piątek, 8 listopada 2013

Miniaturka II - „Zakład o miłość" cz.2

            Hermiona chodziła po bibliotece, odkładając poszczególne książki na swoje miejsce. Trochę się ich nazbierało, kiedy się przygotowywała do egzaminów, ale miała przynajmniej pewność, że wyuczyła się do nich perfekcyjnie i na pewno je zaliczy. Pogodziła się już z Ronem. Harry zdołał go przekonać, że to, co widzieli było jednym, wielkim nieporozumieniem. Od tamtego czasu prawie codziennie widywała Malfoya i to po parę razy. Jeszcze nigdy nie zdarzało jej się wpadać na niego tak często. Co prawda chłopak chciał z nią pogadać, ale ona szybko go zbywała. Szczerze mówiąc miała cichą nadzieję, że jemu naprawdę zależało na dobrych relacjach z nią, ale chyba się przeliczyła. A szkoda. Dlaczego musiała akurat zauroczyć się w tym Ślizgonie?
            Jak na zawołanie zza regału wyszedł Draco Malfoy we własnej osobie z dwoma książkami w ręce. Podszedł do półki z księgami i odłożył tomy na swoje miejsce. Spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem. Nie wiedziała, że Draco Malfoy czytał książki bez żadnego przymusu. Dla przyjemności. Może nie była to nie wiadomo jak powalająca liczba, ale zawsze coś. Zresztą tyle, ile ona czytała też nie było normalne. Tak czy inaczej blondyn uroczo wyglądał w bibliotece z zamyślonym wyrazem twarzy.
            Nagle Draco odwrócił się i utkwił w niej wzrok. Hermiona natychmiast się zarumieniła, zawstydzona, że złapał ją na przyglądaniu się mu. Książki prawie wypadły jej z rąk, ale zdołała je utrzymać. Odchrząknęła i wróciła do odkładania ich na swoje miejsce. Chciała się zganić za to, że tak reagowała. Przecież tak nie zachowuje się rozsądna, niedostępna panna Granger! Ruszyła się z miejsca, by jak najszybciej zwiać z tego pomieszczenia i ukryć się w jakimś innym zakątku biblioteki, ale Malfoy podążył za nią i po chwili zrównał z nią krok.
- Daj, pomogę ci – zaproponował, widząc jak dziewczyna dźwiga jeszcze siedem ciężkich ksiąg.
- Nie, dziękuję – grzecznie odmówiła, nawet na niego nie patrząc. Draco jednak nie dał się tak łatwo spławić. Bez jej pozwolenia wziął wszystkie tomiska. Hermiona mimowolnie odwróciła głowę, by na niego spojrzeć.
- Nie chciałam twojej pomocy – warknęła. Wciąż była na niego zła, że tak bezczelnie skłócił ją i przyjaciół. Draco odłożył książki na pobliski stół i złapał Hermionę za rękę, by zaprowadzić ją w jakiś daleki kąt.
- Co ty robisz? Zostaw mnie! – syknęła Hermiona, nie chcąc krzyczeć. W końcu znajdowali się w bibliotece, a nie chciała, by pani Pince wyrzuciła ją z jej ulubionego miejsca w całym Hogwarcie.
- Słuchaj, Granger. Sorry za to, że tak wrobiłem cię przed przyjaciółmi – wyszeptał. Hermiona zmrużyła gniewnie oczy, które otaczał wachlarz ślicznych rzęs.
- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej – burknęła i oparła się placami o ścianę. Ręce skrzyżowała na piersiach. Draco wywrócił oczami.
- No dobra, ale przecież przeprosiłem, więc o co tyle krzyku? – spytał, a Hermiona zrobiła litościwą minę.
- No nie, ty serio jesteś beznadziejny.
            Nie dodając nic więcej odsunęła się od ściany, by go wyminąć, ale ten złapał ją od tyłu i przyciągnął do siebie. Zacisnął ręce na jej biodrach, a Hermionie momentalnie zrobiło się gorąco. Co on sobie wyobrażał? Nie mógł sobie jej tak po prostu dotykać! To, że mu wybaczyła niecały tydzień temu nic nie zmieniało. Co prawda wiele razy wyobrażała sobie, że jest w jego ramionach, ale… W jej wyobrażeniach Draco nie miał takiego podłego i parszywego charakteru jak naprawdę.
- Nie waż się tak więcej o mnie mówić, Hermiono – wyszeptał, delikatnie odgarniając loki z jej ramion i szyi. Draco zdał sobie sprawę, że przyjemnie jest trzymać taką Granger w ramionach. Nie zwracał teraz uwagi na to, że była szlamą. Jednak musiał kłamać. Miał czas z zakładem do końca roku szkolnego, a pozostał mu niecały miesiąc. Wiedział, że Gryfonka go znienawidzi, ale nie przejmował się tym. W końcu w żaden sposób mu na niej nie zależało.
- Puść mnie – jęknęła, próbując się wyrwać.
- Muszę ci coś powiedzieć – wyszeptał i delikatnie odwrócił ją w swoją stronę. Hermiona drżała na całym ciele. Wyczuwał to. Widział też strach w jej brązowych oczach. Zastanawiał się, dlaczego po prostu mu się nie wyrwie, tylko prosi go, żeby sam ją puścił. Nie wiedział oczywiście, że Hermiona mimo wszystko nie chciała mu zrobić żadnej krzywdy, bo żywiła do niego trwałe uczucia. Pluła sobie za to w twarz, ale za nic się nie wygadała przed nikim.
- Draco, błagam, zostaw mnie w spokoju, to co robisz nie jest normalne – jąkała się, błądząc wzrokiem po tytułach pewnych książek, byle tylko nie spojrzeć w te jego magnetyzujące, szare tęczówki.
- To, że tkwisz w moich ramionach jest nienormalne? – spróbował ją zagadać i uśmiechnął się szelmowsko. Jednocześnie nie mógł zrozumieć dziwnego zachowania Granger. Co się dzieje z tą wiecznie zadziorną Gryfonką?
- To byłoby normalne, gdyby nie to, że ty mnie nienawidzisz – zauważyła. Draco złapał ją jedna ręką za podbródek i zmusił, by spojrzała mu prosto w oczy. Był idealnym kłamcą i wiedział, że Granger też da się na to nabrać.
- Nie wiesz, co do ciebie czuję – wyszeptał. Oczy Hermiony zrobiły się wielkie z niedowierzania. Draco specjalnie przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej. – Szaleńczo mi się podobasz, Hermiono. Od szóstej klasy nie potrafię myśleć o żadnej innej dziewczynie.
            Hermiona zawsze marzyła, by usłyszeć od niego takie słowa. Zawsze chciała czuć się tą jedyną. I mimo, iż jej serce zabiło mocniej z radości, to rozum nakazywał jak najszybciej się wycofać. Czuła się rozbita. Nagle usłyszała w swojej głowie głos Harry’ego.
„To doskonały kłamca i aktor, uważaj na niego”.
            Draco pochylił się nad nią, a ona w ostatniej sekundzie odepchnęła go od siebie.
- Przepraszam, ale ja ci za nic nie wierzę – odparła i szybkim krokiem zniknęła mu z oczu. Nie chciała, by ja dogonił. Ale on najwidoczniej nie miał takiego zamiaru. To, co powiedział jej Malfoy wstrząsnęło nią dogłębnie. Mężczyzna, w którym była mocno zauroczona podobno czuł do niej to samo. Ale to przecież było absurdalnie niemożliwe! To był Malfoy! On przecież zawsze pałał do niej nienawiścią. Żywił do niej pogardę. Traktował gorzej niż zwierzę. Dlaczego więc miałby tak nagle wyznać jej miłość?
