Uśmiechnął
się widząc ją, jak to zwykł robić. Tym czarującym, szelmowskim uśmiechem.
Godryku, jak jej go brakowało! Co z tego, że to tylko jeden dzień. Tak bardzo
potrzebowała jego obecności w tej chwili. Te platynowe, sterczące w nieładzie
włosy. Jak ona go kochała. Tak bardzo. Draco dostrzegł jej stan. Jego wzrok
powędrował po koszuli, która ewidentnie nie była jego i po staniku. Hermiona
zaklęła w myślach, że się nie przebrała. I jak ona teraz będzie się tłumaczyć?
- Co
to ma znaczyć, Granger? – jego głos był tak chłodny. Tak podobny do głosu
Notta. Przestraszyła się i lekko odsunęła. Malfoy musiał to zauważyć.
-
Czyja to do cholery jasnej koszula? Daj mi ją! – rozkazał. Hermiona zagryzła
wargę, bojąc się tego, co nastąpi. Wiedziała, że nie będzie łatwo. Draco wyrwał
jej koszulę i spojrzał na mały, wyszywany herb, którego nie zauważyła. Podniósł
na nią chłodny wzrok.
-
Nott?
Hermionie
stanęły świeczki w oczach.
- To
nie tak jak myślisz – odparła.
- Z
pewnością – jego głos był ostry jak brzytwa – Dobrze się bawiłaś? Niby Carmen
kazała ci patrolować nocne niebo i przypadkiem spotkałaś Notta. Zostałaś u
niego na noc, wykręciłaś się przyjaciółkami, a teraz siedzisz w jego koszuli?
Tak
bardzo zabolało. On nie wiedział, co przeżyła. Nie on będzie to przeżywać.
Zdenerwowała się. Draco zdał sobie sprawę, że przesadził, kiedy jedna łza
wielkości grochu potoczyła się po policzku dziewczyny.
-
Hermiono, przepraszam… Ja, ja wcale tak nie myślałem… - wyjąkał.
- Och,
z pewnością – syknęła jadowicie. Jej oczy były przepełnione takim bólem. Nagle
dostrzegł wielkie siniaki na jej biodrach i malutką, mało widoczną ryskę na
piesi dziewczyny. Zamurowało go. Nie, nie sądził, żeby ona… NOTT!
-
Hermiono, masz mi natychmiast powiedzieć całą prawdę! – zdenerwował się.
Odgarnął z twarzy niesforne kosmyki.
- A
czy ty mi ją powiedziałeś?! – krzyknęła. Jeszcze bardziej go zamurowało. O co
chodziło? Co ten Nott jej znów na gadał? Jak on nienawidził niewiedzy.
- Nie
mam pojęcia, o czym mówisz! – warknął. Hermiona wytarła kolejną łzę z policzka.
Prychnęła, słysząc jego słowa.
- Nie
masz pojęcia?! Do cholery, Malfoy! Gdybyś mi powiedział o listach matki, to
wszystko byłoby dobrze! Myślałeś, że jeśli ukryjesz przede mną to, że Astoria jest
twoją wybranką, to będzie wszystko okej?!
Draco
ukrył twarz w dłoniach. Narobiło się. Obiecał sobie, że załatwi to i Granger
nigdy się o tej sprawie nie dowie. Teraz wiedział, że popełnił kolejny błąd.
Kolejny błąd, który znów może popsuć to, co udało im się zbudować przez
tygodnie związku.
-
Chciałem ci powiedzieć…
-
Jasne! Chciałeś! – gestykulowała żwawo. Nie płakała już. Targała nią taka
wściekłość, że chyba dawno już takiej u niej nie widział. – Tylko kiedy?! Kiedy
ja się pytam?! Chociaż nie! Lepiej nie odpowiadaj! Może niech najpierw
przydarzy mi się kolejna krzywda, a może dopiero wtedy uznasz za stosowne mi o
tym powiedzieć!
-
Jaka krzywda?! Miona, gadaj, na Slytherina! – nie chciał tego pokazać, ale
kiedy usłyszał o tym, że stała jej się krzywda, przestraszył się nie na żarty.
-
Niech cię to nie obchodzi! – warknęła. Odwróciła się od niego i ukryła twarz w
dłoniach. Zdenerwował się. Złapał ją i odwrócił, lekko szarpiąc za nadgarstki.
Zauważył panikę w jej oczach. Jej ręce były posiniaczone, a gdzieniegdzie
dostrzegał zagojenia po najwidoczniej paskudnych ranach.
