Zanim zacznę rozdział chciałabym
pogratulować Vanetii Noks za zajęcie 1 miejsca w głosowaniu na najlepszy blog
Dramione oraz Edge za zajęcie 3 miejsca!
Naprawdę sobie na to
zasłużyłyście. Wasze blogi są cudowne C:
Dziękuję również wszystkim tym,
którzy głosowali na mnie, i dzięki którym zajęłam 2 miejsce w głosowaniu.
Naprawdę bardzo jestem Wam wdzięczna. Miło jest wiedzieć, że twoje wysiłki są
przez kogoś doceniane.
Nie mówiąc dłużej, zapraszam do
czytania ;)
Przeszukali
wszystko. Korytarze, sale, bibliotekę. Nawet błonia i boisko quidditcha.
Hermiona rwała sobie włosy z głowy. Gdzie on był? Z rozpaczy pożyczyła nawet
mapę Huncwotów od Harry’ego i rozłożyła ją na podłodze w swoim dormitorium.
Blaise i Ginny pomagali jej w poszukiwaniach, ale na mapie nie było znaku, że Malfoy jest w zamku. Usiadła na podłodze przy mapie, całkowicie załamana. Był już wieczór a
po Draconie ani śladu. Blaise pocieszył ją, że na pewno wróci.
- Nie
martw się, Smok często znikał z jakimiś laskami i… ała! – syknął, kiedy Ginny
dała mu kuksańca w bok. Hermiona słysząc tą uwagę jeszcze bardziej się załamała,
ale nie dała tego po sobie poznać. Kiedy wyszli z jej dormitorium Hermiona rzuciła
się na łóżko. Gdzie on się podziewał? Nagle zaczęła się zastanawiać, czy to ona
nie jest tego przyczyną. Może Draco zraził się i chciał jakoś odreagować to, że
wczoraj doszło, a właściwie do niczego nie doszło w łódce nad jeziorem.
Rzeczywiście zastanawiała się jak on to odebrał. Powiedział przecież, że nie ma
zamiaru naciskać. Dało się jednak usłyszeć ten lekki zawód w jego głosie. Boże,
zawiodła go. Ale ona naprawdę nie była gotowa. Bardzo tego chciała, ale jakaś niewidzialna
bariera zatrzymywała ją.
Jednak po chwili jej myśli nawiedziły
inne teorie. Może coś mu się stało. Może nie ma go w zamku. Może Narcyza Malfoy
kazała go ściągnąć do Malfoy Manor, by przemówić mu do rozumu, a co gorsza może
robi to torturami… Nie, bez przesady w końcu to jest jego matka. Nic nie
zatrzymywało jej przed kazaniem torturowania jej osoby, ale nigdy nie
skrzywdziłaby swojego syna. Tego była pewna. W pewnym sensie Narcyza chciała
szczęścia dla swojego syna. Nie wiedziała tylko jak bardzo on mógł się zmienić
i czym było teraz dla niego szczęście. Chciała dać mu za żonę bogatą i piękną
Astorię, by mógł nacieszyć się śliczną i ochoczą spełnić jego zachcianki żoną
przy okazji zgarniając połowę majątku Greengrassów.
Z każdą minutą Hermiona szalała
coraz bardziej. Jeśli cokolwiek mu się teraz działo… Nie, nie może dopuszczać
do siebie takich myśli. Czuła się taka bezradna, bo nie mogła go odnaleźć.
Jedyne, gdzie mógł być to Pokój Życzeń, ale dlaczego siedział tam tak długo?
Nie było go cały dzień! Niech no ona go tylko dorwie! Spojrzała na zegarek.
Dochodziła dziesiąta w nocy. Zdała sobie sprawę, że nic nie jadła od śniadania.
Nie była głodna. Jej determinacja do odnalezienia Dracona przysłoniła wszelkie
potrzeby. Dopiero teraz zaczynało burczeć jej w brzuchu. Zdała sobie również
sprawę z tego jak bardzo jest zmęczona tym całodziennym szukaniem i bieganiem.