 Kiedy wyszła z biblioteki, znalazła się w jeszcze gorszej sytuacji. Przed nią stał wysoki, groźnie wyglądający Blaise. Na jego twarzy zakwitł pełen pogardy wyraz twarzy, kiedy ją zobaczył. Hermiona nie pozostała mu wdzięczna i odwdzięczyła mu się bezczelnym uśmieszkiem.
- Lepiej uważaj następnym razem jak chodzisz, wredna szlamo, bo gdybyś wpadła na mnie, to nie byłbym tak pobłażliwy jak Draco – usłyszała jego chłodny głos. Powoli odwróciła się w jego stronę z podniesioną brwią. Czy ten wyrostek właśnie jej groził?
- Na ciebie nie da się tak łatwo wpaść przez przypadek, Blaise. Jesteś wyczuwalny z daleka niczym worek smoczego łajna. – odgryzła mu się i posyłając obraźliwy gest. Z wyraźną satysfakcją na twarzy schodziła ze schodów, kiedy jej niezawodny słuch ostrzegł ją nad nadchodzącym Ślizgonem. Natychmiast odwróciła się i odskoczyła na bok. Strumień zaklęcia pomknął tuż obok niej. Poczuła jak zdenerwowanie wypełnia całe jej ciało.
- Ty parszywy tchórzu! – warknęła i w ułamku sekundy wyciągnęła swoją różdżkę.
- Jak śmiesz mówić tak do lepszych od siebie? – syknął Blaise i wystrzelił kolejnym pociskiem w jej stronę. Hermiona wyczarowała tarczę ochronną i zaklęcie uderzyło w Blaise’a, którego odrzuciło parę stóp do tyłu. Wbiegła po schodach i zaśmiała się szyderczo, kiedy dostrzegła jak czarnoskóry chłopak osuwa się po kamiennej ścianie zamku.
- Nie jesteś ode mnie lepszy, Zabini – odwarknęła i uniosła różdżkę, by jeszcze bardziej mu dołożyć. – Następnym razem zastanów się, zanim mnie obrazisz.
            Otworzyła już usta, by wypowiedzieć zaklęcie, ale poczuła jak różdżka wypada jej z ręki.
- Nigdy więcej nie ruszaj mojego przyjaciela – usłyszała po prawej stronie zimny głos Dracona Malfoya. Prychnęła i poszła w jego stronę, by odebrać swoją różdżkę. Wyciągnęła w jego stronę rękę, ale ten uśmiechnął się do niej szyderczo.
- Zastanowię się nad oddaniem ci jej.
Hermiona zacisnęła pięści z gniewu. Miała ochotę ponownie mu przywalić w tą pyszałkowatą twarz.
- Oddaj mi moją różdżkę, Malfoy – wycedziła przez zęby. Chłopak przez chwilę obracał w palcach jej własność, ale po chwili się odezwał.
- Przyjdź po nią dzisiaj po dziesiątej do lochów, tam, gdzie jest wejście do siedziby Ślizgonów.
- No chyba sobie żartujesz – wyrwało jej się, a z oczu posypały się iskry.
- A czy wyglądam, jakbym żartował? – posłał jej gniewne spojrzenie i podszedł do przyjaciela, by pomóc mu wstać. Hermiona jeszcze przez chwilę stała w miejscu, przewiercając go zabójczym spojrzeniem, ale w końcu ruszyła się i zeszła na dół, bez różdżki w kieszeni i tysiącami emocji, kłębiącymi się w jej głowie oraz sercu.

            Zwinnie niczym kot przemieszczała się po korytarzach, co jakiś czas kryjąc się za posągiem lub firanami. Była szybka i niewidoczna w nocy jak cień. Żaden z nauczycieli jej nie zauważył. W końcu na palcach zeszła po schodach w stronę lochów. Wychyliła się delikatnie, by zobaczyć, czy przypadkiem nikogo nie ma za zakrętem. Niestety, Snape już teraz patrolował korytarze. Zacisnęła mocniej zęby, i kiedy tylko Snape odwrócił się, ona natychmiast przebiegła na drugą stronę korytarza. Wyjrzała ponownie. Snape zbliżał się w jej stronę, a ona z coraz mocniej bijącym sercem przełknęła ślinę. Z ciężkim sercem zdjęła swoją bransoletkę z bursztynów i rozerwała ją. Nazbierała trochę koralików i jednym, prostym zaklęciem zamieniła je w kamienie. Rzuciła nimi w przeciwny korytarz. Kamyki uderzyły o zbroję rycerską, która głośno zaskrzypiała. Zadziałało. Snape natychmiast pomknął w tamtą stronę, i niczym nietoperz zniknął jej z oczu.
Odetchnęła z ulgą i przemknęła po korytarzu prosto pod ścianę, która prowadziła do pokoju Ślizgonów. Zatrzymała się i schowała szybko za jakimś gargulcem, kiedy usłyszała jakieś głosy. Ze ściany wyszli Draco i Blaise.
- Nie ma jej – zauważył czarnoskóry, bawiąc się sygnetem rodowym na swoim palcu. – Mówiłem, że nie przyjdzie?
- Przyjdzie – Draco zacisnął mocniej szczęki. – W końcu mam jej różdżkę. Zmuszę ją, by weszła ze mną do dormitorium.
 Hermiona zastanawiała się, czy wynurzyć się teraz zza gargulca, ale instynkt podpowiadał jej, że to jeszcze nie czas.
- Jak ci idzie z zakładem? – spytał Blaise i oparł się o ścianę. Hermiona zmarszczyła brwi. Jakim znowu zakładem?
- Wiesz doskonale, że Granger nie jest pierwszą lepszą – Malfoy ściszył głos. – Dzisiaj prawie ją miałem. Wyznałem jej swoje uczucia i chciałem pocałować.
- Czemu się nie udało? – zaśmiał się podle Zabini. Draco rzucił mu niechętne spojrzenie.
- Nie mam pojęcia. Zwykle to działa. Muszę bardziej ją sobą zauroczyć. Dzisiaj w nocy na pewno mi się uda. Przygotowałem coś specjalnego dla Granger.
            W tym momencie Hermiona czuła się tak oszukana, że miała ochotę wyjść i wygarnąć Malfoyowi wszystko w twarz. Jednak wiedziała, że to nie będzie najlepsze wyjście. Ta podła fretka założyła się ze swoim przyjacielem o to, że ją uwiedzie? Jak można być tak bezczelnym i bez uczuć? Dziwne, ale czuła się w jakimś sensie zdradzona. Kochała się w nim od piątej klasy, mając nadzieję, że kiedyś się zmieni. Owszem, zmienił się. Ale zmienił się w oślizgłego gada, który zabawiał się dziewczynami, by zyskać uznanie w oczach Ślizgonów. Zacisnęła mocniej pięści i zazgrzytała zębami. Wiedziała, że nie popuści mu tego tak łatwo. Nawet była gotowa do działania.
            Jakby nigdy nic wyszła zza gargulca i pojawiła się przed ścianą Slytherinu. Dwóch Ślizgonów spojrzało na siebie z lekkim przerażeniem. Och, czyżby się bali, że wszystko słyszała?
- Przybyłam, więc teraz oddawaj mi moją różdżkę. Snape za bardzo się tutaj kręci. – oznajmiła cicho. Draco szybko odzyskał dawną pewność siebie. Najwidoczniej znów myślał, że Hermiona niczego nie była świadoma.
- Może poczekasz u mnie w dormitorium, dopóki Snape nie będzie miał przerwy? – zaproponował. Hermiona spojrzała na niego podejrzliwie.
- O której ma przerwę? – spytała i obrzuciła Blaise’a pogardliwym spojrzeniem.
- Za prawie dwie godziny.
Hermiona zawahała się. Mogła wrócić do dormitorium, ryzykując złapaniem się na gorącym uczynku, lub poczekać dwie godziny i wykorzystać ten czas na zemstę. Cóż, osobiście druga propozycja była dla niej bardziej kusząca.
- Niech będzie – odpowiedziała, a Draco posłał jej pełen zadowolenia uśmiech. Złapał ją za rękę, a ona natychmiast się wyrwała.
- Co ty robisz? – warknęła. Blaise nie zwracając na nich uwagi wszedł w ścianę i zniknął im z oczu.
- Muszę w końcu jakoś wpuścić cię do środka, prawda? – wywrócił oczyma i nic więcej nie dodając złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
            Hermiona zdziwiła się, widząc, że Pokój Wspólny jest prawie pusty. Gryfoni zapewne jeszcze balangowali, ciesząc się wolnymi chwilami, a tutaj… To było zastanawiające.
- Czy wasz dom jest tak przykładny, że kładzie się spać, kiedy nastaje cisza nocna? – spytała.
- Coś ty, większość jeszcze nie wróciła i kręcą się gdzieś po zamku.
- Och, no racja… - odparła i podążyła za Malfoyem, który zatrzymał ją nagle przed jakimiś drzwiami.
- Hermiono, posłuchaj… - złapał ją za ramiona. – Głupio dzisiaj wyszło w bibliotece.
Hermiona powstrzymała się od prychnięcia. A więc ten parszywy blondyn znów będzie chciał ją uwodzić? Zobaczymy, kto tutaj wyjdzie na idiotę. Oj tak, jeszcze pożałuje.
- Rzeczywiście  – wyjąkała, starając się lekko zaczerwienić. – Ale ja też zareagowałam zbyt gwałtownie. Nie powinnam. W końcu mówiłeś o swoich uczuciach, nie chciałam ich zranić – powiedziała, udając skruszoną.
- Nic nie szkodzi – odpowiedział Malfoy, zdziwiony tym jak łatwo mu idzie. – Mam dla ciebie niespodziankę.
- Dla mnie? – Hermiona uśmiechnęła się, a Draco przez chwilę stwierdził, że jest naprawdę uroczą dziewczyną. Zawahał się, czy rzeczywiście chce ją skrzywdzić, ale wybił te myśli z głowy. Co on tam się będzie przejmować.
            Otworzył drzwi i weszli do środka. Hermiona poczuła jak serce bije jej mocniej. Dormitorium Dracona było tak cudownie romantycznie zrobione… Zawsze marzyła o takim prezencie od mężczyzny. Szkoda tylko, że ten prezent nie jest z serca. Robił to tylko po to, by ją wykorzystać. Nie mogła dać się omamić jego urokowi.
Na podłodze leżały kwiatki róż, na szafkach i podłodze paliły się świece, tworząc romantyczny nastrój. Na stole stało wino i dwa kieliszki. W kominku trzaskał przyjemny ogień. Draco nalał do kieliszków wina i podał jej napój.
- Mam nadzieję, że ci się podoba – powiedział, a Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła.
- Zawsze marzyłam o takim prezencie – odpowiedziała.
            Minuty mijały, a oni siedzieli i pili, rozmawiając i poznając się nawzajem. Draco ciągle dolewał Hermionie do kieliszka, a ona starała się zachować trzeźwość umysłu. Natomiast Malfoy z każdą minutą zastanawiał się nad tym, co też robi. Hermiona nie była jak każda inna. Była wyjątkowa. Dlaczego musiał się o nią zakładać? Coraz bardziej był mniej pewien swoich zamiarów. Jednak musiał pokazać, że to on jest najlepszy. Nie mógł się poddać urokowi tej dziewczyny. Wiedział, że nie będzie łatwo. Ale miał zamiar wygrać ten zakład. Postara się tylko, by jej nie upokorzyć. Zaliczy ją, owszem, to nie sprawi mu większego problemu, ale nie upokorzy jej przed wszystkimi. Potarguje się jakoś z Blaisem, byle tylko tego nie zrobić. Nie zasługiwała na to.
            Hermiona obserwowała Malfoya i jego zamyślony wyraz twarzy. Minęło sporo czasu i wypiła sporo kieliszków, ale wciąż była trzeźwa. Zastanawiała się, dlaczego Malfoy nie podejmuje już jakichś znaczących kroków. Chyba będzie sama musiała dać jakiś znak.
Była gotowa na zemstę. Mimo iż wciąż bolało ją to, że chciał ją najzwyczajniej w świecie wykorzystać.
- Wiesz, Granger, może odprowadzę cię na 3 piętro, a dalej pójdziesz sama? – zaproponował Draco. Hermiona zdziwiła się jego propozycją. Spodziewała się, że chłopak będzie próbował ją uwieść i już planowała sobie jak się na nim zemścić, a tutaj składa jej taką propozycję. Oczywiście cieszyła się, że darował sobie całe to przedstawienie.
- Minęła dopiero godzina, Snape… - zaczęła, ale Draco jej przerwał.
- Doskonale wiem, jakimi korytarzami chodzi, więc nie będzie problemu. No chyba, że chcesz zostać – uśmiechnął się szelmowsko, ale ta zaprzeczyła.
- Nie uśmiecha mi się siedzieć w tej wilgotnej dziurze – odpowiedziała.
- Mój apartament jest pełen luksusów, a ty na niego narzekasz?
- Nie uśmiechałoby mi się mieszkać w pokoju, gdzie nie dociera światło – oznajmiła i wstała z fotela. Podeszła do lusterka i poprawiła swoje włosy, by po chwili podejść do drzwi wyjściowych. – Idziemy?
- Coo…? -  spytał nieprzytomnie Draco, który obserwował jak Hermiona poprawia swój wygląd w lustrze. Dla niego nie miała co poprawiać. Wyglądała bardzo ładnie, nawet jeśli miała na sobie zwykły sweterek i jeansy. – Tak, jasne. – odchrząknął i podał jej różdżkę.

            Przemykali korytarzami, co jakiś czas chowając się za gargulcami i obserwując, czy przypadkiem nie idzie jakiś nauczyciel. Byli już w bezpiecznej odległości od lochów, więc Snape nie miał możliwości, by ich złapać. Wchodzili szybko po schodach na 3 piętro, kiedy usłyszeli donośne miauczenie. Hermiona zrobiła wielkie oczy i spojrzała na Dracona, który wiedział już, co się szykuje.
- Wiesz, gdzie jest najbliższa kryjówka na tym piętrze? – spytał, ale Hermiona nawet go nie słuchała.
- W nogi – szepnęła i złapała go za rękę. Pędzili korytarzami, co jakiś czas oglądając się za siebie, czy przypadkiem z jakiegoś korytarza nie wyłoni się znienawidzony woźny, Filch. Hermiona niewiele myśląc, skręciła w korytarz, który okazał się ślepym zaułkiem.
- O nie, o nie, zginiemy. Filch nas złapie i nas wyrzucą – zaczęła panikować, ale Draco zachował zimną krew. W nikłej poświacie księżyca dostrzegł malutki schowek na miotły.
- Nie gadaj, tylko właź – pociągnął ją za sobą i wepchnął do schowka. Zatrzasnął go i zamknął za pomocą różdżki.
            Kiedy Hermiona znalazła się w schowku, poczuła jak otacza ją całkowita ciemność. Nic nie widziała. Słyszała tylko ich stłumione oddechy i bicie serca. Chciała się ruszyć, ale zdała sobie sprawę, że jest w niezwykle krępującej pozycji ze Ślizgonem. Ich klatki piersiowe prawie stykały się ze sobą, a jej ręce dotykały jego torsu. Draconowi również ciężko było się skupić na przysłuchiwaniu się krokom Filcha. Zbliżał się. W schowku było niemiłosiernie gorąco i duszno, a młode ciało Gryfonki wcale nie pomagało mu w utrzymaniu spokoju. Dobrze, że nie widział jej piersi, które wyraźnie odczuwał na swoim torsie, bo już dawno wypadłby z tego schowka i uciekł ile sił w nogach do lochów.
- Znajdzie nas – szepnęła zrozpaczona Hermiona, która już skupiła się na tragicznej sytuacji, w jakiej się znalazła. – Wyrzucą nas i to twoja wina, bo to ty chciałeś, bym przyszła o tak późnej porze… - żaliła się.
- Zamknij się wreszcie, bo nas usłyszy, kretynko – Draco zatkał jej usta dłonią, a Hermiona zaczerwieniła się ze wstydu. Rzeczywiście miał rację. Jednak teraz brakowało jej powietrza. Zdjęła jego rękę ze swoich ust, ale nie puściła jej.
            Nagle ktoś szarpnął za klamkę, a ona ledwo co nie pisnęła ze strachu. Już nie żyli. Filch otworzy schowek i ich dopadnie. Zaczęła drżeć na całym ciele, a jej dłoń bezwiednie zaciskała się na dłoni Dracona, który modlił się o cud, by Filch ich nie dopadł. 
- Zamknięte, pani Norris. Tutaj na pewno nie ma tych szczeniaków - powiedział woźny chrapliwym głosem i po chwili usłyszeli jak jego kroki stopniowo cichnął. Hermiona i Draco odetchnęli z ulgą. 
- Udało się - usłyszała w ciemności jego szept. - Nie do wiary. 
- Obawiałam się najgorszego - wyszeptała i stopniowo zaczynała się uspokajać. - Możemy już iść?
- Tak, tylko najpierw puść moją dłoń - odchrząknął lekko speszony. Hermiona zmarszczyła brwi, ale nagle zdała sobie sprawę, że jej ręka ciągle jest mocno zaciśnięta na jego. Wyswobodziła ją z uścisku. 
- Ale masz mocny uchwyt, dziewczyno - jęknął Draco, prostując palce.
- Przepraszam - szepnęła i za pomocą zaklęcia otworzyła drzwi od schowka.
Wyszli powoli na zewnątrz godni tego, że nie muszą już być tak blisko siebie.
- Idę na górę, dopóki Filcha tu nie ma - powiedziała cicho. - Ty lepiej też już idź do siebie.
- Martwisz się, że mnie złapią? - Draco posłał jej wredny uśmiech.
- Nie, ale jak ty wpadniesz, to i mnie w to wrobisz – odpowiedziała i poprawiła swoje włosy, które wyglądały jakby spotkały się w wielkim wiatrem. 
- Bez przesady. Tak okropny nie jestem - zaprzeczył, ale Hermiona posłała mu powątpiewające spojrzenie. Skrępował się. No dobra, był okropny, ale poważnie, nie aż tak jak myślała ta Gryfonka. 
- Uważaj na siebie – odrzekła, a Draco stwierdził, że jej głos brzmiał dziwnie… ciepło. Odwróciła się do niego plecami, kiedy odezwał się.
- Ty również, Granger.
Spojrzała na niego przez ramię, jakby chciała rzucić jakąś niezwykle kąśliwą uwagę, ale powstrzymała się. Najwidoczniej dostrzegła, że mówił całkowicie poważnie. Ku jego zdziwieniu posłała mu delikatny uśmiech i chwilę później zniknęła za rogiem na schodach prowadzących na czwarte piętro. Nie czekał dłużej. Szybkim krokiem ruszył w stronę lochów, bezpiecznie docierając na miejsce.
           
            Tej nocy ani pewna Gryfonka, ani pewien Ślizgon nie mogli zasnąć w swoich łóżkach. Hermiona przekręcała się z boku na bok, myśląc o niezwykle przystojnym Malfoyu. Miała mętlik w głowie. Nie wiedziała, co ma o nim sądzić. Owszem, usłyszała jego rozmowę na temat tego, że chciał ją wykorzystać i się o nią założył z Zabinim. Dlaczego więc dzisiaj niczego nie wykorzystał, kiedy była u niego w dormitorium? Przecież wierzył w swoje możliwości i gdyby chciał, to z pewnością wziąłby się już teraz do pracy. A jednak w jego zachowaniu, kiedy byli sami, było coś niezwykle naturalnego, co ją zdziwiło i zauroczyło. Może przez te krótkie chwile był dla niej prawdziwym Draconem Malfoyem, a nie chłopakiem, który chce pokazać się z jak najlepszej strony? Westchnęła ciężko i przewróciła się na plecy, wpatrując w baldachim. Zrzuciła z siebie kołdrę, ponieważ było jej niezwykle gorąco i wzięła różdżkę, która leżała na etażerce obok jej łóżka. Machnęła nią, a okno blisko jej łoża natychmiast się otworzyło, wpuszczając do środka świeże, letnie powietrze. Jednak nawet ono nie mogło ochłodzić jej rozpalonego ciała oraz zgasić myśli, która kłębiła się w jej głowie. Uśmiechnęła się sama do siebie. Musiała stwierdzić, że ten wredny blondyn, ma naprawdę zbudowane ciało.

            Draco wpatrywał się w kamienny sufit w swoim dormitorium. Może Granger miała rację, nazywając jego pokój „wilgotną dziurą”. Nigdy tak o tym nie myślał. Nie przeszkadzało mu to, że nie wpada do niego ani jeden promyk światła dziennego. Mimo chłodu wody, bijącego przez ściany z jeziora, nie mógł zasnąć. Było mu gorąco, a jego myśli były niespokojne. Nigdy nie myślał tak często o Hermionie, jak o uroczej i atrakcyjnej dziewczynie. Co się z nim działo? Jak tak dalej pójdzie, to jeszcze zacznie mu na niej zależeć i nie wygra zakładu, bo nie będzie w stanie zrobić jej krzywdy. Powinien się ogarnąć. W końcu był arystokratą czystej krwi, a zawróciła mu w głowie taka szla… Ugh. To słowo nie było zbytnio przyjemne. Nawet w myślach nie mógł jej już tak nazywać. I to za sprawą głupich paru minut w tym ciasnym, dusznym schowku. Czuł się jak, jakby wciąż tam był i czuł przy sobie drobne ciało Granger. To było cholernie miłe jak dla niego. Może gdyby Filch ich złapał, to by zarobili wspólny szlaban? Przynajmniej byłby złapany w towarzystwie ładnej dziewczyny, a ich kontakty mogłyby się polepszyć w czasie odrabiania wspólnej kary.
Nie… Dobrze, że tak się nie stało. Miał jeszcze dwa tygodnie do końca roku szkolnego, a nie wydawało mu się, by zrobił z Granger jakieś postępy.
           

~~~~~~~~~~~~~~
Postanowiłam, że miniaturkę podzielę jednak na 3 części, bo łatwo mi się ją pisało i z trudem umieściłabym wszystkie moje pomysły na nią w jednej notce. Pisałam już i wy też, że pomysł jest dość oklepany. Takie zwykłe Dramione z czasów szkolnych. Ale muszę przyznać, że to zwykła tęsknota za pierwszym blogiem zmusiła mnie do opisania tej historii. Wiem, wiem, akcja dzieje się bardzo szybko, ale w końcu to miniaturka i muszę zamknąć historię w zaledwie 3 notkach c;
Ściskam wszystkich
                                                                     Sheireen ♥




poniedziałek, 4 listopada 2013

Miniaturka II - „Zakład o miłość" cz.1



            Hermiona Granger w wyśmienitym nastroju schodziła ze schodów wprost do Wielkiej Sali. Był cudowny poranek, słońce grzało na dworze, a niebo było błękitne i przejrzyste. Cieszyła się, że miała już wolne od egzaminów. Został jej cudowny miesiąc wolności. Zero szkoły, zero nauki. Mogła w końcu poświęcić czas na przebywanie w towarzystwie przyjaciół. Harry i Ron, dwa śpiochy, które wczoraj urządziły imprezę po zdaniu wszystkich egzaminów, teraz odsypiali nockę w dormitorium. Uśmiechnęła się pod nosem. Miała nadzieję zrobić im zabawną pobudkę. Po drodze przywitała się z paroma przyjaciółmi i odmachała znajomym.
            Nagle poczuła jak wchodząc do Wielkiej Sali wpada na kogoś i upada na podłogę. Zarumieniła się delikatnie. Co tam jeden upadek! Nic nie mogło jej zepsuć nastroju.
Nic oprócz…
- Uważaj jak chodzisz, szlamo – usłyszała nad sobą chłodny głos Dracona Malfoya. Cała czerwona na twarzy podniosła się i spojrzała mu prosto w stalowoszare tęczówki.
- A ty lepiej patrz na innych, a nie ciągle myślisz tylko o sobie – odwarknęła. Nie przesunęła się, by zrobić mu miejsce. Paru Ślizgonów z jego bandy uśmiechnęło się szyderczo.
- Zejdź mi z drogi, Granger – rozkazał zimno Draco. Hermiona jednak stanęła jak słup soli. Nie miała najmniejszego zamiaru mu ustępować. Nie tym razem. Chciała w końcu utrzeć mu tego nosa, by już więcej się tak nie panoszył. Nawet wojna go nie zmieniła. Wciąż był tak samo arogancki, podły i egoistyczny. Co z tego, że mocno wyprzystojniał od szóstej klasy. Wygląd się nie liczy, skoro ma się paskudne wnętrze. A nikt nie miał gorszego charakteru od Dracona Malfoya. Nawet sam Voldemort był bardziej znośny.
            Draco zrobił parę kroków w jej stronę. Nie cofnęła się ani o milimetr. Dostrzegła jak niezwykle go tym zdenerwowała. Jego szczęki zacisnęły się mocniej, a jego oczy wpatrywały się w nią bardzo intensywnie. Malfoy delikatnie pochylił się na nią, by szepnąć jej do ucha. Wzdrygnęła się i odrzuciła od siebie przyjemną chęć odepchnięcia go. Poczuła zapach jego cudownych perfum. Musiała przyznać, że kto jak kto, ale Malfoy potrafił o siebie dbać i miał dobry gust. Nie to co Ron i jego kasztanowy sweter oraz Harry w skarpetkach nie do pary.
-Słyszałaś, co powiedziałem? – jego chłodny oddech omiótł jej szyję. Odetchnęła głęboko i odpowiedziała również szeptem.
- Nie jestem głucha, Malfoy.
- Naprawdę? Myślałem, że jest inaczej.
- Ustalmy jedno – odszeptała znów Hermiona. – Ty nie myślisz.
Draco nachylił się nad nią jeszcze bardziej. Hermiona ponad jego ramieniem dostrzegła dziwne miny Ślizgonów. Pansy Parkinson, Milicenta Bulstrode i siostry Greengrass odeszły z niezadowoloną miną. Najwidoczniej nie podobało im się to, że Draco jest tak blisko takiej szlamy jak ona.
- Przeginasz coraz bardziej, Granger. Nie podoba mi się to, że ciągle się stawiasz.
- Nie mam zamiaru ci ustępować. Nie jesteś tego wart.
            Zaczęła oddychać szybciej, kiedy jedna ręka Malfoya zaczęła się bawić górnym guzikiem od jej bluzki. Wiedziała, w co pogrywał i nie miała zamiaru dać się wyprowadzić z równowagi. Co prawda miała ochotę przyłożyć mu z całej siły, ale on tylko na to czekał, by za chwilę wykorzystać to przeciwko niej. Ślizgoni z bandy Dracona uśmiechnęli się drwiąco.
- Albo zejdziesz mi z drogi, albo każdy będzie mógł podziwiać twój stanik, który jak widzę jest czerwony i koronkowy – uśmiechnął się do niej perfidnie, a Hermiona złapała go za rękę, by zaprzestał swoich prob. Zacisnęła mocniej swoją dłoń na jego.
- Przynajmniej ślepy nie jesteś, Malfoy.
- Jak każdy facet jestem wzrokowcem.
- Szkoda tylko, że takim bezmózgim.
            Hermiona odepchnęła go z całej siły, której jak na tak małą Gryfonkę, miała całkiem sporo. Malfoy zatoczył się lekko, ale szybko utrzymał równowagę.
- Dzięki, że zszedłeś z drogi, Malfoy – syknęła do niego mściwie.
- Granger! – zawołał za nią blondyn. Widziała jego wściekłość wymalowaną na bladej twarzy. – Wiesz, że tym samym rozpoczęłaś wojnę?
- Wojna między nami trwa od pierwszej klasy, gumochłonie – zauważyła i spojrzała na niego z litością. Odgarnęła swoje długie, brązowe loki z ramion.
- To była wojna między mną a Potterem. Teraz jest między nami, Granger – i nic więcej nie dodając ruszył w stronę lochów, gdzie była siedziba Ślizgonów.
- Dupek – prychnęła Hermiona i z dumnie uniesioną głową ruszyła do stołu Gryfonów, którzy powitali ją ciepło i przyjaźnie. Powoli odzyskiwała humor. Jeśli to miała być wojna między nią a Malfoyem, to było jeden zero dla niej. Co z tego, że od piątej klasy biła się z tajemniczymi uczuciami wobec niego. Szybko sobie z nimi poradziła, bo wiedziała, że te uczucia nie mają przyszłości ani nawet najmniejszej szansy, ale jednak zawsze, kiedy dochodziło do ich wspólnego spotkania, czuła się naprawdę dziwnie. Nigdy nikomu o tym nie powiedziała. Nawet Ginny. Bardzo się bała tego, jakby zareagowali jej przyjaciele, nie mówiąc już o samym Malfoyu, który na pewno by się o tym jakoś dowiedział.

