poniedziałek, 4 maja 2015

Między szaleństwem a miłością jest cienka granica...

Kochani!
Obiecałam, że po testach wrócę z nowym blogiem, więc przedstawiam Wam 
Co prawda blog dopiero się tworzy. Jeśli macie jakieś pomysły, jak można go ulepszyć, to bardzo proszę o propozycje w komenatrzach.
Mam do Was jeszcze jedną małą prośbę, a mianowicie do tych, którzy korzystają z gadu-gadu.
Usunęły mi się wszystkie kontakty, więc jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, to proszę, napiszcie na ten numer - 42183150.
Sheireen ♥

sobota, 15 lutego 2014

Miniaturka II - „Zakład o miłość" cz.3

            Minął tydzień, a pogoda z każdym dniem poprawiała się coraz bardziej. Hermiona spędzała wolny czas na świeżym powietrzu, a towarzyszył jej nie kto inny jak Draco Malfoy. Co prawda nie umawiali się po lekcjach, ale chłopak dziwnymi „przypadkami” trafiał na nią i proponował wspólny spacer. W sumie nie miała powodów, by się nie zgodzić. Przesiadywali na drewnianym moście lub pod rozłożystym drzewem rozmawiając na mnóstwo tematów. Hermiona nie mogła uwierzyć, że naprawdę tak dobrze gada z wrogiem. Tylko, czy on nadal nim był?
- Co chciałabyś robić po zakończeniu Hogwartu, Hermiono? – spytał się jej Draco, a ona zastanowiła się przez chwilę.
- Chciałabym wyjechać na jakieś szkolenie dla aurorów. Mogłabym ścigać czarnoksiężników i utrzymywać pokój na świecie – odpowiedziała i rozmarzyła się przez chwilę. – A ty? – odwróciła wzrok w jego stronę. Draco oparł się o pień drzewa i mruknął z dziwnym uśmieszkiem.
- Mógłbym zostać czarnoksiężnikiem i praktykować czarną magię, by później dać się złapać Hermionie Granger i pozwolić jej na pewne całkiem przyjemne tortury – uśmiechnął się znacząco do Hermiony, a ta spuściła wzrok i się zarumieniła.
- Marz sobie dalej – mruknęła, ale uśmiech nie schodził z jej twarzy. Draco dumnie wypiął pierś, zadowolony, że wprawił dziewczynę w zakłopotanie. Zostały mu niecałe dwa tygodnie i zaczął się obawiać przegranego zakładu. Nie miał pojęcia jak zrobić pierwszy krok. To wydawało mu się śmieszne, bo nigdy nic go nie przetrzymywało, bo był wręcz pewien, że mu się uda, ale tutaj wątpił w swoje możliwości. Jak mógł dotrzeć do tej dziewczyny? Czytał przy niej książki, by później móc pogadać na jakieś tematy, oczywiście ciekawe dla Granger. Był nawet miły dla Gryfonów, a to przecież olbrzymie poświęcenie! Powinna to docenić, a ta traktowała go jak dobrego kolegę. Zaczynało go to denerwować.
            Ku jego zdziwieniu Hermiona schowała książkę do torby i podniosła się na nogi. Miała właśnie iść, kiedy odwróciła się w jego stronę. Jej długie, brązowe włosy powiewały delikatnie na wietrze. Wyglądała bardzo ładnie, mimo iż w ogóle się nie malowała. Coś o do niej przyciągało, tylko nie wiedział co. Była taka naturalna, szczera… Była sobą i nie zamierzała stawać się kimś innym, by z kimś się dogadać.
- Przepraszam cię, ale muszę iść. Mam bardzo ważną rzecz do załatwienia – oznajmiła Hermiona i ruszyła szybkim krokiem w stronę zamku. Draco zerwał się na równe nogi i ją dogonił.
- Stało się coś złego? – zaniepokoił się.
- Ależ nie! – Hermiona wydawała się być bardzo przejęta. – Idę do biblioteki, bo muszę wyszukać więcej informacji na temat roślin przywracających pamięć.
Draco zmarszczył ze zdziwienia brwi, ale nie zwolnił kroku, bo i tak ledwie nadążał za dziewczyną. Skąd u niej takie tempo?
- Po co ci roślina przywracająca pamięć? – w jego głosie brzmiała czysta ciekawość. Hermiona przez chwile nic nie mówiła, ale w końcu odezwała się.
- Usunęłam pamięć moim rodzicom, by ich chronić przed Voldemortem. Nie zadawaj więcej pytań. – wycedziła, a Draco od razu wyczuł, że nie ma najmniejszej ochoty o tym rozmawiać, więc nie naciskał. Zamierzał jednak pójść za nią do biblioteki. Każdy pretekst jest dobry, by spędzić czas z Granger i wznowić próby uwiedzenia jej.

            Minęła godzina, a Hermiona położyła pięć opasłych tomów o zielarstwie i dwie książki do eliksirów na drewniany stół w bibliotece. Usiadła przy nim i otworzyła pierwszą księgę.
- Mogę ci jakoś pomóc? – zaproponował Draco nie bardzo wiedząc, czy wypada mu się wtrącić. Spojrzała na niego zamyślonym wzrokiem i po sekundzie podała mu jedna z książek.
- Poszukaj czegoś na temat wąkroty azjatyckiej. Jestem pewna, że kiedyś coś o niej czytałam i można z niej sporządzić eliksir, ale muszę odświeżyć swoje informacje.
- Wąkro… co? – Draco nie połapał się zbytnio w tym, co dziewczyna powiedziała, bo mówiła strasznie szybko. Gryfonka wywróciła oczyma.
- Nieważne. Idź lepiej sobie gdzieś indziej i znajdź zajęcie, bo mi nie pomożesz – odrzekła i pochyliła się nad książką. Draco niewiele myśląc złapał ją za dłoń. Drgnęła i jej brązowe tęczówki połączyły się z jego szarymi. Nie wyrwała ręki z jego uścisku, więc Draco uznał, że to już jest coś.
- Hermiono, pomogę ci. Bardzo mi na tym zależy. – odpowiedział. Nie okłamał jej. Naprawdę tak było. Chciał jej pomóc, a zakład miał dla niego coraz mniejsze znaczenie.
- W porządku – odchrząknęła dziewczyna i delikatnie uwolniła dłoń. – Poszukaj informacji na temat wąkroty azjatyckiej. I nie mam zamiaru się powtarzać. – wycedziła ostatnie zdanie nieco głośniej, a Draco delikatnie się uśmiechnął.
            Ślęczeli prawie pół godziny, dopóki Hermiona nie zerwała się z miejsca podekscytowana.
- Mam! – powiedziała donośnym szeptem, mając nadzieję, że pani Pince jej nie usłyszała. Podsunęła mu książkę pod nos i wskazała palcem na tekst. Nie musiał jednak go czytać, bo natychmiast wyrecytowała go tak, jakby znała go na pamięć.
- Wąkrota azjatycka działa psychotonicznie, pobudza ośrodkowy układ nerwowy, usuwa objawy znużenia i zmęczenia psychicznego. Poprawia krążenie obwodowe i mózgowe, w związku z czym wzmacnia postrzeganie, poprawia pamięć i kojarzenie! – w jej głosie było tyle ekscytacji, że prawie i Draconowi się udzieliła. Prawie.
- I co w związku z tym? – nie za bardzo wiedział, co ma na ten temat powiedzieć.
- Draco, nie rozumiesz? Z tej rośliny mogę zrobić eliksir, który podam rodzicom, a następnie rzucę na nich zaklęcie, które tym razem musi zadziałać! Jeśli ich pamięć będzie mocniejsza zaklęcie pomoże im odzyskać dawne życie. To się musi udać. – Hermiona wertowała dalej książkę, by poszukać więcej informacji na temat tych roślin. Snape musiał je mieć w swoim magazynie, nie miała ku temu wątpliwości. Potrzebowała tylko pomocy… jakiegoś Ślizgona.
