niedziela, 28 lipca 2013

Dotyk



    
Zanim zacznę rozdział chciałabym pogratulować Vanetii Noks za zajęcie 1 miejsca w głosowaniu na najlepszy blog Dramione oraz Edge za zajęcie 3 miejsca!
Naprawdę sobie na to zasłużyłyście. Wasze blogi są cudowne C:
Dziękuję również wszystkim tym, którzy głosowali na mnie, i dzięki którym zajęłam 2 miejsce w głosowaniu. Naprawdę bardzo jestem Wam wdzięczna. Miło jest wiedzieć, że twoje wysiłki są przez kogoś doceniane.
Nie mówiąc dłużej, zapraszam do czytania ;)

Przeszukali wszystko. Korytarze, sale, bibliotekę. Nawet błonia i boisko quidditcha. Hermiona rwała sobie włosy z głowy. Gdzie on był? Z rozpaczy pożyczyła nawet mapę Huncwotów od Harry’ego i rozłożyła ją na podłodze w swoim dormitorium. Blaise i Ginny pomagali jej w poszukiwaniach, ale na mapie nie było znaku, że Malfoy jest w zamku. Usiadła na podłodze przy mapie, całkowicie załamana. Był już wieczór a po Draconie ani śladu. Blaise pocieszył ją, że na pewno wróci.
- Nie martw się, Smok często znikał z jakimiś laskami i… ała! – syknął, kiedy Ginny dała mu kuksańca w bok. Hermiona słysząc tą uwagę jeszcze bardziej się załamała, ale nie dała tego po sobie poznać. Kiedy wyszli z jej dormitorium Hermiona rzuciła się na łóżko. Gdzie on się podziewał? Nagle zaczęła się zastanawiać, czy to ona nie jest tego przyczyną. Może Draco zraził się i chciał jakoś odreagować to, że wczoraj doszło, a właściwie do niczego nie doszło w łódce nad jeziorem. Rzeczywiście zastanawiała się jak on to odebrał. Powiedział przecież, że nie ma zamiaru naciskać. Dało się jednak usłyszeć ten lekki zawód w jego głosie. Boże, zawiodła go. Ale ona naprawdę nie była gotowa. Bardzo tego chciała, ale jakaś niewidzialna bariera zatrzymywała ją.
            Jednak po chwili jej myśli nawiedziły inne teorie. Może coś mu się stało. Może nie ma go w zamku. Może Narcyza Malfoy kazała go ściągnąć do Malfoy Manor, by przemówić mu do rozumu, a co gorsza może robi to torturami… Nie, bez przesady w końcu to jest jego matka. Nic nie zatrzymywało jej przed kazaniem torturowania jej osoby, ale nigdy nie skrzywdziłaby swojego syna. Tego była pewna. W pewnym sensie Narcyza chciała szczęścia dla swojego syna. Nie wiedziała tylko jak bardzo on mógł się zmienić i czym było teraz dla niego szczęście. Chciała dać mu za żonę bogatą i piękną Astorię, by mógł nacieszyć się śliczną i ochoczą spełnić jego zachcianki żoną przy okazji zgarniając połowę majątku Greengrassów.
            Z każdą minutą Hermiona szalała coraz bardziej. Jeśli cokolwiek mu się teraz działo… Nie, nie może dopuszczać do siebie takich myśli. Czuła się taka bezradna, bo nie mogła go odnaleźć. Jedyne, gdzie mógł być to Pokój Życzeń, ale dlaczego siedział tam tak długo? Nie było go cały dzień! Niech no ona go tylko dorwie! Spojrzała na zegarek. Dochodziła dziesiąta w nocy. Zdała sobie sprawę, że nic nie jadła od śniadania. Nie była głodna. Jej determinacja do odnalezienia Dracona przysłoniła wszelkie potrzeby. Dopiero teraz zaczynało burczeć jej w brzuchu. Zdała sobie również sprawę z tego jak bardzo jest zmęczona tym całodziennym szukaniem i bieganiem. Wtuliła głowę w poduszkę i ziewnęła. Nie minęła minuta, a dziewczyna pogrążyła się we śnie.