            Nie lubił jej. Nie mógł znieść. Nienawidził jej. Te długie, brązowe włosy, które przesłaniały mu widok na wszystko… Nie, nie mógł się teraz czepić jej włosów. Zmieniły się w ładne, lśniące loki. Nie mógł się już przyczepić o duże zęby, bo od czwartej klasy, odkąd rzucił na nią zaklęcie, jakimś cudem jej się ładnie wyrównały. Oczy? Nie, oczy były za ładne, nos też. Może dokuczać jej z piegami? Też nie. One wyglądały całkiem uroczo. Usta? Najchętniej to by ich kiedyś posmakował, ale nie przyznawał się do tego nawet przed samym sobą.
CHOLERA!
            Jak on miał dokuczać Granger? Wyładniała, była zgrabna i mądra. Dla wielu facetów idealna. Chyba będzie musiał wciąż dokuczać jej tak samo jak kiedyś. Albo stosować chwyty, które najbardziej ją zdenerwują. Nienawidziła jak ktoś obrażał jej przyjaciół. Ale to była wojna między nimi i to jej chciał dopiec. Odegra się na niej za to, że siłą wymusiła, by zszedł jej z drogi. Nie zachowała się fair. Nikt nie ma prawa nazywać go bezmózgim gumochłonem. No nie, to było przegięcie, Granger!
            Nagle zrobiło mu się dziwnie pusto w żołądku, kiedy przypomniał sobie jak spojrzał w dół i ujrzał jej piersi i kawałek czerwonej koronki. Przełknął głośno ślinę. Kobiety zawsze były dla niego największymi rywalkami. Oczywiście nie wszystkie, bo prawie każda do niego lgnęła. Facetów mógł obrażać ile mu się chciało, mógł im mocno dokopać, ale jak odegrać się na kobiecie? Bić nie bił, to oczywiste. Byłby największym śmieciem, gdyby uderzył kobietę, nawet taką Granger. Obraza? To niby najlepsze, ale jej to nie ruszało. Nie miał zielonego pojęcia, co zrobić. Ona miała większą przewagę, bo miała wszystko, co on lubił w dziewczynach. I nie chodziło tu też o wygląd. Salazarze, dlaczego musiała być Gryfonką i to na dodatek tą? Przyjaciółka Pottera, dawna dziewczyna Weasleya, córka mugoli, która go nienawidziła.
Wielki z niego szczęściarz.
Już nie miała jaka mu się spodobać!

            Draco Malfoy wszedł zadowolony do Wielkiej Sali. Przy domowym stole koledzy powitali go oklaskami i wiwatami. Draco usiadł obok swojego najlepszego przyjaciela Blaise’a. Nie należał do najmilszych osób, ale był świetnym kumplem. W czasie wojny naprawdę bardzo się wspierali. No i nie brakowało mu oleju w głowie. No i przede wszystkim był podstępny i przebiegły.
- Znowu mi się udało – Draco przybił z nim piątkę. – Mówię ci stary, ja podołam wszystkim dziewczynom.
Blaise uśmiechnął się wrednie. Owszem, Draco podołał kolejnemu zakładowi. Ale wiedział, że nie mógł on też wszystkiego.
- Zasłużyłem już na tytuł najlepszego Ślizgona? – spytał się i puścił oczko dziewczynom siedzącym niedaleko. Te zachichotały i natychmiast wdały się w dyskusję.
- Jeszcze nie – odpowiedział. Znajdę dla ciebie takie zadanie, któremu na pewno nie podołasz.
- Nie ma takiego – parsknął Draco. Blaise uniósł brew.
- Przekonajmy się. Daj mi chwilkę, a zaraz coś wymyślę.
            Zabini rozejrzał się po Wielkiej Sali. Jakie zadanie mógł jeszcze przydzielić Malfoyowi, któremu ten nie podoła? Jeśli chodziło o dziewczyny i rozkochanie ich w sobie, to odpadało. Draco był w tym coraz lepszy. Chłopcy? Zaśmiał się cicho pod nosem. Nie, nie był tak podły, by kazać Draconowi pocałować jakiegoś mężczyznę. To by było obrzydliwe. Draco nie zrobiłby tego za największe pieniądze albo nawet jakby miał mu ktoś później wyczyścić pamięć. Nauczyciele siedzieli spokojnie przy stole nauczycielskim i dyskutowali zawzięcie. Może ośmieszenie się publicznie? Nie, ten idiota to robi. Już raz kazał mu stanąć na stole i się wygłupiać. Dostał szlaban, ale każdy teraz go podziwiał. No… prawie każdy. Gryfoni uważali go za idiotę. Ale oni zawsze tak uważali. Sami byli wielkimi idiotami.
            Parę sów wleciało do środka przez okno i rozdało pocztę. Uczniowie jedli śniadanie i rozmawiali, ciesząc się weekendem. Do środka weszła jakaś Puchonka z Krukonką a za nimi roześmiane od ucha do ucha Golden Trio.
Merlinie, nawet oni odpadali. Draco z chęcią ich obrazi, lub dokopie Potterowi lub Weasleyowi. Zaczął szukać dalej pomysłów, kiedy nagle cofnął się wzrokiem do sylwetki Granger. Podły uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
Idealnie.
            Natychmiast odwrócił się w stronę Malfoya, który rozbawiał uczniów przy ich stole. Diabelskie iskierki zabłyszczały w jego oczach.
- Mam dla ciebie zadanie.
- Jakie?
- Masz zdobyć zaufanie pewnej dziewczyny, rozkochać ją w sobie i się z nią przespać, a następnie rzucić na oczach całej szkoły – wytłumaczył. Może i był podły, ale nie lubił tej Gryfonki prawie tak samo jak Malfoy. Wiedział, że on nie podoła temu zadaniu.
- Zgoda, wchodzę w to. Co to za szczęściara? – powiedział pewny siebie. Rozejrzał się po Wielkiej Sali, jakby ta dziewczyna już na niego czekała gotowa, by wziął ją w swoje ramiona.
- Gryfonka… - zaczął powoli Zabini, rozkoszując się tym, że Draco przyjął wyzwanie.
- Trudno, później przejdę terapię odszlamiającą. Która to? – roześmiał się ze swojego dowcipu, a parę bliżej siedzących osób mu zawtórowało.
- Hermiona Granger – powiedział Blaise i poczuł jak triumfuje, widząc przerażenie w oczach Malfoya. Wiedział, że już wygrał. Po pierwsze dlatego, że Draco jej nienawidził, a ona jego. Nigdy nie zdobędą swojego zaufania, nie mówiąc już o miłości i stosunku między sobą.
            Paru Ślizgonów spojrzało na Malfoya czekając, aż ten się wycofa. Ale ten tego nie zrobił. Wyprostował się z godnością i wstał ze swojego miejsca.
- Idę pomyśleć jak ją zdobyć – odpowiedział, ciskając błyskawicami z oczu w przyjaciela. Ten to czasami potrafił być podły. Ale właśnie to w nim lubił. Inni nie myśleli nawet rzucać mu wyzwań, a on posunął się aż do takiego.
Wyszedł z pomieszczenia i znalazł się na dworze. Musiał wszystko sobie to dokładnie przemyśleć. Nie miał zamiaru się poddać. Tylko był w kropce. W końcu wczoraj wypowiedział Granger wojnę.