            Niechętnie popatrzyła na Dracona Malfoya, który gapił się na obrazki roślin magicznych i zebrała się na odwagę.
- Draco? – spytała powoli.
- Hmm? – mruknął, nawet na nią nie patrząc, co ją troszeczkę zdenerwowało.
- Czy mógłbyś mi w czymś pomóc? – postępowała ostrożnie. Nie wiedziała, czy może mu ufać w sprawie okradzenia jego opiekuna domu.
- O co chodzi? – Draco odwrócił się w jej stronę i przeszywał ją spojrzeniem swoich chłodnych oczu.
- Chodzi o to, że muszę wziąć parę rzeczy z magazynku Snape’a…
- Chyba ukraść – wtrącił szyderczo Draco Malfoy. Posłała mu zabójcze spojrzenie.
- Daruj sobie. Pomożesz mi, czy mam jakoś sama sobie dać radę? – postawiła sprawę jasno i odgarnęła z twarzy parę niesfornych pasemek włosów.
- Pomogę ci, Granger, ale jak?
- Odciągnij na pewien czas i zajmij czymś Snape’a, a ja wkradnę się do jego magazynku i wezmę parę składników.
- Ukradniesz – wtrącił ponownie z szelmowskim uśmiechem.
- Och, zamknij się. – skomentowała to. – Wingardium Leviosa. – powiedziała, a wszystkie książki uniosły się w powietrze i podążyły za nią. Hermiona powkładała je na swoje miejsce i wyszła razem z Draconem z biblioteki. Zamierzali działać od razu.

            Dwie godziny później siedzieli już w łazience Jęczącej Marty na drugim piętrze, gdzie Hermiona rozłożyła kociołek i wszelkie potrzebne do uwarzenia eliksiru rzeczy. Draco oparł się o umywalkę, gdzie Harry parę lat temu otworzył Komnatę Tajemnic. Uśmiechnęła się pod nosem. Zapewne Malfoy nawet nie wiedział, że to tutaj jest wejście do komnaty, którą stworzył założyciel jego domu.
- Nie mogę uwierzyć, że pomogłem okraść opiekuna domu i to na dodatek Gryfonce, po której najmniej spodziewałbym się takiego zachowania.
Hermiona uśmiechnęła się szyderczo.
- Gryzie cię sumienie, Draco? – zachichotała, a ten spojrzał na nią spode łba. Usiadł obok niej na zimnej posadce i obserwował jak dziewczyna kroi dokładnie składniki, macha różdżką nad kociołkiem. Uważnie patrzył na ruch jej zgrabnych nadgarstków, gdzie na lewym widniała ładna, mała, złota bransoletka z miniaturowym godłem Gryffindoru. Hermiona przerwała na chwilę pracę, by związać włosy w puszysty, wysoki kucyk i ponownie zabrała się do pracy.
- Nie musisz ze mną siedzieć, nie zmuszam cię przecież.
- Wiem, że nie muszę, ale chcę. – odpowiedział Draco i wzruszył ramionami. Naprawdę wolał siedzieć tutaj w łazience dziewczyn, gdzie Marta zawodziła w rynnach, niż z przyjaciółmi Ślizgonami. Tutaj przynajmniej była Granger, a bardzo polubił jej towarzystwo. Nawet jeśli czasami wydawała mu się dziwna i tajemnicza. Tylko, że wtedy była jeszcze bardziej intrygująca.
            Hermiona zręcznie pracowała nad eliksirem wspomagającym pamięć, choć ewidentnie czuła na sobie wzrok Ślizgona. Niezbyt jej się to podobało, ponieważ trudno jej się było skupić na pracy. Czy on musiał tutaj z nią siedzieć? Czyż nie przyjemniej byłoby mu na słońcu z innymi Ślizgonami? Och, ale niech mu będzie. W sumie, to aż tak bardzo jej nie przeszkadzał. Miała jakieś towarzystwo. Owszem, mogłaby poprosić Harry’ego i Rona, by z nią posiedzieli, ale jakoś nie miała na to ochoty. Zawsze, gdy ten wysoki blondyn siedział obok niej, czuła jakieś dziwne motylki w brzuchu, co było całkiem przyjemnym uczuciem.
Jednak po chwili spadła na nią przytłaczająca prawda. Siedział tutaj z nią, ponieważ zostało mu mało czasu do wygrania zakładu. Chciał ją uwieść, rozkochać ją w sobie. Cóż, to ostatnie mu się udało. Od piątej klasy czuła coś do Dracona Malfoya, ale za nic nikomu tego nie powiedziała. I nie zamierzała. Hermiona uznała, że musi grać. To nie ona będzie tutaj wykorzystana, tylko on. Dlaczego miałaby nie skorzystać z jego bliskości, której od tak dawna chciała? Niedługo kończy się szkoła, a ona przecież może się zabawić. To ona go upokorzy w ostatnim dniu, a nie on.
Uśmiechnęła się wrednie pod nosem, co nie uszło uwadze Dracona, który uważnie ją obserwował.
- Czemu się cieszysz? – zagadnął ją, ale Hermiona nie odpowiedziała na temat.
- Podaj mi trochę tej mięty.
Draco zdał sobie sprawę, że mięta leży w dość bliskiej odległości od dłoni Granger i sama bez problemu dałaby radę ją wziąć, ale nie sprzeczał się z nią. Kiedy wyciągnął ku dziewczynie rękę z liśćmi mięty, ta powoli zgarnęła je, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po wewnętrznej stronie jego dłoni. Spojrzał na nią, ale ona tylko uśmiechnęła się do niego tajemniczo i ponownie wróciła do warzenia eliksiru.
            Przełknął z trudem ślinę, a na dłoni nadal czuł rozkoszny dotyk jej palców. Cholera, to było naprawdę przyjemne. Tylko… dlaczego ona to zrobiła? Czy specjalnie tak postąpiła, czy wcale nie miała nic takiego na myśli? Czy po takim geście wróciłaby jakby nigdy nic do pracy? Tego nie wiedział. Wiedział tylko, że naprawdę chciałby coś jeszcze raz jej podać, by dotknęła go w taki sam sposób jak minutę temu.
            Nie doczekał się jednak, choć od tej pory okazał się jeszcze bardziej pomocny niż w ostatnim czasie. Hermiona jednak specjalnie udawała, że sama sobie ze wszystkim poradzi i nie musi tutaj siedzieć. Śmiała się w duchu z jego zachowania. Jedna sztuczka i nawet Draco Malfoy mógł być jej ofiarą. Schowała kociołek z eliksirem i składniki do jednej z kabin i razem z Malfoyem wyszła na pusty korytarz zamku. Przez okna Hogwartu wpływało cudowne, pomarańczowe światło zwiastujące zachód słońca.
- Dzięki, że chciało ci się siedzieć przy mnie tyle czasu – powiedziała aksamitnym głosem i zatrzepotała rzęsami, uśmiechając się delikatnie. Draconowi przez sekundę odebrało mowę.
- Nie ma za co, to był naprawdę udany wieczór… znaczy się udany dzień, tak – odpowiedział lekko się jąkając. Miał ochotę się uderzyć. Co się z nim działo?
            Jego zdezorientowanie sięgnęło zenitu, kiedy Hermiona niespodziewanie zbliżyła się do niego i wyszeptała do ucha. Jej ciało było tak cudownie blisko, że ledwo zrozumiał to, co mówiła.
- Wieczór też może być całkiem przyjemny…
Odsunęła się od niego i spojrzała sugestywnie, a następnie bez zbędnych słów ruszyła schodami na dół, by udać się do Wielkiej Sali na kolację.