- Nie
rób mi krzywdy, Draco… - wyszeptała. Przeraził się, widząc jak się skuliła.
-
Hermiono, nigdy – szepnął łagodnym głosem. Jego serce biło bardzo szybko. Tak
bardzo chciał się dowiedzieć, co się stało. Bał się, że Nott mógł jej zrobić
niewyobrażalną krzywdę przez niego. Przez to, że jej o niczym nie powiedział.
Ale jaki miał w tym cel? Dlaczego miałby to robić?
Dziewczyna
w jego ramionach dygotała jak liść na wietrze. Jej loki spływały jej kaskadami
po plecach i ramionach. Czuł się tak bardzo winny, że pozwolił jej wtedy samej
pójść. Co z niego za mężczyzna, skoro nie potrafi ochronić własnej kobiety?
Hermiona przytuliła się do niego i oparła głowę na jego barku. Tak, ona była jego
kobietą. I tylko jego. Nigdy nie pozwoli jej odejść. Ku jego zdziwieniu
Hermiona zaczęła szeptać mu do ucha całą
historię. Trwało to bardzo długo, ale słuchał uważnie. Hermiona pewnie
nie przepuszczała żadnego szczegółu. Gotowało się w nim jak wyobrażał sobie
Notta dotykającego przerażonej Hermiony. Gdy usłyszał jak ją pocałował i się
narzucał… Nie daruje mu tego. Ten pieprzony sadysta dostanie za swoje. Miał
nadzieję poradzić coś, jeśli chodzi o Pansy. Nie pozwoli jej być z tym
człowiekiem. Nie po tym jak zobaczył, co się dzieje z Hermioną. Mimo wszystko
poczuł dumę. Granger nie traciła odwagi, była waleczna, pyskowała mu i wyzwała
na pojedynek. Mogła mu nie ratować życia, ale… Taka już była. I niech się
lepiej nie zmienia. Kochał ją taką jaką była naprawdę.
Draco
siedział na fotelu obitym czerwoną skórą. Dłonie złączył ze sobą koniuszkami
palców. Patrzył się bezwiednym wzrokiem znad dłoni w nocny obraz za oknem.
Spojrzał na Hermionę, która spokojnie spała na łóżku w czarnej piżamie.
Zastanawiał się jak można było zrobić tyle krzywd takiej osobie jak ona. Tyle
już przeżyła. A przecież zawsze była dobra i nic złego nikomu nie zrobiła.
Westchnął ciężko i złapał się za głowę. Przetarł zmęczone oczy. Był wściekły na
siebie, na Notta i przede wszystkim na matkę. Nie spodziewał się, że okaże taką
naturę i posunie się do skrzywdzenia Gryfonki. Aż tak bardzo zależało jej, by
poślubił Astorię? Czy naprawdę nie przejmowała się tym, że jej syn nie będzie z
tą kobietą szczęśliwy? Dlaczego musiał się trzymać tych chorych tradycji? Nie
wiedział, co robić. Jak miał się wyrzec rodzinnego obowiązku? Blaise też miał
przypisaną partnerkę, ale ta zginęła na wojnie. Był wolny i miał czystą kartę.
Mógł być w przyszłości z kimkolwiek chciał. On i Pansy znaleźli się w
kłopotliwej sytuacji. Nie mieli pojęcia jak z niej wybrnąć. Ale działali razem.
Już od rana planowali jak minąć się z ich przeznaczeniem. Zabójstwo drugiej
połówki nie wchodziło w grę. Chociaż on z przyjemnością zabiłby Notta na
miejscu. Poczuł jak ogień nienawiści opanowuje jego ciało na wspomnienie o jego
dawnym przyjacielu. Niech on tylko go dorwie, a dopiero wtedy zobaczy, że
Hermiony nie można tak bezkarnie dotykać. Ziewnął głęboko. Poczuł piasek pod
powiekami. Postanowił się położyć. W końcu miał jutro lekcje i potrzebował
odpoczynku. Najchętniej zostałby przy Hermionie, by ta nigdzie się nie ruszała,
ale wiedział, że to nie będzie możliwe. Pewnie uprze się, by iść na lekcje, bo
i tak już opuściła dzień przez tą sytuację. Wstał z fotela, zgarnął spodnie od
piżamy i poszedł do łazienki. Ostatnio prawie cały czas spał u Hermiony. Rzadko
kiedy bywał w swoim dormitorium. Tym razem nie miało być inaczej. Nie zamierzał
opuszczać Hermiony po tym, co jej się przydarzyło. Czuł się za nią
odpowiedzialny jeszcze bardziej niż wcześniej. Położył się obok niej na łóżku.