Wtuliła głowę w poduszkę i ziewnęła. Nie minęła minuta, a dziewczyna pogrążyła
się we śnie.
Kiedy się obudziła zastała pokój w
dokładnie takim samym stanie jak wtedy, gdy zasnęła. Mapa Huncwotów była rozłożona
na podłodze, jej ciuchy nienagannie ułożone na kanapie. Tylko drzwi od łazienki
były otwarte. Zmarszczyła brwi i zdała sobie sprawę, że ktoś położył rękę na
jej talii. Odwróciła się z nadzieją, że to on i nie myliła się. Poczuła wielką
ulgę, ale nie potrafiła też się nie zdenerwować. Napędził jej tyle nerwów. Nie
wiadomo gdzie się szlajał, a teraz leży obok niej i śpi. Tak słodko i niewinnie…
Aż żal byłoby go budzić, ale cóż, najwidoczniej była okropnym potworem.
-
Malfoy! – podniosła głos, a ten się skrzywił. Usiadł na łóżku i popatrzyła na
niego spod przymrużonych ze złości powiek.
- Co
znów zrobiłem? – spytał niewinnie i popatrzył na nią z uśmiechem. Prychnęła.
- Sam
mi powiedz! Zniknąłeś na cały dzień, nawet nie wiem, o której wróciłeś, gdzie
byłeś i co robiłeś! Napędziłeś mi takiego stracha! I nie tylko mnie! Blaise i
Ginny również się zamartwiają.
Przeciągnął
się i przetarł oczy. Miała właśnie wstać z łóżka, kiedy ten najzwyczajniej w
świecie przyciągnął ją do siebie i przytulił, by następnie położyć ją
delikatnie na łóżku i pocałować. Nie wyrwała mu się, nie protestowała, ale też
i nie odwzajemniała. Popatrzyła mu w oczy i odparła.
- I
tak będziesz musiał się tłumaczyć.
- A
jak powiem, że mam dla ciebie niespodziankę, to przestaniesz się gniewać?
Zdziwiła
się.
- Co
to za niespodzianka?
Zaśmiał
się cicho widząc jej nagłe zainteresowanie. Wiedział, że lubiła niespodzianki i
miał dla niej coś wyjątkowego. Kosztowało go to sporo pieniędzy i wysiłku, ale
udało mu się. Jego misja została zakończona sukcesem.
- Nie
dowiesz się tak prędko – pocałował ją delikatnie, a po chwili schodził z
pocałunkami coraz niżej. Odsunął się jednak widząc jej niepewność. No tak,
pewnie myśli, że chce powtórzyć to samo, co przedwczoraj. W takim razie nie miał zamiaru
naciskać, by się nie spłoszyła. Podniosła się do pozycji siedzącej i
uśmiechnęła się delikatnie.
- A
kiedy mogę się dowiedzieć, co to takiego?
-
Cierpliwości.
Chciało
mu się śmiać. Wręcz widział to jak ją rozsadza od środka entuzjazm i podekscytowanie.
- Ale
ja nie jestem cierpliwa.
-
Jesteś.
Pokazała
mu język i założyła ręce na piersi.
- No
dobra… - zaczął, a ona popatrzyła na niego wyczekująco z zadowoleniem.
- Nie
powiem ci, co jest niespodzianką, bo wtedy niespodzianki nie będzie, ale powiem
ci, że dostaniesz ją na King Cross na zakończenie roku szkolnego.
Otworzyła
usta i zawiesiła ramiona.
-
Dopiero…? Przecież to jakieś… półtora miesiąca – zauważyła.
-
Świetnie, prawda? – uśmiechnął się szelmowsko widząc jej szok na twarzy. Ale
nie miał zamiaru się wygadać. Chciał zobaczyć jej szok i szczęście malujące się
na twarzy. Wiedział, że czegoś takiego na pewno by się nie domyśliła. Zapewne
jak go znała to myślała, że kupił jej jakiś wielki, drogi prezent, ale to było
coś o wiele lepszego. Sam nie mógł się doczekać.