            Draco jeszcze przez chwilę stał jak otępiały obserwując oddalającą się sylwetkę Granger, kiedy nagle ruszył się z miejsca i w wystarczyło parę wielkich kroków, by ją dogonić. Już po chwili szli ramię w ramię obok siebie prosto do Wielkiej Sali. Niechętnie opuścił towarzystwo Granger, by dosiąść się do stołu swojego domu, podczas gdy Gryfonka wdzięcznymi ruchami dotarła do swoich przyjaciół siedzących przy syto zastawionym stole. Weasley już zdążył nawalić sobie parę udek kurczaka na talerz i zabierał się do jedzenia, a Potter rozmawiał z Ginny Weasley, swoją dziewczyną. Uśmiechnęli się do Hermiony, kiedy usiadła obok Rona i obrzuciła niechętnym wzrokiem jego sposób jedzenia. Poruszyła ustami, a Draco mógł się domyślić, co powiedziała do Łasicy.
„Czy ty musisz się tak obżerać?”
Dziewczyna miała rację. Ron jadł tak, jakby była to jego ostatnia kolacja. Oderwał wzrok od Gryfonów i sam zabrał się za kolację, od czasu do czasu patrząc na roześmianą od ucha do ucha Hermionę Granger, a w jego głowie chodziła tylko jedna myśl. Czy mówiła poważnie na temat dzisiejszej nocy?

            Hermiona wyszła jeszcze przed zakończeniem kolacji. Kiedy znikała za drzwiami, posłała Draconowi znaczące spojrzenie, delikatnie się uśmiechając. Zauważył to Blaise, który natychmiast odezwał się do Malfoya.
- Na twoim miejscu bym na nią uważał.
- Przecież sam powiedziałeś, bym ją uwiódł i jak widzisz mi się udaje. – odparł zgryźliwie Draco.
- Ona chyba też nie ma uczciwych zamiarów – usłyszał za swoimi plecami głos kumpla, ale już nawet nie miał ochoty go słuchać. Wyszedł z Wielkiej Sali za Granger, ale dziewczyna zniknęła mu z oczu. Szukał jej jeszcze przez pewien czasu, aż w końcu zrezygnowały podążył do salonu Ślizgonów. Szedł zimnym korytarzem w lochu, kiedy usłyszał kobiecy głos.
- Niespecjalnie ci się śpieszyło.
            Natychmiast się odwrócił w stronę głosu. Zobaczył Granger. Nie wiedzieć czemu trochę się spiął. Ta dziewczyna działała na niego bardzo mocno i czuł się przy niej troszeczkę skrępowany. Bał się, że może coś palnąć, a ona zareaguje na to negatywnie i straci wszelkie szanse na wygranie zakładu.
Westchnął.
Żałował, że wdawał się w jakikolwiek zakład z Blaisem.
- Może masz ochotę się gdzieś przejść? – uśmiechnęła się delikatnie, posyłając tym samym zaproszenie w jego stronę. Draco bez wahania je przyjął, a Hermiona zdawała się być zadowolona.
- Gdzie pójdziemy? – spytał się zainteresowany, widząc, że prowadzi go na górę, wyprowadzając z lochów. Hermiona złapała go za rękę i odpowiedziała, wciąż idąc.
- W moje ulubione miejsce, gdzie uwielbiam przychodzić w nocy – odpowiedziała zagadkowo.
- Biblioteka? – skrzywił się Draco. To pierwsze, co mu przyszło do głowy, więc zdziwił się, widząc, że mijają drugie piętro i idą dalej na górę. Usłyszeli gwar dochodzący z Wielkiej Sali. Zapewne już skończyła się kolacja i większość uczniów pójdzie do swoich dormitorium.
            Szli dość długi czas, aż w końcu Draco zdał sobie sprawę, że dziewczyna ciągnie go na Wieżę Astronomiczną. Zdumiał się. Przecież wstęp na Wieżę był zakazany w nocy, a dziewczyna ewidentnie powiedziała, że uwielbia chodzić tutaj nocą. Gryfonka wciąż go zaskakiwała. Nigdy nie spodziewałby się, że tak bardzo potrafi łamać regulamin szkolny.
            Weszli na górę po schodach, a Hermiona zamknęła drzwi na parę silnych zaklęć, by nikt nie mógł wejść za nimi. Natychmiast podbiegła do barierki i wzięła głęboki oddech świeżego, wieczornego powietrza. Zamknęła oczy i uśmiechnęła się delikatnie. Draco podszedł cichutko do niej i stanął obok, opierając dłonie na barierce.
- To jedyne miejsce, gdzie choć trochę czuję się wolna i niezależna. – szepnęła, jakby wiedziała to, że jej tuż obok, mimo iż miała zamknięte oczy. Otworzyła je i spojrzała na Malfoya, który przyłapał się na tym, że obserwuje ją oczarowany.
- Też chciałbym się tak czuć – mruknął Draco, a Hermiona podniosła brwi.
- Będziesz się tak czuł.
- To niemożliwe – odpowiedział lekko się krzywiąc. Hermiona ku jego zdumieniu położyła się na zimnej posadzce i spojrzała w granatowe niebo. Jej kasztanowe loki leżały w artystycznym nieładzie na podłodze.
- Chodź, połóż się obok mnie – zaproponowała. Draco przez chwile nie miał na to ochoty. Wybrudzi sobie ubrania, a na podłodze jest zimno. Jednak jakaś nieznana siła zmusiła go do wykonania polecenia Granger.
- Czemu mnie tutaj przyprowadziłaś? – zapytał, wpatrując się w tysiące gwiazd lśniących nad nimi.
- Wiesz, jaka jest dziś noc?
- Nie mam pojęcia – odpowiedział po namyśleniu.
- Noc Spadających Gwiazd – szepnęła i przekręciła głowę, by móc widzieć jego twarz. Uczynił to samo. – Będziesz mógł wypowiedzieć życzenie, kiedy zobaczysz jedną upadającą.
Zaśmiał się.
- Wierzysz w takie brednie jak gwiazdy spełniające życzenia? – nie mógł w to uwierzyć. Hermiona Granger, która uważała wróżbiarstwo za najgorszy przedmiot, która sama z niego zrezygnowała, mówi mu takie rzeczy.
- Wierzę w wiele dobrych rzeczy z dzieciństwa. – usłyszał jej smutny głos. – Często z mamą siadałam w ogrodzie i patrzyłyśmy w gwiazdy. Opowiadała mi, że to tak naprawdę anioły, które spełnią pragnienia twojego serca, gdy tylko pomyślisz życzenie.
To brzmiało jak głupie bajki, bzdury i może kiedyś wyśmiałby ją, gdyby powiedziała mu takie rzeczy, ale czuł się jakoś dziwnie. Nastało milczenie. Draco czuł dziwne ukłucia w sercu. Czy tak właśnie bolała miłość? Spojrzał na dziewczynę leżącą obok niego. Gwiazdy odbijały się w jej oczach, które szkliły od łez. Był tak zajęty, że nawet nie zobaczył, że płacze, opowiadając o wspomnieniach ze swojego dzieciństwa. Czuł, że coraz bardziej kocha tę dziewczynę. Nie miał pojęcia, skąd to uczucie się wzięło, ale było cudowne. I jedyne w swoim rodzaju.
- Mógłbyś poprosić o wolność i niezależność jakbyś tylko chciał.
Ale Draco już wiedział, że nie tego pragnie.
-  Czego ty pragniesz? – spytał. Może to pytanie było bardzo osobiste, ale ona na nie odpowiedziała, a z jej oczu spłynęły nowe łzy.
- Chciałabym się odkochać w kimś, kto zamierza mnie zranić.
            Spojrzała na niego, a Draco poczuł jak jego dusza się roztrzaskuje. Mówiła o nim. Tylko… skąd mogła wiedzieć o zakładzie?
- A czego ty pragniesz? – zadała mu to samo pytanie.
- Nie chcę stracić pewnej dziewczyny przez moje dziecinne zachowanie.
