Draco był wściekły na Weasleya. Jeśli ten
rudzielec coś jej nagada lub znów skrzywdzi to nie przystanie tylko przy
obrażaniu i wyzywaniu. Jak mógł tak bezczelnie krzywdzić Granger? Nie miał do
niego jakiegokolwiek szacunku. Usłyszał trzask dobiegający niedaleko po prawej
stronie. Od razu ruszył w tamtą stronę. Nic nie widział, ponieważ ciemność unosiła
się na całym korytarzu, ale już po chwili poczuł chłód klamki na palcach.
Otworzył drzwi. W środku w kącie opuszczonej sali siedziała Hermiona. Twarz
ukryła w dłoniach. Płakała. Malfoy poczuł jak krew się w nim zagotowała. Co on
jej znów zrobił? Podszedł do niej cicho. Usłyszała jego kroki i się zlękła.
Oderwała dłonie od twarzy i spojrzała na niego zdezorientowana.
-
Granger, co on ci znów zrobił? – spytał siadając obok niej.
- Nic
– odpowiedziała wycierając łzy z policzków.
-
Musisz być silna… - zaczął.
-
Jestem silna! Jednak to słowa ranią najbardziej! – krzyknęła i gwałtownie
wstała. Ruszyła w stronę drzwi. Draco machnął różdżką, tym samym blokując
zamek. Odwróciła się gwałtownie w jego stronę.
-
Otwórz je – rozkazała.
- Co
chcesz zrobić? – nie mógł pozwolić jej odejść. Była załamana i wściekła. Gotowa
zrobić wszystko.
-
Zabić Weasleya – warknęła i zaczęła się szarpać z klamką – Albo dać mu do
zrozumienia jedną rzecz! Och, otwieraj te cholerne drzwi!
-
Granger, uspokój się
- Nie
mam zamiaru! – piekliła się.
-
Mogę wiedzieć, co on ci powiedział? – drążył temat.
- Nie
– odpowiedziała stanowczo. Oczywiście Draco się tego spodziewał. Nie mogło być
tak łatwo. Granger nigdy nie mówiła od razu. Trzeba było z niej wyciągać siłą.
Czasami, a wręcz prawie zawsze stawało się to nie do zniesienia, ale to w niej
go zaintrygowało. Nie byłą łatwą dziewczyną. Nie należała do tych, które od
razu, by się na niego rzuciły. Miała trudny charakter i to Draconowi podobało
się najbardziej. Oparła się o drzwi i popatrzyła na niego – Otworzysz je z
łaski swej, czy mam je wyważyć?
- Nie
dałabyś rady – zapewnił ją.
-
Chcesz się przekonać? – założyła ręce na piersiach.
-
Powiedz mi, co on ci powiedział, a otworzę bez problemu – oznajmił twardo.
- Sam
tego chciałeś – warknęła, a jej oczy pociemniały. Po chwili zmieniła się w
wielką, czarną panterę i naskoczyła na drzwi, które bez problemu wypadły z
nawiasów. Następnie zniknęła w ciemnym korytarzu. Draco zaklął i wybiegł za
nią. Nie mógł jednak jej odnaleźć. Zniknęła bez śladu.
Dni
mijały powoli. Zima była naprawdę mroźna. Okna zrobił szron, który rysował na
szybach przepiękne dzieła sztuki. Zimny wiatr dudnił nocą w okna. Draco przez
te dni w ogóle nie rozmawiał z Hermioną. Nie było jej nawet w bibliotece. Od
czasu tamtego rozstania, kiedy to przemieniła się w kota miał dziwne
przeczucia. Granger co prawda nic nie zrobiła Weasleyowi, ale unikała jego,
Dracona. Nie podobało mu się to. Czasami widział ją na korytarzach w
towarzystwie Ginny lub innych dziewczyn. Zdawało mu się, że ona czuje jego
obecność, ale nie chce się spojrzeć w jego stronę. Właściwie kiedy ich
spojrzenia się spotykały, to ona natychmiast odwracała wzrok. Unikała go. Draco
zauważył niepokojącą rzecz. Granger w ogóle się nie uśmiechała. Znikała
pokazując się tylko na lekcjach. Czasami podchodził do niej na przerwach przed
eliksirami. Wyglądała wtedy jakby znosiła straszliwe męki. Zbywała go za każdym
razem. Widział wtedy usatysfakcjonowane spojrzenie Weasleya. Czyżby on coś
nagadał Granger na niego? Może powiedział coś fałszywego i przez to Granger nie
chce go już nawet widzieć? Szczerze w to wątpił. Zdawało mu się, że Granger
jest na tyle rozsądna, by nie wierzyć całkowicie na słowo Weasleyowi i
wyjaśniłaby tą sprawę z nim. Stał właśnie przed salą do eliksirów czekając na
lekcję. W lochach było bardzo chłodno. Wpatrywał się w Granger, która czytała
podręcznik i ciaśniej opatuliła sweterkiem. Miał ochotę tam do niej podejść i
przytulić, ale wiedział jak by na to zareagowała. Uciekłaby wykręcając się, że
musi coś zrobić. Na dodatek te ciekawskie spojrzenia uczniów. Doprawdy nie
mieli o czym plotkować? Musieli się z Granger ukrywać i nie było to dla niego
dobre. Chciałby pokazać wszystkim, a w szczególności Weasleyowi to, jak blisko
jest z tą dziewczyną. By pokazać mu, co stracił. Nagle z zamyślenia wyrwała go
Astoria Greengrass.