Leżała prawie na samym skraju, wtulając głowę w poduszkę. Zapewne była bardzo
zmęczona. Kołdra okrywała tylko część jej ciała. Czarna bluzka od piżamy lekko
podwinęła się po góry, ukazując sińce na młodym ciele dziewczyny. Zacisnął
zęby. Miał nadzieję, że czas zemsty przyjdzie szybko. Bardzo szybko.
Hermiona
została oburzona przez budzik stojący na szafce. Przetarła oczy i przeciągnęła
się. Całe ciało od razu zabolało pod wpływem ruchu. Skrzywiła się, ale nic nie powiedziała.
Draco właśnie też powoli się budził. Miał na później do szkoły, więc po prostu
schował głowę pod poduszkę i zasnął ponownie. Zwlokła się z łóżka i podeszła do
szafy. Spojrzała przelotnie przez okno. Wiosenny dzień nie zapowiadał się
zbytnio przyjemnie. Była pewna, że padało. Niebo było szare, jakby burzowe.
Wyciągnęła ręce, by wziąć bluzkę i jej wzrok przyciągnęły siniaki na
nadgarstkach. Zamknęła oczy i westchnęła ciężko. Zapomnij o tym, to było i nigdy się nie powtórzy. Wyjęła z szafy
białą, zwykłą koszulę z długim rękawem i złotymi guzikami, która zasłaniała
pamiątki po spotkaniu z Nottem. Znalazła czerwono-złoty krawat Gryffindoru i
czarne rurki. Poszła do łazienki. Ściągnęła z siebie piżamę i spojrzała w
lustro na swoje nagie ciało. Niektóre siniaki zanikały, a niektóre stawały się
jeszcze bardziej wyraźne. Odwróciła głowę, by nie widzieć swojego żałosnego
odbicia. Musi wziąć się w garść, a nie tylko rozpamiętywać i żyć przeszłością.
Wzięła szybki prysznic i ubrała się. Wyszła z łazienki i spakowała książki do
szkolnej torby. Miała szczęście, że dzisiejsze lekcje były luźne i zapewne nie
było na nie nic zadane. Przechodziła właśnie obok łóżka, kiedy zatrzymała się.
Spojrzała w stronę śpiącego chłopaka. Targnęły nią mieszane uczucia. Bezgraniczna
miłość, ale i uraza. Uraza za to, że ją okłamał. Bała się, że może ukrywać
jeszcze więcej. Nie miała przed nim żadnych, poważanych tajemnic i nie chciała,
by on miał je przed nią. Związek opierał się na zaufaniu i prawdomówności, a
nie na kłamstwie. Pokręciła głową, odgarnęła parę brązowych pasemek za ucho i
wyszła z pokoju.
Pokój
Wspólny zajmowały osoby z jej klasy i jeszcze dwóch niższych. Ginny właśnie
wychodziła z dormitorium dla dziewcząt. Wyglądała na dość przygnębioną. Ujrzała
Hermionę i uśmiechnęła się lekko. Brązowowłosa odwzajemniła uśmiech i obydwie
Gryfonki zeszły na dół po schodach. Na korytarzu spotkały Harry’ego i Rona, z
którymi udały się na wczesne śniadanie. Chłopcy wesoło rozmawiali, obgadując
nauczycieli i uczniów oraz skarżąc się na lekcje.
- Co
jest, Ginny? – spytała Hermiona. Niepokoiła ją smutna mina przyjaciółki. Ruda
odwróciła się w jej stronę.
-
Nic, wszystko w porządku, tylko Blaise… - skrzywiła się.
- Co
z nim? – zdziwiła się Hermiona. Ginny milczała. Wskazała na Harry’ego i Rona.
- Nie
chcę mówić przy nich.
Hermiona
kiwnęła głową na znak, że rozumie. Kiedy weszły do Wielkiej Sali usiadły na
końcu stołu Gryfonów. Chłopców zdziwiło to, że od nich odchodzą, ale oznajmiły,
ze muszą porozmawiać. Wybraniec i Weasley wzruszyli tylko ramionami i pogrążyli
się w rozmowie o quidditchu, zajadając się kanapkami. Hermiona i Ginny usiadły
naprzeciw siebie. Panna Granger od razu przeszła do rzeczy. Nalała sobie do
kubka gorącej herbaty i zamoczyła usta w napoju. Ginny wciąż nic nie mówiła.