            Stało się. Powiedział to, co od dłużej chwili dławiło go w gardle. Powstała między nimi cienka nić, która mogła pęknąć na zawsze lub zmienić się w coś, co połączy ich życie ze sobą na długi czas. Wystarczyłby tylko jeden gest. Draco bez niepotrzebnych myśli nachylił się nad Hermioną i pocałował ją w usta. Ich wargi współgrały ze sobą harmonicznie jakby od dawna były do tego stworzone. Całował ją delikatnie, wkładając w to całe swoje uczucie, a ona nie pozostawała mu dłużna. Oboje bali się tego, że jeśli to się zakończy już nigdy nie wrócą w swoje ramiona.
- Hermiono? – Draco odsunął się od niej na niedużą odległość, tylko po to, by spojrzeć jej w cudowne, brązowe tęczówki.
- Tak? – szepnęła.
- Przepraszam cię za to, co planowałem z Blaisem. Byłem taki głupi, że się zgodziłem wykorzystać i zranić taką dziewczynę jak ty…
- Cii… - położyła mu swoje wargi na ustach i ponownie rozpoczęła pocałunek. Błyszczące łzy znikały jej w lokach, ale było ich już coraz mniej.
- Wybaczysz mi? – spytał Draco, na króciutką chwilkę odrywając się od Hermiony.
- Już to zrobiłam – odpowiedziała ciepło.
            Draco położył się obok niej na podłodze, a Hermiona wtuliła się w jego bok. Objął ją ramieniem i oboje spojrzeli w gwiazdy. Rozmawiali dłuższy czas, opowiadając o swoim życiu, wspomnieniach i planach na przyszłość, a ich uczucie stawało się coraz głębsze. Noc była niezwykle cicha, tylko z Zakazanego Lasu dobiegały tajemnicze odgłosy zwierząt. Kiedy w nieba spadła pierwsza gwiazda oboje pomyśleli o tym samym.
Chcieli być ze sobą na zawsze.

            Hermionę i Dracona obudziły promienie słońca padające na ich twarze. Rozejrzeli się nieprzytomnie i zdali sobie sprawę, że wciąż są na Wieży Astronomicznej. Najwidoczniej usnęli oglądając niebo podczas Nocy Spadających Gwiazd. Wstali z ziemi, a ich ciała były całe przemarznięte i obolałe. Byli też niewyspani, ale szczęśliwi. Hermiona zarumieniła się, kiedy spojrzała w szare oczy Malfoya. To, do czego między doszło… tego nie powinno być. Miała się  na nim zemścić, a tymczasem wyznałam mu swoje uczucia, dała mu znać, że wie o zakładzie i później jeszcze się z nim całowała.
Nie żałowała.
            Mimo wszystko bała się, że to może się teraz źle dla niej skończyć. Nie mogła mieć pewności, że Draco Malfoy tej nocy był z nią szczery. Mógł przecież wykorzystać sytuację i tym samym jeszcze bardziej ją zranić i upokorzyć przed całą szkołą. Zadrżała, a chłopak to zauważył.
- Zimno ci? – usłyszała troskę w jego głosie i jej niepewność oraz brak zaufania do Dracona trochę się osłabiły. Kiwnęła głową.
- Chodźmy na śniadanie, a po śniadaniu pójdziemy do siebie i się trochę ogarniemy. – powiedział Draco i oboje wstali, a ich nogi były jak z waty. Ostrożnie wyszli z terenu Wieży Astronomicznej, ale żadnego nauczyciela i tak nie było w pobliżu. Najwidoczniej sprzyjało im szczęście. Niestety nie za długo.
            Kiedy szli korytarzem, spotkali na swojej drodze Blaisea z paroma innymi Ślizgonami.
- Człowieku, jak ty wyglądasz – prychnął Blaise spoglądając na Dracona. – Na dodatek masz pewnie ubrane całe uwalone w szlamie. – uśmiechnął się wrednie. Draco poczuł jak wszystkie jego mięśnie się napinają.
- Nie mów tak o niej, Blaise – warknął. Czarnoskóry zaśmiał się pogardliwie.
- Daj spokój, nie musisz już przed nią grać.
- Znam prawdę od dawna – odpowiedziała Hermiona patrząc na Blaisea pogardliwie. – Wiem, że ty i Draco się o mnie założyliście.
Blaise spojrzał wściekły na kumpla.
- Powiedziałeś tej głupiej szlamie o naszym zakładzie?! – ryknął.
- Sama nas usłyszała jak rozmawialiśmy i od samego początku wiedziała. – odpowiedział twardo blondyn. Blaise zaśmiał się wrednie.
- W takim razie przegrałeś zakład – powiedział to tak, jakby dla Dracona to był największy wstyd.
- I bardzo się z tego cieszę – syknął podle Malfoy i uśmiechnął się uśmieszkiem typowego Ślizgona do przyjaciela. Blaiseowi natychmiast zwęziły się źrenice.
- Odejdź od tej brudnej szlamy, człowieku, nie poniżaj się już tak i chodź z nami.
Hermiona spojrzała na Dracona, ale ten ani drgnął.
- Co ty wyrabiasz? – Blaise zapytał groźnie.
- Nie poniżę się tak, Blaise. Nie pójdę z wami.
- Coś ty powiedział? – Zabini zacisnął gniewnie szczęki i zacisnął pięści.
- Kocham tę dziewczynę i nie pozwolę jej odejść, więc tym bardziej i ja nie odejdę. – odpowiedział na tyle głośno, by usłyszeli to wszyscy, którzy szli do Wielkiej Sali na śniadanie. Parę osób stanęło w miejscu i patrzyło z oniemieniem na twarzach. Czy Draco Malfoy właśnie wyznał miłość Hermionie Granger?
            Pod Wielką Salą zgromadziło się już coraz więcej osób, uważnie ich obserwując.
- Na co się gapicie? – spytał Draco. Wiedział doskonale, że uczniowie szukają sensacji, więc zamierzał im to dać. Nachylił się i pocałował namiętnie Hermionę, na co Ślizgoni z wyraźnym wstrętem wyszli na błonia, jakby odechciało im się śniadania przez obrzydzenie.
- Draco, zachowuj się. – powiedziała zawstydzona dziewczyna, ale się uśmiechała.
- Hermiono, kocham cię – odpowiedział głośno, by każdy go słyszał, ale po chwili zniżył głos, by tylko ona mogła go usłyszeć.
- I chciałbym z tobą już na zawsze być.
Hermiona roześmiała się i zarzuciła mu ręce na szyję, by po chwili wpić się w jego usta, składając na nich romantyczny pocałunek.

            Draco i Hermiona siedzieli na ławeczce w ogrodzie, a słońce powoli przybierało pomarańczową barwę, zapowiadając zachód słońca. Kwiaty kwitły wokół ich i przynosiły ze sobą cudowny zapach. Róże rosły na klombach, a niektóre z nich zdobiły teraz włosy Hermiony w postaci wianka.
- Uwielbiam wspominać tę historię – rozmarzyła się, a Draco złożył na jej ustach czuły pocałunek.
- Od niej wszystko się zaczęło.
- Minęło już tyle lat… - mruknęła kobieta.
- A ja wciąż kocham cię tak samo. Chociaż nie… - urwał i spojrzał na kobietę swojego życia. – Z każdym dniem kocham cię coraz bardziej.
Uśmiechnęła się delikatnie. Draco położył swoją rękę na jej wielkim brzuchu, w którym rozwijał się owoc ich miłości.
- Nie mogę się doczekać, aż ten bachor przyjdzie na świat. – zażartował blondyn, a Hermiona roześmiała się.
- Ja też. Ciekawe, do kogo będzie podobne… - zamyśliła się Hermiona, a Draco skwitował to jednym słowem.
- Urodę odziedziczy po ojcu, a rozum po matce, by niczego mu nie brakowało.
