdumienia. Jak to możliwe, że on nie
chciał się z nią całować?! Przecież tyle razem czasu spędzili, że myślała iż
już udało jej się go uwieść. Chyba była w błędzie.
-
Wybacz, Nicole – odezwał się Malfoy. – Jesteś super dziewczyną, ale chyba
będziemy musieli zaprzestać naszym spotkaniom.
Hermiona
rozszerzyła swoje aktualnie niebieskie oczy.
-
Mogę wiedzieć dlaczego? – w jej głosie słychać było nutkę pretensji. Nie
chciała jednak sprawiać wrażenia takiej, która by go błagała na kolanach, by
jej nie rzucał.
-
Wiem, że to zabrzmi głupio, ale ja najzwyczajniej w świecie się zakochałem i
nie chcę dłużej tego ciągnąć.
DRACO
MALFOY SIĘ ZAKOCHAŁ?! Teraz to już w ogóle wyglądała jakby ją piorun trzasnął.
Hermiona nie mogła uwierzyć, że ten chłodny arystokrata, łamacz serc w końcu
się w jakiejś dziewczynie zakochał.
-
Rozumiem – odparła wciąż lekko oszołomiona. – Może lepiej jak już teraz o tym
zapomnimy i więcej nie będziemy się spotykać, dobrze? – spytała i wstała z
ławki. Draco uczynił to samo.
- W
porządku. Przepraszam, że tak wyszło…
Hermiona
się uśmiechnęła. Przepraszający Draco. Niezwykły widok. Nie spodziewała się, że
jest on do tego zdolny.
- Nic
nie szkodzi. Dobranoc.
I
teleportowała się z cichym trzaskiem prosto do swojego domu. Stanęła przed
lustrem. Musiała już skończyć z udawaniem kogoś, kim nie była. Cieszyła się, że
nie będzie już musiała przebierać się za czarnowłosą piękność. Jednak poczuła
dziwny smutek. Poznała Malfoya bardzo blisko i okazał się on nawet fajnym
mężczyzną. Szkoda tylko, że zachowywał się podle wobec Hermiony Granger.
Hermiona rzuciła swoją torebkę na
biurko tak jak zawsze od tych prawie trzech długich miesięcy. Tyle już
pracowała u Dracona Malfoya, a ten za nic nie chciał jej zwolnić. Zauważyła
jednak, że od czasu ich pocałunku chłopak zmienił lekko swoje zachowanie wobec
niej. Nie był już tak wredny jak kiedyś. Jednak nadal pozostawał sobą. A ona za
wszelką cenę nie mogła mu spojrzeć w oczy. Po tym, do czego między nimi doszło.
Ta
żądza.
Namiętność.
I
pasja.
Wciąż
czuła smak jego ust na swoich malinowych wargach. Coraz trudniej było jej się
skupić na pracy, kiedy wołał ją do siebie i oboje siedzieli nad jakimiś
papierami. Jego oddech, który czuła na szyi, kiedy się nad nią pochylał i
zaglądał przez ramię. Jego ramię, które czasami ocierało się o jej. Drobne
gesty. Wszystko, absolutnie wszystko ją rozpraszało. Zdała sobie sprawę jak
bardzo zatęskniła za miłością. Kiedy rozstała się z Ronem, całkowicie oddała
się pracy. Uwielbiała się czymś zajmować i iść do przodu. Rozwijać się i robić
coś dobrego dla świata czarodziejów. Czasami brakowało jej tej adrenaliny, jaka
towarzyszyła jej przez krótki czas, kiedy była aurorem, ale nie tęskniła za tym
zawodem. On po prostu nie był dla niej.
-
Zrobione – oznajmiła, kiedy skończyła pisać jakieś podanie. Przeciągnęła się i
wstała , by rozprostować nogi. Malfoy odrzucił pióro i również wstał.
- A
mnie się nie chce.
Mimowolnie
się uśmiechnęła i spojrzała na niego rozbawiona.
- Jak
ty się dostałeś na tak wysokie stanowisko? – podeszła do niego i zerknęła na
pergamin, który wypełniony był tylko w połowie.
- Mam
już dość tej roboty.
-
Dlaczego nie robisz tego, co kochasz? – zagadnęła go i wykreśliła parę zdań, by
je poprawić.
Nagle jej szef złapał ją w pasie i
usadził sobie na kolanach. Nie wyrwała mu się, ale popatrzyła nieufnie prosto w
szare oczy.
- Do
czego zmierzasz? – zapytała, a głos jej lekko drżał. Jej ciało jednocześnie
rozpaliło się, a serce zabiło mocniej. Skąd u niej taka reakcja? Może dlatego,
że już od dawna pragnęła jego ponownego dotyku?
-
Robię to, co kocham – powiedziawszy to delikatnie ją pocałował. Zarzuciła mu
ręce na ramiona i pogłębiła pocałunek. Uśmiechnęła się delikatnie i zamknęła
oczy, czując narastające pragnienie i podniecenie. Draco wstał z nią z fotela i
usadził ją na biurku. Nie panował już na sobą. Pragnął jej zanim po raz
pierwszy zdecydował się ją pocałować. Hermiona działała na niego jak żadna
inna. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego.