            Kiedy się obudziła zastała pokój w dokładnie takim samym stanie jak wtedy, gdy zasnęła. Mapa Huncwotów była rozłożona na podłodze, jej ciuchy nienagannie ułożone na kanapie. Tylko drzwi od łazienki były otwarte. Zmarszczyła brwi i zdała sobie sprawę, że ktoś położył rękę na jej talii. Odwróciła się z nadzieją, że to on i nie myliła się. Poczuła wielką ulgę, ale nie potrafiła też się nie zdenerwować. Napędził jej tyle nerwów. Nie wiadomo gdzie się szlajał, a teraz leży obok niej i śpi. Tak słodko i niewinnie… Aż żal byłoby go budzić, ale cóż, najwidoczniej była okropnym potworem.
- Malfoy! – podniosła głos, a ten się skrzywił. Usiadł na łóżku i popatrzyła na niego spod przymrużonych ze złości powiek.
- Co znów zrobiłem? – spytał niewinnie i popatrzył na nią z uśmiechem. Prychnęła.
- Sam mi powiedz! Zniknąłeś na cały dzień, nawet nie wiem, o której wróciłeś, gdzie byłeś i co robiłeś! Napędziłeś mi takiego stracha! I nie tylko mnie! Blaise i Ginny również się zamartwiają.
Przeciągnął się i przetarł oczy. Miała właśnie wstać z łóżka, kiedy ten najzwyczajniej w świecie przyciągnął ją do siebie i przytulił, by następnie położyć ją delikatnie na łóżku i pocałować. Nie wyrwała mu się, nie protestowała, ale też i nie odwzajemniała. Popatrzyła mu w oczy i odparła.
- I tak będziesz musiał się tłumaczyć.
- A jak powiem, że mam dla ciebie niespodziankę, to przestaniesz się gniewać?
Zdziwiła się.
- Co to za niespodzianka?
Zaśmiał się cicho widząc jej nagłe zainteresowanie. Wiedział, że lubiła niespodzianki i miał dla niej coś wyjątkowego. Kosztowało go to sporo pieniędzy i wysiłku, ale udało mu się. Jego misja została zakończona sukcesem.
- Nie dowiesz się tak prędko – pocałował ją delikatnie, a po chwili schodził z pocałunkami coraz niżej. Odsunął się jednak widząc jej niepewność. No tak, pewnie myśli, że chce powtórzyć to samo, co przedwczoraj. W takim razie nie miał zamiaru naciskać, by się nie spłoszyła. Podniosła się do pozycji siedzącej i uśmiechnęła się delikatnie.
- A kiedy mogę się dowiedzieć, co to takiego?
- Cierpliwości.
Chciało mu się śmiać. Wręcz widział to jak ją rozsadza od środka entuzjazm i podekscytowanie.
- Ale ja nie jestem cierpliwa.
- Jesteś.
Pokazała mu język i założyła ręce na piersi.
- No dobra… - zaczął, a ona popatrzyła na niego wyczekująco z zadowoleniem.
- Nie powiem ci, co jest niespodzianką, bo wtedy niespodzianki nie będzie, ale powiem ci, że dostaniesz ją na King Cross na zakończenie roku szkolnego.
Otworzyła usta i zawiesiła ramiona.
- Dopiero…? Przecież to jakieś… półtora miesiąca – zauważyła.
- Świetnie, prawda? – uśmiechnął się szelmowsko widząc jej szok na twarzy. Ale nie miał zamiaru się wygadać. Chciał zobaczyć jej szok i szczęście malujące się na twarzy. Wiedział, że czegoś takiego na pewno by się nie domyśliła. Zapewne jak go znała to myślała, że kupił jej jakiś wielki, drogi prezent, ale to było coś o wiele lepszego. Sam nie mógł się doczekać.
            Hermiona widząc jak idzie do łazienki sama zgarnęła czyste ubrania i weszła za nim. Stał tam już bez koszulki. Taki widok z samego rana był normalnie jak zobaczenie raju dla Hermiony, ale ogarnęła się. Zdziwił się widząc jak weszła do łazienki tuż za nim.
- Draco, dlaczego to musi tak długo czekać…? – nalegała, ale ten został nieugięty.
- Bo chcę widzieć twoją reakcję.
- Ale jak dasz mi to coś, cokolwiek to jest wcześniej, to i tak ją zobaczysz – kontynuowała, ale ten się uśmiechnął.
- Nie da rady, kochanie – pocałował ją w zarumienione policzki. – A teraz wyjdź z łazienki i daj mi się wykąpać.
Stała nieruchomo patrząc mu w oczy, jakby dając mu do zrozumienia, że nie da się tak łatwo. Ku jej zdziwieniu na jego twarzy zagościł szelmowski uśmieszek.
- Rozumiem, że chcesz wziąć wspólny prysznic?
Prychnęła i przewróciła oczyma, po czym wyszła z łazienki, nie omieszkując się trzasnąć drzwiami. Pokręcił głową nad jej zachowaniem i wszedł pod prysznic.

            Minął tydzień, a Hermiona za nic nie mogła wyciągnąć informacji na temat niespodzianki. Nie pytała o nią często. Właściwie w ogóle. Czasami wyskakiwała nagle z tym pytaniem, by Malfoy się wygadał. Jednak najwidoczniej jego nie dało się tak łatwo pokonać.
            Weszli do pustej sali, w której warzyli eliksir. Hermiona podeszła do biurka i zajrzała do kociołka. Serce zabiło jej mocniej.
- Draco? – powiedziała, a w jej głos brzmiał dziwnie.
- Hmm?
Odwróciła się do niego i w końcu uśmiechnęła szeroko.
- Eliksir jest gotowy.

            Ginny wpatrywała się niepewnie w buteleczkę z krwistoczerwonym płynem. Mógł być dla niej wybawieniem. W końcu mogłaby pozbyć się tego przeklętego wampiryzmu. Miała nadzieję, że nie wystąpi nic takiego jak efekt uboczny i nie zmieni się na stałe w wampira. Podniosła swój niepewny wzrok i popatrzyła na Hermionę, Dracona i tego, dla którego zdolna by była oddać nawet moce czarownicy. Blaise. Teraz, kiedy widział jak trzyma w swoich rękach wybawienie dla jej umęczonej duszy znów był ożywiony i zadowolony. Jakby on sam nie miał ważniejszych problemów. Ginny nie wygadała się, że podsłuchała jego rozmowę. Udawała, że wszystko jest dokładnie takie jakie było. Wiedziała, że Blaise jak będzie chciał jej powiedzieć, to jej powie. To była jego tajemnica i miał prawo do zachowania jej tylko dla siebie i nielicznych osób. Trochę czuła się urażona, że byli parą, a on jej nie powiedział o chorobie. Prawdę znała tylko jego matka i Draco. Nie było co się dziwić. Byli przyjaciółmi właściwie od pierwszych klas.
            Chłopak podszedł do niej i odkorkował buteleczkę z eliksirem, by ponownie wcisnąć ją w jej dłoń. Ginny lekko drżała, ale w końcu zdobyła w sobie odwagę. Najchętniej zostałaby tylko w towarzystwie Blaise’a, ale nie miała serca wyprosić z pokoju tych, którzy robili dla niej ten eliksir. Hermiona patrzyła na nią z troską i zadowoleniem. Malfoy obejmował ją od tyłu w talii i utkwił dziwne spojrzenie swoich chłodnych oczu w czerwonej substancji. Przez sekundę w jej głowie pojawiła się myśl, że może on coś dodał do eliksiru, ale natychmiast się skarciła. Może i niezbyt mu ufała, ale on się zmienił. Był chłopakiem jej najlepszej przyjaciółki i najlepszym przyjacielem jej chłopaka. Spojrzała mu w oczy i zastanowiła się jak Hermiona mogła dostrzegać w nich coś innego jak tylko chłód. Jak można dostrzec miłość i ciepło w tak stalowoszarych tęczówkach?
            Nie zastanawiając się więcej przyłożyła swoje wargi do buteleczki i paroma łykami wypiła cały eliksir. Nie poczuła nic szczególnego. Nastało wielkie napięcie. Każdy czekał tylko na jakiś znak. Hermiona patrzyła zrozpaczona. Nie! Ten eliksir musi zadziałać. Ginny rozpaczliwie wzięła i szybko wypiła drugą buteleczkę i sięgała po trzecią, dopóki Hermiona jej nie zatrzymała.
- Wystarczy! Ginny, poczekajmy chwi… - nie zdążyła dokończyć, ponieważ Ruda osóbka zacisnęła nagle mocniej dłonie na buteleczce, która pękła, a kawałki szkła wbiły się w jej bladą dłoń. Zanim ktokolwiek zdążył coś zrobić, Ginny osunęła się na podłogę, a jej ciałem wstrząsnęły potężne bóle i dreszcze.

            Hermiona upadła na kolana obok przyjaciółki. Nie wiedziała zupełnie, co się dzieje. Paznokcie Ginny urosły, zmieniając się w niemożliwych rozmiarów szpony. Oczy, które zdążyła na chwile otworzyć zabarwiły się na czarno. Tylko tęczówki miała czerwone i przerażające.
- Co się dzieje?! – krzyknęła zrozpaczona Hermiona poprzez bolesne krzyki jej przyjaciółki. – Ginny, GINNY BŁAGAM!
            Nagle Ruda odwróciła się na plecy, z których zaczęły wyrastać skórzane, czarne skrzydła. Chwyciła Hermionę za rękę, a jej pazury boleśnie rozcięły ją na całą długość. Hermiona zdusiła w sobie krzyk i natychmiast została odciągnięta przez Dracona. Po jej ręce powoli spływała krew, a kropelki upadające z jej dłoni zabarwiały monotonnie drewniane deski podłogowe. Hermiona chciała się wyrwać, by podbiec do Ginny, ale Malfoy mocno ją trzymał. Blaise przetrzymywał ją za drugą rękę, mimo iż sam chciał podbiec do swojej ukochanej. Wiedział jednak, że nie może.
- Co się dzieje?! – rozpaczliwy głos Hermiony niósł się po pokoju.
- To część procesu. Siedzący w niej wampir wychodzi na powierzchnię…
- Musimy to powstrzymać – spojrzała z przerażeniem na czarne skrzydła podobne po skrzydeł nietoperzy tylko sto razy większe. Ginny patrzyła na nich czarnymi oczami, które nie były ludzkie. Jej blada skóra wręcz świeciła w nocnym blasku księżyca. Więc tak wyglądał prawdziwy wampir. Nie ten zakorzeniony w duszy czarodziejki. To była prawdziwa bestia, która wychodziła teraz powoli i boleśnie z Ginny.
- Ona tego nie wytrzyma – szepnął przerażony Blaise.
- Wytrzyma. Jest silna – powiedziała Hermiona, a serce podchodziło jej go gardła. Nie potrafiła słuchać pisków swojej przyjaciółki, ale wierzyła w nią. Ginny była najsilniejszą dziewczyną jaką znała. Na pewno nie podda się nawet przy takim bólu i będzie odpierać ataki wampiryzmu.
            Nagle tak jak wszystko się zaczęło tak szybko się skończyło. Ginny przestała się rzucać i krzyczeć. Cisza, która zapanowała była jeszcze gorsza od jej pisków i krzyku.
Groza nawiedzająca ich duszę i niepokój.
Oczekiwanie.
Strach.
Dlaczego ona wciąż wyglądała jak prawdziwy wampir?
Dało się słyszeć bicie ich serc.
Czy to koniec?
Błagam, Ginny…
            Wówczas wokół dziewczyny podniósł się ciemny dym. Do ich nozdrzy dostał się mdlący zapach krwi. Przeszywający oddech śmierci dostał się do pomieszczenia. Mgła stała się tak gęsta, że Hermiona nic nie mogła dostrzec. Jakieś mrożące krew w żyłach syki, aż w końcu znowu cisza. Mgła powoli zaczęła opadać i rozwiewać się. Hermiona dostrzegła leżącą bez oznak życia Ginny. Wyglądała normalnie. Dzięki Bogu. Jej długie, rude włosy leżały porozrzucane wokół jej głowy. Szpony zniknęły. Dziewczyna miała na sobie tylko czarną bieliznę. Hermiona klęknęła obok niej i dotknęła jej ciała. Była strasznie zimna i blada. Nie tak przerażająco jak zaledwie parę minut wcześniej. Blaise przestraszony usiadł na podłodze obok Hermiony. Gryfonka odnalazła spojrzeniem Malfoya. Ten stał niedaleko wtopiony w mrok nocy. W jego oczach dostrzegła niepokój… Odwróciła się w stronę leżącej bez ducha przyjaciółki. Dostrzegła jak jej piersi delikatnie, prawie niewidocznie poruszają się. A więc oddychała. Żyła. Odetchnęła z ulgą.
            Kiedy Ginny otworzyła oczy Hermiona aż pisnęła z radości i przytuliła ją do siebie, a Blaise pocałował. Widać było, że kamień spadł mu z serca i jest spokojniejszy. A więc udało im się. Ginny jest już uratowana. Uścisnęła ją mocno, a Ruda syknęła. Hermiona natychmiast oderwała się od niej jak oparzona. Ginny podeszła do lustra na chwiejnych nogach i spojrzała na swoje plecy. Widniały na nich dwie rany. Długie i krwawiące. Skrzydła zostawiły po sobie ślad. Na dodatek wciąż miała kły. Hermiona domyśliła się, że mimo iż się udało, wampiryzm do końca życia zostawi jej przyjaciółce swoje pamiątki. Dwie blizny i malutkie kły.
            Ginny się rozpłakała. Ukryła w tych łzach wszystko. Swój ból, radość, ulgę i przerażenie. Te wszystkie emocje jakie nią targały. Przytuliła się do wszystkich i podziękowała im najmocniej jak tylko potrafiła. Została w ramionach Blaise’a, który obiecał się nią zająć, bowiem dziewczyna była mocno osłabiona. Na dodatek rany na plecach trzeba było opatrzeć. Przy tej operacji Draco i Hermiona nie byli potrzebni. Sami chętnie wyszli dając tej parze nacieszyć się sobą.
            Hermiona weszła do dormitorium Ślizgona i rzuciła się zmęczona na aksamitne poduszki. Nieświadomie po jej policzkach spłynęły dwie łezki. Jednak nic więcej. Draco usiadł obok niej, a ta podniosła się z poduszek.
- Już wszystko dobrze… - usłyszała jego ciepły głos. Pokiwała głową.
- Cieszę się, że ten problem mam już za sobą. Niestety pozostało jeszcze parę innych.
- Teraz się nimi nie przejmuj. Daj rękę.
Hermiona spojrzała na swoją całą czerwoną od krwi rękę. Od łokcia w dół nie było takiego miejsca na skórze, które nie byłoby zakrwawione. Zupełnie zapomniała o bólu, ale teraz wrócił od ze zdwojoną siłą. Syknęła i zacisnęła mocniej zęby, kiedy dotknęła ran. Draco po chwili usiadł obok niej z mokrą szmatką w ręku i eliksirem na głębokie rany.
Przetarł zwykłą, zimną wodą jej rękę. Dopóki nie zmył krwi nie przestawał. Hermiona przez cały czas patrzyła się na niego. Wiedziała, że potrafił być niezwykle delikatny i czuły, ale ciągle o tym zapominała. W takich sytuacjach jak ta, jeszcze bardziej zdawała sobie sprawę z tego jak silne jest uczucie między nimi. To było nie do pomyślenia, że ona pokochała tego człowieka. Wojna ich zmieniła. Nocami modliła się, by dane jej było wygrać tę beznadziejną walkę z jego przeznaczeniem. Wręcz czuła miłość, która ich połączyła. Zastanawiała się tylko, czy to uczucie da radę zniszczyć mury, które wciąż stawiano na ich drodze.

            Hermiona siedziała na sofie w dormitorium i ledwie co ukrywała drżenie całego ciała. To dziwne jak bardzo potrafiła reagować na obecność Malfoya. Siedział tuż obok niej, ucząc się do ostatecznych egzaminów. Ona sama uczyła się do nich już od początku maja. Wczoraj poświęciła całą noc na robienie notatek z książki o zielarstwie. W końcu zdała sobie sprawę, że notatki nie wystarczą. Musiała tak jak zawsze wykuć na pamięć całą książkę. Wtedy poczuje się spokojna. Draco co jakiś czas przeczesywał swoje niesforne włosy palcami, nie odrywając wzroku od lektury. Cieszyła się, że jemu zależy na ocenach. Wiedziała jak to jest z Harrym i Ronem. Oni nie przykładali się do nauki, aż tak bardzo. Zresztą mieli załatwione już posady aurora i bez dobrych ocen. Ona też mogła zostać aurorem po szkole. Wiedziała, że zapracowała sobie na tę posadę uczestnictwem w wojnie, ale ona wolała jeszcze popracować nad swoimi ocenami. Wszystko na Wybitny. To jedyna opcja, która ją zadowalała.
Draco był tak zafascynowany książką od eliksirów, że nawet nie zwracał na nią uwagi. Co niestety zdarzało się bardzo często ostatnimi czasy. Właściwie od ponad tygodnia, kiedy to wrócił i oznajmił jej, że ma dla niej niespodziankę. Rozmawiali, śmiali się i spacerowali po błoniach jak przyjaciele. Czasami chodzili za rękę. Jednak Hermiona zdała sobie sprawę z tego, że jej to nie wystarczało. Ostatni raz pocałował ją, a właściwie tylko delikatnie musnął jej usta jakieś pięć dni temu. Zaczynała powoli wariować. Pragnęła jego dotyku, jego ust i bliskości jego ciała. Czuła jego perfumy i miała ochotę wtulić się w niego i mocno pocałować, ale bała się, że on tego nie chce. Dlaczego tak nagle się od niej odsunął? Czy zrobiła coś nie tak? Cieszyła się, że przynajmniej mają ze sobą kontakt. Że rozmawiają i wspierają się, ale dlaczego do jasnej cholery on jej nie dotykał?
Czy jej myśli były normalne?
Tak, jak najbardziej! Nienormalne było to, że nagle z dnia na dzień Draco się od niej odsunął i traktował niczym przyjaciółkę. Przeszkadzało jej to. Może jednak powinna zrobić krok do przodu i to ona powinna go pocałować? A co jeśli ja odtrąci? Zimno zrobiło jej się na tą myśl.
Kurtyna włosów zasłoniła jej zamyśloną twarz przed Draconem. Odetchnęła z ulgą. Przynajmniej nie musi go teraz oglądać. Samo spojrzenie na niego coraz bardziej wzbudzało w niej chęci rzucenia się na chłopaka. Pobudzało ją to. Myślała, że gdy przestanie na niego patrzeć, to jakoś jej to pomoże. Jednak do cholery jasnej nic nie pomogło. Czuła jego ciepło, jego perfumy, które rozpoznałaby wszędzie. Słyszała jego spokojny oddech. Czuła go całym swoim ciałem. To było niepokojące.
Odetchnęła głęboko i wzięła głęboki oddech, jednak nic jej to nie pomogło. Raczej zaszkodziło, bo do jej nozdrzy dostał się zapach jego cudownych perfum. Boże… Co się z nią działo.
Nie potrafiła normalnie myśleć…
Czuła go…
Wariowała…
Pobudzała się…
… i podniecała.
Ratunku!
- Te przykłady są bez sensu – mruknął sam do siebie, a ona poczuła jak jej serce drgnęło. Merlinie, Malfoy powiedz coś jeszcze. Jego głos, zapach, oczy i obecność…
Nigdy nie spodziewała się, że może być od czegoś innego niż książki uzależniona.
Odgarnęła włosy do tyłu i wstała z kanapy. Byle jak najdalej od niego. Podeszła do okna, by odetchnąć świeżym powietrzem. Na nic. Chodziła po pokoju nie mogąc znaleźć swojego miejsca. Nie, ona wiedziała, że jej miejsce jest tam obok niego ta tej kanapie, ale do cholery ona już nie wytrzymywała. Zacisnęła dłonie w pięści. Przechodziła właśnie obok kanapy, by jeszcze raz podejść do okna, kiedy Draco odrzucił książkę i złapał ją za rękę. Rozkoszne ciepło rozeszło się po jej ciele.
Chłopak posadził ją na kolanach. Ta cała jego delikatność powoli ją irytowała. Złe słowo… To doprowadzało ją do szału.
Draco, kochanie, co ty ze mną robisz?
- Co ty tak chodzisz po całym pokoju? - usłyszała cichy głos, a gdy uniosła lekko głowę ujrzała szare tęczówki, za które mogłaby zabić.
- Nie mogę znaleźć sobie miejsca – powiedziała natychmiast.
- A czy nie jest ono obok mnie? – podniósł brew z uśmiechnął się z zadowoleniem. Westchnęła. Musiała z nim porozmawiać. W końcu byli parą, a teraz nadeszła ta chwila, by w końcu wyjawiła mu to, o czym tak ciągle myśli i co ją gryzie.
- Draco, dlaczego ty… - przerwała szukając odpowiednich słów. - … Dlaczego mnie ignorujesz?
- Ignoruję? – zdziwił się. – Tylko czytałem…
- Nie, nie o to chodzi – przerwała mu i szybko się poprawiła. – Chodzi mi o to, że od ponad tygodnia w ogóle… no wiesz… - skrępowała się lekko – Nie dotykasz mnie, nie przytulasz ani nie całujesz.
Objął ją w talii, zupełnie odruchowo, a Hermiona poczuła jak przechodzą ją kolejne dreszcze.
- Więc o to chodzi? I dlatego kręcisz się po całym pokoju, nie możesz usiedzieć i cały czas myślisz?
Kiwnęła głową. Uśmiechnął się szelmowsko.
- Nie chciałem sprawiać wrażenia, że na ciebie naciskam.
Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. A więc to jest jego wytłumaczeniem?
- Ale…
- Posłuchaj – przerwał jej. – Kiedy wróciłem po dniu nieobecności nie mogłem wytrzymać i zacząłem cię całować, pamiętasz?
- Jak mogłabym zapomnieć – powiedziała cicho.
- Wtedy dostrzegłem w twoich oczach niepewność i lekki strach. Pomyślałem więc, że odniosłaś takie wrażenie jakbym robił wszystko, by się z tobą przespać. Jakby na ciebie naciskał, byś w końcu się poddała.
Odetchnęła z ulgą w duszy. Więc nie miał żadnego poważnego powodu. Zdała sobie sprawę, że ten strach i niepewność rzeczywiście wtedy ją ogarnęły. Po prostu obawiała się znów znaleźć w takiej sytuacji. Niewiele myśląc zarzuciła mu się na szyję i mocno pocałowała. Tym głębokim i długim pocałunkiem chciała nadrobić te wszystkie dni, kiedy w ogóle jej nie dotykał.
- Aż tak ci tego brakowało? – roześmiał się tym swoim firmowym śmiechem, który zwalał ją z nóg. Zachichotała.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Draco musnął powoli palcami jej biodra.
- Doprowadzasz mnie do szału – mruknęła.
- I właśnie dlatego mnie kochasz – uśmiechnął się.
- Tak bardzo mocno…
- Chciałbym żeby tak zawsze było.
Odsunęła się od niego ze zdziwioną miną. Czyżby on zakładał, że…
- Draco, cokolwiek się stanie, wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Nawet jeśli będziesz musiał się ożenić, to ufam ci, że będziesz robić wszystko.
Westchnął ciężko.
- Tak bardzo chciałbym w to uwierzyć, Hermiono – powiedział cicho. Sam zastanawiał się, co w niego wstąpiło. Tak bardzo bał się ją skrzywdzić. Bał się stracić jej zaufanie i ją zawieść. Nigdy by sobie tego nie wybaczył, gdyby odeszła z myślą, że została przez niego skrzywdzona. Widok łez na jej rumianych policzkach był dla niego bolesny, a gdy tylko to były łzy spowodowane jego zachowaniem, nie mógł sobie wybaczyć.
Ponownie go pocałowała. Rozpaczliwie, jakby chciała sama w to uwierzyć.
- Nadal nie mogę zrozumieć tego, że cię zdobyłem i że jesteś moja – odwzajemnił jej pocałunek jeszcze bardziej namiętnie.
„Jesteś moja”. Jak to cudownie brzmiało w jego ustach. Hermiona nigdy nie lubiła jak ktoś tak mówił. Jakby traktował ją jak rzecz i swoją własność. Ale w ustach Draco brzmiało to zupełnie inaczej. Owszem, może być jego. Tak samo jak on był jej.
Siedzieli tak kilka minut w ciszy. Zupełnie im to nie przeszkadzało. W końcu mieli czas tylko dla siebie, z dala od ciekawskich spojrzeć tych wszystkich wścibskich uczniów Hogwartu.


Czerwona, koronkowa bielizna doskonale leżała na jej ciele, podkreślając atuty.
Ubrała ją specjalnie dla niego. Draco był idealny w każdym calu.
Letni strumień wody spod prysznica spływał po ich ciałach, które powoli się rozpalały.
Draco przyciągnął ją do siebie, mocno zaciskając dłonie na jej biodrach.
Gorący, namiętny pocałunek, który połączył ich usta.
Wiedziała już, że niczego innego nie pragnie tak bardzo.
- Draco… - jęknęła cicho.
- Tak, skarbie?
Popatrzyła mu głęboko w szare, zamglone podnieceniem oczy.
- Jestem gotowa.

~~~~~~~~~~~~~~
I w końcu po długim, odprężającym i cudownym tygodniu wracam do was z nową notką, która ma aż 6 pełnych stron. Dziękuję, że chciało Wam się tyle czekać na mój powrót. Mam nadzieję, że notka jest zadowalająca, i że nie zawiodłam.
Po końcówce tego rozdziału pewnie się domyślacie, co będzie w następnym. Boże, nie mogę uwierzyć, że podjęłam takie wyzwanie. Mam nadzieję, ze jakoś mi to wyjdzie, bo trochę się obawiam. Merlinie, nie wierzę, że ta scena mi się uda x.x
No dobra, koniec tej mojej gadki, bo tylko smęcę xd
Co do nowej notki, to mam nadzieję, że pojawi się szybko, bo za parę dni wyjeżdżam nad jezioro. Mam już jej trochę napisane. Jednak tylko troszeczkę, bo wciąż poprawiam, dopisuję i zastanawiam się jak opisać taką sytuację.  
Pozdrawiam cieplutko
Sheireen ♥

niedziela, 21 lipca 2013

Rozkosz i Ucieczka


            Gwiazdy na ciemnym nieboskłonie mrugały do nich wesoło, a księżyc rzucał na ich twarze bladą, tajemniczą poświatę. Draco leżał na mostku nad jeziorem, oparty na łokciach, a Hermiona wtulała głowę w jego tors. Wsłuchiwała się w powolne, spokojne bicie serca chłopaka. Kąciki jej ust unosiły się delikatnie do góry, a jej spojrzenie było niedostępne, zamglone. W czekoladowych tęczówkach odbijały się jasne gwiazdki. Wiosenna, ciepła noc. Błonia i drzewa tak spokojne, otoczone nimbem tajemniczości. Wszystko wydawało się takie piękne i nieskalane niepokojem. Nawet myśli Hermiony odetchnęły i pozwoliły jej się nacieszyć tą chwilą. Tylko Draco wydawał się nie dostrzegać tego krajobrazu.
Jego myśli zajmowały słowa matki. Kolejny list. Tym razem zmusiła się nawet do gróźb. Nie spodziewał się, że jego matka taka się okaże. Zawsze doceniała jego wybory i zdanie, ale chyba związek z Hermioną był dla niej czymś niedopuszczalnym. Czuł straszną irytację, bo był dorosły, a nie mógł samodzielnie decydować o tym, co dawało mu największe szczęście. Co mu zostanie, jeśli wszystko pójdzie po nie jego myśli? Blaise wyjedzie, Hermiona odejdzie. Może i miał mnóstwo znajomości i kobiet na wyciągnięcie ręki, ale zdał sobie sprawę jak bardzo jego życie może się stać samotne bez tych osób. Nagle Hermiona odetchnęła pełną piersią i uśmiechnęła się delikatnie.
- