niedziela, 28 kwietnia 2013

Powrót Przyjaciela


 Draco był wściekły na Weasleya. Jeśli ten rudzielec coś jej nagada lub znów skrzywdzi to nie przystanie tylko przy obrażaniu i wyzywaniu. Jak mógł tak bezczelnie krzywdzić Granger? Nie miał do niego jakiegokolwiek szacunku. Usłyszał trzask dobiegający niedaleko po prawej stronie. Od razu ruszył w tamtą stronę. Nic nie widział, ponieważ ciemność unosiła się na całym korytarzu, ale już po chwili poczuł chłód klamki na palcach. Otworzył drzwi. W środku w kącie opuszczonej sali siedziała Hermiona. Twarz ukryła w dłoniach. Płakała. Malfoy poczuł jak krew się w nim zagotowała. Co on jej znów zrobił? Podszedł do niej cicho. Usłyszała jego kroki i się zlękła. Oderwała dłonie od twarzy i spojrzała na niego zdezorientowana.
- Granger, co on ci znów zrobił? – spytał siadając obok niej.
- Nic – odpowiedziała wycierając łzy z policzków.
- Musisz być silna… - zaczął.
- Jestem silna! Jednak to słowa ranią najbardziej! – krzyknęła i gwałtownie wstała. Ruszyła w stronę drzwi. Draco machnął różdżką, tym samym blokując zamek. Odwróciła się gwałtownie w jego stronę.
- Otwórz je – rozkazała.
- Co chcesz zrobić? – nie mógł pozwolić jej odejść. Była załamana i wściekła. Gotowa zrobić wszystko.
- Zabić Weasleya – warknęła i zaczęła się szarpać z klamką – Albo dać mu do zrozumienia jedną rzecz! Och, otwieraj te cholerne drzwi!
- Granger, uspokój się
- Nie mam zamiaru! – piekliła się.
- Mogę wiedzieć, co on ci powiedział? – drążył temat.
- Nie – odpowiedziała stanowczo. Oczywiście Draco się tego spodziewał. Nie mogło być tak łatwo. Granger nigdy nie mówiła od razu. Trzeba było z niej wyciągać siłą. Czasami, a wręcz prawie zawsze stawało się to nie do zniesienia, ale to w niej go zaintrygowało. Nie byłą łatwą dziewczyną. Nie należała do tych, które od razu, by się na niego rzuciły. Miała trudny charakter i to Draconowi podobało się najbardziej. Oparła się o drzwi i popatrzyła na niego – Otworzysz je z łaski swej, czy mam je wyważyć?
- Nie dałabyś rady – zapewnił ją.
- Chcesz się przekonać? – założyła ręce na piersiach.
- Powiedz mi, co on ci powiedział, a otworzę bez problemu – oznajmił twardo.
- Sam tego chciałeś – warknęła, a jej oczy pociemniały. Po chwili zmieniła się w wielką, czarną panterę i naskoczyła na drzwi, które bez problemu wypadły z nawiasów. Następnie zniknęła w ciemnym korytarzu. Draco zaklął i wybiegł za nią. Nie mógł jednak jej odnaleźć. Zniknęła bez śladu.

Dni mijały powoli. Zima była naprawdę mroźna. Okna zrobił szron, który rysował na szybach przepiękne dzieła sztuki. Zimny wiatr dudnił nocą w okna. Draco przez te dni w ogóle nie rozmawiał z Hermioną. Nie było jej nawet w bibliotece. Od czasu tamtego rozstania, kiedy to przemieniła się w kota miał dziwne przeczucia. Granger co prawda nic nie zrobiła Weasleyowi, ale unikała jego, Dracona. Nie podobało mu się to. Czasami widział ją na korytarzach w towarzystwie Ginny lub innych dziewczyn. Zdawało mu się, że ona czuje jego obecność, ale nie chce się spojrzeć w jego stronę. Właściwie kiedy ich spojrzenia się spotykały, to ona natychmiast odwracała wzrok. Unikała go. Draco zauważył niepokojącą rzecz. Granger w ogóle się nie uśmiechała. Znikała pokazując się tylko na lekcjach. Czasami podchodził do niej na przerwach przed eliksirami. Wyglądała wtedy jakby znosiła straszliwe męki. Zbywała go za każdym razem. Widział wtedy usatysfakcjonowane spojrzenie Weasleya. Czyżby on coś nagadał Granger na niego? Może powiedział coś fałszywego i przez to Granger nie chce go już nawet widzieć? Szczerze w to wątpił. Zdawało mu się, że Granger jest na tyle rozsądna, by nie wierzyć całkowicie na słowo Weasleyowi i wyjaśniłaby tą sprawę z nim. Stał właśnie przed salą do eliksirów czekając na lekcję. W lochach było bardzo chłodno. Wpatrywał się w Granger, która czytała podręcznik i ciaśniej opatuliła sweterkiem. Miał ochotę tam do niej podejść i przytulić, ale wiedział jak by na to zareagowała. Uciekłaby wykręcając się, że musi coś zrobić. Na dodatek te ciekawskie spojrzenia uczniów. Doprawdy nie mieli o czym plotkować? Musieli się z Granger ukrywać i nie było to dla niego dobre. Chciałby pokazać wszystkim, a w szczególności Weasleyowi to, jak blisko jest z tą dziewczyną. By pokazać mu, co stracił. Nagle z zamyślenia wyrwała go Astoria Greengrass.
- Hej, Draco – zaszczebiotała brunetka. Zignorował ją. Czego ona znów od niego chce? Astoria skrzywiła się widząc, że chłopak nie chce z nią rozmawiać.
- Coś nie tak?
- Nie, skądże – prychnął zirytowany. Na pewno zacznie się zwierzać tej dziewczynie! Niedoczekanie. Nawet Zabini nie wiedział, co mu chodzi po myśli, chociaż zdecydowanie widział, że coś nie tak dzieje się z Malfoyem, a jeszcze gorzej jest z Granger. Pytał się, o co tym razem się pokłócili, ale Draco szybko go zbywał, więc nie naciskał. W końcu i tak sam się dowie.
- To dlaczego jesteś taki… spięty? – spytała namolnie dziewczyna i dotknęła jego umięśnionego torsu. Draco poczuł do niej obrzydzenie. Zero szacunku. Zrobi wszystko, by go uwieść.
- Każdy ma swoje problemy. Zajmij się swoimi – burknął.
- Mogę ci pomóc rozwiązać twoje – powiedziała zalotnie. Trzask. To Hermiona zamknęła książkę i zeskoczyła z parapetu. Chciał ją zatrzymać, kiedy przeszła szybko obok nich, ale nie zdążył, ponieważ zamknęła się w łazience trzaskając drzwiami.
- Ojej! – zaśmiała się Astoria – Pewnie podobasz się tej szlamie. Szkoda, że nie ma u ciebie szans – jej słowa były tak jadowite, że Draco siłą odsunął ją od siebie i wszedł do klasy przed dzwonkiem. Reszta osób poszła w jego ślady. Zabrzmiał dzwonek. Uczniowie szybko zajęli swoje miejsca. Podszedł szybko do Zabiniego.
- Diable, możesz dzisiaj usiąść z Rudą? – zapytał Blaise’a.
- Nie ma problemu. Wiem, że chcesz w końcu dorwać Granger – powiedziawszy to ruszył z uśmiechem na twarzy w stronę Ginny.
- Dzisiaj siedzę z moją lubą, panie profesorze! – oznajmił na cały głos i pomachał do Ginny, która popatrzyła na niego jak na wariata. Potter spojrzał na niego niechętnie. Draco pokręcił głową nad głupotą kumpla. Do klasy wpadła Granger. Poszła wściekłym krokiem w stronę ławki, ale szybko stanęła jak wryta, ponieważ jej miejsce zajmował nie kto inny jak Zabini. Ruda posłała jej przepraszające i nierozumiejące spojrzenie. Zobaczył jak Granger rozgląda się po klasie i widzi jedyne, wolne miejsce obok niego.
- Panno Granger, proszę usiąść, lekcja się już zaczęła – powiedział Slughorn do Hermiony.
- Przepraszam, panie profesorze, ale moje miejsce zostało zajęte – Draco usłyszał w jej głosie determinację. Co się takiego do cholery stało, że tak go zaczęła unikać?! Musi z nią naprawdę poważnie porozmawiać. Najlepiej natychmiast. Teraz nadarzy się idealna okazja.
- Nic nie szkodzi, Zabini mnie o tym poinformował. Usiądzie pani obok pana Malfoya. Nie możemy marnować czasu! Dzisiaj mamy naprawdę ciekawe zajęcia – powiedział wesołym głosem. Mina Granger była za to przeciwnością profesora. Zaciskając pięści usiadła obok niego.
- Hej, Granger – przywitał się jakby nigdy nic.