            Hermiona wyszła na dwór ze swoją ulubioną książką w ręce i usiadła pod rozłożystym dębem obok jeziora. Uwielbiała to miejsce. Tutaj nikt nigdy jej nie przeszkadzał. Harry i Ron poszli na boisko potrenować quidditcha. Nie przeszkadzało jej to. W końcu mogła zostać sam na sam ze swoją ulubioną lekturą. Wyczarowała koc, na którym się rozłożyła. Machnęła różdżką, a obok niej pojawił się niewinnie wyglądający napój, który w rzeczywistości był niezbyt mocnym, owocowym drinkiem. Od czasu do czasu mogła! Uratowała tą szkołę z przyjaciółmi przed Voldemortem. Należało jej się coś od życia. W końcu była też pełnoletnia, a jej wybitne umiejętności pozwalały jej na wyczarowanie niewinnego trunku. Po chwili sączyła przez rurkę smakowity napój i czytała książkę. Wiatr delikatnie smagał jej twarz i rozwiewał loki. Brązowe oczy szybko śledziły tekst. Słońce od paru dni przyjemnie ogrzewało. Uwielbiała taką pogodę.


            Nagle poczuła jak ktoś się do niej dosiada. Była bardzo zdziwiona, a kiedy zobaczyła obok siebie Dracona Malfoya z KSIĄŻKĄ w ręku, jej zdziwienie sięgnęło zenitu. Nie potrafiła nawet wydobyć z siebie głosu. Ślizgon zdawał się jej nie zauważać pochłonięty lekturą. Miał na sobie luźną koszulę i spodnie przed kolana. Jego włosy jak zwykle były w całkiem uroczym nieładzie. Nie wiedziała, czy zrobił to specjalnie, ale jego koszula była rozpięta tak, że miała dobry widok na jego cudowne, wyrzeźbione ciało.
O co tutaj chodziło?
- Może w końcu przestaniesz mi się przyglądać? – usłyszała jego głos.
- C-co? – spytała głupio, ale szybko się otrząsnęła. Uśmiechnął się do niej całkiem miło.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła najbardziej seksownego i najprzystojniejszego anioła na tym świecie, skarbie.
            Teraz Hermiona wyglądała jakby trafił ją piorun. Była tak zdezorientowana, że… no właśnie co? Nic nie potrafiła z siebie wyksztusić, nie potrafiła się poruszyć. Och, chyba nigdy nie zrozumie tego, co się właśnie działo.
- Możesz mi powiedzieć, co ty tutaj tak właściwie robisz? – spytała się nadal niezbyt przytomnym głosem.
- Czytam – wzruszył ramionami, a Hermiona nie wiedząc, co też ma zrobić, wypiła trochę drinka ze szklanki. Draco zainteresował się dziwnym wyglądem napoju i po chwili uśmiechnął się do niej perfidnie.
- „Sex on the beach”? (*jeden z rodzajów drinków) – Hermiona delikatnie się zarumieniła. Skąd on to wiedział? – No proszę, przykładna uczennica panna Granger. Nie dość, że pije alkohol na terenie szkoły, to jeszcze ma jakieś kosmate myśli. – puścił jej oczko.
- Ty najwidoczniej też je masz, skoro znasz nazwę tego drinka – odburknęła, a Draco uśmiechnął się sam do siebie i pokręcił głową.
- No widzisz? Pod tym względem do siebie pasujemy – odpowiedział, a Hermiona zmarszczyła brwi.
- Co ty knujesz? Wczoraj wypowiedziałeś nam wojnę, a teraz zachowujesz się tak… - nie dokończyła.
- Niby jak? – spytał się Draco, całkowicie tracąc zainteresowanie książką, którą odłożył na bok. Przysunął się bliżej niej, przez co cała się spięła. Nie miała pojęcia, w co on pogrywa, ale obawiała się, że właśnie planuje coś okrutnego wobec niej. Może chce się odegrać za wczorajszy incydent? To było bardzo prawdopodobne.
- Nieważne – przełknęła głośniej ślinę i zabrała się do czytania, ale Draco najwidoczniej miał inne plany do tego, co ma robić.
Wyrwał jej książkę z ręki i odłożył ją na swoją. Hermiona wypuściła drinka, który rozlał się na kocu. Jednak nie przejmowała się tym teraz. Coś tutaj nie pasowało i BARDZO jej się to nie podobało.
- Mów śmiało, Granger. Nie wstydź się.
Był zdecydowanie za blisko. Hermionie mocniej zabiło serce.
- Przestań! – krzyknęła na niego, bo nachylił się nad nią. Odepchnęła go od siebie z całej siły z zamiarem wstania, ale nie udało jej się. Draco był zbyt szybki i zbyt silny. Położył ją na kocu, przetrzymał ręce nad jej głową i pochylił nad nią. Nogi trzymał po jej obydwu stronach.
- Chciałem przeprosić! – wydarł się na nią, aż ją zatkało.
- Co ty chrzanisz? – warknęła. Nie podobało jej się to, że Malfoy tak bardzo się zapędza. Był za blisko niej. Przecież są jakieś granice, a on się zachowywał tak, jakby byli parą. Oni byli wieloletnimi wrogami.
- To co słyszałaś! Chciałem cię przeprosić, Granger. Za wszystkie wyzwiska, za wszystkie nieprzyjemne rzeczy, które tobie uczyniłem. Zbliża się koniec szkoły, a ja nie chcę go tak zakończyć.
Hermiona spojrzała mu w te hipnotyzujące, szare tęczówki. Nie ufała mu, ale on chyba miał naprawdę szczere intencje. Nie widziała, by choć trochę kłamał.
- Wybaczysz mi, Hermiono? – zapytał się Draco, po raz pierwszy zwracając się do niej po imieniu. Uwolnił jej ręce ze swojego uścisku, ale ona nawet go od siebie nie odepchnęła. Wręcz przeciwnie. Dziwne uczucia, które do niego żywiła od piątej klasy nagle się w niej pojawiły.
- Oczywiście, Mal… Draco.
            Uśmiechnął się do niej, a ona nieśmiało to odwzajemniła. Draco uznał, że jest naprawdę urocza. Zachowywała się tak niepewnie i kochanie. Musiał przyznać, że nigdy nie widział jej w takiej sytuacji, ale już zdołał zainteresować się taką jej stroną charakteru. Przy nim zawsze pokazywała pazurki. Oczywiście jego przeprosiny wobec niej nie były szczere. Nie miał zamiaru przepraszać szlamy. Robił to tylko na chwilę, żeby ją zdobyć całkowicie, a później dokopać. Miał wielką okazję, by ośmieszyć ją przed całą Wielką Salą w ramach rewanżu. Był podły. Niezwykle podły i przebiegły, ale właśnie dlatego był typowym Ślizgonem.
Już nie mógł się doczekać, aż wygarnie Granger, że nigdy się nią nie zainteresował i robił to tylko dlatego, by wygrać zakład.
Ale czy on naprawdę się nią nie zainteresował?
Prychnął w duchu. Oczywiście, że nie! Granger była szlamą, której nienawidził. Co mu tam zależało!
- Ekhem… - jego rozmyślania przerwała speszona Granger. Jej drobne ręce były na jego umięśnionym torsie. Próbowała go najwidoczniej delikatnie odepchnąć. – Możesz ze mnie zejść?