Hermiona widząc jak idzie do
łazienki sama zgarnęła czyste ubrania i weszła za nim. Stał tam już bez
koszulki. Taki widok z samego rana był normalnie jak zobaczenie raju dla
Hermiony, ale ogarnęła się. Zdziwił się widząc jak weszła do łazienki tuż za
nim.
-
Draco, dlaczego to musi tak długo czekać…? – nalegała, ale ten został
nieugięty.
- Bo
chcę widzieć twoją reakcję.
- Ale
jak dasz mi to coś, cokolwiek to jest wcześniej, to i tak ją zobaczysz –
kontynuowała, ale ten się uśmiechnął.
- Nie
da rady, kochanie – pocałował ją w zarumienione policzki. – A teraz wyjdź z
łazienki i daj mi się wykąpać.
Stała
nieruchomo patrząc mu w oczy, jakby dając mu do zrozumienia, że nie da się tak
łatwo. Ku jej zdziwieniu na jego twarzy zagościł szelmowski uśmieszek.
-
Rozumiem, że chcesz wziąć wspólny prysznic?
Prychnęła
i przewróciła oczyma, po czym wyszła z łazienki, nie omieszkując się trzasnąć
drzwiami. Pokręcił głową nad jej zachowaniem i wszedł pod prysznic.
Minął tydzień, a Hermiona za nic nie
mogła wyciągnąć informacji na temat niespodzianki. Nie pytała o nią często.
Właściwie w ogóle. Czasami wyskakiwała nagle z tym pytaniem, by Malfoy się
wygadał. Jednak najwidoczniej jego nie dało się tak łatwo pokonać.
Weszli do pustej sali, w której
warzyli eliksir. Hermiona podeszła do biurka i zajrzała do kociołka. Serce
zabiło jej mocniej.
-
Draco? – powiedziała, a w jej głos brzmiał dziwnie.
-
Hmm?
Odwróciła
się do niego i w końcu uśmiechnęła szeroko.
-
Eliksir jest gotowy.
Ginny wpatrywała się niepewnie w
buteleczkę z krwistoczerwonym płynem. Mógł być dla niej wybawieniem. W końcu
mogłaby pozbyć się tego przeklętego wampiryzmu. Miała nadzieję, że nie wystąpi
nic takiego jak efekt uboczny i nie zmieni się na stałe w wampira. Podniosła
swój niepewny wzrok i popatrzyła na Hermionę, Dracona i tego, dla którego
zdolna by była oddać nawet moce czarownicy. Blaise. Teraz, kiedy widział jak
trzyma w swoich rękach wybawienie dla jej umęczonej duszy znów był ożywiony i
zadowolony. Jakby on sam nie miał ważniejszych problemów. Ginny nie wygadała
się, że podsłuchała jego rozmowę. Udawała, że wszystko jest dokładnie takie
jakie było. Wiedziała, że Blaise jak będzie chciał jej powiedzieć, to jej
powie. To była jego tajemnica i miał prawo do zachowania jej tylko dla siebie i
nielicznych osób. Trochę czuła się urażona, że byli parą, a on jej nie
powiedział o chorobie. Prawdę znała tylko jego matka i Draco. Nie było co się
dziwić. Byli przyjaciółmi właściwie od pierwszych klas.
Chłopak podszedł do niej i
odkorkował buteleczkę z eliksirem, by ponownie wcisnąć ją w jej dłoń. Ginny
lekko drżała, ale w końcu zdobyła w sobie odwagę. Najchętniej zostałaby tylko w
towarzystwie Blaise’a, ale nie miała serca wyprosić z pokoju tych, którzy
robili dla niej ten eliksir. Hermiona patrzyła na nią z troską i zadowoleniem.