- Witaj, Malfoy – odpowiedziała starając ukrywać swoje emocje. Wyłożyła książki na biurko i usiadła. - Słuchaj, Granger. Musimy pogadać – zaczął.
- Jest lekcja. Możemy porozmawiać później – odpowiedziała natychmiast, nie patrząc w jego stronę. Tak bardzo chciał znów spojrzeć głęboko w te brązowe, ciepłe oczy, ale ona zdecydowanie go unikała. Najwidoczniej ona nie miała takiej zachcianki. Wręcz przeciwnie.
- O nie, później to ty mi uciekniesz. Mamy porozmawiać teraz. Mogę wiedzieć, dlaczego mnie unikasz? – spytał od razu.
- Ja ciebie unikam? Nieee, ja mam po prostu bardzo dużo nauki – powiedziała jakby nigdy nic, ale w jej głosie dała się słyszeć nutkę histerii.
- Granger, nie oszukujmy się. Ciągle gdzieś znikasz. Nie ma cię nawet w bibliotece – warknął. Dlaczego z nią się tak trudno rozmawia? Do cholery, ta dziewczyna jest niemożliwa! Raz jest dobrze, raz źle. W ogóle dziewczyny są dla niego czymś niezrozumiałym. Jedynie Pansy pomagała mu to wszystko zrozumieć, co może chodzić im po głowach. Cieszył się, że przestała być już natrętna i zaprzyjaźnili się ponownie bez żadnych obaw, że zdradliwe uczucie znów kogoś dopadnie. Była dla niego wsparciem w trudnych sytuacjach z dziewczynami. Teraz w szczególności prosił ją o rady w związku z Granger. Zdziwiło go to, że nie wydawała się rozeźlona, gdy mówił o Gryfonce.
- Nie wiem, o co ci chodzi – odpowiedziała chcąc skończyć rozmowę jak najszybciej.
- Powiedz mi, dlaczego mnie unikasz? Może ktoś ci coś o mnie nagadał? – dopytywał się nie dając za wygraną. Milczenie.
- Weasley? – wkurzył się.
- Słuchaj możesz się nie interesować?! – wybuchła.
- Panno Granger, proszę ciszej rozmawiać – zwrócił jej uwagę Slughorn.
- Przepraszam – wymamrotała i zgromiła wzrokiem wszystkich w klasie tak, że się przestraszyli i odwrócili głowy. Draco uśmiechnął się w myśli. Ta Gryfonka ma pazurki.
- Powiedz lepiej, co ten rudy idiota ci nagadał, bo nie ręczę za siebie jak go spotkam – zagroził.
- Proszę bardzo! Mogę ci nawet pomóc – wzruszyła ramionami.
- Granger, dlaczego ty zawsze wyprowadzasz mnie z równowagi?
- Czy ja coś robię? – oburzyła się.
- Tak! Unikasz mnie i nie wiem dlaczego! – warknął. Milczała chwilę bawiąc się piórem. Wzięła głęboki oddech jakby miała zamiar coś powiedzieć, ale się rozmyśliła. Draco czekał cierpliwie.
- Wszyscy mówią, że nie jesteś dla mnie odpowiedni, chociaż Zabini mówił mi, że się zmieniłeś. Nie wierzę w to. Ty się nigdy nie zmieniasz. W końcu dlaczego miałaby znaczyć coś nic niewarta szlama? – powiedziała cicho i ukryła twarz za włosami. Draco pomyślał nad jej słowami.
- Granger, przypomnij sobie, co takiego powiedziałem ci w bibliotece. Jesteś dla mnie ważna. Czyżby to Weasley ci powiedział takie rzeczy? – spytał groźnie. Hermiona podniosła głowę i po raz pierwszy od tak dawna na niego spojrzała. Poczuł jak jego stalowoszare tęczówki zlewają się z jej orzechowymi.
- Tak.
- Ja go zabiję – już się podnosił, ale Hermiona go przetrzymała. Dobrze było znów poczuć jej dłoń.
- Daj spokój – uspokoiła go.
- Nikt nie ma prawa nazywać cię szlamą! – popatrzył gniewnie na Rona, który siedział parę ławek dalej nie zdając sobie sprawy z ich rozmowy i z tego, że jego życie jest w tej chwili potencjalnie zagrożone.
- Nie wstydzę się swojego pochodzenia, Malfoy. Mówiąc tak o mnie ludzie udowadniają, jacy są, i ile są warci – wtrąciła obrzucając Rona pogardliwym spojrzeniem. Draco mógł zdecydowanie powiedzieć, że jest z niej dumny. Cóż, on też ją zmienił.
- To dlatego mnie unikałaś? Bo ten szczur tak ci powiedział? – spojrzał na nią.
- Niekoniecznie – mruknęła Hermiona. Prawda była taka, że po słowach Rona uznała, że należy się oddalić od Malfoya. Należy pozbyć się tego uczucia jakim go darzyła. To po prostu za daleko zaszło. Wiedziała, że Ron miał rację akurat w tym, że tacy ludzie jak Malfoy się nie zakochują. Prędzej czy później on odejdzie, a ona zostanie sama. Będzie nienawidziła samej siebie za to uczucie. Najgorsze z tego wszystkiego było to, że nie chciała zapomnieć i tak po prostu odejść. Chwile przeżyte z Malfoyem były niezastąpione. Nie żałowała ich. Dlatego, kiedy oddalała się od niego poczuła jak coś zżera ją od środka. Stopniowo wyniszcza. Zdała sobie sprawę, że się od niego wręcz uzależniła. Przeraziło ją to. I ta cała Astoria! Niech ją szlag! Kiedy widziała jej żałosne zaloty to myślała, że zaraz tam podejdzie i pokaże jej parszywej buźce, co o niej myśli. Malfoy pewnie to zauważył. Och, dlaczego tak trudno jest cokolwiek powiedzieć o uczuciach?!
- Granger? Idziesz na jutrzejszy mecz? – zagadnął ją widząc jak bardzo jest pogrążona w myślach i zapomina o świecie.
- Oczywiście. W końcu grają Gryfoni przeciw Ślizgonom – otrząsnęła się z zamyślenia i otworzyła książkę na rozdziale z eliksirami uzdrawiającymi.
- Komu kibicujesz? – spytał z uśmieszkiem.
- To chyba oczywiste, że Gryfonom! – zaperzyła się.
- Rozgromimy was. Jestem świetnym kapitanem – zapewnił.
- Bardzo narcystycznym i zakochanym w sobie kapitanem, Malfoy – wywróciła oczami.
- Tak sobie pomyślałem… może mały zakład? – zaproponował.
- Już się boję – uśmiechnęła się – No, ale mów, co też takiego absurdalnego chodzi ci po głowie.
Malfoy popatrzył na nią cwanie, a ona lekko się zaniepokoiła. Nie powinna wchodzić w żadne chore zakłady z Malfoyem. Czyż nie założyła się już z nim i czy właśnie nie cierpiała w tym momencie?
- Myślałem nad tym od dłuższego czasu i olśniło mnie… - zaczął, ale mu przerwała.
- Brawo! Olśniło cię, a o to trudno – parsknęła.
- Nie denerwuj mnie, Granger, bo wymyślę okrutną karę dla ciebie, jeśli wygram mecz – powiedział.
- Ojej, ale się boję – zadygotała udając przestraszoną, po czym roześmiała się. Wszyscy odwrócili się w ich stronę. Ginny, ponieważ pierwszy raz od dłuższego czasu usłyszała śmiech przyjaciółki. Blaise, bo chciał popatrzyć na swojego przyjaciela, by choć trochę dowiedzieć się, jak rozweselił Hermionę. Harry, bo nie dowierzał, że jego przyjaciółka zamiast wyrywać sobie włosy z głowy, śmieje się w najlepsze z Malfoyem. I jeszcze został Ron. Jego spojrzenie było tak pełne zazdrości, że złamał pióro zaciskając mocno pięści. Nie mógł uwierzyć, że próba oddalenia Hermiony od Malfoya nie udała się i teraz oboje najwyraźniej się pogodzili i już świetnie dogadują. Na szczęście Slughorn wyszedł na chwilę z klasy, więc Hermiona obeszła się od słuchania nagany.
- Bardzo śmieszne, Granger. Ciekawe, czy będziesz się śmiać jak Ślizgoni wygrają mecz i zaczniesz chodzić na zajęcia latania na miotle – odpowiedział z chytrym uśmiechem na twarzy. Hermiona zbladła.
- Tego nie zrobisz – powiedziała cicho, zagryzając wargę.
- Oczywiście, że zrobię, jeśli wygramy
- Jeśli – podkreśliła – A jeśli wygra Gryffindor, to co ja z tego będę miała?
- Skarbie, nawet nie mamy o czym myśleć. To wiadome, że Slytherin wygra ten mecz – przeczesał włosy, na co parę dziewczyn w klasie westchnęło z zamiłowaniem.