- Nie sądzę. Wygodnie mi – uśmiechnął się do niej, a Hermiona wywróciła oczyma.
- Malfoy, to, że ci wybaczyłam nie oznacza, że stałam się dla ciebie poduszką – odpowiedziała. Draco ku jej niezwykłemu zdziwieniu – po raz który była tak zdziwiona? – odgarnął z jej twarzy parę kosmyków włosów i specjalnie pogładził jej policzek, zjeżdżając ku szyi. Dreszcze przechodziły jej ciało, kiedy czuła chłód jego skóry. Przecież było gorąco. A może to ona była taka rozpalona? Godryku, dlaczego ona tak reaguje? To przecież Draco Malfoy! Jej wróg, któremu dopiero teraz wybaczyła. Do którego już wcześniej… coś… coś czuła…
            - CO TO MA WSZYSTKO ZNACZYĆ?! – przerażająco głośny krzyk sprawił, ze natychmiast odepchnęła od siebie Malfoya, który mimo wszystko wyglądał tak, jakby był bardzo zadowolony. Do rozłożystego dębu zbliżali się wściekli Ron i Harry ze swoimi miotłami w rękach.
- HERMIONO WYTŁUMACZ NAM SIĘ! – warknął zdenerwowany Harry, łypiąc groźnie na Malfoya, który specjalnie na oczach Rona zapinał koszulę, jakby przed chwilą została rozpięta przez jego przyjaciółkę.
- Och, Harry, Ron! – Hermiona zerwała się na równe nogi. - To zupełnie nie jest tak, jak myślicie. My… ja i Draco…
- Draco? – spytał podejrzliwie Ron, zaciskając mocno pięści. – Znów bratasz się z wrogiem! Jeszcze gorszym niż ostatnio!
- O co tutaj chodzi? – Harry zacisnął mocniej szczęki, a knykcie mu pobielały, kiedy wzmocnił uchwyt na rączce swojej Błyskawicy.
            Hermiona miała wielką ochotę się rozpłakać. Zupełnie nie wiedziała, jak ma się tłumaczyć. Ta cała sytuacja była dla niej dziwna, ale ona wiedziała, co się między nimi wydarzyło. Natomiast dla jej przyjaciół? Jak to musiało wyglądać… W końcu Draco leżał na niej, z dala od ciekawskich oczu ludzi, delikatnie pieszcząc jej szyję, a ona… ona trzymała ręce na jego torsie… cudownym, umięśnionym torsie…
Chwila. Dlaczego ona jest teraz taka rozkojarzona?
            Spojrzała na Malfoya, błagając go, by pomógł jej wyjaśnić sytuację. Przez chwilę wydawało jej się, że dostrzegła bardzo nieprzyjemny błysk w jego oczach, ale chyba się przewidziała.
- Macie ze sobą romans? – spytał z niedowierzaniem Harry.
- Trzymaj mnie, Harry, bo zrobię im krzywdę! – rozpaczał Ron.
- Malfoy mnie tylko przepraszał! Naprawdę! – krzyknęła, a łzy cisnęły jej się do gardła.
- Przepraszał? – zdziwił się Draco. Hermiona odwróciła się do niego z wściekłością. A więc teraz tak pogrywał? Poprawił kołnierzyk swojej drogiej koszuli i odpowiedział z podłym uśmieszkiem. – Nie przypominam sobie niczego innego poza paroma pocałunkami i pieszczotami.
I nie dodając nic więcej odszedł w stronę Hogwartu zostawiając ich samych. Hermiona upadła na kolana na trawę i ukryła twarz w dłoniach. Jak mogła tak łatwo dać się oszukać? Przez to jej przyjaciele się od niej odwrócili. Zostawili ja samą i poszli w stronę murów zamku. Nie mogła tak łatwo odpuścić. Ron za nic jej nie uwierzy, ale Harry… oni nigdy się nie kłócili. Zerwała się na równe nogi i podbiegła do Harry’ego. Złapała go za ramiona.
- Błagam, Harry, uwierz mi. Ja wiem jak to wyglądało – stanęła na palcach i szepnęła mu do ucha, nawet nie dając mu szansy na ucieczkę. – Znasz Malfoya. Potrafi doskonale opleść sobie dziewczynę wokół palca.
- Cokolwiek ci powiedziała, nie wierz jej! – usłyszeli głos Rona, który się nie zatrzymał. – Oboje widzieliśmy to na własne oczy.
Hermiona z bezsilności upuściła parę łez, które zmoczyły szyję Harry’ego. Przez dłuższy czas czarnowłosy nic nie robił, ale po chwili poczuła jak delikatnie ją do siebie przytula.
- Wierzę ci – szepnął jej do ucha, a Hermiona od razu się rozluźniła. Przynajmniej Harry jej wierzył. Ron pozostawał kwestią czasu. Harry wziął ją pod rękę i wytarł wierzchem dłoni łzy z jej policzka.
- Uważaj na niego – ostrzegł ją, a ona pokiwała głową. Następnie ruszyli razem po błoniach do Hogwartu. Hermiona opowiedziała Harry’emu o dziwnym zachowaniu i przeprosinach Malfoya.
- Nie wiem, czy były one szczere.
- Harry, przysięgam, że dokładnie go obserwowałam. W jego oczach nie było krzty kłamstwa ani fałszywości.
- Malfoy jest też doskonałym… - zaczął Wybraniec.
- Doskonałym aktorem i kłamcą, tak wiem – przerwała mu i opuściła wzrok. Naprawdę była naiwna. Szkoda, że Draco nie miał wobec niej szczerych intencji. Mimo wszystko jej serce nadal szybciej biło, kiedy był w pobliżu.

            Draco wrócił do swojego dormitorium całkowicie zadowolony. Udało mu się skłócić najcudowniejszych przyjaciół pod słońcem. Jednak po pewnym czasie jego humor się pogorszył. Jak on się zachował? Przecież tym co zrobił, na pewno nie zdobędzie jej zaufania nie mówiąc nawet o zdobyciu jej serca.
On chyba naprawdę jest idiotą.
Wydawało mu się, że już prawie ją miał. Dziwnie się czuł, kiedy Granger patrzyła na niego swoimi brązowymi, pięknymi oczami. Była tak blisko. Usta, które miał dziwną ochotę pocałować wydawały się być jeszcze bardziej kuszące i malinowe. Zdumiało go tylko to, że Hermiona tak szybko mu wybaczyła i tak dobrze się od razu poczuła w jego towarzystwie. Nie reagowała negatywnie na jego bliskość. Czy rzeczywiście była tak naiwna, czy może chodziło tutaj o coś poważniejszego?
A zresztą, co on tam się nią przejmował. Była dziewczyną, o którą się założył, a taka dziewczyna nie miała dla niego uczuć.

~~~~~~~~~~~~~~
Witam z powrotem :D Postanowiłam napisać dla Was miniaturkę, byście mogły ocenić, czy moja wena i dawna „świetność” powraca xd Jest to dopiero pierwsza część miniaturki. Nie chciałam pisać jej od razu całej, bo obawiam się, że nadal nie jestem w formie, a tak mogę popsuć ją tylko w połowie. Notka stopniowo się tworzy. Powoli dochodzę do celu xd
Mam nadzieję, ze u Was dobrze, bo ja już leżę przeziębiona.
Ściskam i przesyłam całusy (chociaż może bez nich, bo się biedactwa pozarażacie xd)
Sheireen ♥