środa, 18 września 2013

Nowy blog!

Nowy blog otwarty! 
Na razie wygląd jest taki jaki jest, ale na pewno przejdzie jakąś metamorfozę jak tylko znajdę jakiś ładny szablon. Swoją drogą ma ktoś do polecenia jakichś dobrych szabloniarzy? Jeśli tak, to czy podalibyście mi linki w komentarzach? ;)
Na razie nie ma nic poza zapowiedzią, którą pewnie większość z Was czytała, ale uznałam, że mogę już udostępnić Wam nową stronę C;
Możecie podzielić się swoją opinią na temat wyglądu, co mogę dodać, by urozmaicić stronę, a ja rozpatrzę te propozycje i powoli uda nam się razem stworzyć nowy wygląd.
Ściskam
Sheireen ♥

Jeśli ktoś jeszcze nie przeczytał, to zapraszam na informację o kontynuacji:
http://dramione-sheireen.blogspot.com/2013/09/informacja.html

Informacja

                Bardzo się cieszę, że przyjęliście mój pomysł na kontynuację z takim zadowoleniem. Sama zastanawiałam się, czy jest to dobry pomysł, ale co tam. Skoro Wam się spodobało, to i mnie pokrzepiło :D

Także odpowiadając na pytania dotyczące kontynuacji:
• Kontynuacja pojawi się w ten weekend
• Pisana będzie na nowo założonym blogu
• Link do kontynuacji pojawi się wraz z dodaniem pierwszej notki na nowym blogu
• A co do zakończenia kontynuacji, to raczej postawię na pozytywną, ale nic więcej nie powiem C: Wszystkiego się dowiecie :D

                Dziękuję za wszystkie głosy, które oddaliście w ankiecie. Naprawdę bardzo mi pomogliście, bo sama byłam bardzo niezdecydowana xd
Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, śmiało piszcie pod tym postem, a na pewno na nie odpowiem jeszcze przed weekendem ;)

Pozdrawiam

Sheireen ♥

niedziela, 8 września 2013

Zapowiedź kontynuacji "Dramione - Kropla miłości znaczy więcej niż ocean rozumu."

            Minęło pięć lat odkąd Hermiona Granger wyjechała z kraju. Od tego czasu bardzo dużo zmieniło się w jej życiu. Praca w Ministerstwie Magii stała się dla niej przeszłością, kiedy urodziła dziewczynkę. Nie potrafiła powiązać życia codziennego z obowiązkami i została zwolniona. Zaczęła więc śpiewać nocami w małych kafejkach, by jakkolwiek zarobić na życie. Tam właśnie poznała pewnego mężczyznę o imieniu Andrew, który od razu zainteresował się jej osobą i obiecał pomoc. Zrozpaczona Hermiona nieufnie złapała się ostatniej deski ratunku. Nie chciała, by odebrali jej dziecko, jedyną osobę, którą kochała i która chroniła ją przed całkowitym załamaniem. Z czasem Los Angeles, bogate dzielnice i sztuczni ludzie zakopali w niej prawdziwe cechy panny Granger. Na dodatek rosnąca sława kobiety i presja wywoływana przez narzeczonego sprawia, że coraz bardziej nie potrafi sobie dać rady bez wsparcia. Andrew chce jak najszybciej wziąć ślub, jednak Hermiona nie jest na to gotowa. Ból spowodowany pięć lat temu wciąż daje o sobie znać.
            Jak zwykle silna Hermiona poradzi sobie w przytłaczającym ją życiu? Czy uda jej się wyrwać z tej całej szalonej karuzeli, którą pędzi od pięciu lat przez życie? Czy uda jej się w końcu odnaleźć siebie?

            Draco Malfoy od pięciu lat stał się zagorzałym pracownikiem. Praca wypełniła cały jego smutek po stracie ukochanej kobiety. Osiągnął już w karierze wszystko, co chciał, jednak to nie dało mu szczęścia. Stał się zimny i oschły przez codzienne towarzystwo swojej pięknej żony Astorii Malfoy. Tylko wizyty w domu jego przyjaciela Blaise’a i Ginny oraz ich małej córki Agnes, pozwalają mu znów być sobą. Draco Malfoy czuje wtedy potrzebę założenia rodziny. Czegoś, co sprawi, że stanie się na nowo szczęśliwym mężczyzną. Jednak nie chce zakładać rodziny z Astorią, która bardzo na to nalega. Któregoś dnia w pracy Draco Malfoy dostaje zlecenie wyjazdu z kraju w sprawie wizyty Ministra Magii w Ameryce i podpisania z nim pewnego kontraktu. Tam niespodziewanie trafia na pewną, dziwnie znajomą dziewczynę śpiewającą w kawiarence, która widząc go, natychmiast ucieka ze sceny. Po raz pierwszy od pięciu lat Draco ponownie odczuł ciekawość i zainteresowanie. Jest pewny, że już kiedyś widział tę kobietę i za wszelką cenę chce dowiedzieć się, kim ona jest i próbuje ją odnaleźć.

~~~~~~~~~~~~~~
Oto króciutka zapowiedź tego, co nas czeka w kontynuacji. Powiem Wam, że nie wiem jak to wszystko wyjdzie, ale pisanie o tym może być świetną przygodą. Mam nadzieję, że zapowiedź Was nie zniechęciła, ale wręcz przeciwnie – przeżyjemy tę przygodę razem C:
Bardzo, ale to bardzo bym tego chciała.
Ściskam

Sheireen ♥

piątek, 6 września 2013

Miniaturka dla Lacarnum Inflamare


Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, kochana! :D Życzę Ci szczęścia, spełnienia najskrytszych marzeń, cudownych przyjaciół i genialnych przygód. Dobrych ocen w szkole i super chłopaka (chyba, że już takiego posiadasz xd).
Tak jak obiecałam napisałam specjalnie dla Ciebie miniaturkę i ją publikuję prosto w twoje urodziny :)
Trochę późno, ale niedawno wróciłam do domu.
Mam nadzieję, że Tobie prezent bardzo się spodoba, jako że to moja pierwsza miniaturka :)
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego
Zapraszam do czytania
Sheireen ♥

Zapowiedź kontynuacji pojawi się prawdopodobnie w niedzielę C;

            Hermiona Jean Granger już od roku pracowała jako sekretarka w Ministerstwie Magii. Odbierała listy, dokumenty i robiła kawę swojemu szefowi. Zawsze marzyła o pracy w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów i udało jej się. Dostała się na wydział i pracowała razem z Padmą Patil. Krukonka już pierwszego dnia opowiadała jej o tym „przystojnym szefie, o którym marzą kobiety”, więc Hermiona musiała przyznać, że była niezwykle ciekawa, kim jest owy mężczyzna. Jednak Padma Patil za nic nie chciała jej o niczym powiedzieć.

            Pamiętała jak pewnego dnia dostała zlecenie, by zanieść szefowi papiery od samego Ministra Magii. Czuła lekkie podniecenie, kiedy dochodziła do drzwi jego gabinetu. Jej obcasy postukiwały o kamienną posadzkę. Odgarnęła niesforne kosmyki włosów, które wydostały się z jej koka i wzięła głęboki oddech. Zapukała mosiężną kołatką w drzwi.
- Chwileczkę – usłyszała głos i po paru sekundach otworzyła jej jakaś czarnowłosa czarownica. Była wysoka i niezwykle szczupła. Hermiona starała się nie patrzeć na nią krytycznym wzrokiem. Ta kobieta była tak mocno wymalowana i wyzywająco ubrana, że wysłałaby ją tylko w jedno miejsce w takim wdzianku. Nie mieściło jej się w głowie, jak można było się tak ubrać do pracy. Ona miała na sobie szpilki i elegancką, beżową sukienkę ze złotymi guziczkami, a włosy spięte. Makijaż delikatny i skromny.
- O co chodzi? – spytała kobieta, patrząc na nią z bezczelnym uśmieszkiem. Hermiona zmroziła ją wzrokiem.
- Minister Magii kazał mi przekazać papiery szefowi Departamentu Przestrzegania Prawa – powiedziała.
- Daj mi je, to przekażę mu – wysoka kobieta wyciągnęła rękę po pliki papierów, ale Hermiona przycisnęła je do siebie.
- Kazano mi je wręczyć osobiście – wyjaśniła chłodno.
- Wpuść ją – usłyszała dochodzący zza drzwi męski głos i mimowolnie zadrżała.
Kobieta niechętnie otworzyła drzwi i wpuściła Hermionę do środka. Dziewczyna weszła do środka ze swoim nierozłącznym stukotem obcasów. Rozejrzała się po pokoju. Utrzymany był w biało-czarnych kolorach, a gdzieniegdzie widniały szmaragdowe dodatki. Cóż, ten kolor nigdy nie kojarzył jej się pozytywnie. Od razu przypominał jej o Ślizgonach. Dostrzegła, że znajduje się też tutaj drugie pomieszczenie. Zapewne była teraz w pokoju sekretarki, a pokój obok należał do tego tajemniczego szefa. Czarnowłosa kobieta wskazała Hermionie drzwi do innego pomieszczenia, a sama zasiadła przy stanowisku pracy.
Hermiona na drżących nogach weszła do następnego pomieszczenia. Tutaj panowały kolory czerni, szmaragdu i srebra. Skrzywiła się
Szef był Ślizgonem.
Była pewna.
            Siedział na krześle, odwrócony w stronę kominka. Do płuc Hermiony dostał się niemiły zapach cygar i Whisky. Nie wytrzymała i zakasłała cicho. Dym papierosowy podrażnił jej płuca. Wygodny, czarny fotel odwrócił się i Hermiona odrętwiała. Przecież to nie mogła być prawda. Najważniejszą osobą w departamencie w jakim pracowała był Ślizgon? W dodatku ten! Ledwo zdołała utrzymać wszystkie papiery jakie niosła na swoich rękach.
            Mężczyzna podniósł się z krzesła i powitał ją kpiącym uśmieszkiem, który tak doskonale wyrył się w jej pamięci.
- Proszę, proszę – zacmokał. – Granger we własnej osobie w moim gabinecie.
Machnął różdżką, a drzwi zamknęły się z trzaskiem. Zrobiła wielkie oczy.
Draco Malfoy był jej szefem.

            Odwrócił się i pierwsze, co zilustrowały jego oczy, to niezwykle zgrabne, długie nogi. Sunął wzrokiem ku górze, napawając się widokiem kobiety. Jakże wielkie było jego zdziwienie, kiedy rozpoznał w niej tę wredną kujonicę Hermionę Granger. Przyjaciółka Pottera i dziewczyna Łasicy. Właściwie to nie był pewien tego, czy dziewczyna wciąż chodzi z Weasleyem. Rudego ostatnimi czasy widywano z jakąś inną kobietą. Najwyraźniej byli tylko przyjaciółmi jak za dawnych czasów.
- Proszę, proszę – zacmokał. – Granger we własnej osobie w moim gabinecie.
Machnął różdżką, a drzwi zamknęły się z trzaskiem. Uśmiechnął się kpiąco, widząc jej przestraszone i jeszcze bardziej zdziwione spojrzenie.
- Co cię do mnie sprowadza, Granger? – spytał, siadając wygodnie w fotelu i kładąc nogi na biurko. Spojrzała na niego zdegustowana.
- Minister Magii kazał mi przynieść te papiery – oznajmiła, kładąc wielki stos dokumentów na jego biurku. Draco niby od niechcenia spojrzał na jej biust, kiedy się pochylała. Musiał przyznać, że ta łopatozębna kujonka się wyrobiła.
- Co to za papiery? – zapalił cygaro i przez cały czas się na nią patrzył.
            Hermiona czuła się nieswojo. Te jego szare, zimne tęczówki zdawały się przewiercać ją na wylot. Nienawidziła tego uczucia. Pochyliła się jeszcze raz i zerknęła na papiery.
- Chodzi o nowy kodeks panujący w Azkabanie. Dementorzy pilnują tylko cel największych złoczyńców, a resztą zajmują się inni czarodzieje. Jeśli chodzi o następny… - zerknęła na kolejne papiery – To Minister prosi o wysłanie paru adwokatów na rozprawę Wizengramotu.
Czytała, starając się skupić na normalnym myśleniu, co nie było łatwe, bo czuła na sobie jego przenikliwy wzrok. Miała właśnie zacząć czytać kolejne papiery, kiedy przerwał jej. W jego oczach błyszczało zainteresowanie.
- Wystarczy. Dorothy się tym zajmie. – wydmuchał dym papierosowy, a Hermiona pomachała ręką i zakasłała cicho. Spojrzał na nią drwiąco.
- Ależ ty delikatna, Granger. Założę się, że jesteś tak nudna, że tylko siedzisz w książkach, nie wiedząc, co to alkohol i dobre towarzystwo.
Hermiona spojrzała na niego wściekła.
- Zdziwiłbyś się – warknęła.
- To ciekawe – mruknął, mrużąc oczy. – Niby co ktoś taki jak ty może robić?
- Wiele rzeczy, fretko – zacisnęła gniewnie usta i już miała się odwrócić, kiedy usłyszała, jak mężczyzna wstaje z fotela i zamyka drzwi zaklęciem.
Draco Malfoy zbliżył się do niej. Może nie był jakoś niezwykle blisko, ale był bliżej niej niż przez te wszystkie lata odkąd go znała. Jej szef był wściekły. Hermiona rozpaczliwie cofnęła się parę kroków, dopóki nie natrafiła na ścianę. Malfoy podszedł do niej. Był o wiele wyższy. Musiała więc unieść głowę, by móc widzieć jego zimne, gniewne spojrzenie. Złapał ją za nadgarstek tak mocno, że aż się skrzywiła. O to właśnie mu chodziło. Wredna szlama nie będzie go tak nazywać. Był na wyższym stanowisku i mógł z nią zrobić to, na co tylko miał ochotę. A w jego głowie powoli ułożył się już pewien pomysł.
- Zostaw mnie, Malfoy – syknęła z bólu. Uniósł brew w ironicznym geście i ją puścił.
- Jeszcze pożałujesz swoich słów, Granger – powiedział cicho, po czym popchnął ją stanowczo w stronę drzwi.
            Hermiona nawet nie była oburzona, że tak ją potraktował, kiedy ją wywalał za drzwi. Ona sama chciała znaleźć się już poza tym pokojem. Ruszyła do swojej pracowni, gdzie czekała na nią już podekscytowana Padma.
- I jak było? Jest niezwykle przystojny, prawda? – jej głos był rozmarzony.
Hermiona przyznała w myślach, że był. Był wysoki, jego tęczówki hipnotyzowały… jego rysy twarzy i te niesforne blond włosy. Westchnęła ciężko. Nie powinna była tak do niego mówić. Znała go na tyle, że wiedziała, iż nie popuści jej tego tak łatwo. Przez to mogła być nawet wywalona z pracy.
- Byłam u niego tylko jeden raz. – Padma nadal marzyła. – Jednak nie wróciłam tak szybko jak ty. Wiesz, o co mi chodzi, no nie? – roześmiała się i puściła jej oczko, by po chwili zabrać się do pracy.
            Hermiona spojrzała na nią z lekkim niesmakiem. Jak mogła przy pierwszym spotkaniu dać się aż tak zbajerować przez Malfoya? Może liczyła na jakąś lepszą posadę? Usiadła przy swoim biurku i wypiła kawę, którą sobie zaparzyła przed spotkaniem ze swoim wrogiem. Musiała się uspokoić, ponieważ wiedziała, że w każdej chwili może spodziewać się czegoś złego lub nieprzyjemnego.

            I tak właśnie wszystko się zaczęło. Hermiona dostała tydzień później list, że awansowała aż na stanowisko osobistej sekretarki szefa Departamentu. Padma patrzyła na nią z zazdrością i nieukrywaną ciekawością. Kiedy rozpakowywała swoje rzeczy z gabinetu Malfoya wyszła wściekła Dorothy. Podeszła do Hermiony i warknęła.
- Nie myśl, że jesteś tą wyjątkową. Zabawi się z tobą, a kiedy wypatrzy sobie inną laskę, to i ciebie wyrzuci.
I nic więcej nie dodając, zniknęła za drzwiami, mocno nimi trzaskając. Hermiona stała jak sparaliżowana. Nie… to przecież absurdalne, by Malfoy przyjął ją tylko dlatego, by służyła mu jako sekretarka i kochanka jednocześnie. Już wolałaby jakieś szyderstwa i tortury tylko nie to…
Siedziała przy swoim biurku i uzupełniała papiery, segregując je i pieczętując, kiedy nagle do pomieszczenia wszedł Malfoy. Zdjął z siebie marynarkę i miał wejść do swojego pokoju, kiedy zatrzymał się i powiedział.
- Zrób mi kawy, Granger. Mocna, bez cukru.
- Ohyda – skomentowała cicho.
- Coś ty powiedziała? – przeszył ją spojrzeniem.
- Nic takiego, za chwilę podam kawę – odpowiedziała i dzielnie wytrzymała jego wzrok. Kiedy zniknął w sąsiednim pomieszczeniu, osunęła się z ulgą na krześle.
Zapowiadało się ciężko.

            Minął miesiąc, odkąd pracowała jako osobista sekretarka Malfoya. Mężczyzna doprowadzał ją do szału. Podchodził do niej, nachylał nad krzesłem, kiedy pracowała i krytykował jej robotę. Narzekał na kawę, którą mu robiła i szydził z niej. Czasami miała ochotę dosypać mu trucizny do szklanki, by już więcej go nie znosić. Szczerze to modliła się w duchu, by w każdej sekundzie oznajmił jej, że wypada z tej roboty. Tymczasem utrzymywała się na tym stanowisku prawie najdłużej ze wszystkich innych poprzedniczek. Zdała sobie sprawę z tego, że Malfoyowi najwyraźniej niezwykłą przyjemność sprawia upokarzanie jej i denerwowanie, ale była twarda i jeszcze ani razu się nie załamała. Czasami zdarzało jej się odpyskować, ale uchodziło jej to na sucho.
            Najbardziej jednak przeszkadzało jej to, że Malfoy w ciągu tygodnia musiał sprowadzić do swojego pokoju przynajmniej jedną kobietę. Przynajmniej. Często też przeszkadzało jej to, że zdesperowane i zapłakane, wpadały do jej pracowni i żaliły się na Malfoya. Szczerze miała ochotę go wykastrować. Jak mógł tak się bawić uczuciami dziewcząt?
            Spojrzała na zegarek. Dochodziła siedemnasta, co oznaczało też koniec jej pracy. Odetchnęła z ulgą. Dzień minął niezwykle spokojnie. Już dawno tak nie było. Niestety, nie mogło być tak dobrze. Nagle z gabinetu Malfoya dobiegł ją płacz kolejnej kochanki. Załamana wybiegła z pomieszczenia. Była to Susan Bones.
            I wtedy w Hermionie coś pękło. Miała dość. Malfoy nie tylko krzywdził nieznajome dla niej kobiety, ale także jej przyjaciółki. Wstała wściekła ze swojego krzesła i wparowała do gabinetu swojego szefa. Nawet nie zapukała. Podeszła szybko do niego, cała rozdygotana. Oparła się dłońmi o blat biurka.
- Ty bezduszny egoisto! Jak możesz krzywdzić tak kobiety?! – wydarła się, a w jej oczach płonął ogień. Draco spojrzał na nią z początku zaskoczony, ale po chwili uśmiechnął się wrednie.
- Same tego chcą – odpowiedział. Spojrzała na niego jak na coś obrzydliwego.
- Uwodzisz je, sypiasz z nimi, a później rzucasz jak byle co!
- Feministka się znalazła – wykpił ją.
- Jak możesz być takim sukinsynem, Malfoy?! – wyrzuciła z siebie, piorunując go wzrokiem. Od razu wiedziała, że przesadziła, ale nie zlękła się, kiedy Malfoy podniósł się z fotela i również oparł ręce na biurku. Patrzyli na siebie gniewnie, a pomiędzy nimi było tylko biurko. Hermiona wiedziała, że gdyby nie ta przeszkoda, to od razu skoczyłaby mu do gardła. Najchętniej to by go udusiła.
- Słuchaj uważnie, Granger – powiedział niezwykle cicho. – To nie twoja sprawa jak traktuję kobiety ani co z nimi robię…
- Ale ja tutaj pracuję i przeszkadza mi to, że prawie codziennie przychodzą do ciebie twoje kochanki i albo ci się narzucają i chcą więcej, albo żalą mi się jaki to jesteś okropny! Mam dość, rozumiesz?! – krzyknęła. Malfoy obrzucił ją tajemniczym spojrzeniem. Uśmiechnął się, jakby nagle coś do niego dotarło.
- Może ty, Granger, jesteś najzwyczajniej w świecie zazdrosna, że tyle kobiet już przemknęło przez mój pokój, a tobą się jeszcze nie zająłem?
Hermiona zrobiła wielkie z oburzenia oczy.
- Jak śmiesz! – syknęła i podniosła rękę, by go uderzyć, ale te złapał ją w ostatniej chwili za nadgarstek i przyciągnął do siebie tak, by móc szepnąć jej do ucha.
- Nie pozwalaj sobie, Granger – po jej ciele przeszły dreszcze. – Nie zapominaj, kto tutaj jest lepszy i kto może ci zniszczyć życie, gdy tylko będzie miał na to ochotę.
            Poczuła do niego obrzydzenie. Wyrwała się z jego uścisku i odsunęła na znaczną odległość. Musiała wyjść i ochłonąć. Wiedziała, że tak łatwo mu tego nie odpuści. Wyszła z jego gabinetu, a on jej na to pozwolił. Podszedł do okna i nalał sobie Whisky do szklanki. Musiał przyznać, że Granger nie tylko go wkurzyła, ale też w pewien sposób zaimponowała. Jednak nie mógł tak myśleć. Była jego sekretarką. Prywatną sekretarką, więc miał nad nią całkowitą władzę. I zamierzał ją wykorzystać. Uśmiechnął się podle. Hermiona Granger pożałuje, że tak na niego naskoczyła. On jej jeszcze pokaże, że nawet i ona ugnie się w końcu pod jego poczynaniami.

            Hermiona wyszła z pracy wciąż cała wściekła. Jednakże obmyśliła już plan zemsty na Malfoyu. Musiała wkroczyć do akcji i pokazać mu, że kobiety też mogą pobawić się trochę uczuciami mężczyzn. Chciała go skrzywdzić. Zranić jego męskie ego, by wiedział, że nie jest najlepszy.
            Weszła do swojej sypialni. Wiedziała, że jej szef zostaje dzisiaj do późna w pracy. Podeszła do garderoby i wyjęła z niej swoje bardziej odważne ubrania. Nałożyła wysokie szpilki, bluzkę z głębokim dekoltem i krótkie spodenki, by podkreślić swoje długie nogi. Podeszła do lusterka i wzięła swoją różdżkę. Zmieniła swój kolor oczu na jasnoniebieski, włosy wyprostowała, rozpuściła i jednym zaklęciem przefarbowała na czarno. Nałożyła na siebie mocny, ciemny makijaż, wytuszowała i przedłużyła rzęsy, a następnie machnęła sobie usta na czerwono. Spojrzała w lustro i uznała, że efekt był zniewalający. Malfoy nie dałby rady jej poznać.
            Zerknęła na zegarek. Mężczyzna kończył pracę za 15 minut. Miała nadzieję, że jej plan się uda. Wzięła torebkę, pogasiła światła w swoim pokoju i zamknęła drzwi do domu. Następnie teleportowała się prosto pod budynek ministerstwa.
            Szybko znalazła się pod drzwiami swojego miejsca pracy. Weszła do środka i jak się spodziewała, Malfoy zbierał się już do wyjścia. Przeszła przez pokój, a jej obcasy od razu zwołały go do tego pomieszczenia. Spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
- O co chodzi?
- Szukam Hermiony, podobno tutaj pracuje. – powiedziała i uśmiechnęła się delikatnie.
- Kończyła dzisiaj wcześniej pracę. Ale jestem jej szefem, więc jeśli coś trze…
- Nie, nic nie trzeba – przerwała mu i machnęła lekceważąco ręką. – Jestem jej przyjaciółką i miałyśmy dzisiaj razem wyjść na imprezę, ale najwidoczniej jest już w domu.
- Granger i impreza? – zdziwił się Draco Malfoy. – Jakaś pewnie charytatywna?
Mimowolnie się roześmiała.
- Och, nie! Skądże! Miałyśmy iść do klubu… - nagle z jej torby wydobył się dźwięk. – Przepraszam, to Hermiona dzwoni.
            Prawda była taka, że po prostu ustawiła sobie budzik, ale musiała udawać, że właśnie dostała telefon, że prawdziwa Hermiona nie może przyjść na zabawę. Odłożyła z westchnieniem telefon.
- Nie idzie? – wywnioskował Malfoy z jej „rozmowy”.
- Niestety – westchnęła. Teraz trzeba było tylko grać. – No to… ja lecę – uśmiechnęła się delikatnie. Czuła do siebie dziwną niechęć, ale i podekscytowanie. Ale musiała uwodzić. Ten arystokrata musi się dowiedzieć, jak to jest mieć złamane serce. Odwróciła się i już miała wyjść, kiedy usłyszała za sobą głos.
- Ja mam wolny wieczór. Może się skusisz? – uśmiechnął się zawadiacko, a Hermiona zerknęła na niego, czując jak triumfuje.
- Draco Malfoy – podał jej rękę.
- Nicole Moore – przedstawiła się i odwzajemniła uścisk dłoni, którą Malfoy pocałował jak prawdziwy gentleman.

            Spędzili ze sobą naprawdę genialną noc w klubie. Rozmawiali, poznając się, pijąc i tańcząc. Hermiona cały czas musiała lekko kłamać na swój temat. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, co takiego magnetyzującego było w Malfoyu, że tak dużo kobiet na niego leciało. Jednak on nadal w pewien sposób ją odpychał. Nie mogła zapomnieć o tych latach w szkole, kiedy traktował ją jak nic niewartą szlamę. Zresztą, on nadal tak traktował Hermionę Granger.
Malfoy nad ranem chciał odprowadzić ją do domu, ale się nie zgodziła. Wolała, by jej szef nie wiedział, gdzie mieszka…

            Kolejny dzień w pracy był udręką. Musiała wypić kawę mocniejszą niż zwykle, bo nie utrzymałaby się na nogach. Malfoya jeszcze nie było. Spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta, a ona wciąż najchętniej przeleżałaby w swoim wygodnym łóżku.
- Salazarze, coś ty robiła w nocy? – usłyszała uszczypliwy głos mężczyzny. Nawet nie miała siły mu odpowiedzieć. Jemu było łatwo się spóźnić i pospać tyle, ile mu się podobało. Ona nie była przyzwyczajona do takiego trybu życia. Zawsze miała wszystko zaplanowane i chodziła jak w zegarku. Malfoy podszedł do niej i oparł się o biurko.
- Dalej, Granger, gadaj, co robiłaś dzisiaj w nocy.
- Nie twoja sprawa – mruknęła.
- Miałaś kogoś na noc, że nie mogłaś pójść ze swoją przyjaciółeczką Nicole? – spytał ironicznie. Zgromiła go spojrzeniem. Malfoy chętnie jej opowiedział o tym jak z łatwością zdobył jej „przyjaciółkę”.
Zaczęła się zastanawiać, czy mając taki tryb życia jak miała z wczoraj na dzisiaj, to wytrwa do końca jej planu. Jednak zemsta musiała trwać.

            Minął kolejny miesiąc. Hermiona codziennie spędzała długie, wyczerpujące dni w pracy i noce na wspólnych wypadach z Malfoyem. Jej znajomość z nim wciąż doskonale się rozwijała. Wiedziała, że kiedy mężczyzna będzie chciał zabrnąć dalej w ich znajomościach, to mu nie pozwoli. Rozkochać i rzucić.
- Granger, chodź no tutaj! – zawołał ją nagle ze swojego gabinetu. Załamała ręce.
- Czego ten dupek znów ode mnie chce? – mruknęła cicho pod nosem, ale podniosła się z krzesła.
Tak jak sądziła, miała siedzieć razem z Malfoyem w jego gabinecie, by pomagać przy jakichś głupich papierach. Ostatnimi czasy chłopak prawie codziennie wołał ją do swojego gabinetu i tam siedzieli razem aż do zakończenia pracy. Jednak nie był taki opryskliwy jak zawsze. Jego zachowanie wobec niej minimalnie się zmieniło.
Usiedli razem na skórzanej kanapie. Hermiona założyła nogę na nogę i wzięła się za stertę papierów. Malfoy usiadł obok niej i jak zwykle nalał sobie czegoś mocniejszego do szklanki.
- Wiesz, że nie można pić w pracy? – zagadnęła go, nawet nie odrywając wzroku od pergaminów.
- Mnie można wszystko.
Przemilczała to. W końcu po paru minutach pracy, nie wytrzymała.
- Malfoy, jakim cudem ty się możesz uważać za jakieś bożyszcze, na które leci każda kobieta i któremu wolno wszystko? – spytała prosto z mostu. Po prostu nie wytrzymywała już tego mężczyzny.
Czasami był na tyle bezczelny, by stosować wobec niej różne tanie chwyty. Niby przypadkowo łapał ją za rękę, albo trzymał ją za kolano. Raz nawet szepnął jej do ucha jakąś sprośną uwagę i pocałował w szyję, przez co prawie odepchnęła go od siebie i wyszła z pokoju, krzycząc, by się uspokoił, bo ona nie ma zamiaru pracować w takich warunkach z tak nienormalną osobą.
- Jestem Draconem Malfoyem, skarbie. A teraz wracaj do roboty. – odparł lekceważąco.
Hermiona poczuła falę gniewu. Rzuciła na podłogę pergaminy.
- Sam sobie pracuj – warknęła. Malfoy spojrzał na nią z ciekawością. Wyglądał nieziemsko seksownie i męsko w tym garniturze, musiała mu to przyznać. Hermiona wstała z kanapy i podeszła szybkim krokiem do drzwi, by wyjść, ale ten ją zatrzymał, machając różdżką, by je zamknąć.
- Wiesz co, Granger? Jesteś niezwykle wredna, uparta i nieznośna – wstał z kanapy i zaczął powoli iść w jej stronę. – Już dawno bym cię wyrzucił, gdyby nie moje plany.
Hermiona zagryzła wargę i spojrzała mu prosto w oczy.
- Zrób to, co masz to zrobienia i wywal mnie z tej roboty, bo więcej nie zniosę twojej osoby. – warknęła.
Malfoy uśmiechnął się szelmowsko i jednym ruchem przyciągnął ją do siebie. Już po chwili czuła na swoich wargach jego usta. Całował ją z taką pasją i namiętnością, że aż wytrzeszczyła z przerażenia i zdumienia oczy. Jednak po chwili poddała mu się. Odpowiedziała na ruch jego warg i wplotła palce w jego włosy, by pogłębić pocałunek. Miliony dreszczy przechodziły jej po ciele, które nie wiedząc czemu, nagle się rozpaliło. Draco objął ją jedną ręką w talii i jeszcze mocniej wcisnął ją w swoje ciało. Hermiona westchnęła z rozkoszą, kiedy przeniósł swoje pieszczoty na jej szyję. Nie spodziewała się, że Draco może tak bardzo na nią wpłynąć jednym gestem. Oddała mu się, mimo tego, że go nienawidziła. Pisnęła cicho, kiedy ugryzł jej szyję.
- Masz za te wszystkie lata, wredna jędzo – powiedział. Hermiona zmrużyła gniewnie oczy i jednym, mocnym ruchem popchnęła Malfoya na ścianę, by po chwili sama wtopić się zachłannie w jego usta. Odczuwała strach i jednocześnie podniecenie. To, co teraz wyprawiali było w ogóle nie do pomyślenia. Ich języki połączyły się w namiętnym tańcu. Hermiona z całej siły ugryzła Malfoya w dolną wargę.
- To za te wszystkie przezwiska, zimny sukinsynie.
Draco zaklął paskudnie. Złapał Hermionę i przeniósł na kanapę. Jego ręce błądziły już w okolicach jej piersi, próbując rozpiąć guziki, kiedy nagle Hermiona go odepchnęła. Draco utkwił w niej swoje tajemnicze spojrzenie. Jego dolna warga leciutko krwawiła. Hermiona oddychała szybko i głęboko, próbując się uspokoić.
- Teraz możesz mnie zwolnić – odpowiedziała. Prawdę mówiąc, niczego innego teraz nie pragnęła tak bardzo jak tego.
- Nie ma mowy – usłyszała jego zimny głos.
- Sam przecież powiedziałeś, że już dawno byś to zrobił – zawołała płaczliwym głosem. Draco złapał ją za podbródek i zmusił do spojrzenia w oczy.
- Ale mi się spodobało, Granger, więc zmieniłem zdanie – musnął delikatnie jej malinowe usta, po czym wstał z kanapy i właśnie miał wychodzić, kiedy oznajmił.
- Jak wrócę, na moim biurku mają być ułożone te papiery.
Z gardła Hermiony wydobył się szloch. Ukryła twarz w dłoniach. Najgorsze było to, że spodobało jej się jak całował Malfoy i pragnęła więcej.

            Nicole Moore. Osoba, którą była w nocy. Miała już dość udawania jej przez cały miesiąc. Draco Malfoy non stop chciał się z nią spotykać. Zastanawiała się jak bardzo ten mężczyzna był fałszywy. Z iloma na raz się spotykał? To okropne, że widziała go prawie przez cały czas. W dzień w pracy i w nocy na spotkaniach.
            Draco właśnie wszedł do kawiarni, w której mieli się spotkać. Powitał ją całusem w policzek, a ona mimowolnie się wzdrygnęła.
- Jak tam dzisiaj? – spytał, siadając naprzeciwko. – Wciąż zastanawia mnie, dlaczego nie możemy spotykać się w dzień. Czasami specjalnie zostawiam twoją przyjaciółkę samą, by odwalała za mnie robotę, by się spotkać, a ty nie możesz przyjść.
- Ja też pracuję – odpowiedziała dość chłodno.
- Może pójdziemy do mnie? – zaproponował. Hermiona od razu wykryła sugestię i o mały włos nie prychnęła.
- Raczej nie, ale możemy się gdzieś przejść – odpowiedziała i razem z Malfoyem wyszli z kawiarni. Chłopak objął ją w pasie, kiedy spacerowali. Usiedli na ławce w parku. Hermiona zdała sobie sprawę, że to trwa zdecydowanie za długo. To całe spotykanie się, pogawędki. Dlaczego ich znajomość nie może zajść dalej? Tak bardzo chciała złamać mu serce. Żeby złamać jego męskie ego. Jednocześnie chciała też znów posmakować tych ust, ale nie przyznawała się do tego nawet przed sobą. Dziwiła się, że Draco nie robił żadnych pierwszych kroków w stronę ich znajomości i postanowiła sama się za to zabrać.
- Słuchaj, Draco – oznajmiła nagle. – Znamy się już dość czasu. Spotykamy się codziennie, a nasza znajomość w ogólnie nie chce posunąć się do przodu.
Chłopak słuchał uważnie i popatrzył na nią dziwnie. Nicole Moore, osoba, którą udawała, przybliżyła się do blondyna i chciała go pocałować, kiedy nagle Draco ją delikatnie odsunął. Otworzyła usta ze zdumienia. Jak to możliwe, że on nie chciał się z nią całować?! Przecież tyle razem czasu spędzili, że myślała iż już udało jej się go uwieść. Chyba była w błędzie.
- Wybacz, Nicole – odezwał się Malfoy. – Jesteś super dziewczyną, ale chyba będziemy musieli zaprzestać naszym spotkaniom.
Hermiona rozszerzyła swoje aktualnie niebieskie oczy.
- Mogę wiedzieć dlaczego? – w jej głosie słychać było nutkę pretensji. Nie chciała jednak sprawiać wrażenia takiej, która by go błagała na kolanach, by jej nie rzucał.
- Wiem, że to zabrzmi głupio, ale ja najzwyczajniej w świecie się zakochałem i nie chcę dłużej tego ciągnąć.
DRACO MALFOY SIĘ ZAKOCHAŁ?! Teraz to już w ogóle wyglądała jakby ją piorun trzasnął. Hermiona nie mogła uwierzyć, że ten chłodny arystokrata, łamacz serc w końcu się w jakiejś dziewczynie zakochał.
- Rozumiem – odparła wciąż lekko oszołomiona. – Może lepiej jak już teraz o tym zapomnimy i więcej nie będziemy się spotykać, dobrze? – spytała i wstała z ławki. Draco uczynił to samo.
- W porządku. Przepraszam, że tak wyszło…
Hermiona się uśmiechnęła. Przepraszający Draco. Niezwykły widok. Nie spodziewała się, że jest on do tego zdolny.
- Nic nie szkodzi. Dobranoc.
I teleportowała się z cichym trzaskiem prosto do swojego domu. Stanęła przed lustrem. Musiała już skończyć z udawaniem kogoś, kim nie była. Cieszyła się, że nie będzie już musiała przebierać się za czarnowłosą piękność. Jednak poczuła dziwny smutek. Poznała Malfoya bardzo blisko i okazał się on nawet fajnym mężczyzną. Szkoda tylko, że zachowywał się podle wobec Hermiony Granger.

            Hermiona rzuciła swoją torebkę na biurko tak jak zawsze od tych prawie trzech długich miesięcy. Tyle już pracowała u Dracona Malfoya, a ten za nic nie chciał jej zwolnić. Zauważyła jednak, że od czasu ich pocałunku chłopak zmienił lekko swoje zachowanie wobec niej. Nie był już tak wredny jak kiedyś. Jednak nadal pozostawał sobą. A ona za wszelką cenę nie mogła mu spojrzeć w oczy. Po tym, do czego między nimi doszło.
Ta żądza.
Namiętność.
I pasja.
Wciąż czuła smak jego ust na swoich malinowych wargach. Coraz trudniej było jej się skupić na pracy, kiedy wołał ją do siebie i oboje siedzieli nad jakimiś papierami. Jego oddech, który czuła na szyi, kiedy się nad nią pochylał i zaglądał przez ramię. Jego ramię, które czasami ocierało się o jej. Drobne gesty. Wszystko, absolutnie wszystko ją rozpraszało. Zdała sobie sprawę jak bardzo zatęskniła za miłością. Kiedy rozstała się z Ronem, całkowicie oddała się pracy. Uwielbiała się czymś zajmować i iść do przodu. Rozwijać się i robić coś dobrego dla świata czarodziejów. Czasami brakowało jej tej adrenaliny, jaka towarzyszyła jej przez krótki czas, kiedy była aurorem, ale nie tęskniła za tym zawodem. On po prostu nie był dla niej.
- Zrobione – oznajmiła, kiedy skończyła pisać jakieś podanie. Przeciągnęła się i wstała , by rozprostować nogi. Malfoy odrzucił pióro i również wstał.
- A mnie się nie chce.
Mimowolnie się uśmiechnęła i spojrzała na niego rozbawiona.
- Jak ty się dostałeś na tak wysokie stanowisko? – podeszła do niego i zerknęła na pergamin, który wypełniony był tylko w połowie.
- Mam już dość tej roboty.
- Dlaczego nie robisz tego, co kochasz? – zagadnęła go i wykreśliła parę zdań, by je poprawić.
            Nagle jej szef złapał ją w pasie i usadził sobie na kolanach. Nie wyrwała mu się, ale popatrzyła nieufnie prosto w szare oczy.
- Do czego zmierzasz? – zapytała, a głos jej lekko drżał. Jej ciało jednocześnie rozpaliło się, a serce zabiło mocniej. Skąd u niej taka reakcja? Może dlatego, że już od dawna pragnęła jego ponownego dotyku?
- Robię to, co kocham – powiedziawszy to delikatnie ją pocałował. Zarzuciła mu ręce na ramiona i pogłębiła pocałunek. Uśmiechnęła się delikatnie i zamknęła oczy, czując narastające pragnienie i podniecenie. Draco wstał z nią z fotela i usadził ją na biurku. Nie panował już na sobą. Pragnął jej zanim po raz pierwszy zdecydował się ją pocałować. Hermiona działała na niego jak żadna inna. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego.
            Bluzka dziewczyny znalazła się na podłodze, a ona sama po chwili zsunęła z ramion chłopaka jego marynarkę i białą koszulę. Delikatnie przejechała palcami po jego torsie. Zadrżała na całym ciele. Draco jednym ruchem zerwał z niej spódnicę i mocno pocałował. Namiętność opanowała już ich oboje. Oboje siebie pragnęli. To było tak oczywiste. W końcu przełamali mur jaki między nimi powstał. Hermiona poczuła jak jej ciało drży i staje się rozpalone. Wiedziała, że nigdy nie zapomni tej chwili. Zdawała sobie sprawę, że już nigdy nie będzie pragnęła tak bardzo innego mężczyzny jak Malfoya. To niemożliwe, do czego ją teraz doprowadzał swoimi pieszczotami. Mężczyzna przeniósł ją na kanapę i rozkoszował się kobiecym ciałem swojej sekretarki. Chwilę później oboje stali się jednością. Dreszcz jaki wstrząsnął jej ciałem był nie do opisania. Uśmiechnęła się delikatnie i przymknęła oczy, by westchnąć z rozkoszą. Draco z fascynacją przyglądał się jej reakcji. Kochali się aż do zmęczenia, dopóki oboje nie dotarli do celu. W końcu padli wykończeni na kanapę.
            Przez chwilę oddychali głęboko, dochodząc do siebie, ale moment później Draco przyciągnął do siebie Hermionę i przytulił do swojego torsu. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, wykończona. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Miał nadzieję, że to się nigdy nie skończy. Nie wiedział nawet, kiedy się zakochał, ale to właśnie w Hermionie Granger oddał swoje serce. Kto by pomyślał, że jego plan uwiedzenia jej tak bardzo się na nim odbije?
- Malfoy, co my zrobiliśmy? – usłyszał szept tuż przy jego ustach. Poczuł jak mocno bije jej serce.
- Coś, czego nigdy sobie nie zapomnimy, Granger.
- Jak mogłam do tego dopuścić? – zapytała samą siebie. – Robiłam wszystko, by złamać ci serce, a ty i tak mnie złamałeś…
Draco zdał sobie sprawę, że kobieta zaczęła płakać. Poczuł się okropnie. Nigdy nie widział, by Granger płakała. Myślał, że skoro jej dwoma najlepszymi przyjaciółmi byli mężczyźni, to i ona jest tak samo twarda jak facet, a jednak była taka delikatna w tym momencie. Nie mógł patrzeć na jej łzy. Powoli wytarł je dłonią. Hermiona szybko się opanowała i oderwała się od niego. Pośpiesznie narzuciła na siebie swoje ciuchy. Wstał z kanapy i sam założył spodnie.
- Hermiono, mogę wiedzieć, co miałaś na myśli mówiąc mi o tym, że chciałaś złamać mi serce? – dopytywał się, ale kobieta milczała. Chciała właśnie wyjść, kiedy ją zatrzymał.
- Draco, wyrzuć mnie z tej roboty. Nie wytrzymam tu ani sekundy dłużej – oznajmiła załamanym głosem.
- Muszę się dowiedzieć – naciskał. Hermiona uznała, że nie może tego tak ciągnąć w nieskończoność.
- To ja byłam Nicole Moore.
Draco poczuł jak nogi wrastają mu w ziemię. Hermiona i Nicole były tą samą osobą? Poczuł się lekko urażony, ale od razu uczucie to przeszło. Wtedy, kiedy czarnowłosa chciała go pocałować… wtedy na pewno Granger chciała mu złamać serce, by później odejść i się odegrać za to, co robił innym kobietom.
- Poznałam cię bardzo dokładnie – szepnęła. – I nienawidzę siebie za to, ale muszę przyznać, że jesteś cudownym facetem. Prawdziwym Draconem Malfoyem, a nie moim podłym szefem.
Odwróciła się do niego plecami i nacisnęła na klamkę, by wyjść, ale ten znów ją zatrzymał.
- Hermiono, pamiętasz jak mówiłem, że nie chcę się już spotykać z Nicole, bo się zakochałem? – spytał. Kobieta zawahała się lekko i skinęła głową. Doskonale to pamiętała, bo wtedy jej plan legł w gruzach. Zdziwiła się, kiedy Draco lekko uniósł jej podbródek i popatrzył w oczy.
- Jesteś tą kobietą, skarbie. I nigdy nie pozwolę ci odejść. Nie teraz.
Do Hermiony dotarł sens jego słów. Jej oczy zapłonęły ciepło.
- Od kiedy?
Milczał przez chwilę.
- Wydaję mi się, że w jakiś sposób od zawsze.
Hermiona uśmiechnęła się, a on zatkał jej usta namiętnym pocałunkiem. W końcu poznał, czym naprawdę jest miłość.
- Ja też poległam, Draco. Kocham cię – szepnęła między pocałunki. Draco nagle przerwał całowanie jej słodkich, różowych ust i spojrzał jej w oczy.
- Hermiono, chciałbym, byś dała nam szansę. Zacznijmy wszystko od początku. Dziś wieczorem zapraszam cię na randkę, co ty na to? – zaoferował. Dziewczyna uśmiechnęła się, a brązowe oczy stały się niezwykle ciepłe i patrzyły na niego z uczuciem.
- Będę czekać o 18 – zarumieniła się uroczo, a Draco znowu ją pocałował.
- No to jesteśmy umówieni, skarbie. – mrugnął do niej, a Hermiona cała w skowronkach wyszła z jego gabinetu.
Wiedziała, że to dopiero początek czegoś niezwykłego i pięknego.