-
Hej, Draco – zaszczebiotała brunetka. Zignorował ją. Czego ona znów od niego
chce? Astoria skrzywiła się widząc, że chłopak nie chce z nią rozmawiać.
- Coś
nie tak?
-
Nie, skądże – prychnął zirytowany. Na pewno zacznie się zwierzać tej dziewczynie!
Niedoczekanie. Nawet Zabini nie wiedział, co mu chodzi po myśli, chociaż
zdecydowanie widział, że coś nie tak dzieje się z Malfoyem, a jeszcze gorzej
jest z Granger. Pytał się, o co tym razem się pokłócili, ale Draco szybko go
zbywał, więc nie naciskał. W końcu i tak sam się dowie.
- To
dlaczego jesteś taki… spięty? – spytała namolnie dziewczyna i dotknęła jego
umięśnionego torsu. Draco poczuł do niej obrzydzenie. Zero szacunku. Zrobi
wszystko, by go uwieść.
-
Każdy ma swoje problemy. Zajmij się swoimi – burknął.
-
Mogę ci pomóc rozwiązać twoje – powiedziała zalotnie. Trzask. To Hermiona
zamknęła książkę i zeskoczyła z parapetu. Chciał ją zatrzymać, kiedy przeszła
szybko obok nich, ale nie zdążył, ponieważ zamknęła się w łazience trzaskając
drzwiami.
-
Ojej! – zaśmiała się Astoria – Pewnie podobasz się tej szlamie. Szkoda, że nie
ma u ciebie szans – jej słowa były tak jadowite, że Draco siłą odsunął ją od
siebie i wszedł do klasy przed dzwonkiem. Reszta osób poszła w jego ślady.
Zabrzmiał dzwonek. Uczniowie szybko zajęli swoje miejsca. Podszedł szybko do
Zabiniego.
- Diable,
możesz dzisiaj usiąść z Rudą? – zapytał Blaise’a.
- Nie
ma problemu. Wiem, że chcesz w końcu dorwać Granger – powiedziawszy to ruszył z
uśmiechem na twarzy w stronę Ginny.
-
Dzisiaj siedzę z moją lubą, panie profesorze! – oznajmił na cały głos i pomachał
do Ginny, która popatrzyła na niego jak na wariata. Potter spojrzał na niego
niechętnie. Draco pokręcił głową nad głupotą kumpla. Do klasy wpadła Granger.
Poszła wściekłym krokiem w stronę ławki, ale szybko stanęła jak wryta, ponieważ
jej miejsce zajmował nie kto inny jak Zabini. Ruda posłała jej przepraszające i
nierozumiejące spojrzenie. Zobaczył jak Granger rozgląda się po klasie i widzi
jedyne, wolne miejsce obok niego.
-
Panno Granger, proszę usiąść, lekcja się już zaczęła – powiedział Slughorn do
Hermiony.
-
Przepraszam, panie profesorze, ale moje miejsce zostało zajęte – Draco usłyszał
w jej głosie determinację. Co się takiego do cholery stało, że tak go zaczęła
unikać?! Musi z nią naprawdę poważnie porozmawiać. Najlepiej natychmiast. Teraz
nadarzy się idealna okazja.
- Nic
nie szkodzi, Zabini mnie o tym poinformował. Usiądzie pani obok pana Malfoya.
Nie możemy marnować czasu! Dzisiaj mamy naprawdę ciekawe zajęcia – powiedział
wesołym głosem. Mina Granger była za to przeciwnością profesora. Zaciskając
pięści usiadła obok niego.
-
Hej, Granger – przywitał się jakby nigdy nic.
-
Witaj, Malfoy – odpowiedziała starając ukrywać swoje emocje. Wyłożyła książki
na biurko i usiadła. - Słuchaj, Granger. Musimy pogadać – zaczął.
