niedziela, 24 lutego 2013

Bójka i Przeprosiny


Draco podniósł się z podłogi natychmiastowo i spojrzał zabójczym wzrokiem na Daniela, który najzwyczajniej w świecie patrzył na niego z kpiącym uśmieszkiem.
- I po co ci to wszystko było, co? Zepsułeś jej zabawę, przez co oberwałeś – powiedział szyderczo, opierając się nonszalancko o ścianę. Draco zapewne znów by się na niego rzucił, gdyby nie to, że obok stał Zabini, który i tak już odganiał tłum ciekawskich.
- Może i oberwałem, ale nie jestem taką świnią, by wykorzystywać dziewczynę, wtedy kiedy nie jest w pełni świadoma swoich czynów – warknął i wyszedł wściekły z Pokoju Wspólnego Puchonów, nie zważając na krzyki pełne oburzenia osób, które taranował torując sobie drogę. Nie wiedział, co ostatnio się w nim dzieje. Nigdy nie pokazywał jawnie swoich uczuć i był dla wszystkich oschły i wredny. A teraz? Nawet dla Granger jest miły, wpada we wściekłość, gdy widzi jak całuje ją inny, w pewien sposób mu na niej zależy i jest o nią zazdrosny. Szlak! Wszystko kręci się wokół niej. To ona doprowadza go do takiego stanu. Jakby role się odwróciły. Kiedyś to on był dla niej oschły, a ona denerwowała się za każdym razem, gdy jej dokuczał, chociaż starannie próbowała kontrolować sytuację, a teraz jest na odwrót. Teraz to ona go zbywa, a jego to denerwuje. Gdyby chociaż potrafił zapanować nad sytuacją i nie pokazywać tego. Walnął z wściekłości pięścią o kamienną ścianę i zobaczył jak z jego dłoni skapuje malutkimi kropelkami krew. Zapewne od czasu, kiedy pękł mu kieliszek, ale nie poczuł tego pełen buzującej w nim wściekłości. Gdyby nie Granger to zabiłby tego Krukona na miejscu. Jeszcze nigdy przedtem nikt nie odebrał mu czegoś, co pragnął mieć. A chciał pójść z Granger na bal i spędzać z nią tyle czasu co on. Nawet jeśli miałyby być to ciągłe kłótnie, ale chciałby. I to go najbardziej w tym wszystkim irytowało. Na dodatek Gryfonka go spoliczkowała, a to było coś. Nigdy nikt wcześniej sobie na to nie pozwolił, a ona już drugi raz! Najpierw w 3 klasie dostał od niej z pięści, a teraz to. Zdecydowanie na za dużo sobie pozwalała, ale w końcu teraz nic ich nie dzieliło. Jak to powiedziała „Nie ma już żadnych granic”, a on zamierzał to wykorzystać. Uśmiechnął się szyderczo na samą myśl i opanowany wszedł do dormitorium Ślizgonów.

Hermiona przez całą niedzielę nie wychodziła z Wieży Gryffindoru, bo po pierwsze cholernie bolała ja głowa od alkoholu i imprezy, a po drugie nie chciała spotkać na swojej drodze Malfoya i Daniela. Nie pojawiła się nawet na posiłkach w Wielkiej Sali, tylko wzywała Stworka, który pracował w hogwarckiej kuchni, by przyniósł jej coś do jedzenia. Czuła lekkie wyrzuty sumienia z wykorzystywania skrzata, ale inaczej umarłaby z głodu. Dzisiaj jednak nie było wyboru. Zaczynał się nowy tydzień i musiała pojawić się na zajęciach. Na lekcjach nie było najmniejszego problemu, pomijając eliksiry, ale starała nie patrzeć się w stronę Slytherinu i pracować. Na przerwach siadała na parapetach i uczyła się do następnych lekcji, chowając twarz za zasłoną gęstych włosów. Teraz jednak nie miała wyboru. Musiała iść na kolejny szlaban i być sam na sam z Malfoyem w jednym pomieszczeniu. Cały czas czuła dziwną pustkę w żołądku, jakby nie trafiła na stopień, ale nie miała się co dziwić. Zamierzała przeprosić Malfoya. Tak właśnie. Ona, Hermiona Granger zamierzała przeprosić Dracona Malfoya za jej zachowanie. Miała mieszane uczucia co do tego, ale musiała to zrobić, bo przeciwstawiałaby się sama sobie, gdyby tego nie uczyniła. Od tego pamiętnego wieczora, kiedy uderzyła Malfoya i wmówiła, że wie co robi miała poczucie winy i była wściekła na siebie, że dała się wykorzystać i nie zapanowała nad sytuacją. Przysięgła sobie, że już nigdy więcej nie wypije tak dużo Ognistej Whiskey. Oczywiście wiadomo, że nie pochwalała zachowania Ślizgona i jego tak gwałtownej interwencji, ale gdyby nie on wolała nie myśleć do czego, by doszło. I była mu za to wdzięczna. Pożyczyła od Ginny różdżkę i przez całą drogę modliła się, by Malfoy nie zignorował jej i przeprosin, bo tego, by nie zniosła. Doszła do lochów ciągle zamyślona. Zastanawiała się, co mu powiedzieć. Przez to wszystko nie zauważyła jak sam zainteresowany podszedł do niej i idzie obok. Draco spojrzał na nią i rozmyślał nad tym, czy Gryfonka go nie zauważyła, czy też go ignoruje. Miała nieprzytomny wzrok, ale i tak był święcie przekonany, że druga opcja jest prawdziwa. Nie mógł wytrzymać jednak tej głuchej ciszy i powiedział tylko jedno nachylając się nad nią.
- Bu!
Hermiona pisnęła i odskoczyła wyjmując różdżkę i celując nią w stronę odgłosu. Kiedy zobaczyła przed sobą Malfoya z ironicznym uśmieszkiem, jej serce, które przed chwilą podeszło jej do gardła wcale nie zamierzało się uspokoić.
- Jak długo…? – zdołała tylko wyksztusić ciągle zdezorientowana.
- Tak z minutę. Na przyszłość bardziej uważaj, bo mógłby to być jakiś zabójca, albo co gorsza napalony Krukon – powiedział ciągle z uśmieszkiem na twarzy. Hermiona przypomniała sobie o tym, co miała zrobić, gdy usłyszała ostatnią wzmiankę i otworzyła usta, by zatrzymać Malfoya.
- Malfoy, ja… - głos jej zamarł i poczuła jakby miała wielką gulę w gardle. Nie da rady.
- Co, Granger? – spytał odwracając się. Hermiona, która właśnie układała sobie mądrą przemowę popatrzyła w jego szare oczy i wszystko zapomniała. Cholera!
- Nic – zdołała tylko wyjąkać.
- Przecież widzę, Granger, że przed chwilą chciałaś coś powiedzieć.
- Bo chciałam, ale to nieważne – odparła zmieszana i wkurzona na siebie przez to, że nie potrafiła wypowiedzieć tego jednego słowa.
- Wiesz, że nie dam ci teraz spokoju, póki się nie dowiem, o co chodzi? – Malfoy zatrzymał ją.
- Wiem
- No więc…?
- No więc, powinieneś wiedzieć, że nie musisz wszystkiego wiedzieć – odpowiedziała szybko, gorączkowo myśląc nad tym jak się zmusić do przeprosin.
- Powinienem wiedzieć, że nie muszę wszystkiego wiedzieć, fajnie – zakpił Malfoy.
- Och, zamknij się – warknęła.
- Nie ma mowy, ja się dowiem – oznajmił stanowczo i złapał za ramiona, stawiając przed sobą.
- Przestań, jesteś strasznie natrętny i ciekawski – odparła starając nie patrzeć się mu w oczy, ponieważ wiedziała, że to wcale nie pomoże jej się skupić.
- Nie ważne jaki jestem. Masz powiedzieć i tyle.