Malfoy obejmował ją od tyłu w talii i utkwił dziwne spojrzenie swoich chłodnych
oczu w czerwonej substancji. Przez sekundę w jej głowie pojawiła się myśl, że
może on coś dodał do eliksiru, ale natychmiast się skarciła. Może i niezbyt mu
ufała, ale on się zmienił. Był chłopakiem jej najlepszej przyjaciółki i
najlepszym przyjacielem jej chłopaka. Spojrzała mu w oczy i zastanowiła się jak
Hermiona mogła dostrzegać w nich coś innego jak tylko chłód. Jak można dostrzec
miłość i ciepło w tak stalowoszarych tęczówkach?
Nie zastanawiając się więcej
przyłożyła swoje wargi do buteleczki i paroma łykami wypiła cały eliksir. Nie
poczuła nic szczególnego. Nastało wielkie napięcie. Każdy czekał tylko na jakiś
znak. Hermiona patrzyła zrozpaczona. Nie! Ten eliksir musi zadziałać. Ginny
rozpaczliwie wzięła i szybko wypiła drugą buteleczkę i sięgała po trzecią, dopóki
Hermiona jej nie zatrzymała.
-
Wystarczy! Ginny, poczekajmy chwi… - nie zdążyła dokończyć, ponieważ Ruda
osóbka zacisnęła nagle mocniej dłonie na buteleczce, która pękła, a kawałki
szkła wbiły się w jej bladą dłoń. Zanim ktokolwiek zdążył coś zrobić, Ginny
osunęła się na podłogę, a jej ciałem wstrząsnęły potężne bóle i dreszcze.
Hermiona upadła na kolana obok
przyjaciółki. Nie wiedziała zupełnie, co się dzieje. Paznokcie Ginny urosły,
zmieniając się w niemożliwych rozmiarów szpony. Oczy, które zdążyła na chwile
otworzyć zabarwiły się na czarno. Tylko tęczówki miała czerwone i przerażające.
- Co się
dzieje?! – krzyknęła zrozpaczona Hermiona poprzez bolesne krzyki jej
przyjaciółki. – Ginny, GINNY BŁAGAM!
Nagle Ruda odwróciła się na plecy, z
których zaczęły wyrastać skórzane, czarne skrzydła. Chwyciła Hermionę za rękę,
a jej pazury boleśnie rozcięły ją na całą długość. Hermiona zdusiła w sobie
krzyk i natychmiast została odciągnięta przez Dracona. Po jej ręce powoli spływała
krew, a kropelki upadające z jej dłoni zabarwiały monotonnie drewniane deski podłogowe.
Hermiona chciała się wyrwać, by podbiec do Ginny, ale Malfoy mocno ją trzymał.
Blaise przetrzymywał ją za drugą rękę, mimo iż sam chciał podbiec do swojej
ukochanej. Wiedział jednak, że nie może.
- Co się
dzieje?! – rozpaczliwy głos Hermiony niósł się po pokoju.
- To
część procesu. Siedzący w niej wampir wychodzi na powierzchnię…
-
Musimy to powstrzymać – spojrzała z przerażeniem na czarne skrzydła podobne po
skrzydeł nietoperzy tylko sto razy większe. Ginny patrzyła na nich czarnymi
oczami, które nie były ludzkie. Jej blada skóra wręcz świeciła w nocnym blasku księżyca.
Więc tak wyglądał prawdziwy wampir. Nie ten zakorzeniony w duszy czarodziejki.
To była prawdziwa bestia, która wychodziła teraz powoli i boleśnie z Ginny.
- Ona
tego nie wytrzyma – szepnął przerażony Blaise.
-
Wytrzyma. Jest silna – powiedziała Hermiona, a serce podchodziło jej go gardła.
Nie potrafiła słuchać pisków swojej przyjaciółki, ale wierzyła w nią. Ginny była
najsilniejszą dziewczyną jaką znała. Na pewno nie podda się nawet przy takim
bólu i będzie odpierać ataki wampiryzmu.
Nagle tak jak wszystko się zaczęło
tak szybko się skończyło. Ginny przestała się rzucać i krzyczeć. Cisza, która
zapanowała była jeszcze gorsza od jej pisków i krzyku.
Groza
nawiedzająca ich duszę i niepokój.