-
Jest lekcja. Możemy porozmawiać później – odpowiedziała natychmiast, nie
patrząc w jego stronę. Tak bardzo chciał znów spojrzeć głęboko w te brązowe,
ciepłe oczy, ale ona zdecydowanie go unikała. Najwidoczniej ona nie miała
takiej zachcianki. Wręcz przeciwnie.
- O
nie, później to ty mi uciekniesz. Mamy porozmawiać teraz. Mogę wiedzieć,
dlaczego mnie unikasz? – spytał od razu.
- Ja
ciebie unikam? Nieee, ja mam po prostu bardzo dużo nauki – powiedziała jakby
nigdy nic, ale w jej głosie dała się słyszeć nutkę histerii.
-
Granger, nie oszukujmy się. Ciągle gdzieś znikasz. Nie ma cię nawet w
bibliotece – warknął. Dlaczego z nią się tak trudno rozmawia? Do cholery, ta
dziewczyna jest niemożliwa! Raz jest dobrze, raz źle. W ogóle dziewczyny są dla
niego czymś niezrozumiałym. Jedynie Pansy pomagała mu to wszystko zrozumieć, co
może chodzić im po głowach. Cieszył się, że przestała być już natrętna i
zaprzyjaźnili się ponownie bez żadnych obaw, że zdradliwe uczucie znów kogoś
dopadnie. Była dla niego wsparciem w trudnych sytuacjach z dziewczynami. Teraz
w szczególności prosił ją o rady w związku z Granger. Zdziwiło go to, że nie
wydawała się rozeźlona, gdy mówił o Gryfonce.
- Nie
wiem, o co ci chodzi – odpowiedziała chcąc skończyć rozmowę jak najszybciej.
-
Powiedz mi, dlaczego mnie unikasz? Może ktoś ci coś o mnie nagadał? – dopytywał
się nie dając za wygraną. Milczenie.
-
Weasley? – wkurzył się.
-
Słuchaj możesz się nie interesować?! – wybuchła.
-
Panno Granger, proszę ciszej rozmawiać – zwrócił jej uwagę Slughorn.
-
Przepraszam – wymamrotała i zgromiła wzrokiem wszystkich w klasie tak, że się
przestraszyli i odwrócili głowy. Draco uśmiechnął się w myśli. Ta Gryfonka ma
pazurki.
-
Powiedz lepiej, co ten rudy idiota ci nagadał, bo nie ręczę za siebie jak go
spotkam – zagroził.
-
Proszę bardzo! Mogę ci nawet pomóc – wzruszyła ramionami.
- Granger,
dlaczego ty zawsze wyprowadzasz mnie z równowagi?
- Czy
ja coś robię? – oburzyła się.
-
Tak! Unikasz mnie i nie wiem dlaczego! – warknął. Milczała chwilę bawiąc się
piórem. Wzięła głęboki oddech jakby miała zamiar coś powiedzieć, ale się
rozmyśliła. Draco czekał cierpliwie.
-
Wszyscy mówią, że nie jesteś dla mnie odpowiedni, chociaż Zabini mówił mi, że
się zmieniłeś. Nie wierzę w to. Ty się nigdy nie zmieniasz. W końcu dlaczego
miałaby znaczyć coś nic niewarta szlama? – powiedziała cicho i ukryła twarz za
włosami. Draco pomyślał nad jej słowami.
-
Granger, przypomnij sobie, co takiego powiedziałem ci w bibliotece. Jesteś dla
mnie ważna. Czyżby to Weasley ci powiedział takie rzeczy? – spytał groźnie.
Hermiona podniosła głowę i po raz pierwszy od tak dawna na niego spojrzała. Poczuł
jak jego stalowoszare tęczówki zlewają się z jej orzechowymi.
-
Tak.
- Ja
go zabiję – już się podnosił, ale Hermiona go przetrzymała. Dobrze było znów
poczuć jej dłoń.
- Daj
spokój – uspokoiła go.
-
Nikt nie ma prawa nazywać cię szlamą! – popatrzył gniewnie na Rona, który
siedział parę ławek dalej nie zdając sobie sprawy z ich rozmowy i z tego, że
jego życie jest w tej chwili potencjalnie zagrożone.
- Nie
wstydzę się swojego pochodzenia, Malfoy. Mówiąc tak o mnie ludzie udowadniają,
jacy są, i ile są warci – wtrąciła obrzucając Rona pogardliwym spojrzeniem.
Draco mógł zdecydowanie powiedzieć, że jest z niej dumny. Cóż, on też ją
zmienił.
- To
dlatego mnie unikałaś? Bo ten szczur tak ci powiedział? – spojrzał na nią.
-
Niekoniecznie – mruknęła Hermiona. Prawda była taka, że po słowach Rona uznała,
że należy się oddalić od Malfoya. Należy pozbyć się tego uczucia jakim go
darzyła. To po prostu za daleko zaszło. Wiedziała, że Ron miał rację akurat w
tym, że tacy ludzie jak Malfoy się nie zakochują. Prędzej czy później on
odejdzie, a ona zostanie sama. Będzie nienawidziła samej siebie za to uczucie.