Hermiona spojrzała na niego oburzona.
- Uważasz, że jestem brzydka? – spytała z udawaną obrazą w głosie. Draco roześmiał się.
- Dla mnie jesteś idealna.
            Hermiona przytuliła się do Dracona. Wiedziała, że każda sekunda przybliża ich do przyjścia wyczekiwanego dziecka i bycia idealną rodziną.

~~~~~~~~~~~~~~
Miniaturka poprawiona, przejrzana i gotowa do wstawienia po ogromnym upływie czasu. Co do nowej notki na blogu, to pojawi się ona w poniedziałek ;) wolałam skupić się na napisaniu miniaturki, zwłaszcza, że nie pojawiała się prze długi czas.
Mam nadzieję, że jest w porządku.
Ściskam

Sheireen ♥

piątek, 8 listopada 2013

Miniaturka II - „Zakład o miłość" cz.2

            Hermiona chodziła po bibliotece, odkładając poszczególne książki na swoje miejsce. Trochę się ich nazbierało, kiedy się przygotowywała do egzaminów, ale miała przynajmniej pewność, że wyuczyła się do nich perfekcyjnie i na pewno je zaliczy. Pogodziła się już z Ronem. Harry zdołał go przekonać, że to, co widzieli było jednym, wielkim nieporozumieniem. Od tamtego czasu prawie codziennie widywała Malfoya i to po parę razy. Jeszcze nigdy nie zdarzało jej się wpadać na niego tak często. Co prawda chłopak chciał z nią pogadać, ale ona szybko go zbywała. Szczerze mówiąc miała cichą nadzieję, że jemu naprawdę zależało na dobrych relacjach z nią, ale chyba się przeliczyła. A szkoda. Dlaczego musiała akurat zauroczyć się w tym Ślizgonie?
            Jak na zawołanie zza regału wyszedł Draco Malfoy we własnej osobie z dwoma książkami w ręce. Podszedł do półki z księgami i odłożył tomy na swoje miejsce. Spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem. Nie wiedziała, że Draco Malfoy czytał książki bez żadnego przymusu. Dla przyjemności. Może nie była to nie wiadomo jak powalająca liczba, ale zawsze coś. Zresztą tyle, ile ona czytała też nie było normalne. Tak czy inaczej blondyn uroczo wyglądał w bibliotece z zamyślonym wyrazem twarzy.
            Nagle Draco odwrócił się i utkwił w niej wzrok. Hermiona natychmiast się zarumieniła, zawstydzona, że złapał ją na przyglądaniu się mu. Książki prawie wypadły jej z rąk, ale zdołała je utrzymać. Odchrząknęła i wróciła do odkładania ich na swoje miejsce. Chciała się zganić za to, że tak reagowała. Przecież tak nie zachowuje się rozsądna, niedostępna panna Granger! Ruszyła się z miejsca, by jak najszybciej zwiać z tego pomieszczenia i ukryć się w jakimś innym zakątku biblioteki, ale Malfoy podążył za nią i po chwili zrównał z nią krok.
- Daj, pomogę ci – zaproponował, widząc jak dziewczyna dźwiga jeszcze siedem ciężkich ksiąg.
- Nie, dziękuję – grzecznie odmówiła, nawet na niego nie patrząc. Draco jednak nie dał się tak łatwo spławić. Bez jej pozwolenia wziął wszystkie tomiska. Hermiona mimowolnie odwróciła głowę, by na niego spojrzeć.
- Nie chciałam twojej pomocy – warknęła. Wciąż była na niego zła, że tak bezczelnie skłócił ją i przyjaciół. Draco odłożył książki na pobliski stół i złapał Hermionę za rękę, by zaprowadzić ją w jakiś daleki kąt.
- Co ty robisz? Zostaw mnie! – syknęła Hermiona, nie chcąc krzyczeć. W końcu znajdowali się w bibliotece, a nie chciała, by pani Pince wyrzuciła ją z jej ulubionego miejsca w całym Hogwarcie.
- Słuchaj, Granger. Sorry za to, że tak wrobiłem cię przed przyjaciółmi – wyszeptał. Hermiona zmrużyła gniewnie oczy, które otaczał wachlarz ślicznych rzęs.
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej – burknęła i oparła się placami o ścianę. Ręce skrzyżowała na piersiach. Draco wywrócił oczami.
- No dobra, ale przecież przeprosiłem, więc o co tyle krzyku? – spytał, a Hermiona zrobiła litościwą minę.
- No nie, ty serio jesteś beznadziejny.
            Nie dodając nic więcej odsunęła się od ściany, by go wyminąć, ale ten złapał ją od tyłu i przyciągnął do siebie. Zacisnął ręce na jej biodrach, a Hermionie momentalnie zrobiło się gorąco. Co on sobie wyobrażał? Nie mógł sobie jej tak po prostu dotykać! To, że mu wybaczyła niecały tydzień temu nic nie zmieniało. Co prawda wiele razy wyobrażała sobie, że jest w jego ramionach, ale… W jej wyobrażeniach Draco nie miał takiego podłego i parszywego charakteru jak naprawdę.
- Nie waż się tak więcej o mnie mówić, Hermiono – wyszeptał, delikatnie odgarniając loki z jej ramion i szyi. Draco zdał sobie sprawę, że przyjemnie jest trzymać taką Granger w ramionach. Nie zwracał teraz uwagi na to, że była szlamą. Jednak musiał kłamać. Miał czas z zakładem do końca roku szkolnego, a pozostał mu niecały miesiąc. Wiedział, że Gryfonka go znienawidzi, ale nie przejmował się tym. W końcu w żaden sposób mu na niej nie zależało.
- Puść mnie – jęknęła, próbując się wyrwać.
- Muszę ci coś powiedzieć – wyszeptał i delikatnie odwrócił ją w swoją stronę. Hermiona drżała na całym ciele. Wyczuwał to. Widział też strach w jej brązowych oczach. Zastanawiał się, dlaczego po prostu mu się nie wyrwie, tylko prosi go, żeby sam ją puścił. Nie wiedział oczywiście, że Hermiona mimo wszystko nie chciała mu zrobić żadnej krzywdy, bo żywiła do niego trwałe uczucia. Pluła sobie za to w twarz, ale za nic się nie wygadała przed nikim.
- Draco, błagam, zostaw mnie w spokoju, to co robisz nie jest normalne – jąkała się, błądząc wzrokiem po tytułach pewnych książek, byle tylko nie spojrzeć w te jego magnetyzujące, szare tęczówki.
- To, że tkwisz w moich ramionach jest nienormalne? – spróbował ją zagadać i uśmiechnął się szelmowsko. Jednocześnie nie mógł zrozumieć dziwnego zachowania Granger. Co się dzieje z tą wiecznie zadziorną Gryfonką?
- To byłoby normalne, gdyby nie to, że ty mnie nienawidzisz – zauważyła. Draco złapał ją jedna ręką za podbródek i zmusił, by spojrzała mu prosto w oczy. Był idealnym kłamcą i wiedział, że Granger też da się na to nabrać.
- Nie wiesz, co do ciebie czuję – wyszeptał. Oczy Hermiony zrobiły się wielkie z niedowierzania. Draco specjalnie przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej. – Szaleńczo mi się podobasz, Hermiono. Od szóstej klasy nie potrafię myśleć o żadnej innej dziewczynie.
            Hermiona zawsze marzyła, by usłyszeć od niego takie słowa. Zawsze chciała czuć się tą jedyną. I mimo, iż jej serce zabiło mocniej z radości, to rozum nakazywał jak najszybciej się wycofać. Czuła się rozbita. Nagle usłyszała w swojej głowie głos Harry’ego.
„To doskonały kłamca i aktor, uważaj na niego”.
            Draco pochylił się nad nią, a ona w ostatniej sekundzie odepchnęła go od siebie.