- Jesteś zbyt pewny siebie, Malfoy – skomentowała.
- To pomaga w zdobyciu zwycięstwa.
- Dobra mniejsza, ale co ja z tego będę miała? – powróciła do wcześniejszego pytania.
- To już należy do ciebie – odparł krótko, obdarzając ją tym typowym dla niego uśmieszkiem, który powodował u niej nieprawidłowe funkcjonowanie w normalnym myśleniu. Opanowała się jednak nie dając po sobie poznać tego, co udało mu się z nią zrobić tym jednym uśmiechem. Wróciła do myślenia. Co by tutaj takiego dla niego wymyślić? Coś, co z pewnością nie będzie dla niego komfortowe. Może 3 pytania, na które będzie musiał odpowiedzieć zgodnie z prawdą? Tak, to byłoby bardzo ciekawe. Perfidny uśmiech rozjaśnił jej twarz.
- Zaczynam się bać – oznajmił Malfoy, ale ona go nie słuchała. Tylko jakie pytania chciałaby zadać Malfoyowi? Czego chciałaby się najbardziej o nim dowiedzieć? Najchętniej czegoś bardzo dla niego krępującego, co dotknęłoby jego wybujałego ego.
- Okej zgadzam się na zakład – powiedziała wyciągając do niego rękę. Popatrzył na nią z lekkim wahaniem.
- Może najpierw powiesz mi, co wymyśliłaś? – spytał.
- Nie, nie powiem.
- Dlaczego? – jak mógł się zgodzić na coś, o czym nie miał pojęcia? Nigdy nie wiadomo, co też Granger mogła sobie ubzdurać. Była trudnym przeciwnikiem i tego się trochę obawiał.
- Daj spokój! Przecież podobno Ślizgoni wygrają, więc po co ci to wiedzieć, skoro i tak nie dane mi będzie tego zrealizować? – wybroniła się od odpowiedzi. Draco zaklął w myślach. Znów go miała. Zresztą, co mu szkodzi. Uścisnął dłoń Granger.  Był pewny swoich umiejętności i umiejętności swojej drużyny, więc bez problemu mógł się zgodzić. Jej spojrzenie trochę zbijało go z tropu, ale nie poddawał się. Nie miał zamiaru dać po sobie poznać, że obawia się jej planów, o których nie miał pojęcia.
- W takim razie zakład – oznajmiła z uśmiechem. Dziwnym uśmiechem. Malfoy zaczynał żałować, że się zgodził. Przecież, gdyby nie była pewna wygranej Gryfonów nie zgodziłaby się na takie coś jak latanie na miotle. Nienawidziła tego i bała się, więc czemu do cholery się zgodziła? Może coś knuła przeciw jemu i jego drużynie? Granger w końcu jest zdolna do wszystkiego, byle tylko nie przegrać.
Obrzucił ją bacznym spojrzeniem. Wyglądała tak, jakby już wiedziała, że Gryfoni wygrają. Zdecydowanie musi podwoić liczbę treningów. Nie zniósłby, gdyby przegrał. Kiedy zaczynali ważyć eliksiry, humor wrócił mu ponownie. Czuł się jakby odniósł jakiś wielki sukces. Granger znów z nim gadała i nie wydawało się, by znów zaczęła go unikać. Podczas ważenia eliksirów całkowicie wrócił do siebie i zachciało mu się zdenerwować Granger. Nie mógł nic na to poradzić. On do cholery uwielbiał patrzyć jak się denerwuje i traci nad sobą kontrolę. Oczywiście nie chciał im narobić szlabanu, więc tylko trochę się z nią podroczy. Jak dobrze, że to ostatnia lekcja! Będą mogli spędzić więcej czasu i nie, nie pozwoli jej się uczyć. A jeśli już całkowicie się uprze, to będzie mogła się uczyć przy nim. Nie robiło mu to większej różnicy. Ważne, żeby była przy nim, bo się za nią stęsknił. Za nią, za tym jak mówiła i jakie ruchy wykonywała. Znał ją nawet z tej strony. Kochał obserwować jak przygryza wargę, gdy myśli. Jak odgarnia włosy, gdy te opadają jej na twarz. Kochał jej podstawowe ruchy, uśmiech, oczy. Wszystko! Wiedział, że wpadł i to nieźle. Ale czy to jego wina, że po raz pierwszy naprawdę się zakochał? Przecież miłości się nie wybiera. Przecież gdyby była taka możliwość to nigdy nie chciałby się zakochać w Granger. To doprawdy irytujące, że wpadła mu w oko dziewczyna, która była zakazana. Dosłownie. Odstawił jednak przemyślenia na bok. Hermiona właśnie czytała z uwagą tekst i popatrzyła ze zmarszczonymi brwiami na ich eliksir, który warzyli wspólnie w parach. Draco stanął za nią i odgarnął jej włosy, by po chwili złożyć masę pocałunków na szyi.
- Malfoy, daj spokój – powiedziała rozglądając się, czy nikt na nich nie patrzy, ale uśmiechnęła się lekko. Wiedział, że to lubiła. Chyba każdej dziewczynie sprawiało to przyjemność, a ona nie była w tym przypadku wyjątkiem.
- Tęskniłem, wiesz? – odpowiedział. Odsunęła się od niego lekko, a jej oczy posmutniały. Draco jednak nie był w stanie tego zobaczyć. Jego myśli wypełniło pytanie. Co znowu źle zrobił? Był dla niej czuły i poświęcał teraz jej całą uwagę, zamiast warzyć eliksir. Każda dziewczyna byłaby zadowolona. Hermiona związała włosy w wysoką kitkę, która była jeszcze bardziej puszysta od pary jaka unosiła się znad kociołków. Jej twarz była skupiona i pełna zdeterminowania. Draco lekko zawiedziony tym, że nie chce jego bliskości, postanowił ją zdenerwować. Rozejrzał się po klasie, w której nie było Slughorna. Niby niechcący dodał korzonki do eliksiru przed dodaniem śledziony szczura. Eliksir natychmiast zmienił swoją barwę z jasnożółtego na pomarańczowy.
- Ty kretynie, zrobiłeś to specjalnie! – krzyknęła i natychmiast zaczęła naprawiać eliksir. Jej okrzyk ponownie ściągnął na nich uwagę całej klasy.
- Skoro nie chciałaś mojej bliskości to masz za swoje – odgryzł się. Nagle dostał chochlą po głowie. Wszyscy zastygli patrząc, co też się wydarzy. Tylko Blaise i Ginny zaczęli dusić się ze śmiechu. Draco nie mógł tego podarować. Wyrwał jej chochlę z ręki, szybko napełnił eliksirem i wylał zawartość na biały sweterek dziewczyny. Popatrzyła z niedowierzaniem na plamę, by po chwili obrzucić go wściekłym wzrokiem.
- Pożałujesz! – powiedziawszy to przewróciła kociołek i pomarańczowy płyn rozlał się na biurko i podłogę, przy okazji brudząc nowiutkie spodnie Malfoya.
- Granger! Te spodnie były nowe!
- Mój sweterek też! – wrzasnęła. Malfoy wziął do ręki garść martwych pająków i rzucił nimi w Hermionę. Ta pisnęła i schowała się za ławką. Martwe pająki rozleciały się po klasie, a jeden z nich wpadł we włosy Ronowi, który zaczął krzyczeć ze strachu. Malfoy widząc to uśmiechnął się szyderczo, ale sam po chwili dostał śledzioną szczura od wściekłej Hermiony.
- To było obrzydliwe, Granger! – krzyknął i ruszył w jej stronę. Już po chwili cała klasa wiwatowała i kibicowała tej dwójce. Malfoy próbował dopaść Granger ścigając ją dookoła ławki. Nagle znaleźli się po obydwu stronach biurka. Patrzyli na siebie zabójczym wzrokiem. Hermionie włosy się naelektryzowały ze złości, a oczy rzucały błyskawice. Malfoyowi niekoniecznie chodziło o taki obrót sprawy. Nagle przeskoczył przez ławkę jak przez murek i złapał w pasie dziewczynę, która ze zdumienia nie zdążyła uciec.
- Puść! – wyrywała się. Cała klasa wstrzymała oddechy, ciekawa, co też wydarzy się dalej. Ron miał zamiar rzucić się, by rozdzielić tę dwójkę, ale szybko się powstrzymał. Jeśli się pokłócą to będzie dla niego bardzo wygodne. Malfoy przyciągnął ją do siebie tak, że stała do niego tyłem bardzo blisko i szepnął jej do ucha cicho, by tylko ona mogła usłyszeć.
- Ciekawe, co by zrobił Weasley, gdybym cię teraz pocałował. Swoją drogę mam zamiar rozbić mu ten durny łeb.