- Nie rozkazuj mi… - syknęła mając ochotę krzyczeć – Nie mówiłam do ciebie – dodała po chwili.
- A niby do kogo? Jesteśmy tutaj sami i zdecydowanie wypowiedziałaś na początku moje imię, więc to chyba oczywiste, że chciałaś coś mi powiedzieć. Gdybyś nie wspomniała mojej wspaniałej osoby… – Hermiona przekręciła oczami -… to uznałbym, że gadasz sama do siebie i jesteś wariatką – powiedział i zmusił ją do spojrzenia w oczy.
- Skończyłeś? – powiedziała tylko.
- Nie… - zaprzeczył i znów miał dać jakiś wykład, kiedy Hermiona sfrustrowana krzyknęła.
- Chciałam tylko powiedzieć, że zapomniałam różdżki na szlaban! – Malfoy popatrzył na nią zdziwiony.
- I o to tyle krzyku?
- TAK! – odparła tak stanowczo, że sama sobie uwierzyła.
- Jesteś niemożliwa
- A ty głupi
- A ty… - nie skończył, ponieważ usłyszeli rozbawiony głos.
- Przepraszam bardzo, że przerywam wam to intymne sam na sam, ale przypominam, że od 7 minut trwa szlaban, na którego się nie stawiliście – Slughorn patrzył na nich starając się przybrać surowy wyraz twarzy, co niezbyt mu wychodziło.
- Przepraszamy najmocniej – Hermiona wyrwała się z ramion Ślizgona oddając profesorowi swoją różdżkę i obrzucając Malfoya zabójczym spojrzeniem. Chłopak najwidoczniej był rozbawiony całą tą sytuacją. Oddał Slughornowi różdżkę i oboje ruszyli do magazynu na dział eliksirów. Ten pokój był zdecydowanie mniejszy od magazynu ze składnikami i Hermiona uśmiechnęła się w duchu. Z rozpoznawaniem eliksirów nie miała żadnych kłopotów, więc robota pójdzie gładko.
- Jak sobie poradzimy mając jedną różdżkę? – spytał Malfoy.
- Mnie nie będzie potrzebna. Ja będę wyjmować i rozpoznawać, a ty chować do odpowiednich półek. Oczywiście alfabetycznie, tak jak powiedział Slughorn na początku naszego szlabanu, więc mam nadzieję, że znasz alfabet i mogę ci pod tym względem zaufać – odparła i posłała mu szyderczy uśmiech.
- Nie przesadzaj, Granger. Oczywiście, że znam alfabet nie wywyższaj się, to żadna sztuka.
- Wiem, że żadna sztuka, ale nie podejrzewam Ślizgonów o myślenie i takie zdolności, więc… - nie dokończyła, ponieważ Malfoy przycisnął ją do półki.
- Skarbie, my Ślizgoni możemy uknuć jakiś chytry plan, podczas gdy wy, Gryfoni bezmyślnie rzucacie się do walki – rzekł szyderczo patrząc jej w oczy. Otworzyła usta z oburzenia.
- Wcale nie bezmyślnie! My rzucamy się do walki, bo pcha nas do tego odwaga i honor!
- Gryfoni i wasz honor – prychnął Malfoy.
- Ślizgoni i wasze chytre plany, które nigdy nie wychodzą – odwdzięczyła mu się.
- Niby kiedy nie wychodzą? – spytał zirytowany.
- Dużo by wymieniać, ale niech no podam jakiś przykład. O, mam – uśmiechnęła się udając olśnioną – W 1 klasie chciałeś być tak sprytny i donieść na nas, że mamy smoka, którego chcemy przetransportować i powiedzieć o tym McGonagall, jednak, o jaka szkoda, zapomniałeś, że była wtedy cisza nocna i również dostałeś szlaban. Cóż za cudowny plan. A w 3 klasie chciałeś się pozbyć Hardodzioba udając wielce poszkodowanego, po jednym draśnięciu…
- Nawet nie wiesz jakie było głębokie – warknął.
- Mam nadzieję, że bolało przynajmniej w połowie tak mocno jak udawałeś, by doprowadzić do ośmieszenia Hagrida i ścięcia hipogryfa – skomentowała.
- Jesteś podła
- Ktoś tu coś mówi o podłości. Na szczęście dzięki mojej i Harry’ego interwencji Dziobek uciekł.
- Wiedziałem, że mieszaliście w tym place.
- Nie spodziewałbyś się w ilu rzeczach maczaliśmy place – powiedziała wymijająco – Chcesz jeszcze słuchać o twoich świetnych planach?
- Nie, ale ty i tak wszystko podkoloryzowałaś na swoją korzyść – warknął.
- W takim razie do roboty, panie Malfoy – uśmiechnęła się, pomijając ostatnią uwagę i lekko odepchnęła go od siebie. Sprawnie wzięli się do pracy. Oczywiście, Malfoy nie skąpił szydzenia z niej w różnych sytuacjach, ale Hermiona nie przejmowała się tym. Czuła tylko satysfakcję, ponieważ wiedziała, że doucza jej, bo wytknęła mu jego błędy, co przecież było urażeniem dumy Ślizgona. Właśnie stawała na palcach i wyciągała rękę, by dosięgnąć do półki z eliksirami. Bezskutecznie.
- Czyżby problem? – usłyszała szyderczy głos Malfoya.
- Tak – uśmiechnęła się przymilnie, wiedząc, że jej nieprzejęcie z szyderstwa jeszcze bardziej go wkurzy – Ściągniesz te eliksiry?
- A jeśli nie?
- To dużo cię ominie – uśmiechnęła się zalotnie, dostrzegając w jego oczach te iskierki, które ją od ostatniego czasu tak intrygowały.
- Dobra idę, bo sobie nie poradzisz – powiedział niby od niechcenia.
- Już nie trzeba – odparła szybko pozbywając się zalotnego uśmiechu i udając obrażoną. Bawiło ją to, że swoją potęgą kobiecości, może zmusić do pomocy nawet takiego Malfoya.
- Nie poradzisz sobie, więc nie zdejmiesz, a mnie podobno coś ominie – odrzekł i bez problemu ściągnął eliksiry z najwyższej półki, po czym zwrócił się do Hermiony z jednoznacznym uśmieszkiem – Czekam na nagrodę.
- Dzięki – rzuciła krótko i sięgnęła po eliksir.
- Inną nagrodę – Hermiona czuła jego wzrok na sobie.
- Jedna wystarczy i już ją dostałeś – odkorkowała buteleczkę i od razu poczuła zapach pergaminu, skoszonej trawy, pasty do zębów i jakiś nieznany jej zapach. Amortencja, eliksir miłości.
- Nie taką, na jaką zasługuję.
- Nie zachowuj się jak rozkapryszone dziecko…
- A ty jak niedostępna cnotka – wtrącił. Hermiona popatrzyła na niego oburzona.
- Skąd wiesz, czy w obecności innych facetów tak się zachowuję?
- Domyślam się. Przykładna uczennica, panna Granger.
- Zdziwiłbyś się
- Udowodnij to zobaczymy – puścił jej oczko.
- Nie skorzystam – odwróciła głowę starając się, by Malfoy nie zobaczył tego, że się zarumieniła.
- Ale ja tak – powiedziawszy to złapał ją za nadgarstek, a następnie przysunął do siebie Gryfonkę, by nie mogła w jakikolwiek sposób się wyrwać.
- Puszczaj, Malfoy, o co ci chodzi?
- Nie pozwolę, by coś mnie ominęło, kocico.
- Ja tylko tak powiedziałam, by cię zmusić do pomocy – Hermiona poczuła perfumy Malfoya i całkowicie straciła głowę. Nie tylko dlatego, że były cudowne i idealnie do niego pasowały, ale dlatego, że dowiedziała się, czym był ów nieznajomy zapach, gdy otworzyła Amortencję.