Oczekiwanie.
Strach.
Dlaczego
ona wciąż wyglądała jak prawdziwy wampir?
Dało
się słyszeć bicie ich serc.
Czy
to koniec?
Błagam,
Ginny…
Wówczas wokół dziewczyny podniósł
się ciemny dym. Do ich nozdrzy dostał się mdlący zapach krwi. Przeszywający
oddech śmierci dostał się do pomieszczenia. Mgła stała się tak gęsta, że
Hermiona nic nie mogła dostrzec. Jakieś mrożące krew w żyłach syki, aż w końcu
znowu cisza. Mgła powoli zaczęła opadać i rozwiewać się. Hermiona dostrzegła
leżącą bez oznak życia Ginny. Wyglądała normalnie. Dzięki Bogu. Jej długie,
rude włosy leżały porozrzucane wokół jej głowy. Szpony zniknęły. Dziewczyna
miała na sobie tylko czarną bieliznę. Hermiona klęknęła obok niej i dotknęła
jej ciała. Była strasznie zimna i blada. Nie tak przerażająco jak zaledwie parę
minut wcześniej. Blaise przestraszony usiadł na podłodze obok Hermiony. Gryfonka
odnalazła spojrzeniem Malfoya. Ten stał niedaleko wtopiony w mrok nocy. W jego
oczach dostrzegła niepokój… Odwróciła się w stronę leżącej bez ducha
przyjaciółki. Dostrzegła jak jej piersi delikatnie, prawie niewidocznie poruszają
się. A więc oddychała. Żyła. Odetchnęła z ulgą.
Kiedy Ginny otworzyła oczy Hermiona
aż pisnęła z radości i przytuliła ją do siebie, a Blaise pocałował. Widać było,
że kamień spadł mu z serca i jest spokojniejszy. A więc udało im się. Ginny
jest już uratowana. Uścisnęła ją mocno, a Ruda syknęła. Hermiona natychmiast
oderwała się od niej jak oparzona. Ginny podeszła do lustra na chwiejnych
nogach i spojrzała na swoje plecy. Widniały na nich dwie rany. Długie i krwawiące.
Skrzydła zostawiły po sobie ślad. Na dodatek wciąż miała kły. Hermiona domyśliła
się, że mimo iż się udało, wampiryzm do końca życia zostawi jej przyjaciółce
swoje pamiątki. Dwie blizny i malutkie kły.
Ginny się rozpłakała. Ukryła w tych
łzach wszystko. Swój ból, radość, ulgę i przerażenie. Te wszystkie emocje jakie
nią targały. Przytuliła się do wszystkich i podziękowała im najmocniej jak
tylko potrafiła. Została w ramionach Blaise’a, który obiecał się nią zająć,
bowiem dziewczyna była mocno osłabiona. Na dodatek rany na plecach trzeba było
opatrzeć. Przy tej operacji Draco i Hermiona nie byli potrzebni. Sami chętnie
wyszli dając tej parze nacieszyć się sobą.
Hermiona weszła do dormitorium
Ślizgona i rzuciła się zmęczona na aksamitne poduszki. Nieświadomie po jej
policzkach spłynęły dwie łezki. Jednak nic więcej. Draco usiadł obok niej, a ta
podniosła się z poduszek.
- Już
wszystko dobrze… - usłyszała jego ciepły głos. Pokiwała głową.
-
Cieszę się, że ten problem mam już za sobą. Niestety pozostało jeszcze parę
innych.
-
Teraz się nimi nie przejmuj. Daj rękę.
Hermiona
spojrzała na swoją całą czerwoną od krwi rękę. Od łokcia w dół nie było takiego
miejsca na skórze, które nie byłoby zakrwawione. Zupełnie zapomniała o bólu,
ale teraz wrócił od ze zdwojoną siłą. Syknęła i zacisnęła mocniej zęby, kiedy
dotknęła ran. Draco po chwili usiadł obok niej z mokrą szmatką w ręku i
eliksirem na głębokie rany.