Hermiona z całych sił wyrwała się Malfoyowi i odwróciła w jego stronę. Chciała właśnie coś krzyknąć, ale Malfoy zatkał jej usta pocałunkiem. Odwzajemniła spragniona jego bliskości. Miała zamiar go unikać, ale nie mogła. Teraz miała niezbity dowód, że nie wytrzymałaby. Ona go potrzebowała. On był jej lekiem na wszystko. Po klasie przeszedł szmer niedowierzania. Dziewczyny zacisnęły pięści ze złości. Astoria Greengrass wręcz dostała szału. Chłopcy pokiwali głową z przekonaniem i znaczącymi uśmiechami. Blaise i Ginny zaczęli gwizdać, a Clemense ucieszyła na ten widok. Uwielbiała takie sceny. Najbardziej oszołomieni byli jednak Harry i Ron. Harry nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Ron natomiast poczuł, że eksploduje. Ruszył w stronę tej dwójki, która najwidoczniej zapomniała o całym świecie, nie zdając sobie sprawy z tego, że wszyscy na nich patrzą. Ron ze złością rozdzielił Gryfonkę i Ślizgona i natomiast rzucił się na Malfoya ogarnięty ślepą furią.
- Ty! Co jej zrobiłeś?! Przyznaj się! – warknął. Malfoy przybrał swój kpiący uśmieszek, który działał na rudego jak płachta na byka.
- Absolutnie nic. Dziewczyny na mnie lecą, Weasley, nie to, co na ciebie – odpowiedział.
- Hermiona nigdy, ale to nigdy, by na ciebie nie poleciała! Przyznaj się, że chcesz ją albo wykorzystać, albo zrobić mi na złość, bo ona jest tylko zwykłą szlamą, której się brzydzisz!
Malfoy natychmiast wyciągnął różdżkę. Po klasie przebiegł okrzyk strachu i niedowierzania. Blaise musiał przetrzymać Ginny, która miała zamiar rzucić się na swojego brata za to określenie.
- Nie masz prawa tak do niej mówić – powiedział Malfoy z nienawiścią, a uśmieszek zniknął z jego twarzy.
- Kiedyś sam tak do niej mówiłeś.
- Owszem, ale w tym roku zauważyłem, że jest cudowną dziewczyną. Za to ty zawsze będziesz dla mnie zwykłym śmieciem! – warknął.
- Nie odbierzesz mi Hermiony! – krzyknął rudy – Ja ją kocham!
- Było o tym myśleć wtedy, kiedy ją zdradzałeś! – Malfoy już tracił nad sobą panowanie. Clemense popatrzyła z niedowierzaniem i zakryła usta dłonią. Myślała, że Ron jest w porządku i naprawdę coś do niej czuje. Tymczasem bawił się uczuciami jej i Hermiony. Poczuła nienawiść do tego chłopaka. Nikt nie mógł bawić się jej uczuciami.
- Jak mogłeś! – krzyknęła i wybiegła z klasy nie zważając, że trwała lekcja. Ron poczuł lekkie skrępowanie widząc dziewczynę znikającą za drzwiami, ale szybko się ocknął.
- Jesteś kompletnym zerem, Weasley – skomentował to Malfoy patrząc na niego z nienawiścią. Ron nie wytrzymał i rzucił się na niego z pięściami.
- Nie! – krzyknęła Hermiona chcąc oddzielić od siebie dwóch chłopaków, ale Ron odepchnął ją z całej siły. Prawie by upadła, gdyby nie Harry, który niespodziewanie pojawił się przy niej i złapał.
- Nic ci nie jest? – spytał z troską w głosie.
- Mnie nic, ale proszę cię Harry zrób coś – powiedziała z rozpaczą w głosie. Harry popatrzył na Zabiniego i oboje wkroczyli do akcji, a do Hermiony podeszła Ginny, która złapała ją za rękę wspierając. Wiedziała jak ciężka musi to być dla niej sytuacja. Jej przyjaciółka z trudem hamowała łzy. Była twardą kobietą, ale każdy może się złamać, kiedy dochodzi do takich scen. Zabini odciągnął Malfoya, a Potter Weasleya.
- Nie waż się tak o mnie mówić! – bluzgał Ron.
- W takim razie ty nie mów tak o Hermionie i się od niej odczep, a ja odczepię się od ciebie – odpowiedział. Zabini puścił Malfoya, ale Ron wciąż się wyrywał. Nagle do klasy wszedł profesor pogwizdując wesoło. Mina mu zrzedła, gdy ujrzał widok przed sobą.
- Na Merlina! A co tutaj się znów dzieje?! Ledwo wyszedłem z klasy, a tutaj już jakieś zamieszanie! Żądam wyjaśnień – złapał się za głowę Slughorn.
- To naprawdę nic poważnego panie profesorze – odpowiedział Harry – Po prostu lekka sprzeczka między ludźmi, którzy się nie lubią.
Slughorn westchnął ciężko. Słowo Wybrańca było dla niego najważniejsze.
- Rozumiem. Posprzątajcie to wszystko i możecie wyjść. Nie sądzę, byśmy mieli czas na ocenianie eliksirów. Ale ostrzegam was, że to ostatni raz, kiedy dochodzi do takiego czegoś na moich zajęciach – usiadł ciężko na krześle i pokręcił głową. Hermiona machnęła różdżką sprzątając swoje miejsce pracy i wyszła pierwsza bez słowa. Ginny wybiegła za nią. Ron wziął plecak i zniknął bez słowa.

Hermiona oparła się o kamienną ścianę w lochach. Do czego to dochodzi! Takie rzeczy nie powinny mieć w ogóle miejsca. Zobaczyła Harry’ego idącego w jej stronę. Już słyszała jego uwagi na temat tego, co zrobiła i do czego to doprowadziło. Wybraniec był coraz bliżej, aż w końcu doszedł do niej. Spojrzała na niego wiedząc, co ją czeka.
- Jak się czujesz? – spytał, czym ją zaskoczył.
- A jak sądzisz, Harry? – uśmiechnęła się niezadowolona z trudem – Ja już nie wiem, co robić…
- Hermiono?
- Tak? O co chodzi, Harry?
- Czy jesteś szczęśliwa z Malfoyem? – znów ją zaskoczył. Nie sądziła, że może o to spytać.
- Jestem – odpowiedziała niepewnie – Czy Gryfoni powinni się bać? – zapytała.
- Każdy człowiek się boi. Niezależnie od tego do jakiego domu należy – odpowiedział jej.
- Boję się, Harry – westchnęła – Sam widziałeś, do czego przed chwilą doszło. Ron nie jest sobą. Nigdy nie spodziewałabym się, że nazwie mnie szlamą i tak bardzo zrani.
- On nie może znieść widoku ciebie i Malfoya razem. On cię wciąż kocha…
- Ja nie chcę jego miłości! To nie jest miłość, Harry! Gdyby mnie kochał nie powiedziałby, że jestem nic niewartą szlamą. On mnie prędzej nienawidzi za to, co robię – podniosła głos.
- Naprawdę tak cię nazwał? – Harry zmarszczył brwi.
- Tak. Harry on za wszelką cenę chce mi zrujnować życie.
- Hermiono, chcę żebyś wiedziała, że nieważne z kim, ani jak, ale chcę byś była szczęśliwa i nigdy cię nie opuszczę. Przepraszam, że wcześniej to zrobiłem. Ty nigdy mnie nie opuściłaś – powiedział szybko. Hermiona spojrzała na niego ciepłymi, kakaowymi oczami. Po chwili rzuciła mu się na szyję z uśmiechem na twarzy.
- Och, Harry nawet nie wiesz jak się cieszę! Tak się bałam, że mnie opuścisz,  gdy się dowiesz! – rozluźniła uścisk wciąż z uśmiechem.
- Hermiono, możesz mi powiedzieć jeszcze jedno? – spytał ją i spojrzał z poważną miną.
- Zależy, co to będzie
- Chcę tylko wiedzieć, czy ona jest z nim szczęśliwa – wskazał ukradkiem na Ginny i Blaise’a, którzy właśnie wychodzili z lochów. Hermiona zagryzła wargę.
- Wydaje mi się, że tak, Harry – odpowiedziała krótko, a Wybraniec westchnął ciężko.
- Nigdy nie pomyślałbym, że tak łatwo mogę ją stracić, ale chyba tak miało być…
Hermiona spojrzała na niego z niedowierzaniem. Czyżby odpuszczał? Poświęci swoje szczęście dla Ginny? Poczuła się lekko okropnie, ponieważ od niedawna zaczęła chcieć, by to Ruda i Zabini byli razem, a nie Ginny i Harry. To zaczynało jej ciążyć. Co z niej za przyjaciółka, która nie chce, by jej przyjaciele byli szczęśliwi razem w związku? Teraz jednak to uczucie powoli jej przechodziło.