- Przepraszam, ale ja ci za nic nie wierzę – odparła i szybkim krokiem zniknęła mu z oczu. Nie chciała, by ja dogonił. Ale on najwidoczniej nie miał takiego zamiaru. To, co powiedział jej Malfoy wstrząsnęło nią dogłębnie. Mężczyzna, w którym była mocno zauroczona podobno czuł do niej to samo. Ale to przecież było absurdalnie niemożliwe! To był Malfoy! On przecież zawsze pałał do niej nienawiścią. Żywił do niej pogardę. Traktował gorzej niż zwierzę. Dlaczego więc miałby tak nagle wyznać jej miłość?
 Kiedy wyszła z biblioteki, znalazła się w jeszcze gorszej sytuacji. Przed nią stał wysoki, groźnie wyglądający Blaise. Na jego twarzy zakwitł pełen pogardy wyraz twarzy, kiedy ją zobaczył. Hermiona nie pozostała mu wdzięczna i odwdzięczyła mu się bezczelnym uśmieszkiem.
- Lepiej uważaj następnym razem jak chodzisz, wredna szlamo, bo gdybyś wpadła na mnie, to nie byłbym tak pobłażliwy jak Draco – usłyszała jego chłodny głos. Powoli odwróciła się w jego stronę z podniesioną brwią. Czy ten wyrostek właśnie jej groził?
- Na ciebie nie da się tak łatwo wpaść przez przypadek, Blaise. Jesteś wyczuwalny z daleka niczym worek smoczego łajna. – odgryzła mu się i posyłając obraźliwy gest. Z wyraźną satysfakcją na twarzy schodziła ze schodów, kiedy jej niezawodny słuch ostrzegł ją nad nadchodzącym Ślizgonem. Natychmiast odwróciła się i odskoczyła na bok. Strumień zaklęcia pomknął tuż obok niej. Poczuła jak zdenerwowanie wypełnia całe jej ciało.
- Ty parszywy tchórzu! – warknęła i w ułamku sekundy wyciągnęła swoją różdżkę.
- Jak śmiesz mówić tak do lepszych od siebie? – syknął Blaise i wystrzelił kolejnym pociskiem w jej stronę. Hermiona wyczarowała tarczę ochronną i zaklęcie uderzyło w Blaise’a, którego odrzuciło parę stóp do tyłu. Wbiegła po schodach i zaśmiała się szyderczo, kiedy dostrzegła jak czarnoskóry chłopak osuwa się po kamiennej ścianie zamku.
- Nie jesteś ode mnie lepszy, Zabini – odwarknęła i uniosła różdżkę, by jeszcze bardziej mu dołożyć. – Następnym razem zastanów się, zanim mnie obrazisz.
            Otworzyła już usta, by wypowiedzieć zaklęcie, ale poczuła jak różdżka wypada jej z ręki.
- Nigdy więcej nie ruszaj mojego przyjaciela – usłyszała po prawej stronie zimny głos Dracona Malfoya. Prychnęła i poszła w jego stronę, by odebrać swoją różdżkę. Wyciągnęła w jego stronę rękę, ale ten uśmiechnął się do niej szyderczo.
- Zastanowię się nad oddaniem ci jej.
Hermiona zacisnęła pięści z gniewu. Miała ochotę ponownie mu przywalić w tą pyszałkowatą twarz.
- Oddaj mi moją różdżkę, Malfoy – wycedziła przez zęby. Chłopak przez chwilę obracał w palcach jej własność, ale po chwili się odezwał.
- Przyjdź po nią dzisiaj po dziesiątej do lochów, tam, gdzie jest wejście do siedziby Ślizgonów.
- No chyba sobie żartujesz – wyrwało jej się, a z oczu posypały się iskry.
- A czy wyglądam, jakbym żartował? – posłał jej gniewne spojrzenie i podszedł do przyjaciela, by pomóc mu wstać. Hermiona jeszcze przez chwilę stała w miejscu, przewiercając go zabójczym spojrzeniem, ale w końcu ruszyła się i zeszła na dół, bez różdżki w kieszeni i tysiącami emocji, kłębiącymi się w jej głowie oraz sercu.

            Zwinnie niczym kot przemieszczała się po korytarzach, co jakiś czas kryjąc się za posągiem lub firanami. Była szybka i niewidoczna w nocy jak cień. Żaden z nauczycieli jej nie zauważył. W końcu na palcach zeszła po schodach w stronę lochów. Wychyliła się delikatnie, by zobaczyć, czy przypadkiem nikogo nie ma za zakrętem. Niestety, Snape już teraz patrolował korytarze. Zacisnęła mocniej zęby, i kiedy tylko Snape odwrócił się, ona natychmiast przebiegła na drugą stronę korytarza. Wyjrzała ponownie. Snape zbliżał się w jej stronę, a ona z coraz mocniej bijącym sercem przełknęła ślinę. Z ciężkim sercem zdjęła swoją bransoletkę z bursztynów i rozerwała ją. Nazbierała trochę koralików i jednym, prostym zaklęciem zamieniła je w kamienie. Rzuciła nimi w przeciwny korytarz. Kamyki uderzyły o zbroję rycerską, która głośno zaskrzypiała. Zadziałało. Snape natychmiast pomknął w tamtą stronę, i niczym nietoperz zniknął jej z oczu.
Odetchnęła z ulgą i przemknęła po korytarzu prosto pod ścianę, która prowadziła do pokoju Ślizgonów. Zatrzymała się i schowała szybko za jakimś gargulcem, kiedy usłyszała jakieś głosy. Ze ściany wyszli Draco i Blaise.
- Nie ma jej – zauważył czarnoskóry, bawiąc się sygnetem rodowym na swoim palcu. – Mówiłem, że nie przyjdzie?
- Przyjdzie – Draco zacisnął mocniej szczęki. – W końcu mam jej różdżkę. Zmuszę ją, by weszła ze mną do dormitorium.
 Hermiona zastanawiała się, czy wynurzyć się teraz zza gargulca, ale instynkt podpowiadał jej, że to jeszcze nie czas.
- Jak ci idzie z zakładem? – spytał Blaise i oparł się o ścianę. Hermiona zmarszczyła brwi. Jakim znowu zakładem?
- Wiesz doskonale, że Granger nie jest pierwszą lepszą – Malfoy ściszył głos. – Dzisiaj prawie ją miałem. Wyznałem jej swoje uczucia i chciałem pocałować.
- Czemu się nie udało? – zaśmiał się podle Zabini. Draco rzucił mu niechętne spojrzenie.
- Nie mam pojęcia. Zwykle to działa. Muszę bardziej ją sobą zauroczyć. Dzisiaj w nocy na pewno mi się uda. Przygotowałem coś specjalnego dla Granger.
            W tym momencie Hermiona czuła się tak oszukana, że miała ochotę wyjść i wygarnąć Malfoyowi wszystko w twarz. Jednak wiedziała, że to nie będzie najlepsze wyjście. Ta podła fretka założyła się ze swoim przyjacielem o to, że ją uwiedzie? Jak można być tak bezczelnym i bez uczuć? Dziwne, ale czuła się w jakimś sensie zdradzona. Kochała się w nim od piątej klasy, mając nadzieję, że kiedyś się zmieni. Owszem, zmienił się. Ale zmienił się w oślizgłego gada, który zabawiał się dziewczynami, by zyskać uznanie w oczach Ślizgonów. Zacisnęła mocniej pięści i zazgrzytała zębami. Wiedziała, że nie popuści mu tego tak łatwo. Nawet była gotowa do działania.
            Jakby nigdy nic wyszła zza gargulca i pojawiła się przed ścianą Slytherinu. Dwóch Ślizgonów spojrzało na siebie z lekkim przerażeniem. Och, czyżby się bali, że wszystko słyszała?
- Przybyłam, więc teraz oddawaj mi moją różdżkę. Snape za bardzo się tutaj kręci. – oznajmiła cicho. Draco szybko odzyskał dawną pewność siebie. Najwidoczniej znów myślał, że Hermiona niczego nie była świadoma.
- Może poczekasz u mnie w dormitorium, dopóki Snape nie będzie miał przerwy? – zaproponował. Hermiona spojrzała na niego podejrzliwie.
- O której ma przerwę? – spytała i obrzuciła Blaise’a pogardliwym spojrzeniem.
- Za prawie dwie godziny.
Hermiona zawahała się. Mogła wrócić do dormitorium, ryzykując złapaniem się na gorącym uczynku, lub poczekać dwie godziny i wykorzystać ten czas na zemstę. Cóż, osobiście druga propozycja była dla niej bardziej kusząca.
- Niech będzie – odpowiedziała, a Draco posłał jej pełen zadowolenia uśmiech. Złapał ją za rękę, a ona natychmiast się wyrwała.
- Co ty robisz? – warknęła. Blaise nie zwracając na nich uwagi wszedł w ścianę i zniknął im z oczu.
- Muszę w końcu jakoś wpuścić cię do środka, prawda? – wywrócił oczyma i nic więcej nie dodając złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
            Hermiona zdziwiła się, widząc, że Pokój Wspólny jest prawie pusty. Gryfoni zapewne jeszcze balangowali, ciesząc się wolnymi chwilami, a tutaj… To było zastanawiające.
- Czy wasz dom jest tak przykładny, że kładzie się spać, kiedy nastaje cisza nocna? – spytała.
- Coś ty, większość jeszcze nie wróciła i kręcą się gdzieś po zamku.
- Och, no racja… - odparła i podążyła za Malfoyem, który zatrzymał ją nagle przed jakimiś drzwiami.
- Hermiono, posłuchaj… - złapał ją za ramiona. – Głupio dzisiaj wyszło w bibliotece.
Hermiona powstrzymała się od prychnięcia. A więc ten parszywy blondyn znów będzie chciał ją uwodzić? Zobaczymy, kto tutaj wyjdzie na idiotę. Oj tak, jeszcze pożałuje.
- Rzeczywiście  – wyjąkała, starając się lekko zaczerwienić. – Ale ja też zareagowałam zbyt gwałtownie. Nie powinnam. W końcu mówiłeś o swoich uczuciach, nie chciałam ich zranić – powiedziała, udając skruszoną.
- Nic nie szkodzi – odpowiedział Malfoy, zdziwiony tym jak łatwo mu idzie. – Mam dla ciebie niespodziankę.
- Dla mnie? – Hermiona uśmiechnęła się, a Draco przez chwilę stwierdził, że jest naprawdę uroczą dziewczyną. Zawahał się, czy rzeczywiście chce ją skrzywdzić, ale wybił te myśli z głowy. Co on tam się będzie przejmować.
            Otworzył drzwi i weszli do środka. Hermiona poczuła jak serce bije jej mocniej. Dormitorium Dracona było tak cudownie romantycznie zrobione… Zawsze marzyła o takim prezencie od mężczyzny. Szkoda tylko, że ten prezent nie jest z serca. Robił to tylko po to, by ją wykorzystać. Nie mogła dać się omamić jego urokowi.
Na podłodze leżały kwiatki róż, na szafkach i podłodze paliły się świece, tworząc romantyczny nastrój. Na stole stało wino i dwa kieliszki. W kominku trzaskał przyjemny ogień. Draco nalał do kieliszków wina i podał jej napój.
- Mam nadzieję, że ci się podoba – powiedział, a Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła.
- Zawsze marzyłam o takim prezencie – odpowiedziała.
            Minuty mijały, a oni siedzieli i pili, rozmawiając i poznając się nawzajem. Draco ciągle dolewał Hermionie do kieliszka, a ona starała się zachować trzeźwość umysłu. Natomiast Malfoy z każdą minutą zastanawiał się nad tym, co też robi. Hermiona nie była jak każda inna. Była wyjątkowa. Dlaczego musiał się o nią zakładać? Coraz bardziej był mniej pewien swoich zamiarów. Jednak musiał pokazać, że to on jest najlepszy. Nie mógł się poddać urokowi tej dziewczyny. Wiedział, że nie będzie łatwo. Ale miał zamiar wygrać ten zakład. Postara się tylko, by jej nie upokorzyć. Zaliczy ją, owszem, to nie sprawi mu większego problemu, ale nie upokorzy jej przed wszystkimi. Potarguje się jakoś z Blaisem, byle tylko tego nie zrobić. Nie zasługiwała na to.
            Hermiona obserwowała Malfoya i jego zamyślony wyraz twarzy. Minęło sporo czasu i wypiła sporo kieliszków, ale wciąż była trzeźwa. Zastanawiała się, dlaczego Malfoy nie podejmuje już jakichś znaczących kroków. Chyba będzie sama musiała dać jakiś znak.
Była gotowa na zemstę. Mimo iż wciąż bolało ją to, że chciał ją najzwyczajniej w świecie wykorzystać.
- Wiesz, Granger, może odprowadzę cię na 3 piętro, a dalej pójdziesz sama? – zaproponował Draco. Hermiona zdziwiła się jego propozycją. Spodziewała się, że chłopak będzie próbował ją uwieść i już planowała sobie jak się na nim zemścić, a tutaj składa jej taką propozycję. Oczywiście cieszyła się, że darował sobie całe to przedstawienie.
- Minęła dopiero godzina, Snape… - zaczęła, ale Draco jej przerwał.
- Doskonale wiem, jakimi korytarzami chodzi, więc nie będzie problemu. No chyba, że chcesz zostać – uśmiechnął się szelmowsko, ale ta zaprzeczyła.
- Nie uśmiecha mi się siedzieć w tej wilgotnej dziurze – odpowiedziała.
- Mój apartament jest pełen luksusów, a ty na niego narzekasz?
- Nie uśmiechałoby mi się mieszkać w pokoju, gdzie nie dociera światło – oznajmiła i wstała z fotela. Podeszła do lusterka i poprawiła swoje włosy, by po chwili podejść do drzwi wyjściowych. – Idziemy?
- Coo…? -  spytał nieprzytomnie Draco, który obserwował jak Hermiona poprawia swój wygląd w lustrze. Dla niego nie miała co poprawiać. Wyglądała bardzo ładnie, nawet jeśli miała na sobie zwykły sweterek i jeansy. – Tak, jasne. – odchrząknął i podał jej różdżkę.

            Przemykali korytarzami, co jakiś czas chowając się za gargulcami i obserwując, czy przypadkiem nie idzie jakiś nauczyciel. Byli już w bezpiecznej odległości od lochów, więc Snape nie miał możliwości, by ich złapać. Wchodzili szybko po schodach na 3 piętro, kiedy usłyszeli donośne miauczenie. Hermiona zrobiła wielkie oczy i spojrzała na Dracona, który wiedział już, co się szykuje.
- Wiesz, gdzie jest najbliższa kryjówka na tym piętrze? – spytał, ale Hermiona nawet go nie słuchała.
- W nogi – szepnęła i złapała go za rękę. Pędzili korytarzami, co jakiś czas oglądając się za siebie, czy przypadkiem z jakiegoś korytarza nie wyłoni się znienawidzony woźny, Filch. Hermiona niewiele myśląc, skręciła w korytarz, który okazał się ślepym zaułkiem.
- O nie, o nie, zginiemy. Filch nas złapie i nas wyrzucą – zaczęła panikować, ale Draco zachował zimną krew. W nikłej poświacie księżyca dostrzegł malutki schowek na miotły.
- Nie gadaj, tylko właź – pociągnął ją za sobą i wepchnął do schowka. Zatrzasnął go i zamknął za pomocą różdżki.