Bluzka dziewczyny znalazła się na
podłodze, a ona sama po chwili zsunęła z ramion chłopaka jego marynarkę i białą
koszulę. Delikatnie przejechała palcami po jego torsie. Zadrżała na całym
ciele. Draco jednym ruchem zerwał z niej spódnicę i mocno pocałował. Namiętność
opanowała już ich oboje. Oboje siebie pragnęli. To było tak oczywiste. W końcu
przełamali mur jaki między nimi powstał. Hermiona poczuła jak jej ciało drży i
staje się rozpalone. Wiedziała, że nigdy nie zapomni tej chwili. Zdawała sobie
sprawę, że już nigdy nie będzie pragnęła tak bardzo innego mężczyzny jak
Malfoya. To niemożliwe, do czego ją teraz doprowadzał swoimi pieszczotami.
Mężczyzna przeniósł ją na kanapę i rozkoszował się kobiecym ciałem swojej
sekretarki. Chwilę później oboje stali się jednością. Dreszcz jaki wstrząsnął
jej ciałem był nie do opisania. Uśmiechnęła się delikatnie i przymknęła oczy,
by westchnąć z rozkoszą. Draco z fascynacją przyglądał się jej reakcji. Kochali
się aż do zmęczenia, dopóki oboje nie dotarli do celu. W końcu padli
wykończeni na kanapę.
Przez chwilę oddychali głęboko,
dochodząc do siebie, ale moment później Draco przyciągnął do siebie Hermionę i
przytulił do swojego torsu. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, wykończona.
Złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Miał nadzieję, że to się nigdy nie
skończy. Nie wiedział nawet, kiedy się zakochał, ale to właśnie w Hermionie
Granger oddał swoje serce. Kto by pomyślał, że jego plan uwiedzenia jej tak
bardzo się na nim odbije?
-
Malfoy, co my zrobiliśmy? – usłyszał szept tuż przy jego ustach. Poczuł jak
mocno bije jej serce.
-
Coś, czego nigdy sobie nie zapomnimy, Granger.
- Jak
mogłam do tego dopuścić? – zapytała samą siebie. – Robiłam wszystko, by złamać
ci serce, a ty i tak mnie złamałeś…
Draco
zdał sobie sprawę, że kobieta zaczęła płakać. Poczuł się okropnie. Nigdy nie
widział, by Granger płakała. Myślał, że skoro jej dwoma najlepszymi
przyjaciółmi byli mężczyźni, to i ona jest tak samo twarda jak facet, a jednak
była taka delikatna w tym momencie. Nie mógł patrzeć na jej łzy. Powoli wytarł
je dłonią. Hermiona szybko się opanowała i oderwała się od niego. Pośpiesznie
narzuciła na siebie swoje ciuchy. Wstał z kanapy i sam założył spodnie.
-
Hermiono, mogę wiedzieć, co miałaś na myśli mówiąc mi o tym, że chciałaś złamać
mi serce? – dopytywał się, ale kobieta milczała. Chciała właśnie wyjść, kiedy
ją zatrzymał.
-
Draco, wyrzuć mnie z tej roboty. Nie wytrzymam tu ani sekundy dłużej –
oznajmiła załamanym głosem.
-
Muszę się dowiedzieć – naciskał. Hermiona uznała, że nie może tego tak ciągnąć
w nieskończoność.
- To
ja byłam Nicole Moore.
Draco
poczuł jak nogi wrastają mu w ziemię. Hermiona i Nicole były tą samą osobą?
Poczuł się lekko urażony, ale od razu uczucie to przeszło. Wtedy, kiedy
czarnowłosa chciała go pocałować… wtedy na pewno Granger chciała mu złamać
serce, by później odejść i się odegrać za to, co robił innym kobietom.
-
Poznałam cię bardzo dokładnie – szepnęła. – I nienawidzę siebie za to, ale
muszę przyznać, że jesteś cudownym facetem. Prawdziwym Draconem Malfoyem, a nie
moim podłym szefem.
Odwróciła
się do niego plecami i nacisnęła na klamkę, by wyjść, ale ten znów ją
zatrzymał.
-
Hermiono, pamiętasz jak mówiłem, że nie chcę się już spotykać z Nicole, bo się
zakochałem? – spytał. Kobieta zawahała się lekko i skinęła głową. Doskonale to
pamiętała, bo wtedy jej plan legł w gruzach. Zdziwiła się, kiedy Draco lekko
uniósł jej podbródek i popatrzył w oczy.
-
Jesteś tą kobietą, skarbie. I nigdy nie pozwolę ci odejść. Nie teraz.
Do
Hermiony dotarł sens jego słów. Jej oczy zapłonęły ciepło.
- Od
kiedy?
Milczał
przez chwilę.
-
Wydaję mi się, że w jakiś sposób od zawsze.
Hermiona
uśmiechnęła się, a on zatkał jej usta namiętnym pocałunkiem. W końcu poznał,
czym naprawdę jest miłość.
- Ja
też poległam, Draco. Kocham cię – szepnęła między pocałunki. Draco nagle
przerwał całowanie jej słodkich, różowych ust i spojrzał jej w oczy.
-
Hermiono, chciałbym, byś dała nam szansę. Zacznijmy wszystko od początku. Dziś
wieczorem zapraszam cię na randkę, co ty na to? – zaoferował. Dziewczyna
uśmiechnęła się, a brązowe oczy stały się niezwykle ciepłe i patrzyły na niego
z uczuciem.
-
Będę czekać o 18 – zarumieniła się uroczo, a Draco znowu ją pocałował.
- No
to jesteśmy umówieni, skarbie. – mrugnął do niej, a Hermiona cała w skowronkach
wyszła z jego gabinetu.
Wiedziała,
że to dopiero początek czegoś niezwykłego i pięknego.