Przetarł
zwykłą, zimną wodą jej rękę. Dopóki nie zmył krwi nie przestawał. Hermiona
przez cały czas patrzyła się na niego. Wiedziała, że potrafił być niezwykle
delikatny i czuły, ale ciągle o tym zapominała. W takich sytuacjach jak ta,
jeszcze bardziej zdawała sobie sprawę z tego jak silne jest uczucie między
nimi. To było nie do pomyślenia, że ona pokochała tego człowieka. Wojna ich
zmieniła. Nocami modliła się, by dane jej było wygrać tę beznadziejną walkę z
jego przeznaczeniem. Wręcz czuła miłość, która ich połączyła. Zastanawiała się tylko,
czy to uczucie da radę zniszczyć mury, które wciąż stawiano na ich drodze.
Hermiona siedziała na sofie w dormitorium i
ledwie co ukrywała drżenie całego ciała. To dziwne jak bardzo potrafiła
reagować na obecność Malfoya. Siedział tuż obok niej, ucząc się do ostatecznych
egzaminów. Ona sama uczyła się do nich już od początku maja. Wczoraj poświęciła
całą noc na robienie notatek z książki o zielarstwie. W końcu zdała sobie
sprawę, że notatki nie wystarczą. Musiała tak jak zawsze wykuć na pamięć całą
książkę. Wtedy poczuje się spokojna. Draco co jakiś czas przeczesywał swoje
niesforne włosy palcami, nie odrywając wzroku od lektury. Cieszyła się, że jemu
zależy na ocenach. Wiedziała jak to jest z Harrym i Ronem. Oni nie przykładali
się do nauki, aż tak bardzo. Zresztą mieli załatwione już posady aurora i bez
dobrych ocen. Ona też mogła zostać aurorem po szkole. Wiedziała, że zapracowała
sobie na tę posadę uczestnictwem w wojnie, ale ona wolała jeszcze popracować nad
swoimi ocenami. Wszystko na Wybitny. To jedyna opcja, która ją zadowalała.
Draco był tak zafascynowany książką od eliksirów, że nawet nie zwracał
na nią uwagi. Co niestety zdarzało się bardzo często ostatnimi czasy. Właściwie
od ponad tygodnia, kiedy to wrócił i oznajmił jej, że ma dla niej niespodziankę.
Rozmawiali, śmiali się i spacerowali po błoniach jak przyjaciele. Czasami
chodzili za rękę. Jednak Hermiona zdała sobie sprawę z tego, że jej to nie
wystarczało. Ostatni raz pocałował ją, a właściwie tylko delikatnie musnął jej
usta jakieś pięć dni temu. Zaczynała powoli wariować. Pragnęła jego dotyku,
jego ust i bliskości jego ciała. Czuła jego perfumy i miała ochotę wtulić się w
niego i mocno pocałować, ale bała się, że on tego nie chce. Dlaczego tak nagle się
od niej odsunął? Czy zrobiła coś nie tak? Cieszyła się, że przynajmniej mają ze
sobą kontakt. Że rozmawiają i wspierają się, ale dlaczego do jasnej cholery on
jej nie dotykał?
Czy jej myśli były normalne?
Tak, jak najbardziej! Nienormalne było to, że nagle z dnia na dzień
Draco się od niej odsunął i traktował niczym przyjaciółkę. Przeszkadzało jej to.
Może jednak powinna zrobić krok do przodu i to ona powinna go pocałować? A co jeśli
ja odtrąci? Zimno zrobiło jej się na tą myśl.
Kurtyna włosów zasłoniła jej zamyśloną twarz przed Draconem. Odetchnęła
z ulgą. Przynajmniej nie musi go teraz oglądać. Samo spojrzenie na niego coraz
bardziej wzbudzało w niej chęci rzucenia się na chłopaka. Pobudzało ją to.
Myślała, że gdy przestanie na niego patrzeć, to jakoś jej to pomoże. Jednak do cholery
jasnej nic nie pomogło. Czuła jego ciepło, jego perfumy, które rozpoznałaby
wszędzie. Słyszała jego spokojny oddech. Czuła go całym swoim ciałem. To było
niepokojące.