Najgorsze z tego wszystkiego było to, że nie chciała zapomnieć i tak po prostu
odejść. Chwile przeżyte z Malfoyem były niezastąpione. Nie żałowała ich.
Dlatego, kiedy oddalała się od niego poczuła jak coś zżera ją od środka.
Stopniowo wyniszcza. Zdała sobie sprawę, że się od niego wręcz uzależniła.
Przeraziło ją to. I ta cała Astoria! Niech ją szlag! Kiedy widziała jej żałosne
zaloty to myślała, że zaraz tam podejdzie i pokaże jej parszywej buźce, co o
niej myśli. Malfoy pewnie to zauważył. Och, dlaczego tak trudno jest cokolwiek
powiedzieć o uczuciach?!
-
Granger? Idziesz na jutrzejszy mecz? – zagadnął ją widząc jak bardzo jest
pogrążona w myślach i zapomina o świecie.
-
Oczywiście. W końcu grają Gryfoni przeciw Ślizgonom – otrząsnęła się z
zamyślenia i otworzyła książkę na rozdziale z eliksirami uzdrawiającymi.
- Komu
kibicujesz? – spytał z uśmieszkiem.
- To
chyba oczywiste, że Gryfonom! – zaperzyła się.
-
Rozgromimy was. Jestem świetnym kapitanem – zapewnił.
- Bardzo
narcystycznym i zakochanym w sobie kapitanem, Malfoy – wywróciła oczami.
- Tak
sobie pomyślałem… może mały zakład? – zaproponował.
- Już
się boję – uśmiechnęła się – No, ale mów, co też takiego absurdalnego chodzi ci
po głowie.
Malfoy
popatrzył na nią cwanie, a ona lekko się zaniepokoiła. Nie powinna wchodzić w
żadne chore zakłady z Malfoyem. Czyż nie założyła się już z nim i czy właśnie
nie cierpiała w tym momencie?
-
Myślałem nad tym od dłuższego czasu i olśniło mnie… - zaczął, ale mu przerwała.
-
Brawo! Olśniło cię, a o to trudno – parsknęła.
- Nie
denerwuj mnie, Granger, bo wymyślę okrutną karę dla ciebie, jeśli wygram mecz –
powiedział.
-
Ojej, ale się boję – zadygotała udając przestraszoną, po czym roześmiała się.
Wszyscy odwrócili się w ich stronę. Ginny, ponieważ pierwszy raz od dłuższego
czasu usłyszała śmiech przyjaciółki. Blaise, bo chciał popatrzyć na swojego
przyjaciela, by choć trochę dowiedzieć się, jak rozweselił Hermionę. Harry, bo
nie dowierzał, że jego przyjaciółka zamiast wyrywać sobie włosy z głowy, śmieje
się w najlepsze z Malfoyem. I jeszcze został Ron. Jego spojrzenie było tak
pełne zazdrości, że złamał pióro zaciskając mocno pięści. Nie mógł uwierzyć, że
próba oddalenia Hermiony od Malfoya nie udała się i teraz oboje najwyraźniej
się pogodzili i już świetnie dogadują. Na szczęście Slughorn wyszedł na chwilę
z klasy, więc Hermiona obeszła się od słuchania nagany.
-
Bardzo śmieszne, Granger. Ciekawe, czy będziesz się śmiać jak Ślizgoni wygrają
mecz i zaczniesz chodzić na zajęcia latania na miotle – odpowiedział z chytrym
uśmiechem na twarzy. Hermiona zbladła.
-
Tego nie zrobisz – powiedziała cicho, zagryzając wargę.
-
Oczywiście, że zrobię, jeśli wygramy
-
Jeśli – podkreśliła – A jeśli wygra Gryffindor, to co ja z tego będę miała?
-
Skarbie, nawet nie mamy o czym myśleć. To wiadome, że Slytherin wygra ten mecz
– przeczesał włosy, na co parę dziewczyn w klasie westchnęło z zamiłowaniem.
-
Jesteś zbyt pewny siebie, Malfoy – skomentowała.
- To
pomaga w zdobyciu zwycięstwa.
-
Dobra mniejsza, ale co ja z tego będę miała? – powróciła do wcześniejszego
pytania.