Hermiona czekała cierpliwie. Ruda odgarnęła swoje włosy na jedną stronę za
ucho. Bawiła się łyżeczką zastanawiając się, jak ubrać w słowa to, co
zamierzała wyznać przyjaciółce.
-
Blaise musi wyjechać po szkole z kraju – bąknęła. Hermiona zdziwiła się tym, co
usłyszała od dziewczyny. Zupełnie nie spodziewała się tej wiadomości.
- Jak
to: musi wyjechać?
Ginny
mocniej zacisnęła dłonie na kubku kakao, które właśnie piła.
- Nie
wiem, dlaczego. Powiedział tylko, że musi. Zostawia wszystko, co tutaj ma.
Przyjaciół, rodzinę… i mnie. Mogłam się tego spodziewać – westchnęła. Na jej
czole pojawiły się małe zmarszczki jakby nad czymś mocno myślała. Hermiona
poczuła ucisk w sercu. Musiała porozmawiać z Zabinim. Nie może tak po prostu
opuścić wszystkiego, co tutaj miał. Nie może skrzywdzić tak Ginny. Nie
wiedziała, czy romans jej przyjaciółki z przyjacielem Draco jest na poważnie,
ale z tego co widziała i słyszała nawet za bardzo na poważnie. Blaise i Ginny
zaczęli chodzić parę dni temu. Dlaczego musiał więc opuszczać kraj?
-
Ginny, nie zostawiaj tak tego. Dowiedz się, dlaczego to robi i jaki ma w tym
cel. Na pewno jest coś na rzeczy. Może coś go gryzie. Może to coś poważnego –
orzekła Hermiona. – Może nawet potrafimy mu w tym jakoś pomóc.
- Ale
Hermiono! – w głosie Rudej usłyszała frustrację – Myślisz, że nie próbowałam?
On nie chce mi nic powiedzieć.
Nagle
do Wielkiej Sali wleciała poczta. Hermiona przygotowana na to, że nic nie
dostanie, dostrzegła, że leci do niej majestatyczna, przeogromna sowa o
szarawym upierzeniu. Wylądowała na stole i uniosła nóżkę, by dostarczyć list.
Ciekawa Hermiona odwiązała od nóżki sowy pergamin i rozwinęła go, przy okazji
częstując sówkę chlebem. Odleciała, pohukując z zadowoleniem. Jej oczy śmigały
po pergaminie. Serce to stawało, to biło coraz mocniej. Nie mogła uwierzyć, że
ta kobieta miała jeszcze czelność do niej pisać. Narcyza Malfoy nie dawała za
wygraną. Przeczytała list raz jeszcze.
-
Wszystko dobrze? – spytała Ginny, widząc minę przyjaciółki. Hermiona
zazgrzytała zębami.
- Jak
ona śmie mi grozić? – warknęła – Ona w ogóle nic nie rozumie. Czy dla niej nie
liczy się szczęście jej syna? – mruczała sama do siebie. Podarła list od matki
Dracona. Była wściekła. Kobieta groziła jej, że jeśli zaraz nie opuści boku
Malfoya, to jeszcze bardziej nauczy ją, że takie szlamy jak ona nie powinny
istnieć. Okropna kobieta. Ale nie. Ona nie podda się tak łatwo bez walki. Nawet
jeśli miałaby nieźle za to oberwać. Zresztą, co Cyzia miała jej do zaoferowania?
Nasłała już na nią Notta. Skąd się dowiedziała, że już jest po sprawie i
została wypuszczona ze szponów tego sadysty? Może on jej o tym powiedział? Może
ona teraz jeszcze bardziej chciała ją przestraszyć myśląc, że dziewczyna jest
na skraju załamania? Oj, grubo się
przeliczyłaś Narcyzo.
-
Miona, możesz mi opowiedzieć, co się z tobą działo? – dopytywała się Ginny. Hermiona
uznała, że nie warto mieć przed nią tajemnic. Ona jej się zwierzyła. Teraz była
kolej na Hermionę. Powiedziała Ginny o wszystkim. Kiedy skończyła w Wielkiej
Sali wydawało się przybyć bardzo dużo uczniów. Ginny była cała czerwona na
twarzy.
-
Niech no ja mu pokażę! – szukała już wzrokiem godnym bazyliszka, Teodora Notta.