Odetchnęła głęboko i wzięła głęboki oddech, jednak nic jej to nie
pomogło. Raczej zaszkodziło, bo do jej nozdrzy dostał się zapach jego cudownych
perfum. Boże… Co się z nią działo.
Nie potrafiła normalnie myśleć…
Czuła go…
Wariowała…
Pobudzała się…
… i podniecała.
Ratunku!
- Te przykłady są bez sensu – mruknął sam do siebie, a ona poczuła jak
jej serce drgnęło. Merlinie, Malfoy powiedz coś jeszcze. Jego głos, zapach,
oczy i obecność…
Nigdy nie spodziewała się, że może być od czegoś innego niż książki uzależniona.
Odgarnęła włosy do tyłu i wstała z kanapy. Byle jak najdalej od niego.
Podeszła do okna, by odetchnąć świeżym powietrzem. Na nic. Chodziła po pokoju
nie mogąc znaleźć swojego miejsca. Nie, ona wiedziała, że jej miejsce jest tam
obok niego ta tej kanapie, ale do cholery ona już nie wytrzymywała. Zacisnęła
dłonie w pięści. Przechodziła właśnie obok kanapy, by jeszcze raz podejść do
okna, kiedy Draco odrzucił książkę i złapał ją za rękę. Rozkoszne ciepło
rozeszło się po jej ciele.
Chłopak posadził ją na kolanach. Ta cała jego delikatność powoli ją
irytowała. Złe słowo… To doprowadzało ją do szału.
Draco,
kochanie, co ty ze mną robisz?
- Co ty tak chodzisz po całym pokoju? - usłyszała cichy głos, a gdy
uniosła lekko głowę ujrzała szare tęczówki, za które mogłaby zabić.
- Nie mogę znaleźć sobie miejsca – powiedziała natychmiast.
- A czy nie jest ono obok mnie? – podniósł brew z uśmiechnął się z
zadowoleniem. Westchnęła. Musiała z nim porozmawiać. W końcu byli parą, a teraz
nadeszła ta chwila, by w końcu wyjawiła mu to, o czym tak ciągle myśli i co ją
gryzie.
- Draco, dlaczego ty… - przerwała szukając odpowiednich słów. - …
Dlaczego mnie ignorujesz?
- Ignoruję? – zdziwił się. – Tylko czytałem…
- Nie, nie o to chodzi – przerwała mu i szybko się poprawiła. – Chodzi mi
o to, że od ponad tygodnia w ogóle… no wiesz… - skrępowała się lekko – Nie dotykasz
mnie, nie przytulasz ani nie całujesz.
Objął ją w talii, zupełnie odruchowo, a Hermiona poczuła jak przechodzą
ją kolejne dreszcze.
- Więc o to chodzi? I dlatego kręcisz się po całym pokoju, nie możesz
usiedzieć i cały czas myślisz?
Kiwnęła głową. Uśmiechnął się szelmowsko.
- Nie chciałem sprawiać wrażenia, że na ciebie naciskam.
Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. A więc to jest jego
wytłumaczeniem?
- Ale…
- Posłuchaj – przerwał jej. – Kiedy wróciłem po dniu nieobecności nie
mogłem wytrzymać i zacząłem cię całować, pamiętasz?
- Jak mogłabym zapomnieć – powiedziała cicho.
- Wtedy dostrzegłem w twoich oczach niepewność i lekki strach. Pomyślałem
więc, że odniosłaś takie wrażenie jakbym robił wszystko, by się z tobą przespać.
Jakby na ciebie naciskał, byś w końcu się poddała.
Odetchnęła z ulgą w duszy. Więc nie miał żadnego poważnego powodu.
Zdała sobie sprawę, że ten strach i niepewność rzeczywiście wtedy ją ogarnęły.