- Ładnie to tak prowokować mężczyzn uśmiechami i zalotnymi spojrzeniami? Widzę, że nie tylko ja tutaj pogrywam – szepnął jej do ucha i poczuła jak tysiące dreszczy przechodzi jej wzdłuż kręgosłupa.
- To wcale nie tak… - zaczęła.
- Nie broń się – przerwał jej.
- Malfoy czy ty naprawdę myślisz, że poleciałabym na ciebie po tylu latach chamstwa z twojej strony? – syknęła oburzona. Co on sobie wyobrażał?
- Przekonajmy się – powiedział, a ona popatrzyła mu prosto w te pełne tajemnic, szare oczy.
- Masz na myśli zakład? – spytała niepewnie, a kiedy kiwnął głową dodała – Zgoda, a teraz mnie puść.
- Czekaj, ktoś musi przeciąć nasz zakład – odparł nie puszczając jej.
- A widzisz tutaj kogoś oprócz nas? – podniosła brew.
- Nie, ale sami możemy to zrobić – powiedział, a w jego oczach zatańczyły ogniki.
- Co ty knujesz? – spytała patrząc na niego niepewnie.
- Nic, a czy wyglądam jakbym coś knuł? Tak czy inaczej, zgadzasz się?
- Na zatwierdzenie? Tak, oczywiście, że tak, ale powiedz mi najpierw co zamie… - Hermiona nie dokończyła, ponieważ zatkało ją. Kiedy powiedziała „tak” Malfoy nachylił się nad nią i delikatnie musnął jej usta. Trwało to zaledwie sekundę, ale zdążyła poczuć motylki w brzuchu. Jego zimne usta, które zaledwie musnęły jej sprawiły, że poczuła ekstazę i ciągle czuła chłód na swoich wargach. Wiedziała, że to co przed chwilą poczuła, było wspaniałe i chciała więcej i to ją najbardziej wkurzyło. Popatrzyła na niego i dostrzegła na jego twarzy szelmowski uśmiech. Zrobił to specjalnie!
- Podobało ci się? – spytał.

Draco spojrzał jej w oczy i wiedział, że musi to zrobić, ale nie wiedział jeszcze jak się za to zabrać. Podobało mu się w niej wszystko. Dosłownie. To jak się poruszała, to w jaki sposób mówiła i gestykulowała. Kiedy powiedziała mu, że dużo go ominie i posłała mu ten czarujący uśmiech to już nie mógł się dłużej powstrzymywać. Każdy normalny facet o zdrowych zmysłach, by się na to nabrał i nie miał się co winić, że na niego też to zadziałało. Zdjął z półki pudełko z eliksirami i specjalnie został przy niej oczekując. Zauważył jej dumną twarz. Chyba nie myśli, że pomógł jej za darmo? Co jak co nadal jest Ślizgonem i oczekuje czegoś w zamian. Nawet od Granger. A może w szczególności od Granger? Tego nie wiedział i nie miał zamiaru się dłużej zastanawiać. Upomniał się o nagrodę specjalnie uśmiechając się jednoznacznie, by ją zmieszać. Ona jednak zostawała nieporuszona i rzuciła mu krótkie „dzięki”. Czy naprawdę myślała, że tylko tyle wystarczy? Nawet jeśli tak, to zamierzał jej to wybić z głowy. Podobało mu się to, że nie rzuca się na każdego przystojniaka z wywalonym językiem i jest niedostępna. Najwidoczniej dla niej wygląd nie miał znaczenia, skoro była z takim Weasleyem, ale w końcu Weasley nie miał też rozumu i za grosz przyzwoitości, więc chyba nigdy nie zgadnie co ona w nim widziała. Kiedy po dłuższej rozmowie nic nie przyniosło rezultatów przyciągnął ją do siebie. Pragnął jej bliskości i tego, że czuje, iż jest przy nim. Po zakładzie wiedział, że musi jakoś rozegrać sprawę tak, by chodź na chwilę ją pocałować. Jej różowe usta były bardzo kuszące, a teraz kiedy były tak blisko stawały się jeszcze bardziej ponętne. W końcu nachylił się nad nią i delikatnie pocałował. Zastanawiał się, czy zdoła to przeżyć, bo wiedział, że reakcja będzie gwałtowna, dlatego więc nie pogłębił pocałunku. Inaczej nic by go nie powstrzymało, ale nie mógł przecież dać po sobie tym znać, że ona mu się podoba i jej pragnie. Dla nas to ma być gra. Zakład, który właśnie przecięliśmy. Na początku popatrzył w jej zdezorientowane oczy, po czym spytał.
- Podobało ci się? – postawił to pytanie wiedząc, że igra z ogniem, a jego życie może być w każdej chwili zagrożone. Ujrzał w jej oczach gniewne błyski i poczuł jak dziewczyna odpycha go od siebie.
- Czy mi się podobało?! Ty kretynie zrobiłeś to specjalnie! To nieuczciwe! – zaczęła wrzeszczeć.
- Mówiłem ci już, słońce, że ze Ślizgonami nie wiąże się uczciwość – mrugnął do niej, a Gryfonka zazgrzytała zębami – Właściwie to dlaczego sądzisz, że to było nieuczciwe?
- Nie mów mi, że nie wiesz, Malfoy! Specjalnie musnąłeś tylko moje usta, bym zachciała więcej!
- A chcesz? – przerwał jej z uśmiechem.
- Nigdy w życiu! – syknęła rozwścieczona i rzuciła w nim eliksirem, który akurat miała pod ręką – Nie myśl, że padnę ci się w ramiona jak te wszystkie naiwne laski w Hogwarcie! – Gryfonka rzuciła w niego kolejnym eliksirem, a Draco uchylił się tak, że butelka rozbiła się o drzwi.
- Wiadomo, że nie od razu, Granger, ale później… - powiedział specjalnie ją denerwując. Podobał mu się sposób w jaki traci kontrolę. Można było się wtedy spodziewać po niej wszystkiego.
- NIGDY! Słyszałeś, Malfoy?! Ani teraz, ani później! Po prostu nigdy!
- Nigdy nie mów nigdy, kotek – Draco uśmiechnął się widząc jej zdenerwowanie. Mało powiedziane. To była wściekłość w pełnej postaci. Uchylił się przed kolejnym pociskiem i dodał – Nie wiadomo jak potoczy się ten rok
- Na pewno nie po twojej myśli! – wrzasnęła.
- A skąd wiesz, co myślę? Czyżbyś już zakładała, co bym chciał? W końcu nie ma już żadnych granic i sama się o tym przed chwilą przekonałaś
- Nie wiem, co myślisz! Nie wiem, czy ty w ogóle myślisz, ale skoro założyłeś się ze mną, że w tym roku będę twoja to lepiej od razu jedź do Świętego Munga! – krzyknęła, a Draco schował się za szafką, by uniknąć pocisku.
- I tak będziesz – puścił jej oczko i posłał szelmowski uśmiech. Zobaczył jak jej oczy rzucają w jego stronę błyskawicami. Nagle w jednej sekundzie Granger chwyciła eliksir z sokiem z czyrakobulwy i rzuciła nim w niego. Draco w ostatniej chwili schował się za szafką.
- Przesadziłaś! – warknął, gdy butelka rozbiła się z hukiem o kamienną ścianę i rzucił w Gryfonkę jakimś złotym eliksirem. Dziewczyna zręcznie go pochwyciła i wlała zawartość do buzi.
- Dzięki za Felix Felicis, skarbie – odparła do niego i popatrzyła z szyderczym uśmieszkiem. A niech to! Że też musiał rzucić akurat tym! Wybiegł zza szafki i rzucił kolejnymi eliksirami w Gryfonkę, ale ta zręcznie je wyminęła i celnie trafiła go kolejnym eliksirem o seledynowej barwie. Roześmiała się i schowała za gablotą, kiedy rzucił w nią kolejną serią małych ampułek, które poszybowały niczym pociski od pistoletu.
- Bawi cię to, Granger? – warknął wściekły widząc, że nie trafił do celu.
- Nawet nie wiesz jak, Smoku! – zaświergotała i wychyliła się zza gabloty, by ponownie rzucić eliksirem. Tym razem nie trafiła i gdy tylko zobaczyła minę Dracona odwróciła się i zniknęła między gablotami. Draco pobiegł za nią słysząc jej śmiech. Wypiła Felix Felicis i świetnie się bawiła, podczas gdy on szukał ją między półkami ubrudzony jakimiś eliksirami z wściekłą miną. Nagle dostrzegł Granger, która była odwrócona do niego plecami. Najwidoczniej spodziewała się, że nadejdzie z drugiej strony. Draco z mściwym uśmieszkiem zaczął się skradać. Kiedy go usłyszała, było już za późno, ponieważ złapał ją od tyłu i szepnął do ucha.
- Ładnie to tak pogrywać?
- Czasami można się zabawić – stała spokojnie jakby w ogóle jej nie przeszkadzała jego bliskość.
- To może zabawimy się razem? – mruknął z usatysfakcjonowanym uśmieszkiem na twarzy.
- Właśnie to robimy, chociaż zdecydowanie wolałabym widzieć twoją twarz, może otrzymasz nagrodę za schwytanie mnie – usłyszał uwodzicielski głos Granger. Zastanowił się nad tym co powiedziała. Właściwie to co mu szkodzi? Pozwolił jej się swobodnie odwrócić.
- Myślałam, że stchórzysz – mruknęła i uśmiechnęła się flirciarsko.
- Jak mógłbym
- Zasługujesz na nagrodę, skarbie – powiedziawszy to przybliżyła się do niego powoli. Rozluźnił trochę uścisk, kiedy poczuł jej oddech na swoich ustach. To był błąd. Jednym ruchem Granger wyswobodziła się z uścisku i uciekła znikając za gablotą. Draco przeklął swoją naiwność. Gryfonka go najzwyczajniej w świecie wykiwała. Przecież jeszcze przed chwilą chciała go zabić spojrzeniem za to, że ją cmokną, a teraz niby sama tego chciała? Rzucił się biegiem i dobiegł do drzwi wejściowych. Nagle zobaczył na stole różdżkę, którą zostawił, żeby pomóc dziewczynie. Rzucił się biegiem i usłyszał krzyk. Granger najwidoczniej miała te same plany, więc przyśpieszył. Dobiegł pierwszy i szybko złapał różdżkę odwracając się i celując w Granger.
- Oj, czyżby coś się nie udało? – spytał niewinnie. Hermiona popatrzyła na niego z podniesioną brwią i tajemniczym uśmiechem i po chwili rzuciła w niego kolejnym eliksirem, który trzymała w ręce. Draco wyczarował zaklęcie tarczy i butelka rozbiła się, a kawałki szkła i płynu poleciały na różne strony. Hermiona z wściekłości rzuciła jeszcze paroma eliksirami, które poszły w ślad za poprzednim. Właśnie miała rzucić eliksirem, w którym Draco rozpoznał Amortencję i krzyknął.
- Granger, nie rzucaj…! – za późno. Gryfonka rzuciła ampułką, która rozbiła się i uwolniła na zewnątrz opary – Proszę, proszę widzę, że sama chcesz nas zaczarować od razu niż męczyć się z zakładem, który i tak wygram.
- Malfoy, masz różdżkę usuwaj szybko te opary i płyn! – wrzasnęła przerażona Hermiona, która ujrzała dopiero co zrobiła.
- Przecież sama tego chciałaś…
- Usuwaj je! – krzyczała.
- A co jeśli nie?
- Draconie Lucjuszu Malfoy masz natychmiast to usunąć! – warknęła na niego rozkazującym tonem.
- Skąd wiesz jak…? – spytał zdziwiony i poczuł pierwsze efekty działania eliksiru, który zdążył się powoli rozprzestrzenić.
- Nieważne! Teraz to nieważne, usuń to! – Hermiona też zaczynała odczuwać pierwsze objawy Amortencji i była przerażona. Przecież oni zaraz padną sobie w objęcia!
- Ale jak?! – krzyknął coraz bardziej zdenerwowany.
- Idioto, masz różdżkę i jesteś czarodziejem, czyż nie?!
- Granger ja już tracę głowę!
- Rzuć mi tę różdżkę!
- Ale…
- Rzuć mi tę cholerną różdżkę, Malfoy! – warknęła i szybko złapała różdżkę i osunęła opary. Oparła się o gablotę i osunęła po niej siadając na podłodze i chowając twarz w dłoniach. Popatrzyła na Malfoya i wybuchła śmiechem. Był cały ubrudzony eliksirami.
- Z czego się śmiejesz? – spytał lekko zdziwiony tą nagłą zmianą nastroju.
- Gdybyś siebie teraz widział… - zaczęła i jeszcze bardziej się roześmiała.
- To twoja robota, wariatko.
- Było ze mną nie zadzierać – powiedziała i znów roześmiała się serdecznie widząc jak wygląda. Chłopak w końcu nie wytrzymał i też zaczął się śmiać.
- Gdybyś widziała twoją chwilę paniki – roześmiał się, a ona otarła łzy z oczu i złapała się za brzuch, który rozbolał ją ze śmiechu.
- A ty swoją minę, kiedy uciekłam ci sprzed nosa…
Śmiali się tak jeszcze dobre parę minut wypominając sobie nawzajem sytuacje, które zaistniały podczas ich dzisiejszego szlabanu. Kiedy wreszcie przestali się śmiać obrzucili pokój szybkim spojrzeniem oceniając straty.
- Merlinie zbiliśmy ponad trzydzieści eliksirów. Slughorn na pewno zauważy braki w magazynie – Hermiona powiedziała załamanym głosem.
- Hej, kto jak kto, ale ja zbiłem tylko z pięć – odparł Malfoy, a Hermiona westchnęła ciężko.
- Dlaczego mnie nie powstrzymałeś?
- Miałem narażać swoje życie? – odpowiedział, a Hermiona uśmiechnęła się mimo woli.
- Z takim tempem i kłótniami to prędzej zbijemy wszystko niż ułożymy – rzekła ciągle z uśmiechem i zaczęła naprawiać stłuczone butelki. Przynajmniej one pozostaną całe. Gdy skończyła usuwać plamy z podłogi i gablot usiadła ciężko na stole i popatrzyła na Malfoya.
- Zdejmij koszulkę – westchnęła.
- Że co, Granger? – Malfoy spojrzał na nią z uśmieszkiem – Tak szybko?
- Ha ha, bardzo śmieszne. Chcę ją oczyścić z plam, nie narażając cię już na pewną śmierć jeśli mnie zdenerwujesz, gdy będę ją oczyszczać na tobie.
- Jak chcesz – Malfoy zdjął koszulkę odsłaniając swój umięśniony tors. Hermiona udała, że nie zrobił na niej wrażenia i wzięła od niego koszulkę i rozłożyła na stole. Przykładała różdżkę do plam, które stopniowo znikały. W końcu oddała mu ją w nienagannym stanie i założył ją.
- Dzisiaj już nie ma sensu nic robić – powiedziała i ponownie usiadła na stole – Jutro dokończymy tą część, która nie została zbita.
Nastała cisza, a Hermiona przypomniała sobie o tym, co miała zrobić na samym początku i teraz już nic jej nie powstrzymało do wypowiedzenia tych słów.
- Malfoy, ja… przepraszam cię – wyrzuciła z siebie i ponownie popatrzyła na niego zmieszana.
- Daj spokój, Granger to tylko koszulka, która i tak wygląda lepiej niż wcześniej… - zaczął.
- Nie, nie o to chodzi. Chodzi o to, co zaszło na imprezie. Miałeś rację. Wykorzystał mnie, ale oboje nie byliśmy trzeźwi i… - przerwała mu zmieszana.
- Nic już nie mów. Ja nie jestem zły na ciebie, tylko na niego. Tak prawdziwy facet się nie zachowuje – tym razem to on jej przerwał i popatrzył w brązowe oczy pełne zmieszania i wstydu.
- Wiem i dziękuję za interwencję. Nie wiem do czego, by doszło gdyby nie ty – odparła onieśmielona.
- Nie ma sprawy, Granger. Chodźmy już, czas na nas – odpowiedział i poczekał na nią otwierając drzwi. Mimo, iż po sobie tego nie pokazał, był zadowolony z tego, że Granger go przeprosiła i zrozumiała swoje zachowanie. I przede wszystkim to, że jest mu wdzięczna za to, co zrobił. Kamień spadł mu z serca, kiedy żegnał się z Gryfonką. Może i poszli innymi drogami do swoich domów, ale teraz poczuł, że coś złączyło ich drogi, którymi na co dzień podążają przez życie.
~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za opóźnienia, ale jutro już idę do szkoły, bo kończą mi się ferie i starałam się korzystać z ostatnich dni jak najintensywniej. Teraz jak już wspomniałam zaczyna mi się szkoła i codzienne sprawdziany i kartkówki i nie zawsze będę miała czas, ale o wszystkim będę informować. Mam nadzieję jednak, że szkolne życie nie przeszkodzi mi w pisaniu na bieżąco notek. Dziękuję, za wasze oczekiwania na tą notkę, mam nadzieję, że was nią nie zawiodłam, bo starałam się xd Od razu przepraszam za mój brak pomysłów jeśli chodzi o nadawanie tytułu rozdziałowi xd  I jeszcze jedno. Czy ten mały, niewinny pocałunek nie nadszedł za wcześnie? Chętnie przeczytam wasze opinie na ten temat w komentarzach.
Pozdrawiam
Sheireen ♥

środa, 20 lutego 2013

Impreza


Hermiona wykorzystała ostatnie minuty na powkładanie składników do odpowiednich półek i wyszła z magazynu odbierając swoją różdżkę od Slughorna. Przez cały czas miała nieźle pokręcone w głowie. Wszystko przez wydarzenia z tego dnia, a w szczególności tego, co zrobił Malfoy. Nigdy nie widziała go w takim stanie. Wyglądał jakby oszalał. Czuła, że powodem tego wybuchu było jej zachowanie. Niepotrzebnie mu o tym wszystkim powiedziała, ale wtedy dopadła ją mściwa satysfakcja, że może to wszystko wyrzucić z siebie i doprowadzić go do szału. Zawsze był zimny, wyrachowany i nigdy nie okazywał swoich uczuć. Swoją drogą zobaczenie tego było jakimś ciekawym doświadczeniem. Tak, czy inaczej nie powinna była się tak zachowywać i poczuła jakiś ciężar na sercu. Teraz w jej głowie zrodziła się myśl, czy rzeczywiście dobrze postąpiła godząc się na propozycję Daniela. Owszem lubiła go. Nawet bardzo. Zaczęła się trochę obawiać o Krukona. Malfoy jest nieprzewidywalny i nigdy nie wiadomo, co może zrobić. A mogło to być wszystko. Od zmuszenia jej do tego, by odrzuciła jednak propozycję chłopaka do pobicia go, by wymusić z niego, aby ją odrzucił. Ale to było takie absurdalne. Malfoy zazdrosny? To zupełnie nie mieściło jej się w głowie. Zostawała jeszcze jedna sprawa. Pocałunek w policzek. Nie mogła uwierzyć, że naprawdę to uczynił. Arystokrata całujący szlamę w policzek? A jednak to się wydarzyło. Nie chciała o tym myśleć, ale nie potrafiła. Ciągle czuła chłód jego ust na policzku, co ją trochę irytowało, że nie potrafi wybić sobie tego z głowy. Musiała się wziąć w garść i zapomnieć o tym wydarzeniu. Bal się zbliżał, a ona idzie na niego z Danielem i nic tego nie zmieni. Już postanowiła. Miała zamiar dobrze się bawić z Krukonem, a Malfoy niczego nie ma prawa zepsuć. Ruszyła pewnie po schodach do Wieży Gryffindoru.

Draco trzasnął drzwiami zostawiając Granger samą w pokoju. Poszedł do Slughorna i odebrał swoją różdżkę mówiąc, że Gryfonka została, by nadrobić swoje spóźnienie i sam ruszył w stronę domu Slytherinu. Był na siebie zły, że tak jawnie pokazał swoje uczucia, ale jeszcze bardziej wściekły był na tego całego Daniela, że go uprzedził. Od kiedy przeczytał informacje o balu od razu pomyślał o Granger. Chciał ją zaprosić, ale nie za bardzo wiedział jak się za to zabrać. Ona była bardzo pamiętna i wątpił, by zgodziła się po tylu latach chamstwa i upokorzenia z jego strony. Nawet chciał spróbować zaprosić ją podstępem jak przystało na prawdziwego Ślizgona, a tu jaką niespodziankę dostał na szlabanie? Granger idzie z tym idiotą! Cóż, on nie próżnował. Granger była ładna i na pewno ktoś szybko by ją sprzątnął mu sprzed nosa, więc wykorzystał okazję. Dlatego był taki wściekły i zazdrosny. On nie wahał się i spróbował i mu się udało! Widywał ich czasami jak przesiadują na dziedzińcu lub na błoniach i zżerała go chęć podejścia do nich i zepsucia im spotkania. Powstrzymywał się jednak, ponieważ wiedział, że Granger obraziłaby się na niego, a jemu zależało, by być z nią w normalnych stosunkach. A najlepiej by było jakby w końcu zaczęła choć trochę go lubić. Teraz musi zapłacić za te wszystkie lata nienawiści, którą on sam stworzył. Żałował, że zaczął krzyczeć na Granger po tym jak mu to wszystko powiedziała, ale tak wyszło. Był urażony, że jakiś zwykły Krukon był pierwszy i mu się udało. No i był chorobliwie zazdrosny, choć nie wiedział skąd to się u niego wzięło. Kiedy pocałował ją w policzek uznał to za pewną formę przeprosin za ten wybuch, ale nie był pewien jak mogła odebrać to Granger. Pewnie od razu pomyślała, że chce jej zawrócić w głowie tak jak innym uczennicom w Hogwarcie i zmusić ją tym samym do tego, by odrzuciła Daniela. No tak, a co innego mogła sobie pomyśleć Granger? To było oczywiste. Wszedł do Pokoju Wspólnego Slytherinu ciągle zamyślony i wściekły.

- Czyli mówisz, że Malfoy pocałował cię zaraz po tym jak był wściekły, kiedy dowiedział się, że idziesz z Danielem? – Ginny zakryła usta dłonią, a jej oczy były wielkie jak spodki od filiżanki. Najwidoczniej ona też nie dowierzała w to tak samo jak Hermiona.
- W policzek, Ginny, ale tak zrobił to. Sama nie wiem, co to miało znaczyć, ale pewnie tylko udawał skruchę. Jest chytry i pewnie chciał mi zawrócić tym w głowie, bym odrzuciła propozycję Daniela – powiedziała Hermiona i przerzuciła karty książki od transmutacji i włączyła długopis, by zabrać się za wypracowanie na temat animagii. Cóż to było banalnie proste. Doskonale wiedziała, jakie odczucia towarzyszyły podczas zmieniania się, bo sama była niezarejestrowanym animagiem. Ostatnio bardzo nad tym trenowała i przemiana nie stanowiła już dla niej żadnego problemu. Dostrzegła nawet pewne zmiany w sobie. Jej zmysły zostały wyczulone, ruchy bardziej zwinne, a kiedy chodziła nie wydawała żadnych dźwięków. Była cicha niczym kot i bardzo jej się to spodobało.
- Rzeczywiście mogło być tak jak mówisz, ale Malfoy mógł też tym samym przeprosić cię za to, że tak zaczął krzyczeć – spostrzegła Ginny dzieląc się tym z przyjaciółką, która właśnie skończyła pisać wstęp do wypracowania.
- Raczej w to wątpię. Malfoy przeprosił tylko raz, a i tak z wielkim trudem mu to przyszło. On nie przeprasza, Gin. Taki już typ.
- No tak, ale nawet jeśli to cię pocałował!
- W policzek ile razy mam powtarzać? – Hermiona westchnęła i przewróciła oczami.
- Oj, ale to nie jest ważne. Zrobił to, nawet jeśli miał w tym takie intencje o jakie go podejrzewasz – Ruda wyrwała jej wypracowanie z rąk i zamknęła książkę, mimo głośnych protestów Hermiony.
- Co ty robisz, Ginny? Oddaj mi wypracowanie! – krzyknęła poirytowana, kiedy dziewczyna wrzuciła jej pracę do szafki.
- Nie ma mowy, Hermiono. Dziś jest sobota. Zabawmy się, a nie siedzisz nad książkami i odrabiasz lekcje.
- Co masz na myśli mówiąc „zabawmy się”? – spytała brązowowłosa patrząc na Rudą.
- Idziemy na imprezę – uśmiechnęła się, a w jej oczach zabłysły wesołe ogniki.
- Jaką znów imprezę? Jesteśmy w szkole dziewczyno – odparła Hermiona bez zapału.
- No tak, oczywiście nic nie słyszałaś o tym, że Puchoni organizują dzisiaj otwartą imprezę dla uczniów z siódmego i szóstego roku w dormitorium? – Ginny oparła się o ścianę.
- Nie, a o której? – Hermiona poczuła jak zaczyna rosnąć w niej zainteresowanie.
- O 20 – Ginny uśmiechnęła się znacząco widząc zainteresowanie przyjaciółki.
- Dostali chociaż zgodę? – spytała niepewnie.
- Na Merlina, Hermiono, a nawet jeśli, to masz ochotę iść czy nie?
- To chyba oczywiste, że tak – dziewczyna roześmiała się.
- Serio? – Ginny nie dowierzała własnym uszom.
- Jasne. Ginny nie myśl, że jestem kujonką, która nie potrafi się zabawić – Hermiona popatrzyła na nią z udawaną naganą, ale wciąż miała uśmiech na twarzy.
- Nigdy w życiu, Herm. No to na co czekamy? Musimy się wyszykować! – Gryfonki roześmiały się i wstały z łóżek. Hermiona poszła do łazienki i wzięła orzeźwiającą kąpiel w płynie o zapachu egzotycznych owoców. Uwielbiała ten zapach. Siedziałaby tam wieczność, gdyby nie usłyszała krzyków Ginny, że teraz jej kolej. Wyszła z wielkiej wanny i osuszyła ciało i włosy różdżką. Kiedy wychodziła z łazienki Ginny pociągnęła nosem i podniosła brew.
- Płyn o zapachu egzotycznych owoców? Skąd wiedziałam, że wybierzesz akurat ten?
- Bo mnie znasz, Gin. Ty zapewne wybierzesz brzoskwiniowy – roześmiała się – Zgadłam?
- Jak zawsze – Ruda uśmiechnęła się i weszła do łazienki. Hermiona podeszła do szafy i zaczęła przebierać w ciuchach. Chciała nałożyć jakieś rurki i bluzkę z dekoltem, ale ujrzała czarną sukienkę z baskinką z koronkowymi rękawami. Oczy jej zabłyszczały. Tak dawno jej nie zakładała. Weszła za parawan, założyła sukienkę. Pasowała idealnie i podkreślała jej talię i kobiece kształty. Uśmiechnęła się zadowolona z efektu. Usiadła przed lusterkiem i zrobiła na oczach, czarne, grube kreski, a następnie smagnęła rzęsy tuszem. Na koniec nałożyła na usta warstwę krwistoczerwonej pomadki. Ginny, która niedawno wyszła z łazienki przyglądała się metamorfozie przyjaciółki z niemałym podziwem. Hermiona przeczesała rozpuszczone włosy i popatrzyła na Ginny.
- I jak? – spytała niepewnie.
- Faceci padną ci do stóp, o bogini – puściła jej oczko i zajęła toaletkę.
- Przestań, jaka znów bogini – Hermiona roześmiała się i włożyła czarne szpiki. Nałożyła małe, skromne kolczyki i siadła na łóżku czekając na Rudą, która starannie dobierała różne odcienie szarego i nakładała na oczy. Na koniec podkreśliła czarną kredką i smagnęła usta błyszczykiem.
- Szybciej, ubieraj się za dziesięć dwudziesta– ponagliła ją Hermiona.
- Spokojnie mam już wszystko naszykowane – roześmiała się. Hermiona wszędzie była punktualnie i rzadko kiedy się spóźniała. Ginny założyła sukienkę z kwiecistym wzorem i czerwone szpilki. Dziewczyny jeszcze raz przejrzały się w lustrze i wyszły z dormitorium dla dziewcząt. Kiedy schodziły po schodach ściągnęły na siebie spojrzenia większości osób. Clemense popatrzyła na nie zazdrośnie, a Ron obrzucił Hermionę powłóczystym spojrzeniem, co niezbyt spodobało się Francuzce.
- Gdzie to się wybieracie nic mi nie mówiąc? – usłyszały za sobą głos Harry’ego i odwróciły się.
- Na imprezę organizowaną w Huffelpuffie – odparła Hermiona.
- Idę z wami – powiedział szybko. Zobaczył ich wzrok i dodał – Jako ochroniarz. Spójrzcie lepiej jak wyglądanie, nie obejdzie się bez odganiania innych.
Dziewczyny popatrzyły na siebie rozbawione i usiadły na kanapie czekając na Wybrańca. Kiedy w końcu się pojawił wyszli razem i ruszyli po schodach na sam dół, gdzie Puchoni mieli swoją siedzibę. Już z dala słychać było donośną muzykę. Przy portrecie z owocami, za którymi kryła się kuchnia i pracujące w niej skrzaty stał Puchon, który wskazał im drogę do ich Pokoju Wspólnego. Szli podziemnym tunelem, gdy nagle doszli do drewnianych drzwi. Puchon otworzył je bez potrzeby wypowiadania hasła i wpuścił ich do środka. Wnętrze było utrzymane w kolorach Huffelpuffu. Stały tak czarne kanapy ze złotymi poduszkami, pozajmowane już przez uczniów, którzy wcześniej doszli. W kominku wesoło trzaskał ogień. Były tam też okna z widokiem na błonia. Hermiona wiedziała jednak, że nie jest to prawdziwy widok. Huffelpuff znajdował się pod ziemią i była to tylko sprawa czarów, że mieli okna z takim widokiem. Tak czy inaczej wyglądało to bardzo ładnie. Złote zasłony były elegancko przypięte. Pod ścianami stały wielkie stoły z przekąskami i napojami. Hermiona nie wiedziała, jak uczniowie to zrobili, ale zauważyła też Ognistą Whisky. Pokój zajmowały już roztańczone pary i samotni uczniowie. Parę dziewczyn spoglądało na grupkę chłopaków w oczekiwaniu na zaproszenie do tańca. Zupełnie jak na jakiejś szkolnej potańcówce – pomyślała Hermiona, podeszła do bufetu i wzięła z Ginny szklanki z piwem kremowym. Po chwili napłynęło sporo uczniów i impreza rozkręciła się na dobre. Harry zaciągnął po chwili Ginny w tłum i zaczęli tańczyć. Nagle do Hermiony podszedł jakiś Puchon, którego widywała czasami na korytarzach i poprosił do tańca. Dziewczyna uśmiechnęła się i odstawiła szklankę dając się mu porwać. Chłopak tańczył całkiem dobrze. Przetańczyła z nim trzy utwory i po chwili została odbita przez jakiegoś czarnowłosego chłopaka.
- Harry – roześmiała się – Gdzie Ginny?
- Pozwoliłem jej na jakiś czas potańczyć z innymi, dopóki wszyscy są w miarę trzeźwi – przekrzyczał głośną muzykę. Hermiona popatrzyła na niego ze zrozumieniem i lekkim rozbawieniem. Harry był strasznie zazdrosny o Ginny i rozumiała go. Przetańczyła z nim parę szybkich kawałków, śmiejąc się za każdym razem, kiedy rozbił jakiś zły ruch. Marny był z niego tancerz, ale nie przeszkadzało jej to. W końcu Harry odszedł szukać Ginny, a Hermiona poszła do bufetu spragniona i lekko zmęczona tańcem. Sączyła właśnie kolejne piwo kremowe, gdy dostrzegła w tłumie znajomą twarz. Odstawiła kubek i ruszyła w tamtą stronę. Nie myliła się. Daniel siedział przy jakimś stoliku z kumplami z Ravenclawu.
- Cześć, Daniel. Nie przeszkadzam? – spytała onieśmielona obecnością jego przyjaciół.
- Hermiona? – spytał lekko zdziwiony. Zapewne nie spodziewał się jej na imprezie. Tak jak zresztą większość znajdujących się tu osób – Nie, jasne, że nie. Siadaj – ustąpił jej miejsca, ale ona pokiwała protestująco głową. Nie miała ochoty siedzieć. Daniel złapał ją więc delikatnie za dłoń i posadził na kolanach. Nie sprzeciwiła się. Poczuła na sobie spojrzenia jego kolegów.
- Zapoznasz mnie z twoimi przyjaciółmi? – spytała wciąż onieśmielona.
- Jasne, Hermiono. To jest Terry, Chris i Gordon. Chłopaki to jest Hermiona – dziewczyna wymieniła uścisk dłoni z Krukonami. Posiedziała przez chwilę i uwolniła się z delikatnego uścisku Daniela.
- Gdzie idziesz?
- Potańczyć, nie mam zamiaru siedzieć – odpowiedziała i poszła w stronę tańczących osób. Nagle obok niej pojawił się Daniel. Uśmiechnęła się do niego, a on złapał ją za rękę i pociągnął na scenę. Hermiona świetnie się bawiła. Sama była dobrą tancerką i potrafiła wyczuć ruchy partnera. Krukon tańczył bardzo dobrze i trochę się zdziwiła, ale spodobało jej się to. Bawili się właśnie do jakiegoś szybkiego kawałka, kiedy nagle usłyszała chłodny głos.
- Odbijany – zamknęła oczy pełna obaw. Już się nabawiła. Przed nią stał nie kto inny jak Draco Malfoy, a Daniel gdzieś zniknął w tłumie. Po raz pierwszy chciała go przekląć, że nie zawalczył o nią i tak łatwo oddał ją do tańca komuś innemu. Na dodatek Malfoyowi. Chłopak zobaczył, że nie skrywała oburzenia i uśmiechnął się w ten irytujący i pociągający sposób.
- Wiem, że czekałaś, kotek.

- Draco, idziesz na imprezę, którą organizują Puchoni? – spytał Blaise patrząc na swojego przyjaciela siedzącego na kanapie z lampką brandy w ręce.
- Daj spokój, impreza u Puchonów, też mi coś. Są tak grzeczni i przykładni, więc nie wierzę w jakąś świetną zabawę – zwrócił się do Zabiniego z drwiącym uśmiechem.
- Słyszałem, że mają skądś Ognistą Whiskey, a muzykę słuchać z daleka, więc nie jest chyba tak źle co? – skomentował Zabini nakładając skórzaną kurtkę na czarny podkoszulek – Tak czy inaczej ja idę, bo są tam uczniowie z każdego domu, a Puchoni mają całkiem ładne dziewczyny – dodał widząc nieprzekonaną minę Dracona. Ten nawet się nie poruszył.
- O której wrócisz? – spytał po chwili.
- Sam nie wiem, mam nadzieję na parę tańców z Granger – uśmiechnął się szyderczo.
- Jak to z Granger?
- Tak, że jest na imprezie z Potterem i jego dziewczyną – powiedział niby od niechcenia i odwrócił się.
- Czekaj idę z tobą – usłyszał za sobą głos Dracona i poczuł, że triumfuje.

Draco popatrzył na reakcję Granger po jego słowach. Dziewczyna była zmieszana i zła zarazem. A on czuł satysfakcję z tego, że odgonił od niej Daniela. Nie wiedział ile czasu ze sobą spędzili, ale nie odchodziło go to. Zamierzał to nadrobić.
- Nie masz ochoty na taniec? Jeszcze przed chwilą, aż się do tego zwałaś – zadrwił.
- Odechciało mi się – powiedziała i odeszła do bufetu. Malfoy obserwował jej sylwetkę. Była cholernie zgrabna, a ta sukienka jeszcze bardziej podkreślała jej atuty. Ruszył za nią i zobaczył jak nalewa sobie Ognistej Whiskey do kieliszka i zanurzyła czerwone usta w trunku.
- Powoli, zamierzasz się upić? – spytał i wyrwał jej kieliszek z ręki odstawiając na stół.
- Jak najbardziej. Może wtedy zapomnę o wszystkim i będę w stanie odzyskać humor, który mi odebrałeś i znów się bawić – obrzuciła go spojrzeniem i popatrzyła mu wyzywająco w oczy, kiedy opróżniała cały kieliszek. Draco uśmiechnął się w duchu widząc jej zachowanie.
- Lepiej chodź potańczyć – pociągnął ją za rękę i wyciągnął na scenę. Dziewczyna nie zaprotestowała. Skoro tego chce, to przetańczy z nim parę piosenek i się odczepi. Draco zdumiał się jak dobrze Granger tańczy. On też był dobrym tancerzem i pewnie czuł się na imprezach. Zobaczył jak Gryfonka uważnie przypatruje się jego ruchom i po chwili uśmiecha się.
- Całkiem dobrze tańczysz – stwierdziła po chwili. On tylko puścił jej oczko.
- Ty też, Granger – zaczerwieniła się lekko i poddała muzyce i partnerowi. Draco był bardzo zadowolony z siebie, kiedy to zobaczył. Czasami widział innych uczniów, którzy chcieli zatańczyć z Gryfonką, ale szybko spławiał ich jednym spojrzeniem. Wiadomo, nikt nie chce zadzierać ze Ślizgonami. Nagle piosenka się skończyła, a Granger odgarnęła kosmyki z twarzy.
- Wystarczy – powiedziała przerzucając włosy na jedną stronę.
- Zdecydowanie nie – uśmiechnął się.
- Miałeś już swój czas, Malfoy. I tak byłam hojna, że w ogóle ci go przeznaczyłam.
- Przynajmniej dobrze się bawiłaś – nie dawał za wygraną. Podniosła brew i popatrzyła na niego z ciekawością.
- Może – rzuciła tylko i się odwróciła. Draco złapał ją za nadgarstek i przyciągnął.
- Może? – spytał. Chciał jak najwięcej czasu spędzić z Gryfonką i nie pozwolić jej odejść. Zapewne poszłaby do Krukona, a on by tego nie zniósł. I tak już zgarnął mu ją sprzed nosa i pierwszy zaprosił.
- Niech ci będzie, że tak – roześmiała się i wyswobodziła dłoń z jego uścisku znikając w tłumie. Draco podszedł do barku i nalał sobie trunku siadając na kanapie obok Zabiniego i paru innych uczniów ze Slytherinu.
- I jak się bawisz? – spytał Zabini zrzucając z kolan jakąś blondynkę, która spojrzała na niego z oburzeniem i poszła.
- Nie jest źle – odpowiedział tylko przyglądając się uczniom.
- A Granger? – popatrzył na kumpla i dodał widząc jego spojrzenie – Widziałem jak ze sobą tańczyliście, chyba wyglądała na zadowoloną, nie mówiąc już o tobie – uśmiechnął się szyderczo.
- Z pewnością była zadowolona. Nie oszukujmy się Blaise, każda tylko oczekuje bym ją zaprosił na bal. Tak właściwie to masz już kogoś?
- Nie, ale szybko się znajdzie. Jak nie ty zaprosisz to ja, proste – powiedział.
- Ja chyba nie zaproszę żadnej – odparł po chwili Draco, a Blaise spojrzał na niego zdumiony.
- Nie zaprosisz nawet Pansy?
- W szczególności Pansy, chciałeś powiedzieć
- No tak, ale jak już to chodziliście ze sobą, a ona nadal się stara, więc…
- Więc nie będę jej stwarzać żadnych nadziei, bo jeszcze bardziej się przyczepi – przerwał mu. Rozejrzał się po tłumie osób i zobaczył w odległym kącie Granger z Danielem. Wiedział, że do niego pójdzie, ale i tak zaczął czuć narastający w nim gniew. Na dodatek nie rozmawiali ze sobą normalnie. Granger trzymała kieliszek w dłoni, a ten wykorzystywał sytuację. Że też był na tyle bezczelny. Zobaczył jak przybliża się do dziewczyny i delikatnie podnosi jej podbródek, a następnie całuje ją. Instynktownie zacisnął pięści i poczuł jak w jego lewej ręce pęka kieliszek i rozlewa się trunek. Nie obchodziło go to. Był wściekły. Blaise spojrzał na niego ze zdumieniem.
- Draco, co się dzieje?
- Nic, Blaise, ale przysięgam, że za chwilę kogoś zabiję – odparł wstał z kanapy. Blaise zdezorientowany spojrzał w stronę, w którą udał się Draco i zrozumiał, o co chodziło jego przyjacielowi. Jakiś Krukon całował Granger. Szybko wstał i pobiegł za Draconem, by go powstrzymać. Wiedział już, że Draco interesuje się tą dziewczyną. Przyjaźnili się od małego i zawsze wszystko sobie mówili, a nawet jeśli nie, to zawsze szybko potrafili zgadnąć to, co się wokół nich dzieje. A on odkrył, że Draco coraz częściej spogląda na Gryfonkę i to nie pełnym zniechęcenia i nienawiści spojrzeniem. Dobiegł do Dracona i złapał go za koszulkę.
- Nie rób głupot, chyba nie chcesz mieć kolejnego szlabanu, jak ktoś zgoni na ciebie, że wdałeś się w bójkę – powiedział stanowczo.
- Nie obchodzi mnie to, popatrz na tego gnojka jak wykorzystuje sytuację z tego, że Granger jest trochę podpita – wyrwał się i ruszył w tamtą stronę, a Blaise podążył za nim. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to będzie musiał pomóc przyjacielowi, chociaż wątpił, by Draco w takim stanie przegrał jakąkolwiek bójkę.

Hermiona nalała sobie właśnie kolejną lampkę Ognistej Whiskey. Nie przepadała zbytnio za alkoholem, bo traciła wtedy kontrolę nad sytuacją, ale miała dość nauki i chciała się trochę rozerwać, skoro już tutaj jest. Nagle podszedł do niej Daniel i nachylił się nad nią.
- Pozwolisz na chwilę? Muszę ci coś powiedzieć – szepnął jej do ucha. Hermiona popatrzyła na niego i kiwnęła głową, dając się zaprowadzić w kąt pokoju.
- Coś się stało? – spytała upijając łyk z kieliszka i czując jak trunek przechodzi jej przez gardło, rozgrzewając niczym ogień.
- Nie, Hermiono. Chociaż chyba tak. Wiesz, zaprosiłem cię na bal i idziemy na niego razem. Zrobiłem to, ponieważ od pewnego czasu w jakiś sposób zależy mi na tobie i chciałbym… i czy ty chciałabyś, oczywiście, żebyśmy poszli na ten bal jako prawdziwa para – wyrzucił z siebie trochę skrępowany. Hermiona, której zaczynało się już powoli kręcić w głowie zrozumiała tylko połowę jego słów. Daniel najwidoczniej to dostrzegł. Poczuła jak łapie ją delikatnie za podbródek i unosi jej głowę, po czym składa na jej ustach delikatny pocałunek. Tego się nie spodziewała, ale poczuła jak przechodzi ją miła fala ciepła i równie czule odwzajemniła pocałunek. Poczuła jak chłopak kładzie jej rękę na biodrze, a drugą przyciąga do siebie. Wszystko to było lekkim zaskoczeniem dla niej. Nagle poczuła szarpnięcie i otworzyła oczy zdumiona. Zobaczyła przed sobą wściekłego Malfoya, który najwidoczniej oderwał ich od siebie i rzucił Daniela na ścianę.
- Ej, koleś o co ci chodzi? – spytał zdenerwowany Krukon.
- Ładnie to tak wykorzystywać sytuację, w której dziewczyna jest pijana i nie jest w pełni świadoma tego, co robi? – usłyszała w głosie Malfoya jeszcze bardziej narastający gniew.
- Hermiona jest w pełni świadoma tego, co robi i chciała tego, bo odwzajemniła. Zazdrosny jesteś? – Daniel popatrzył mu kpiąco w oczy. Nagle wszystko stało się tak nagle. Malfoy rzucił się na Daniela i uderzył go pięścią w twarz, tak mocno, że chłopak się zatoczył i już miał oddać, kiedy Hermiona krzyknęła i stanęła pomiędzy nimi rzucając się na Malfoya tak gwałtownie, że aż upadli na podłogę. Zapewne gdyby nie jej wściekłość i obudzona w jej wnętrzu bestia, nigdy nie byłaby w stanie tego zrobić.
- Jak śmiesz?! – syknęła gniewnie.
- On cię wykorzystał, Granger – Malfoy otrząsnął się ze zdumienia, które zrodziło się z ataku Gryfonki i na nowo narosła w nim wściekłość. Jeszcze większa, ponieważ nie mógł uwierzyć, że dziewczyna stanęła po stronie Krukona i patrzy na niego wściekła.
- Nikt nigdy mnie nie wykorzystał.
- Jesteś pijana i nie wiesz co robisz – wysyczał jej w twarz. Poczuł lekkie uderzenie w policzek od dziewczyny. Zamurowało go. Nikt przedtem sobie na to nie pozwolił.
- Może i jestem pijana, ale doskonale wiem, co robię, Malfoy. Nie wtrącaj się w moje życie i w to, co się wokół mnie dzieje. Zawsze wszystko psujesz – powiedziała gniewnie, ale poczuła jak łamie jej się głos, więc szybko zeszła z Malfoya i podniosła się wybiegając z pokoju i skręcając w stronę Wieży Gryffindoru. Wpadła do dormitorium i rzuciła się na łóżko. Malfoy miał rację. Dała się wykorzystać. Czy w innej sytuacji Daniel byłby na tyle odważny, by ją pocałować i czy ona by się zgodziła? Znała prawdziwą odpowiedź i było nią słowo „nie”, chociaż usilnie próbowała sobie wmawiać, że to wszystko miałoby normalnie miejsce. I to ją najbardziej w tym wszystkim bolało. Wtuliła głowę w poduszkę i poczuła jak spod powiek spływają jej łzy wściekłości.

~~~~~~~~~~~~~~~
Jej, udało mi się skończyć dzisiaj przed wyjściem z domu i jestem z siebie zadowolona. Dziękuję za 2 nominacje do Liebster Award. To chyba wasze docenienie pchnęło mnie do tak szybkiego napisania tej notki. Dziękuję za masę wszystkich tych miłych komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Jak wiecie bardzo doceniam każde słowo od was na temat notki, bo każde słowo jest ważne.
Pozdrawiam
Sheireen ♥