Dostrzegła go samotnego przy stole Ślizgonów. Siedział z książką w ręce i
czytał w zamyśleniu. Zupełnie jak Hermiona. Ona równie często tak robiła. Ginny
już podnosiła się, by mu dokopać, ale Hermiona pociągnęła ją za rękaw.
-
Siadaj i nie wariuj – rozkazała jej ostrym tonem. Oczy Ginny zrobiły się
wielkie jak galeony.
- Nie
wariuj? Hermiono, ta szuja wyrządziła ci tyle krzywdy, a ty mi mówisz „nie
wariuj”? – nie mogła uwierzyć w zachowanie przyjaciółki. Hermiona pokręciła
głową.
- To
nie tak. Po prostu to jest sprawa między nim a mną. Nie chcę, by było widać, że
każdy z mojego otoczenia o tym wie. Gdybyś zrobiła teraz awanturę to… -
zamyśliła się – No cóż, zapewne trąbiłby o tym cały Hogwart, a rozgłosu nie
potrzebuję.
Ginny
tylko wzruszyła ramionami. Hermiona wiedziała, że tak łatwo by nie odpuściła,
gdyby nie ona. Ale taka była prawda. Nie potrzebowała rozgłosu ani plotek na
temat tego, co mogło się wydarzyć z nią i Nottem. Znając ludzi od razu
powstałyby najróżniejsze historie na ten temat. Nie miała ochoty tego
wysłuchiwać. Bezwiednie wpatrywała się w Notta, który jakby nigdy nic czytał
książkę. Prychnęła i odwróciła wzrok. Nie powinna się już nic przejmować, ale
coś jej się zdawało, że teraz będzie go zauważać o wiele częściej, niż by tego
chciała. Tak właściwie to w ogóle nie chciała go widywać, ale to nie było
możliwe. Często pojawiał się w bibliotece, która była jej codziennym miejscem
przesiadywania nad książkami i lekcjami.
Spojrzała na zegarek.
-
Musimy się zbierać na lekcje – zauważyła. Razem z Ginny zwlokły się z
drewnianych ław i wyszły z Wielkiej Sali. Szybko wmieszały się w tłum. Ruszyły
na dziedziniec transmutacji, by dojść pod klasę McGonagall, która nawet po
objęciu stanowiska dyrektora, nie przestawała uczyć tego przedmiotu. Hermiona
zawsze podziwiała tę czarownicę. Miała tyle na głowie, a zawsze była opanowana
i nie wpadała z panikę ani tego typu rzeczy. Radziła sobie z tak ogromną
odpowiedzialnością. Hermiona wiedziała, że gdyby tak potrafiła, jej życie
byłoby o wiele bardziej poukładane.
Lekcje minęły zadziwiająco szybko.
Na przerwach spotykała się z Malfoyem. Teraz, kiedy wychodziła z ostatnich
zajęć, skierowała swoje kroki na balkon na piątym piętrze, gdzie mieli się
spotkać. Hermiona na długiej przerwie poszła do biblioteki i w końcu znalazła
to, czego szukała tyle czasu. Książkę z eliksirem dla Ginny. Odnalezienie jej
było już połową sukcesu. Wyszła na balkon i usiadła na ławeczce. Oparła się o
zimny, kamienny mur. Motyle latały obok donic z przeróżnymi, ślicznymi
kwiatami. Po dachu, który osłaniał taras, spływał deszcz. Hermiona z rozkoszą
wdychała orzeźwiające powietrze jakie przyniosła burza. Na tarasie nie było
nikogo oprócz niej. Nagle pojawił się na nim Draco. Usiadł obok niej i
pocałował w policzek. Podała mu książkę na stronie z eliksirem.
-
Sądzisz, że nam się uda? To jeden z najbardziej skomplikowanych przepisów jakie
znam. Na dodatek można ważyć go tylko w nocy – oznajmiła. Draco przeczytał
sposób przygotowywania.
- A
czas trwania to półtora miesiąca.
-
Czyli udałoby nam się go skończyć w maju, jeśli zajmiemy się nim już dzisiaj –
zauważyła Hermiona. Spojrzała na recepturę i zaniepokoiła się.
-
Skąd my weźmiemy te wszystkie składniki? Niektóre z nich są najzwyczajniej w
świecie zakazane.
-
Możemy je zdobyć na Przekątnej. Widywałem niektóre z nich na sklepowych
półkach.
Hermiona
przemilczała jego uwagę. Wolała nie poruszać tematu tego, że chodził na
Nokturn. Nie przepadała za tym miejscem. Pełne szaleńców i dziwnych ludzi.
Wyjętych spod prawa czarownic i czarodziejów, którzy znienawidzili innych
obywateli.
-
Malfoy? – spytała, chcąc zwrócić jego uwagę.
- Co,
Granger? – spojrzał na nią. Hermiona znów spojrzała w te cudowne, szare
tęczówki. Tak… one były zdecydowanie lepsze od Notta. Tamtych się bała, te…
kochała. To one ją zafascynowały najbardziej. Urzekły ją i uwiodły. To właśnie
one sprawiły, że Draco Malfoy stał się dla niej niezwykły. Zanim jeszcze
poznała go bliżej.
-
Wiesz może coś na temat Blaise’a? O tym, że wyjeżdża?
Draco
odwrócił wzrok i spojrzał na książkę. Hermiona zniecierpliwiła się i zamknęła
ją, przy okazji zabierając.
- Nie
wykręcaj się – warknęła.
- Nie
bądź taka natrętna – mruknął.
- Nie
jestem natrętna – założyła ręce na piersiach.
-
Jesteś, Granger. Zawsze byłaś.
-
Wcale nie! – zaperzyła się – A ty egoistyczny i bezczelny! – odgryzła mu się.
Uśmiechnął się szelmowsko.
- Nie,
Granger. Nigdy nie byłem egoistyczny ani bezczelny.
-
Och, oczywiście – skrzywiła się – Ani trochę.
- Czy
to był sarkazm? – zauważył. Zmrużyła oczy, a jej loki lekko się
naelektryzowały.
-
Czyli nic nie powiesz? – dopytywała się.
- A
ty znów wracasz do tematu? – westchnął i przeczesał włosy.
-
Draco! – zawołała oburzona.
-
Co?! – odpowiedział tym samym.
-
Tutaj chodzi o Ginny! Nie przejmujesz się tym, ze twój przyjaciel wyjeżdża bez
słowa i zostawia wszystko? – nie mogła uwierzyć jak mógł być taki obojętny na
tą wiadomość. A może już od dawna o tym wiedział? Tak czy inaczej nie powinien
tak łatwo odpuszczać. Może i była natrętna i wścibska, ale nie pozwoli, by ktoś,
kto był ważny dla jej przyjaciółki wyjechał i opuścił ją bez wyjaśnień.
- Ma
swoje powody – oznajmił.
-
Chcę je znać – odparła twardo. Malfoy pokręcił głową.
- Ale
ich nie poznasz, kotek – uśmiechnął się ironicznie. Gryfonka zastanowiła się
przez chwilę, by po sekundzie zaświtał jej nowy sposób w głowie. Hermiona
przybliżyła się do niego. Jego mina wyrażała tylko jedno „Coś kombinuje”.
Hermiona uśmiechnęła się delikatnie i odgarnęła mu opadające kosmyki z twarzy.
- Nie
powiesz? – spytała cichutko. Pokręcił głową. Położyła mu ręce na umięśnionych
barkach i lekko pocałowała. Odsunęła twarz od jego na odległość paru
centymetrów i spojrzała prosto w oczy.
- Nic
a nic?
Zaśmiał
się i przyciągnął ją do siebie. Usiadł na kolanach i pocałował. Hermiona
uśmiechnęła się zwycięsko w duchu. Miała go. Och, jak ona kochała tak nim
manipulować. Parę ruchów i wie wszystko.
- Co
zamierza Zabini? – odsunęła się delikatnie. Jest
mój. Powie mi. Na jej twarzy zagościł zwycięski uśmiech, jakby już wygrała.
- Nie
wtykaj nosa w nie swoje sprawy, słońce – uśmiechnął się zwycięsko. Natomiast
jej uśmiech zbladł. Przechytrzył ją. Oburzyła się i chciała zejść mu z kolan,
ale ją przetrzymał.
-
Jesteś okropny – skomentowała jego zachowanie. Była zawiedziona, że jej się nie
udało.
- Ty
nie lepsza. Żeby posuwać się do takich czynów.
Prychnęła.
Wzięła książkę i ponownie ją otworzyła. Uważnie przeczytała sposób
przygotowania. Był całkiem podobny do przygotowywania eliksiru Wielosokowego.
-
Dałbyś radę zdobyć sproszkowany kieł jadowitego, mglistego węża i skrzydło
nietoperza? – spytała lekko obrzydzonym głosem. Skład tego eliksiru był
niekiedy doprawdy odrzucający. Draco przez chwilę się zamyślił.