Po prostu obawiała się znów znaleźć w takiej sytuacji. Niewiele myśląc
zarzuciła mu się na szyję i mocno pocałowała. Tym głębokim i długim pocałunkiem
chciała nadrobić te wszystkie dni, kiedy w ogóle jej nie dotykał.
- Aż tak ci tego brakowało? – roześmiał się tym swoim firmowym
śmiechem, który zwalał ją z nóg. Zachichotała.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Draco musnął powoli palcami jej biodra.
- Doprowadzasz mnie do szału – mruknęła.
- I właśnie dlatego mnie kochasz – uśmiechnął się.
- Tak bardzo mocno…
- Chciałbym żeby tak zawsze było.
Odsunęła się od niego ze zdziwioną miną. Czyżby on zakładał, że…
- Draco, cokolwiek się stanie, wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Nawet
jeśli będziesz musiał się ożenić, to ufam ci, że będziesz robić wszystko.
Westchnął ciężko.
- Tak bardzo chciałbym w to uwierzyć, Hermiono – powiedział cicho. Sam
zastanawiał się, co w niego wstąpiło. Tak bardzo bał się ją skrzywdzić. Bał się
stracić jej zaufanie i ją zawieść. Nigdy by sobie tego nie wybaczył, gdyby
odeszła z myślą, że została przez niego skrzywdzona. Widok łez na jej rumianych
policzkach był dla niego bolesny, a gdy tylko to były łzy spowodowane jego
zachowaniem, nie mógł sobie wybaczyć.
Ponownie go pocałowała. Rozpaczliwie, jakby chciała sama w to uwierzyć.
- Nadal nie mogę zrozumieć tego, że cię zdobyłem i że jesteś moja – odwzajemnił
jej pocałunek jeszcze bardziej namiętnie.
„Jesteś moja”. Jak to cudownie brzmiało w
jego ustach. Hermiona nigdy nie lubiła jak ktoś tak mówił. Jakby traktował ją
jak rzecz i swoją własność. Ale w ustach Draco brzmiało to zupełnie inaczej.
Owszem, może być jego. Tak samo jak on był jej.
Siedzieli tak kilka minut w ciszy. Zupełnie im to nie przeszkadzało. W końcu
mieli czas tylko dla siebie, z dala od ciekawskich spojrzeć tych wszystkich
wścibskich uczniów Hogwartu.
Czerwona,
koronkowa bielizna doskonale leżała na jej ciele, podkreślając atuty.
Ubrała ją
specjalnie dla niego. Draco był idealny w każdym calu.
Letni
strumień wody spod prysznica spływał po ich ciałach, które powoli się
rozpalały.
Draco
przyciągnął ją do siebie, mocno zaciskając dłonie na jej biodrach.
Gorący,
namiętny pocałunek, który połączył ich usta.
Wiedziała
już, że niczego innego nie pragnie tak bardzo.
- Draco… -
jęknęła cicho.
- Tak,
skarbie?
Popatrzyła
mu głęboko w szare, zamglone podnieceniem oczy.
- Jestem
gotowa.
~~~~~~~~~~~~~~
I w końcu po długim, odprężającym i cudownym tygodniu wracam do was z
nową notką, która ma aż 6 pełnych stron. Dziękuję, że chciało Wam się tyle
czekać na mój powrót. Mam nadzieję, że notka jest zadowalająca, i że nie zawiodłam.
Po końcówce tego rozdziału pewnie się domyślacie, co będzie w
następnym. Boże, nie mogę uwierzyć, że podjęłam takie wyzwanie. Mam nadzieję,
ze jakoś mi to wyjdzie, bo trochę się obawiam. Merlinie, nie wierzę, że ta
scena mi się uda x.x
No dobra, koniec tej mojej gadki, bo tylko smęcę xd
Co do nowej notki, to mam nadzieję, że pojawi się szybko, bo za parę
dni wyjeżdżam nad jezioro. Mam już jej trochę napisane. Jednak tylko
troszeczkę, bo wciąż poprawiam, dopisuję i zastanawiam się jak opisać taką
sytuację.
Pozdrawiam cieplutko
Sheireen ♥