            Kiedy Hermiona znalazła się w schowku, poczuła jak otacza ją całkowita ciemność. Nic nie widziała. Słyszała tylko ich stłumione oddechy i bicie serca. Chciała się ruszyć, ale zdała sobie sprawę, że jest w niezwykle krępującej pozycji ze Ślizgonem. Ich klatki piersiowe prawie stykały się ze sobą, a jej ręce dotykały jego torsu. Draconowi również ciężko było się skupić na przysłuchiwaniu się krokom Filcha. Zbliżał się. W schowku było niemiłosiernie gorąco i duszno, a młode ciało Gryfonki wcale nie pomagało mu w utrzymaniu spokoju. Dobrze, że nie widział jej piersi, które wyraźnie odczuwał na swoim torsie, bo już dawno wypadłby z tego schowka i uciekł ile sił w nogach do lochów.
- Znajdzie nas – szepnęła zrozpaczona Hermiona, która już skupiła się na tragicznej sytuacji, w jakiej się znalazła. – Wyrzucą nas i to twoja wina, bo to ty chciałeś, bym przyszła o tak późnej porze… - żaliła się.
- Zamknij się wreszcie, bo nas usłyszy, kretynko – Draco zatkał jej usta dłonią, a Hermiona zaczerwieniła się ze wstydu. Rzeczywiście miał rację. Jednak teraz brakowało jej powietrza. Zdjęła jego rękę ze swoich ust, ale nie puściła jej.
            Nagle ktoś szarpnął za klamkę, a ona ledwo co nie pisnęła ze strachu. Już nie żyli. Filch otworzy schowek i ich dopadnie. Zaczęła drżeć na całym ciele, a jej dłoń bezwiednie zaciskała się na dłoni Dracona, który modlił się o cud, by Filch ich nie dopadł. 
- Zamknięte, pani Norris. Tutaj na pewno nie ma tych szczeniaków - powiedział woźny chrapliwym głosem i po chwili usłyszeli jak jego kroki stopniowo cichnął. Hermiona i Draco odetchnęli z ulgą. 
- Udało się - usłyszała w ciemności jego szept. - Nie do wiary. 
- Obawiałam się najgorszego - wyszeptała i stopniowo zaczynała się uspokajać. - Możemy już iść?
- Tak, tylko najpierw puść moją dłoń - odchrząknął lekko speszony. Hermiona zmarszczyła brwi, ale nagle zdała sobie sprawę, że jej ręka ciągle jest mocno zaciśnięta na jego. Wyswobodziła ją z uścisku. 
- Ale masz mocny uchwyt, dziewczyno - jęknął Draco, prostując palce.
- Przepraszam - szepnęła i za pomocą zaklęcia otworzyła drzwi od schowka.
Wyszli powoli na zewnątrz godni tego, że nie muszą już być tak blisko siebie.
- Idę na górę, dopóki Filcha tu nie ma - powiedziała cicho. - Ty lepiej też już idź do siebie.
- Martwisz się, że mnie złapią? - Draco posłał jej wredny uśmiech.
- Nie, ale jak ty wpadniesz, to i mnie w to wrobisz – odpowiedziała i poprawiła swoje włosy, które wyglądały jakby spotkały się w wielkim wiatrem. 
- Bez przesady. Tak okropny nie jestem - zaprzeczył, ale Hermiona posłała mu powątpiewające spojrzenie. Skrępował się. No dobra, był okropny, ale poważnie, nie aż tak jak myślała ta Gryfonka. 
- Uważaj na siebie – odrzekła, a Draco stwierdził, że jej głos brzmiał dziwnie… ciepło. Odwróciła się do niego plecami, kiedy odezwał się.
- Ty również, Granger.
Spojrzała na niego przez ramię, jakby chciała rzucić jakąś niezwykle kąśliwą uwagę, ale powstrzymała się. Najwidoczniej dostrzegła, że mówił całkowicie poważnie. Ku jego zdziwieniu posłała mu delikatny uśmiech i chwilę później zniknęła za rogiem na schodach prowadzących na czwarte piętro. Nie czekał dłużej. Szybkim krokiem ruszył w stronę lochów, bezpiecznie docierając na miejsce.
           
            Tej nocy ani pewna Gryfonka, ani pewien Ślizgon nie mogli zasnąć w swoich łóżkach. Hermiona przekręcała się z boku na bok, myśląc o niezwykle przystojnym Malfoyu. Miała mętlik w głowie. Nie wiedziała, co ma o nim sądzić. Owszem, usłyszała jego rozmowę na temat tego, że chciał ją wykorzystać i się o nią założył z Zabinim. Dlaczego więc dzisiaj niczego nie wykorzystał, kiedy była u niego w dormitorium? Przecież wierzył w swoje możliwości i gdyby chciał, to z pewnością wziąłby się już teraz do pracy. A jednak w jego zachowaniu, kiedy byli sami, było coś niezwykle naturalnego, co ją zdziwiło i zauroczyło. Może przez te krótkie chwile był dla niej prawdziwym Draconem Malfoyem, a nie chłopakiem, który chce pokazać się z jak najlepszej strony? Westchnęła ciężko i przewróciła się na plecy, wpatrując w baldachim. Zrzuciła z siebie kołdrę, ponieważ było jej niezwykle gorąco i wzięła różdżkę, która leżała na etażerce obok jej łóżka. Machnęła nią, a okno blisko jej łoża natychmiast się otworzyło, wpuszczając do środka świeże, letnie powietrze. Jednak nawet ono nie mogło ochłodzić jej rozpalonego ciała oraz zgasić myśli, która kłębiła się w jej głowie. Uśmiechnęła się sama do siebie. Musiała stwierdzić, że ten wredny blondyn, ma naprawdę zbudowane ciało.

            Draco wpatrywał się w kamienny sufit w swoim dormitorium. Może Granger miała rację, nazywając jego pokój „wilgotną dziurą”. Nigdy tak o tym nie myślał. Nie przeszkadzało mu to, że nie wpada do niego ani jeden promyk światła dziennego. Mimo chłodu wody, bijącego przez ściany z jeziora, nie mógł zasnąć. Było mu gorąco, a jego myśli były niespokojne. Nigdy nie myślał tak często o Hermionie, jak o uroczej i atrakcyjnej dziewczynie. Co się z nim działo? Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze zacznie mu na niej zależeć i nie wygra zakładu, bo nie będzie w stanie zrobić jej krzywdy. Powinien się ogarnąć. W końcu był arystokratą czystej krwi, a zawróciła mu w głowie taka szla… Ugh. To słowo nie było zbytnio przyjemne. Nawet w myślach nie mógł jej już tak nazywać. I to za sprawą głupich paru minut w tym ciasnym, dusznym schowku. Czuł się jak, jakby wciąż tam był i czuł przy sobie drobne ciało Granger. To było cholernie miłe jak dla niego. Może gdyby Filch ich złapał, to by zarobili wspólny szlaban? Przynajmniej byłby złapany w towarzystwie ładnej dziewczyny, a ich kontakty mogłyby się polepszyć w czasie odrabiania wspólnej kary.
Nie… Dobrze, że tak się nie stało. Miał jeszcze dwa tygodnie do końca roku szkolnego, a nie wydawało mu się, by zrobił z Granger jakieś postępy.
           

~~~~~~~~~~~~~~
Postanowiłam, że miniaturkę podzielę jednak na 3 części, bo łatwo mi się ją pisało i z trudem umieściłabym wszystkie moje pomysły na nią w jednej notce. Pisałam już i wy też, że pomysł jest dość oklepany. Takie zwykłe Dramione z czasów szkolnych. Ale muszę przyznać, że to zwykła tęsknota za pierwszym blogiem zmusiła mnie do opisania tej historii. Wiem, wiem, akcja dzieje się bardzo szybko, ale w końcu to miniaturka i muszę zamknąć historię w zaledwie 3 notkach c;
Ściskam wszystkich
                                                                     Sheireen ♥