-
Napiszę do znajomego, by wysłał mi je jak najszybciej – oznajmił. Hermiona
odetchnęła z ulgą. Nie sądziła, by tego typu składniki były w magazynku
szkolnym, ale z resztą zapewne nie będzie problemu. Będzie musiała tylko pod
peleryną niewidką wkraść się do środka.
-
Napisz dzisiaj, najlepiej teraz – wstała z jego kolan.
- Dobra,
spokojnie… - rozłożył się na ławce. Hermiona oburzona walnęła go książką po
głowie – Hej, za co? – zdziwił się Malfoy.
-
Wstawaj i szybko to pisz! Eliksir najlepiej ważyć już dzisiaj, ale potrzebujemy
składników. Jeśli dojdą jutro, to od razu zabieramy się do pracy! – mówiła jak
nakręcona. Wrzuciła książkę do torby – Rusz się, idziemy.
Malfoy
przewrócił oczyma.
-
Jaka ty jesteś nieznośna. Zresztą zastanawiam się, czy ten eliksir jest dobrym
rozwiązaniem…
- Co
ty bredzisz? – zdziwiła się, stojąc przy drzwiach z ręką na mosiężnej klamce.
Chłodny wiatr przeszył ich ciało, a na dworze rozpadało się jeszcze bardziej.
Prawdziwa wiosenna ulewa.
-
Wydaje mi się, że bycie wampirem odpowiada Weasley.
- O
nie, nie wykręcisz się od ważenia eliksiru… - zazgrzytała zębami i mocniej
opatuliła się bluzą. Poprawiła ramiączko torby, które zsunęło jej się z
ramienia.
- Daj
spokój…
-
Draco, nie! – oburzyła się – To ja jestem przyjaciółką Ginny i ja lepiej wiem,
czy jest szczęśliwa z wampiryzmem – chwilowa cisza – A jeśli nie chcesz mi
pomóc, to znajdę kogoś innego.
Malfoy
westchnął i uśmiechnął się kpiąco.
-
Znajdziesz kogoś równego umiejętnościami do mnie z eliksirów? – wstał z ławki i
podszedł do niej. Uparcie milczała. Otworzył jej drzwi i wskazał gestem, by
wychodziła. Ona jednak nic nie robiła. Ilustrowała każdy szczegół jego twarzy.
-
Owszem, znajdę – odparła nagle.
-
Ciekawe kogo… Weasleya? – wykpił.
-
Nie. Notta. – uśmiechnęła się najbardziej wrednie jak tylko potrafiła i po
prostu wyszła. Malfoy przez chwile stał jak osłupiały, ale szybko się
otrząsnął. Dogonił ją zdenerwowany. Nie sądził, by Hermiona poprosiła tego
idiotę o pomoc po tym, co jej zrobił. Chociaż… znając ją to niczego nie był
pewien.
- Nie
mówisz poważnie? – spytał. Hermiona wciąż szła bardzo szybko idąc prosto do
Wieży Gryffindoru. Zagryzła wargę, kiedy usłyszała jego głos.
-
Jeśli nie znajdę nikogo, kto mógłby mi pomóc to pójdę do niego. I nie, nie boję
się go – odparła twardo jakby przekonując samą siebie.
- No
przecież ja ci pomagam – zaperzył się i włożył ręce w kieszenie. Zatrzymała się
nagle i odwróciła, bo schody zmieniły swój tor. Stał na jednym schodku niżej,
więc byli teraz prawie równi wzrostem. Owszem wciąż był wyższy. Przez chwilę
przeszła ją myśl. A jeśli razem z Ginny zostaną opuszczone przez Ślizgonów,
którzy zdobyli ich serca? Niczego bardziej się nie bała. Wtedy zostanie znów
sama. Bez kogoś, na kogo mogłaby liczyć, komu mogłaby zaufać. Kto byłby dla
niej zarówno chłopakiem i przyjacielem.
- Co
zrobisz z matką? – spytała nagle. Lekko zdziwił się tym pytaniem.
-
Staram się jakoś z Pansy znaleźć wyjście z tej sytuacji. Jak na razie jedną z
możliwości jest zabójstwo drugiej połówki…
Hermiona
zbladła.
- …
Gryffindorze, nigdy… - jej głos znacznie osłabł. Malfoy uśmiechnął się.