- To
już należy do ciebie – odparł krótko, obdarzając ją tym typowym dla niego
uśmieszkiem, który powodował u niej nieprawidłowe funkcjonowanie w normalnym
myśleniu. Opanowała się jednak nie dając po sobie poznać tego, co udało mu się
z nią zrobić tym jednym uśmiechem. Wróciła do myślenia. Co by tutaj takiego dla
niego wymyślić? Coś, co z pewnością nie będzie dla niego komfortowe. Może 3
pytania, na które będzie musiał odpowiedzieć zgodnie z prawdą? Tak, to byłoby
bardzo ciekawe. Perfidny uśmiech rozjaśnił jej twarz.
-
Zaczynam się bać – oznajmił Malfoy, ale ona go nie słuchała. Tylko jakie
pytania chciałaby zadać Malfoyowi? Czego chciałaby się najbardziej o nim
dowiedzieć? Najchętniej czegoś bardzo dla niego krępującego, co dotknęłoby jego
wybujałego ego.
-
Okej zgadzam się na zakład – powiedziała wyciągając do niego rękę. Popatrzył na
nią z lekkim wahaniem.
-
Może najpierw powiesz mi, co wymyśliłaś? – spytał.
-
Nie, nie powiem.
-
Dlaczego? – jak mógł się zgodzić na coś, o czym nie miał pojęcia? Nigdy nie
wiadomo, co też Granger mogła sobie ubzdurać. Była trudnym przeciwnikiem i tego
się trochę obawiał.
- Daj
spokój! Przecież podobno Ślizgoni wygrają, więc po co ci to wiedzieć, skoro i
tak nie dane mi będzie tego zrealizować? – wybroniła się od odpowiedzi. Draco
zaklął w myślach. Znów go miała. Zresztą, co mu szkodzi. Uścisnął dłoń Granger.
Był pewny swoich umiejętności i
umiejętności swojej drużyny, więc bez problemu mógł się zgodzić. Jej spojrzenie
trochę zbijało go z tropu, ale nie poddawał się. Nie miał zamiaru dać po sobie
poznać, że obawia się jej planów, o których nie miał pojęcia.
- W
takim razie zakład – oznajmiła z uśmiechem. Dziwnym uśmiechem. Malfoy zaczynał
żałować, że się zgodził. Przecież, gdyby nie była pewna wygranej Gryfonów nie
zgodziłaby się na takie coś jak latanie na miotle. Nienawidziła tego i bała
się, więc czemu do cholery się zgodziła? Może coś knuła przeciw jemu i jego
drużynie? Granger w końcu jest zdolna do wszystkiego, byle tylko nie przegrać.
Obrzucił
ją bacznym spojrzeniem. Wyglądała tak, jakby już wiedziała, że Gryfoni wygrają.
Zdecydowanie musi podwoić liczbę treningów. Nie zniósłby, gdyby przegrał. Kiedy
zaczynali ważyć eliksiry, humor wrócił mu ponownie. Czuł się jakby odniósł
jakiś wielki sukces. Granger znów z nim gadała i nie wydawało się, by znów
zaczęła go unikać. Podczas ważenia eliksirów całkowicie wrócił do siebie i
zachciało mu się zdenerwować Granger. Nie mógł nic na to poradzić. On do cholery
uwielbiał patrzyć jak się denerwuje i traci nad sobą kontrolę. Oczywiście nie
chciał im narobić szlabanu, więc tylko trochę się z nią podroczy. Jak dobrze,
że to ostatnia lekcja! Będą mogli spędzić więcej czasu i nie, nie pozwoli jej
się uczyć. A jeśli już całkowicie się uprze, to będzie mogła się uczyć przy
nim. Nie robiło mu to większej różnicy. Ważne, żeby była przy nim, bo się za
nią stęsknił. Za nią, za tym jak mówiła i jakie ruchy wykonywała. Znał ją nawet
z tej strony. Kochał obserwować jak przygryza wargę, gdy myśli. Jak odgarnia
włosy, gdy te opadają jej na twarz. Kochał jej podstawowe ruchy, uśmiech, oczy.
Wszystko! Wiedział, że wpadł i to nieźle. Ale czy to jego wina, że po raz
pierwszy naprawdę się zakochał? Przecież miłości się nie wybiera. Przecież
gdyby była taka możliwość to nigdy nie chciałby się zakochać w Granger. To
doprawdy irytujące, że wpadła mu w oko dziewczyna, która była zakazana.
Dosłownie. Odstawił jednak przemyślenia na bok. Hermiona właśnie czytała z
uwagą tekst i popatrzyła ze zmarszczonymi brwiami na ich eliksir, który warzyli
wspólnie w parach. Draco stanął za nią i odgarnął jej włosy, by po chwili
złożyć masę pocałunków na szyi.
-
Malfoy, daj spokój – powiedziała rozglądając się, czy nikt na nich nie patrzy,
ale uśmiechnęła się lekko. Wiedział, że to lubiła. Chyba każdej dziewczynie
sprawiało to przyjemność, a ona nie była w tym przypadku wyjątkiem.
-
Tęskniłem, wiesz? – odpowiedział. Odsunęła się od niego lekko, a jej oczy
posmutniały. Draco jednak nie był w stanie tego zobaczyć. Jego myśli wypełniło
pytanie. Co znowu źle zrobił? Był dla niej czuły i poświęcał teraz jej całą
uwagę, zamiast warzyć eliksir. Każda dziewczyna byłaby zadowolona. Hermiona
związała włosy w wysoką kitkę, która była jeszcze bardziej puszysta od pary
jaka unosiła się znad kociołków. Jej twarz była skupiona i pełna
zdeterminowania. Draco lekko zawiedziony tym, że nie chce jego bliskości,
postanowił ją zdenerwować. Rozejrzał się po klasie, w której nie było
Slughorna. Niby niechcący dodał korzonki do eliksiru przed dodaniem śledziony
szczura. Eliksir natychmiast zmienił swoją barwę z jasnożółtego na pomarańczowy.
- Ty
kretynie, zrobiłeś to specjalnie! – krzyknęła i natychmiast zaczęła naprawiać
eliksir. Jej okrzyk ponownie ściągnął na nich uwagę całej klasy.
-
Skoro nie chciałaś mojej bliskości to masz za swoje – odgryzł się. Nagle dostał
chochlą po głowie. Wszyscy zastygli patrząc, co też się wydarzy. Tylko Blaise i
Ginny zaczęli dusić się ze śmiechu. Draco nie mógł tego podarować. Wyrwał jej
chochlę z ręki, szybko napełnił eliksirem i wylał zawartość na biały sweterek
dziewczyny. Popatrzyła z niedowierzaniem na plamę, by po chwili obrzucić go
wściekłym wzrokiem.
-
Pożałujesz! – powiedziawszy to przewróciła kociołek i pomarańczowy płyn rozlał
się na biurko i podłogę, przy okazji brudząc nowiutkie spodnie Malfoya.
-
Granger! Te spodnie były nowe!
- Mój
sweterek też! – wrzasnęła. Malfoy wziął do ręki garść martwych pająków i rzucił
nimi w Hermionę. Ta pisnęła i schowała się za ławką. Martwe pająki rozleciały
się po klasie, a jeden z nich wpadł we włosy Ronowi, który zaczął krzyczeć ze
strachu. Malfoy widząc to uśmiechnął się szyderczo, ale sam po chwili dostał
śledzioną szczura od wściekłej Hermiony.
- To
było obrzydliwe, Granger! – krzyknął i ruszył w jej stronę. Już po chwili cała
klasa wiwatowała i kibicowała tej dwójce. Malfoy próbował dopaść Granger
ścigając ją dookoła ławki. Nagle znaleźli się po obydwu stronach biurka.
Patrzyli na siebie zabójczym wzrokiem. Hermionie włosy się naelektryzowały ze
złości, a oczy rzucały błyskawice. Malfoyowi niekoniecznie chodziło o taki
obrót sprawy. Nagle przeskoczył przez ławkę jak przez murek i złapał w pasie
dziewczynę, która ze zdumienia nie zdążyła uciec.
-
Puść! – wyrywała się. Cała klasa wstrzymała oddechy, ciekawa, co też wydarzy
się dalej. Ron miał zamiar rzucić się, by rozdzielić tę dwójkę, ale szybko się
powstrzymał. Jeśli się pokłócą to będzie dla niego bardzo wygodne. Malfoy
przyciągnął ją do siebie tak, że stała do niego tyłem bardzo blisko i szepnął
jej do ucha cicho, by tylko ona mogła usłyszeć.
-
Ciekawe, co by zrobił Weasley, gdybym cię teraz pocałował. Swoją drogę mam
zamiar rozbić mu ten durny łeb.
Hermiona
z całych sił wyrwała się Malfoyowi i odwróciła w jego stronę. Chciała właśnie
coś krzyknąć, ale Malfoy zatkał jej usta pocałunkiem. Odwzajemniła spragniona
jego bliskości. Miała zamiar go unikać, ale nie mogła. Teraz miała niezbity
dowód, że nie wytrzymałaby. Ona go potrzebowała. On był jej lekiem na wszystko.
Po klasie przeszedł szmer niedowierzania. Dziewczyny zacisnęły pięści ze
złości. Astoria Greengrass wręcz dostała szału. Chłopcy pokiwali głową z
przekonaniem i znaczącymi uśmiechami. Blaise i Ginny zaczęli gwizdać, a
Clemense ucieszyła na ten widok. Uwielbiała takie sceny. Najbardziej
oszołomieni byli jednak Harry i Ron. Harry nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
Ron natomiast poczuł, że eksploduje. Ruszył w stronę tej dwójki, która
najwidoczniej zapomniała o całym świecie, nie zdając sobie sprawy z tego, że
wszyscy na nich patrzą. Ron ze złością rozdzielił Gryfonkę i Ślizgona i
natomiast rzucił się na Malfoya ogarnięty ślepą furią.
- Ty!
Co jej zrobiłeś?! Przyznaj się! – warknął. Malfoy przybrał swój kpiący
uśmieszek, który działał na rudego jak płachta na byka.
-
Absolutnie nic. Dziewczyny na mnie lecą, Weasley, nie to, co na ciebie –
odpowiedział.
-
Hermiona nigdy, ale to nigdy, by na ciebie nie poleciała! Przyznaj się, że
chcesz ją albo wykorzystać, albo zrobić mi na złość, bo ona jest tylko zwykłą
szlamą, której się brzydzisz!
Malfoy
natychmiast wyciągnął różdżkę. Po klasie przebiegł okrzyk strachu i
niedowierzania. Blaise musiał przetrzymać Ginny, która miała zamiar rzucić się
na swojego brata za to określenie.
- Nie
masz prawa tak do niej mówić – powiedział Malfoy z nienawiścią, a uśmieszek
zniknął z jego twarzy.
-
Kiedyś sam tak do niej mówiłeś.
-
Owszem, ale w tym roku zauważyłem, że jest cudowną dziewczyną. Za to ty zawsze
będziesz dla mnie zwykłym śmieciem! – warknął.
- Nie
odbierzesz mi Hermiony! – krzyknął rudy – Ja ją kocham!
-
Było o tym myśleć wtedy, kiedy ją zdradzałeś! – Malfoy już tracił nad sobą
panowanie. Clemense popatrzyła z niedowierzaniem i zakryła usta dłonią.
Myślała, że Ron jest w porządku i naprawdę coś do niej czuje. Tymczasem bawił
się uczuciami jej i Hermiony. Poczuła nienawiść do tego chłopaka. Nikt nie mógł
bawić się jej uczuciami.
- Jak
mogłeś! – krzyknęła i wybiegła z klasy nie zważając, że trwała lekcja. Ron
poczuł lekkie skrępowanie widząc dziewczynę znikającą za drzwiami, ale szybko
się ocknął.
-
Jesteś kompletnym zerem, Weasley – skomentował to Malfoy patrząc na niego z
nienawiścią. Ron nie wytrzymał i rzucił się na niego z pięściami.
-
Nie! – krzyknęła Hermiona chcąc oddzielić od siebie dwóch chłopaków, ale Ron
odepchnął ją z całej siły. Prawie by upadła, gdyby nie Harry, który
niespodziewanie pojawił się przy niej i złapał.
- Nic
ci nie jest? – spytał z troską w głosie.
-
Mnie nic, ale proszę cię Harry zrób coś – powiedziała z rozpaczą w głosie.
Harry popatrzył na Zabiniego i oboje wkroczyli do akcji, a do Hermiony podeszła
Ginny, która złapała ją za rękę wspierając. Wiedziała jak ciężka musi to być
dla niej sytuacja. Jej przyjaciółka z trudem hamowała łzy. Była twardą kobietą,
ale każdy może się złamać, kiedy dochodzi do takich scen. Zabini odciągnął
Malfoya, a Potter Weasleya.
- Nie
waż się tak o mnie mówić! – bluzgał Ron.
- W
takim razie ty nie mów tak o Hermionie i się od niej odczep, a ja odczepię się
od ciebie – odpowiedział. Zabini puścił Malfoya, ale Ron wciąż się wyrywał.
Nagle do klasy wszedł profesor pogwizdując wesoło. Mina mu zrzedła, gdy ujrzał
widok przed sobą.
- Na
Merlina! A co tutaj się znów dzieje?! Ledwo wyszedłem z klasy, a tutaj już
jakieś zamieszanie! Żądam wyjaśnień – złapał się za głowę Slughorn.
- To
naprawdę nic poważnego panie profesorze – odpowiedział Harry – Po prostu lekka
sprzeczka między ludźmi, którzy się nie lubią.
Slughorn
westchnął ciężko. Słowo Wybrańca było dla niego najważniejsze.
-
Rozumiem. Posprzątajcie to wszystko i możecie wyjść. Nie sądzę, byśmy mieli
czas na ocenianie eliksirów. Ale ostrzegam was, że to ostatni raz, kiedy
dochodzi do takiego czegoś na moich zajęciach – usiadł ciężko na krześle i
pokręcił głową. Hermiona machnęła różdżką sprzątając swoje miejsce pracy i
wyszła pierwsza bez słowa. Ginny wybiegła za nią. Ron wziął plecak i zniknął
bez słowa.
Hermiona
oparła się o kamienną ścianę w lochach. Do czego to dochodzi! Takie rzeczy nie
powinny mieć w ogóle miejsca. Zobaczyła Harry’ego idącego w jej stronę. Już
słyszała jego uwagi na temat tego, co zrobiła i do czego to doprowadziło.
Wybraniec był coraz bliżej, aż w końcu doszedł do niej. Spojrzała na niego
wiedząc, co ją czeka.
- Jak
się czujesz? – spytał, czym ją zaskoczył.
- A
jak sądzisz, Harry? – uśmiechnęła się niezadowolona z trudem – Ja już nie wiem,
co robić…
-
Hermiono?
-
Tak? O co chodzi, Harry?
- Czy
jesteś szczęśliwa z Malfoyem? – znów ją zaskoczył. Nie sądziła, że może o to
spytać.
- Jestem
– odpowiedziała niepewnie – Czy Gryfoni powinni się bać? – zapytała.
-
Każdy człowiek się boi. Niezależnie od tego do jakiego domu należy –
odpowiedział jej.
-
Boję się, Harry – westchnęła – Sam widziałeś, do czego przed chwilą doszło. Ron
nie jest sobą. Nigdy nie spodziewałabym się, że nazwie mnie szlamą i tak bardzo
zrani.
- On
nie może znieść widoku ciebie i Malfoya razem. On cię wciąż kocha…
- Ja
nie chcę jego miłości! To nie jest miłość, Harry! Gdyby mnie kochał nie
powiedziałby, że jestem nic niewartą szlamą. On mnie prędzej nienawidzi za to,
co robię – podniosła głos.
-
Naprawdę tak cię nazwał? – Harry zmarszczył brwi.
-
Tak. Harry on za wszelką cenę chce mi zrujnować życie.
-
Hermiono, chcę żebyś wiedziała, że nieważne z kim, ani jak, ale chcę byś była
szczęśliwa i nigdy cię nie opuszczę. Przepraszam, że wcześniej to zrobiłem. Ty
nigdy mnie nie opuściłaś – powiedział szybko. Hermiona spojrzała na niego
ciepłymi, kakaowymi oczami. Po chwili rzuciła mu się na szyję z uśmiechem na
twarzy.
-
Och, Harry nawet nie wiesz jak się cieszę! Tak się bałam, że mnie
opuścisz, gdy się dowiesz! – rozluźniła
uścisk wciąż z uśmiechem.
-
Hermiono, możesz mi powiedzieć jeszcze jedno? – spytał ją i spojrzał z poważną
miną.
-
Zależy, co to będzie
-
Chcę tylko wiedzieć, czy ona jest z nim szczęśliwa – wskazał ukradkiem na Ginny
i Blaise’a, którzy właśnie wychodzili z lochów. Hermiona zagryzła wargę.
-
Wydaje mi się, że tak, Harry – odpowiedziała krótko, a Wybraniec westchnął
ciężko.
-
Nigdy nie pomyślałbym, że tak łatwo mogę ją stracić, ale chyba tak miało być…
Hermiona
spojrzała na niego z niedowierzaniem. Czyżby odpuszczał? Poświęci swoje
szczęście dla Ginny? Poczuła się lekko okropnie, ponieważ od niedawna zaczęła
chcieć, by to Ruda i Zabini byli razem, a nie Ginny i Harry. To zaczynało jej
ciążyć. Co z niej za przyjaciółka, która nie chce, by jej przyjaciele byli
szczęśliwi razem w związku? Teraz jednak to uczucie powoli jej przechodziło.
-
Porozmawiam z nią. Już straciłem ją jako dziewczynę, ale nie mam zamiaru tracić
przyjaciółki – oznajmił – Dziękuję, Hermiono. Trzymaj się i bądź silna –
pocałował ją w czoło jak młodszą siostrę i wybiegł z lochów.
~~~~~~~~~~~~~~~
Hej Wam ;3 Miałam być później, ale udało mi się skończyć i wstawić rozdział teraz C; Ech, jutro szkoła. Od razu informuję, że zaczyna się mój okres "poważnego" wzięcia się za poprawianie ocen na koniec roku. Mam nadzieję, że się uda. To pewnie będzie się łączyć z większymi odstępami między dodawaniem notek, ale na razie tylko informuję. Do sprawy niemiłych anonimów wrócę po raz ostatni. Nie przejmuję się już takimi komentarzami. Dziękuję Wam za taką obronę ;) Jednak miałabym prośbę, co do spamowania. Zauważyłam, że ktoś podaje się za parę osób i komentuje mojego bloga. To naprawdę miłe, ale jednak chciałabym wiedzieć ile tak naprawdę osób komentuje i czyta ;)
Pozdrawiam
Sheireen ♥