- Porozmawiam z nią. Już straciłem ją jako dziewczynę, ale nie mam zamiaru tracić przyjaciółki – oznajmił – Dziękuję, Hermiono. Trzymaj się i bądź silna – pocałował ją w czoło jak młodszą siostrę i wybiegł z lochów. 
 
~~~~~~~~~~~~~~~ 
Hej Wam ;3 Miałam być później, ale udało mi się skończyć i wstawić rozdział teraz C; Ech, jutro szkoła. Od razu informuję, że zaczyna się mój okres "poważnego" wzięcia się za poprawianie ocen na koniec roku. Mam nadzieję, że się uda. To pewnie będzie się łączyć z większymi odstępami między dodawaniem notek, ale na razie tylko informuję. Do sprawy niemiłych anonimów wrócę po raz ostatni. Nie przejmuję się już takimi komentarzami. Dziękuję Wam za taką obronę ;) Jednak miałabym prośbę, co do spamowania. Zauważyłam, że ktoś podaje się za parę osób i komentuje mojego bloga. To naprawdę miłe, ale jednak chciałabym wiedzieć ile tak naprawdę osób komentuje i czyta ;) 
Pozdrawiam
Sheireen ♥

czwartek, 25 kwietnia 2013

Gorzka Prawda


Hermiona jeszcze przez chwilę patrzyła nieprzytomnie na Ginny. Od wypicia całej butelki wina strasznie bolała ją głowa. Nagle dotarł do niej sens słów Ginny. Zerwała się z łóżka tak szybko jak na nie padła.
- Zakochałaś się?! W kim?
- Blaise. To znaczy Zabini – rzuciła się na łóżko obok niej i po chwili zaczęła cieszyć jak małe dziecko.
- Dobrze się czujesz? – spytała obserwując uważnie jej reakcję.
- Nigdy nie czułam się lepiej! On jest świetny, jego poczucie humoru i wszystko – Ginny westchnęła chowając głowę w poduszkę. Hermiona obrzuciła ją bacznym spojrzeniem. Miała kolorowe legginsy w panterkę i jakiś tęczowy sweterek. Jej ręce zdobiły kolorowe pierścionki z najróżniejszymi oczkami. Włosy miała upięte wielką, białą kokardą.
- Co ci się stało? Gdzie twoje wcześniejsze ubrania?
Ginny parsknęła śmiechem jak głupia. Hermiona przewróciła oczami. Ruda pewnie też nieźle się upiła dzisiejszej nocy.
- Już ci mówię – podniosła się z trudem opanowując chichot.
Hermiona słuchała z uwagą Ginny. Okazało się, że Zabini zabrał ją do samego serca Nowego Yorku, gdzie imprezowali w najlepszym wodnym klubie. To musiało być świetne! Oczywiście wskoczyli do basenu w ubraniach, a następnie się upili i mokre ciuchy wyrzucili przez okno świętując Nowy Rok. Hermiona nie mogła się nie roześmiać, gdy wyobraziła sobie ten widok. Później pozostawieni w samej bieliźnie w zimną, noworoczną noc przebiegli jak najszybciej po śniegu do największego centrum handlowego. Hermiona wzdrygnęła się z zimna, gdy o tym pomyślała.
- Jesteście nienormalni! – skomentowała – Tylko czekać na twoje przeziębienie.
- Daj spokój! Nawet nie wiesz jak dobrze się bawiliśmy! – machnęła ręką i się roześmiała – Oczywiście zostalibyśmy w tym centrum, aż do rana, ale nas wywalili. Przynajmniej zdążyliśmy zakupić jakieś ciuchy.
- Właśnie widzę jak wyglądasz – parsknęła Hermiona. Ginny się roześmiała.
- Szkoda, że nie widziałaś Blaise’a. Ten to dopiero wyglądał – opisała jej strój Ślizgona, który podobno wyglądał jak świecąca kula dyskotekowa. Hermiona uśmiechnęła się ciepło widząc tak szczęśliwą przyjaciółkę. Była cudowną osobą i bardzo jej odpowiadało to, że tak dobrze dogaduje się z Zabinim.
- Ale opowiadaj, jak spędziłaś swojego Sylwestra. Jakieś pikantne szczegóły? – poruszyła znacząco brwiami, czym wywołała krótki śmiech u brązowowłosej. Hermiona opowiedziała jej pomijając niektóre rozmowy. Ginny aż nie mogła uwierzyć, kiedy mówiła jej jak wyrzuciła szpilki do wody, śpiewała na cały głos i tańczyła na ulicach. Miała świetną przyjaciółkę. Tyle to już wiedziała, ale nigdy nie spodziewałaby się takiego zachowania u Hermiony. A gdy się dowiedziała, że Hermiona sama wypiła całe wino, to aż jej szczęka opadła. Rzuciły się na łóżko w milczeniu wspominając przemiłe chwile spędzone w towarzystwie dwóch Ślizgonów. Szybko zasnęły z wielkimi uśmiechami na twarzy.

Dni mijały powoli. Wszyscy mieli mnóstwo prac domowych, a Hermiony już w ogóle nie było widać znad książek. Przesiadywała w bibliotece ucząc się i z przyjemnością rozwiązując numerologię. Kiedy skończyła, była już bardzo zmęczona. Przez dłuższy czas wpatrywała się w tlący się płomień świecy. Nagle usłyszała jakiś hałas i zbudziła się z tego transu.
- Ty kretynie, uważaj, bo zaraz przyjdzie i nas wyprosi – syknął ktoś zza regału. Hermiona bez problemy rozpoznała ten głos. Malfoy. Uśmiechnęła się na wspomnienie o Ślizgonie. Ostatnimi czasy w ogóle nie mieli czasu na jakąkolwiek rozmowę, bo Hermiona bez przerwy wkuwała do sprawdzianów, których końca nie było widać. Czasami widywali się na korytarzach, więc po prostu witali się uśmiechem. Oczywiście prawie wszystkie dziewczyny w Hogwarcie zauważyły, że obok Malfoya nie kręci się już żadna laska, więc wzięły się do roboty. Trudno było jej skupić się na przerwach, gdy to widziała, ale cieszyła się, że chłopak bez problemów się ich pozbywał. Po jej głowie zaczęła chodzić myśl, kiedy w końcu przypałęta się taka, dla której powie jej, że nie chce już dłużej tego ciągnąć. Na tą myśl robiło jej się dziwnie duszno. Zauważyła jak obok chłopaka najczęściej kręci się Astoria Greengrass i miała szczerze dość widoku tej dziewczyny. Na dodatek Malfoy czasami z nią rozmawiał. W Hermionie rodziła się wtedy chęć mordu. Szybko jednak zaciskała zęby. Taka zazdrość o Malfoya nie była na miejscu. Otrząsnęła się z myśli i ponownie wzięła się za naukę.
- Ten skrzat powinien jakoś lepiej wziąć się za tłumaczenie. Zaklęcia to jakaś czarna magia – usłyszała głos Zabiniego.
- Diable, wiesz jak głupio to zabrzmiało? Zwłaszcza, że zaklęcia i czarna magia w naszym świecie to zupełnie co innego – głos Malfoya ponownie zabrzmiał jej w głowie.
- Dobra już daj spokój i poszukajmy tej książki.
- Ale jej nigdzie tutaj nie ma! – syknął Draco. Hermiona coraz bardziej się wkurzała. Co jak co, ale to była biblioteka i potrzebowała ciszy, by się skupić. Zacisnęła zęby i zaczęła skrobać po pergaminie mocno przyciskając pióro.
- Smoku, zamierzasz się z nią spotkać? – głos Zabiniego jakby się przyciszył.
- Z kim?
- Z Melodią. W końcu chciała tego pisząc do ciebie w liście.
Hermiona przestała pisać i zaczęła przysłuchiwać się rozmowie. Melodia? Czy to nie ta dziewczyna-elf, która pomagała Malfoyowi. No nie! Czego ona chce?
- Jasne, że z nią pogadam. W końcu przeze mnie ma te problemy
- Powiesz Hermionie? – spytał Blaise.
- Nie, znam ją na tyle, by wiedzieć, że się obrazi, gdy tylko o niej usłyszy – zaśmiał się cicho Draco. Hermiona zrobiła dziurę w pergaminie.
- To nie będzie fair. W końcu jesteście parą…
- Słucham? Ja i Granger? – prychnął.
- Z tego, co mi mówiłeś… - zaczął Blaise.
- Zamknij się, bo ktoś może nas słyszeć. Hermiona nie może się dowiedzieć o moim spotkaniu z Melodią, jasne?
Hermiona wściekła trzasnęła książką. Starczyło na dzisiaj. Nie zniesie kłamstw i tajemnic. Zwinęła pergaminy i wrzuciła je do torby. Wzięła stos książek pod pachę. Nagle zza regału wyszli Malfoy i Zabini. Popatrzyli na nią i zatrzymali się.
- Cześć, Mionka! – przywitał się Zabini radośnie, chcąc zatuszować ich zdziwienie.
- Witaj, Blaise – uśmiechnęła się ciepło. Następnie popatrzyła zimno na Malfoya - A ty wcale mnie nie znasz, skoro uważasz, że bym się obraziła.
Powiedziawszy to przepchnęła się przez regały.
- Słyszałaś wszystko? – usłyszała kroki Malfoya za sobą. Nie odpowiedziała nic tylko przyśpieszyła – Czekaj, do cholery, Granger! – warknął i pociągnął ją za ramię. Hermiona wypuściła wszystkie książki, które brzmiały jak wybuch armaty w tak cichej bibliotece.
- I co zrobiłeś, kretynie? – ofuknęła go. Szybko machnęła różdżką i ułożyła książki na pobliskim stole. Na szczęście zdążyła, bo nagle pojawiła się pani Pince.
- Co tutaj się dzieje? – popatrzyła na nich wzrokiem bazyliszka.
- Nic takiego – powiedział szybko Malfoy, by ją zbyć, bo Hermiona niezauważalnie zniknęła już idąc w stronę wyjścia.
- Dobrze, ale niech no tylko jeszcze coś usłyszę – mruknęła i zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Draco szybko dogonił Granger. Na szczęście nie zaszła zbyt daleko.
- Poczekaj! – zatrzymał ją i odwrócił w swoją stronę – Nie chciałem, by to tak zabrzmiało.
- Ile jeszcze sekretów i kłamstw mi naopowiadałeś? – popatrzyła mu twardo w oczy. Bardzo go zaskoczyła tym pytaniem.
- Nigdy cię nie okłamałem – zapewnił ją, ale widząc jej minę i tak wiedział, że jej nie przekonał.
- Malfoy, jedno pytanie. Dlaczego myślałeś, że się obrażę jak się dowiem? Sam przyznałeś, że nie jesteśmy parą, więc po co te tajemnice? – zbiła go z tropu. Cholera. Zawsze miała rację.
- Nie wiem, nie pomyślałem – przyznał.
- Przepraszam… - dobiegł ich głos.
- Jak zwykle. Nie myślisz i takie są tego skutki – odpowiedziała.
- Przepraszam…
- Wypraszam sobie! – burknął Malfoy.
- Przepraszam… - Draco odwrócił się wściekły. Blaise stał z książką w ręku patrząc na Hermionę – Mogę przeszkodzić?
- NIE! – krzyknęli oboje. Malfoy zły, że ktoś mu przerywa. Hermiona zła, bo marnują jej cenny czas.  Blaise zrezygnowany odszedł z książką.
- Masz minutę – oznajmiła i oparła się o stół. Malfoy zupełnie zapomniał jak miał się tłumaczyć.
- Chwila, nie mam ułożonej przemowy – syknął.
- Po prostu mów prawdę – odparła twardo i zaczęła się bawić różdżką.
- Dobrze więc. Chodzi o to, że nie chciałem byś się dowiedziała, bo byłem pewny, że się obrazisz. A ja nie lubię jak nie rozmawiamy, bo ty akurat stroisz jakieś fochy. Granger, ja się nie chcę kłócić… Chcę się z nią spotkać, bo jestem jej coś winien… To znaczy nic z tych rzeczy – popatrzył na nią speszony – Ona naraziła swoją pozycję dla ratowania nas…
- 15 sekund – powiedziała niewzruszona chociaż w duchu już się śmiała z jego niezręcznych zdań.
- Chrzanie to! – powtórzył jej słowa – Nie chcę się kłócić, bo jesteś dla mnie cholernie ważna i nie znoszę chwil bez ciebie! – wykrzyczał. Po chwili zdał sobie sprawę z tego, co powiedział. Popatrzył na Hermionę. Jej mina była nieprzenikniona, ale zobaczył jak jej oczy zabłyszczały, a kąciki ust się podniosły.
- Śmiejesz się ze mnie! – powiedział niezadowolony – No pięknie!
Hermiona w końcu się roześmiała widząc jego oburzoną minę.
- Jesteś głupi i uroczy – potargała go za włosy. Od razu się rozpromienił – Tym razem ci wybaczę
- Czuję się zaszczycony
- I masz z czego – uśmiechnęła się.
- Nasze gołąbki się pogodziły! – zza regału wyszedł uradowany Blaise – Hermiono, wypożyczasz tę książkę? – wskazał na gruby tom od zaklęć i uroków.
- Nie, już napisałam wypracowanie – odpowiedziała.
- To świetnie się składa, bo nam pomożesz i pouczysz, a dokładniej Smoka, bo to on jest głąbem – popatrzył rozbawiony na Malfoya.
- To, że nie rozumiem zaklęć nie oznacza, że od razu jestem takim debilem jak ty, który wyrzuca swoje rzeczy przez okno i biega nago po śniegu – dogryzł mu Draco.
- Miałem bokserki!
- Te różowe w serduszka, które ci przesłała Bulstrode na zeszłoroczne Walentynki?
- Tamte przecież zostały przerobione na szalik, który dałem ci podczas meczu – skomentował, a Hermiona zrobiła dziwna minę i patrząc to z kolei na Malfoya to na Blaise’a zaczęła się śmiać.
- Miałem ubaw paląc to paskudztwo – uśmiechnął się Draco.
- Złamałeś mi wtedy serce. Już nigdy nie będę taki sam. Ale lepiej powiedz mi jak tam twoje skarpetki i majtki w misie, które postałeś od swojej prababki – zarechotał Zabini.
- Wcale nic takiego nie dostałem – zaczerwienił się Draco, a Hermiona zawtórowała Blaisowi.
- Będziesz musiał mi je kiedyś pokazać – uśmiechnęła się do Malfoya.
- Najlepiej podczas waszej nocy poślubnej – dokuczył mu Blaise. Hermiona wszystko wszystkim się roześmiała.
- To byłby bezcenny widok – zachichotała.
- Cudownie, nabijajcie się dalej, a ja może pójdę – powiedział Malfoy.
- Uch, Hermiono uraziliśmy naszego misiaczka – Blaise otarł łzę z oka.
- Zobaczysz znajdę coś na ciebie niedługo – odchodził powoli, a kiedy ponownie się roześmiali warknął – Och, zamknijcie się!
Hermiona podniosła brew i zatrzymała Malfoya.
- Ja też mam się zamknąć? – uśmiechnęła się szyderczo.
- Nie, ty nigdy – mruknął, a Blaise wywrócił oczami.
- Zdawało mi się, albo ktoś tutaj potrzebuje korków z zaklęć – zmieniła temat.
- Nie mylisz się – odrzekł Malfoy.
Hermiona obrzuciła go ciekawskim spojrzeniem. Zawsze zdawało jej się, że co jak co, ale Malfoy jest dobry z zaklęć i pojedynków. Cóż najwyraźniej się myliła. Trzeba będzie go trochę poduczyć, ale najpierw musi zobaczyć na własne oczy jak sobie radzi z poszczególnymi zaklęciami.
- A więc do roboty!
Mieli się właśnie zabrać do siadania przy biurku, kiedy pojawiła się pani Pince.
- Mówiłam, że ma być cisza? Możecie wyjść z biblioteki i pogadać sobie na korytarzu!
- Czemu pani krzyczy? Przecież nie można – spytał Zabini i cała trójka zachichotała.
- Imbecyl! – walnęła Zabiniego wielkim tomem po plecach, kiedy wychodzili zabierając swoje rzeczy.
Zabini specjalnie podczas wychodzenia trzasnął drzwiami, co Hermiona skomentowała srogim spojrzeniem.
- No co? Nawet nie wiesz jak mocny był ten tom, którym mnie zdzieliła – rozłożył ręce w niewinnym geście – Dobra ja lecę, a wy idźcie się uczyć. Oczywiście zaklęć – podkreślił ostatnie słowo i zgromiony spojrzeniami pozostałej dwójki zniknął na schodach.
- To gdzie mamy się uczyć? – spytała Hermiona, gdy Zabini znikł im z oczu.
- Może w Pokoju Życzeń? – zaproponował Draco.
- To zdecydowanie będzie najlepsze miejsce, bo już wiem, co będziemy dzisiaj omawiać – klasnęła w dłonie i ruszyli prosto na siódme piętro. Przechodzący uczniowie obrzucali ich ciekawskim wzrokiem. Najwidoczniej wciąż nie mogli się przyzwyczaić do widoku Hermiony Granger w towarzystwie Malfoya, zamiast Pottera i Weasleya. Dla Hermiony również to było dziwne, ale już się przyzwyczaiła. Znacznie oddaliła się od Harry’ego i Rona, więc cholernie bała się i tego, że Ślizgoni również się nią znudzą. Może i zapewniała, że złote trio się rozpadło, ale ona nie zamierzała rezygnować z przyjaźni chłopców. W końcu wiele razem przeżyli ratując się z wielu opresji. Najpierw zacznie od Harry’ego. Była pewna, że z Wybrańcem prędzej się dogada niż z Ronem. Zresztą teraz zaczęła się zastanawiać, czy warto jest odnowić przyjaźń z rudzielcem. Naprawdę bardzo się zlękła, kiedy nie chciał jej puścić tamtego pamiętnego wieczora. Od tamtej chwili nie zamieniła ani słowa z Harrym, a na Rona nawet nie patrzyła, choć ewidentnie czuła jego spojrzenie na sobie. Ron nawet zaczął zachodzić do biblioteki i udawać, że czegoś szuka. Czuła się trochę jakby ją szpiegował. Może myśli, że uda mu się nakryć ją i Malfoya? Prychnęła. Nie miałby czego się przyczepić. Oni nie są już razem, a jej kontakty z Malfoyem… hm, zdecydowanie nie wiedziała jak to określić. Zdawała sobie sprawę, że jak Ron widzi swoją przyjaciółkę i byłą dziewczynę w towarzystwie jednego z najprzystojniejszych chłopaków w szkole i najbardziej znienawidzonej przez niego osoby, to doprowadza się do białej gorączki. Powiedział jej, że ją kocha. Hermiona jakoś specjalnie o tym nie myślała, ale nie mogła też całkowicie o tym zapomnieć. Ona już przecież nic nie czuła do Rona. To absurdalne. Jak Ron w ogóle mógł kiedyś powiedzieć Malfoyowi, że jeszcze do niego wróci, bo wciąż go kocha. Tymczasem ona obdarzyła uczuciem chłopaka idącego tuż obok niej. Była jednak skrytą osobą i nienawidziła rozmawiać o uczuciach. To było coś bardzo osobistego. Oj, Hermiono, jeśli tak dalej będzie to stracisz go i odejdziesz z tą tajemnicą. Zdawała sobie z tego sprawę i nie chciała, by to tak się skończyło, ale nie miała odwagi. Była Gryfonką, a nie miała odwagi. Prychnęła po raz kolejny.
- Co tak prychasz? – spytał szyderczo Malfoy obserwując Hermionę.
- Myślę – odpowiedziała na odczepnym.
- O czym? – zainteresował się.
- O Ronie – odpowiedziała całkiem szczerze. Chłopak niezauważalnie się skrzywił. Dlaczego ona myślała o tym zdrajcy krwi?
- Z pewnością masz obrzydliwe myśli – ujrzał przed oczami jakby twarz Weasleya i się wzdrygnął. Nienawidził tego rudego szczura nade wszystko. Po prostu nigdy nie potrafiłby go zaakceptować. Jest rudy, piegowaty, brzydki, biedny i panoszy się tylko dlatego, że jest kumplem Pottera. Jak Granger mogła się z nimi kolegować?
- Owszem nie są najlepsze – uśmiechnęła się delikatnie, ale uśmiech szybko zniknął z jej twarzy. Westchnęła – On mi powiedział, że wciąż mnie kocha.
Nie wiedziała, dlaczego. Co ją popchnęło do wyjawienia tego Malfoyowi? Nawet Ginny o tym nie wiedziała. Zaczynała się gubić w swoich myślach. Nienawidziła tego. Zawsze wszystko miała poukładane i zaplanowane. Nienawidziła nieporządku i chaosu. Wszystko powinno chodzić jak w zegarku, ale oczywiście w tym roku, kiedy są najważniejsze testy, ona, głupia musiała się zakochać w nieodpowiednim dla niej mężczyźnie. Malfoy, gdy to usłyszał zacisnął pięści. Czyżby ta Clemense znudziła się Weasleyowi i ponownie dobija do Granger? Dosyć. Jak ten szmaciarz może tak bawić się uczuciami tej dziewczyny? Była cudowna i zasługiwała na najlepszego mężczyznę. To dlatego nie potrafił wyznać jej miłości. On na nią po prostu nie zasługiwał. Bawił się dziewczynami i trwałe związki nie były po prostu dla niego. Nie chciał jej zranić. To po prostu nie było na miejscu.
- A ty? – spytał.
- Co ja? – zdziwiła się.
- Ty też coś do niego czujesz? – popatrzył na nią. Zagryzła wargę. Wiedział, że jak tak robiła, to była niepewna lub zdenerwowana. Nie podobało mu się to, że teraz to robi.
- Myślisz, że mogłabym go wciąż kochać po tym, co mi zrobił? – popatrzyła na niego pewnym wzrokiem, który miał lekko wyzywającą nutkę. Uwielbiał jak się tak stawiała. Tak czy inaczej odpowiedź go zadowoliła. Weasley nie miał u niej szans. Weszli do Pokoju Życzeń. Zdziwiło go to, co zobaczył. Przed nimi roztaczało się wielkie jezioro.
- Mogę wiedzieć, czego będziesz mnie uczyć?
- Omawiamy teraz żywioł jakim jest ogień. Zamierzam zacząć od podstaw, a skończyć na bardzo zaawansowanej magii – mówiła zdecydowanie z pewnością siebie. Malfoy popatrzył na nią z cwanym uśmiechem. Zignorowała to. Na rozgrzewkę rozpoczęli do najprostszego zaklęcia. Flagrate. Przed nią i przed Malfoyem pojawił się ognisty, świecący znak.
- Brawo wyszło ci – powiedziała z sarkazmem w głosie.
- Granger, to przecież dopiero początek. Nie jestem ułomny.
- No ja nie wiem
- O nie, zobaczysz ja ci jeszcze pokażę – popatrzył na jej irytujący uśmieszek.
- W porządku. W takim razie może teraz Incendio?
Draco bez problemu wyczarował wielki ogień, który zaczął się tlić wypełniając komnatę dymem. Hermiona zakaszlała i machnęła różdżką wylewając wodę z jeziora na płomienie. Ćwiczyli coraz to trudniejsze zaklęcia związane z ogniem. Hermionę lekko irytował fakt, że Malfoyowi wszystko wychodzi tak dobrze jak jej. Już po chwili zwykła lekcja przerodziła się w pojedynek między umiejętnościami Gryfonki i Ślizgona. Pokazywali sobie wciąż to nowe, niebezpieczne zaklęcia.
- A co powiesz na to? – spytała z wyższością w głosie i machnęła różdżką - Partis Temporus!
Przed nimi na wodzie utworzył się przeogromny, ognisty tunel*. Płomienie sięgnęły wysokiego sufitu. Natychmiast zrobiło się bardzo gorąco. Malfoy popatrzył na dzieło Granger. Po raz kolejny musiał przyznać, że to, kto jest prawdziwym czarodziejem nie zależy od statusu i czystości krwi. Była naprawdę inteligentna i utalentowana. Hermiona machnęła różdżką i wielka fala wody zalała języki ognia.
- Ja mogę wyczarować Szatańską Pożogę – uśmiechnął się perfidnie.
- Nie! – krzyknęła natychmiast – To znaczy… To jest strasznie niebezpieczne i zakazane.
- Dobrze, skoro się boisz… - wzruszył ramionami.
- Nie boję się! – w jej głosie znów słychać było wyzywającą nutkę. W oczach Malfoya zatańczyły wesołe iskierki. Hermiona się zdenerwowała – Mogę wiedzieć, dlaczego chciałeś mieć dodatkowe zajęcia z zaklęć? Przecież jesteś w tym dobry! – zbulwersowała się.
- Granger, ty naprawdę myślałaś, że tutaj chodzi o jakieś głupie zaklęcia? Oczywiście, że jestem w tym dobry i nie prosiłbym cię o pomoc w tym
- To o co chodzi?
- O trochę czasu, Granger
- Słucham? – zdziwiła się – Jakiego czasu?
- Tylko z tobą. Sam na sam – uśmiechnął się cynicznie – Ostatnio w ogóle nie miałem okazji z tobą pobyć, bo ciągle się uczysz i siedzisz z nosem w książkach
- Och, czyli odciągnąłeś mnie od nauki – poczuła się urażona.
- Tęskniłem – posłał jej oczko. Spłonęła rumieńcem, więc szybko się odwróciła i udała, że patrzy na swoje odbicie w wodzie.
- Nie spodziewałabym się. Myślałam, że dobrze ci się spędza czas z Greengrass - Draco słysząc to przewrócił oczami i podkradł się od tyłu do Hermiony. Dziewczyna, która nie usłyszała odpowiedzi odwróciła się, ale nagle została złapana od tyłu. Zaczęła krzyczeć, ponieważ Malfoy chciał ją wrzucić do wody.
- Nie! Tylko spróbuj! Wiesz, że tego nie lubię!
- Wiem i dlatego wiem jak cię już szantażować – uśmiechnął się perfidnie.
- CHAM! – przestała się wyrywać wyraźnie oburzona.
- Uwielbiam jak się złościsz – wtrącił patrząc jej w oczy.
- Coś chyba za bardzo wielbisz moją osobę, Malfoy – zauważyła i uśmiechnęła się chytrze. Chłopak zrobił taki gest jakby miał ją wrzucić. Pisnęła krótko i cicho. Roześmiał się.
- Chodźmy, Granger – odciągnął ją od wody i wyszli z Pokoju Życzeń.
- No wiem. Muszę się uczyć – oznajmiła.
- O nie, nie ma mowy – przerwał jej – Spędzimy ten czas ze sobą, bo cały czas się uczysz. Trzeba odetchnąć
- Ale sprawdziany, testy…
- Są dopiero pod koniec roku, a ze sprawdzianów i tak dostaniesz Wybitny. Chodźmy więc do mnie – przewrócił oczami i złapał w pasie tak, że szli teraz obok siebie przytuleni. Hermiona zdawało się jakby coś usłyszała. Zatrzymała się gwałtownie i rozejrzała.
- Co jest? – spytał Malfoy. Nagle usłyszeli jak coś spada na podłogę i wszystko wokół nich zabarwiło się na czarno. Przestali cokolwiek widzieć. Złapali się za rękę, by nie zgubić się w tych ciemnościach.
- Co to do cholery jest?! – zaklął Malfoy.
- Peruwiański Proszek Natychmiastowej Ciemności – odpowiedziała natychmiast Hermiona.
- Myślałem, że wiesz, Malfoy – dobiegł ich z ciemności głos, który Hermiona od razu rozpoznała. Ron – Albo mi się zdaje, albo użyłeś tego, gdy wpuszczałeś swoich przyjaciół – śmierciożerców do zamku.
Hermiona poczuła zdezorientowanie i gniew na Rona. Dłoń Malfoya natomiast mocno zacisnęła się na jej dłoni ze złości.
- Czego chcesz, Wieprzleju?
- Pogadać z Hermioną – usłyszeli jego głos. Gryfonka wydała cichy jęk.
- Nie pozwól mi odejść, proszę cię – wyszeptała do Dracona. Chłopak przyciągnął ją do siebie bliżej.
- Musisz używać tego świństwa, bo boisz się, że Hermiona jak zobaczy twoją parszywą twarz to ucieknie? – zadrwił Ślizgon. Usłyszeli zgrzyt zębów Rona.
- Zamknij się, Malfoy
- Tylko na to cię stać? Doprawdy niczego, bardziej żałosnego nie niż ty nie widziałem – tylko to powiedział, Hermiona poczuła jak ktoś z całej siły ciągnie ją za rękę. Była pewna, że Ron posługuje się czarami, bo uścisk Malfoya zdecydowanie zelżał. Przecież tak łatwo by jej nie puścił, prawda? Zaniepokoiła się. Była ciągnięta przez Rona w ciemnym korytarzu, nie wiedziała gdzie idzie i nie miała przy sobie Malfoya. Nagle wpadła do pustej klasy. Zamrugała szybko oczami. Rona nigdzie nie było. Rozglądała się zdezorientowana. Usłyszała śmiech Rona. Gdzie on do cholery był? Może ma na sobie pelerynę-niewidkę? Albo zaklęcie kameleona? Wyciągnęła różdżkę. Avis nie działało na pelerynę, ale zaklęcie Dissendium bardzo dobrze odkrywało wszelkie ukryte obiekty. Ledwo wykrzyknęła, a już zobaczyła Rona, z którego spływało zaklęcie kameleona. Popatrzyła na jego wykrzywioną ze złości twarz. Nie bała się go. Ron to Ron. Znała go. Poza tym była o wiele lepsza. Najgorsza była jego siła. Jeśli straci różdżkę…
- Nigdy nie spodziewałbym się, że polecisz do Malfoya. Co ci takiego dał? – splunął w kąt – Zaklęcie? A może eliksir miłości? – zadrwił – To byłaby piękna miłość!
- Dał mi po prostu swoje towarzystwo wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebowałam – wyprostowała się.
- Czego oczekuje w zamian? Tobie sponsoruje różne rzeczy, a ty mu towarzyszysz każdego dnia i nocy?
- Jak możesz, Ron! Jesteś doprawdy bezczelny!
- Kiedy powiedziałem ci, że cię kocham to nie wróciłaś do mnie tylko dlatego, że on ma więcej kasy? Że więcej lasek na niego leci? Nie spodziewałbym się, że tak bardzo lecisz na kasę – popatrzył na nią z pogardą. Hermiona nie wytrzymała. Machnęła różdżką, a zaklęcie uderzyło Rona, który uderzył boleśnie o ścianę.
- Jak śmiesz w ogóle takie rzeczy o mnie mówić?! Jak śmiesz?! Sam poleciałeś na Clemense, bo miała czar wili. Chciałeś za wszelką cenę podlizać się Krumowi, bo jest sławny, przyjaźnisz się z Harrym, bo ma kasę! – po wypowiedzeniu ostatniej uwagi poczuła, że przegięła.
- Harry jest moim najlepszym przyjacielem! Zaprzyjaźniliśmy się pierwsi. Ty byłaś tylko takim dodatkiem, który odrabiał za nas pracę domową!
Zranił ją. Bardzo ją zabolały te słowa. Poczuła łzy pod powiekami. Wiedziała, że to nie jest prawda. Harry nigdy taki nie był. Ron po prostu jest zaślepiony zazdrością o nią.
- Ron, do czego ty zmierzasz robiąc tę całą scenę?
- Chodzi o Malfoya
- O nie! Nie zerwę z nim kontaktów!
- On cię wykorzystuje!
- Wcale nie!
- Dlaczego go tak bronisz?! A może ty się w nim zakochałaś co? – prychnął – A może myślisz, że on ciebie także kocha? Naprawdę sądzisz, że taki arogancki, czystej krwi Malfoy zakochałby się w nic niewartej szlamie?
Tego było za wiele. Ostatnie słowa odczuła tak, jakby ktoś wbił jej wielki kawałek szkła prosto w serce. Osunęła się na podłogę.
- Wyjdź… - zdołała wyszeptać ledwo hamując łzy. Ron dopiero zdał sobie sprawę, co też powiedział.
- Hermiono, ja nie chciałem…
- Wyjdź – powtórzyła bardziej stanowczo. Ron podszedł i uklęknął obok niej. Dotknął jej ramienia. Zerwała się i strzepnęła jego rękę.
- Nie dotykaj mnie! Po co miałbyś dotykać nic niewartej szlamy?! Mogłam się spodziewać wszystkiego, Ron, ale nie tego, że kiedykolwiek mnie tak nazwiesz i posądzisz o takie rzeczy – patrzyła mu prosto w oczy.
- Przepraszam…
- Mam to gdzieś! Wynoś się z tymi fałszywymi przeprosinami! – zaczęła rzucać na niego zaklęcia. Ron chcąc nie chcąc uciekł z pustej klasy trzaskając drzwiami. Hermiona popatrzyła jeszcze przez chwilę w stronę wyjścia. Po chwili osunęła się po ścianie i usiadła w kącie opuszczonej sali. Zapłakała gorzko. Może Ron miał rację? Była taka głupia dając się wciągać w tę chorą grę. Draco Malfoy się nie zakochuje. Jak mogła w ogóle pomyśleć, że może mieć jakiekolwiek szanse? W końcu on był czystej krwi czarodziejem, mogącym spełnić wszystkie swoje zachcianki za pieniądze, a ona prostą, pochodzącą z rodzin mugoli dziewczyną, która w tej chwili straciła wszystko. Przyjaciół, rodziców, dom, i nawet nadzieję na to, że wszystko będzie dobrze.

~~~~~~~~~~~~~~~ 
Dziękuję Wam wszystkim za przemiłe komentarze pod ostatnim rozdziałem. Zauważyłam też pewną, ciekawą wymianę zdań pod kolejnym anonimowym komentarzem. Dziękuję Wam, że tak za mną stajecie. To naprawdę cudownie jest mieć takie czytelniczki. Tego typu komentarzami już się nie przejmuję, więc nie macie się co martwić o to, że mogę mieć znów ochotę zawiesić bloga lub nawet go usunąć. 
Odpowiedzi na Wasze pytania:
Alicja Eljasiak - Owszem to właśnie piosenka Lany Del Rey - Paris mnie natchnęła. Swoją drogą jak się domyśliłaś? ;)
  Wika^^ - Czy będę miała zamiar pisać o ich dorosłym życiu? Owszem mam to w planach, mam już nawet mnóstwo pomysłów, co to tego bloga i jego zakończenia (o czym jeszcze nie myślę) i do kolejnego. Krótko mówiąc - ZAMIERZAM NAPISAĆ KONTYNUACJĘ. Ale tyle na razie na ten temat ;) 
karqa678 - Dziękuję za nominację C; To naprawdę bardzo miłe ^^
  Pozdrawiam
Sheireen ♥