- Nie
mamy zamiaru się do tego posuwać – zapewnił ją. – Chociaż Notta to ja zabiję
przy najbliższej okazji.
- Nie
wtrącaj się w to… - odparła Hermiona. Zaniemówił. Ale tylko na chwilę.
-
Nawet mnie o to nie proś. Pożałuje jeszcze, że się urodził - wyjął ręce z
kieszeni, a na jego twarzy zagościł wściekły grymas.
-
Malfoy, ja nie chcę, by on się dowiedział, że ty o wszystkim wiesz – uparła
się.
- A
jeśli nic mu nie zrobię, to ten będzie zadowolony, że prawda nie wyszła na jaw,
a ja jestem idiotą, który nie ma o niczym pojęcia! – warknął. Zdenerwował się
na Gryfonkę. Dlaczego ona była taka uparta? Dlaczego go tak broniła?
-
Malfoy. Walczyłam z nim i zdołałam poznać go jako przeciwnika – westchnęła, ale
jej głos pozostawał twardy i zimny jak lód. – Nott nie jest pierwszym lepszym
uczniem, którego możesz sobie zlać jak wszystkich innych w mojej obronie –
ciągnęła – Jest wykształcony, wyższy nawet od ciebie i o wiele bardziej
silniejszy.
- Nie
wierzysz we mnie? – zdenerwował się. – Nie obchodzi mnie jaki on jest.
-
Zbyt bardzo wierzysz w swoje możliwości – fuknęła.
-
Kiedyś powiedziałaś, że to dobrze – przypomniał jej. Zmrużyła gniewnie oczy.
Uwielbiał jak tak robiła. Złote refleksy w jej oczach przypominały bursztyny,
które ukrywały się pod ciepłym piaskiem na plaży.
Hermiona
nic nie odpowiedziała, tylko weszła na piętro i zostawiła na chwilę Malfoya samego
pod portretem Grubej Damy. Po pięciu minutach przeszła przez dziurę w portrecie
z peleryną niewidką w ręce. Irytowała ją ta cała kłótnia z Malfoyem. Niepokoiła
się o niego. Nott wydawał się od Dracona o wiele silniejszy… Może to były tylko
jej przypuszczenia, ale stwierdziła tak po uścisku obydwu Ślizgonów. Różnica
była taka, że Malfoy miał silny i stanowczy uścisk, którym nie chciał zrobić
jej krzywdy. Z Teodorem było na odwrót. Jego uścisk miał jej robić krzywdę, z
której z jakiegoś powodu Nott był niezmiernie zadowolony. Poczuła ciarki na
plecach.
Spojrzała na Malfoya. Dziwnie się
czuła z myślą, że jej uczucie do niego lekko oziębło. Oczywiście nadal bardzo
go kochała. Niczym głupia nastolatka, ale… uraza jaką spowodowało to kłamstwo…
Wciąż wydawało jej się, że mimo wiedzy na temat tego, że nie może być z nią w
przyszłości, to starał się o jej uczucia zamiast dać spokój. Dla niej to było
bawienie się uczuciami. Nienawidziła tego.
Draco, dlaczego? Dlaczego to
musiało nas dopaść? Dlaczego czuję tą cholerną pustkę patrząc na ciebie? Pustkę
połączoną z bolesną miłością?
Nie
wiedziała dlaczego, ale na jej sercu pojawiła się maleńka ryska. Nie odczuła
tego w żaden sposób. Jeszcze nie wiedziała, że będzie się ona pogłębiać z
upływem czasu. Zupełnie nieświadoma, że jej serce złamie się w tym jednym
momencie. Momencie, którego się obawiała. Który mógł nadejść jeśli coś poszłoby
nie tak.
Nadziejo, daj mi siłę oraz wiarę
i nie opuszczaj mnie nigdy, proszę.
~~~~~~~~~~~~~~~
No witam, witam :D Jak tam zakończenie roku szkolnego? Jak na razie u mnie cudnie, bo nie pokazałam jeszcze świadectwa, ale pewnie nie będzie źle :P Chociaż nie powiem, że poprawa niektórych ocen w następnym roku by się przydała xd
Wyrobiłam się w czasie i udało mi się wstawić dzisiaj notkę dla tych, którzy jutro gdzieś wyjeżdżają i nie będą mieli Internetu. Jak na razie (jak zawsze ;p) niesprawdzana, dopiero za sekundę będę wszystko poprawiać.
Pozdrawiam i życzę równie cudownego humoru
Sheireen ♥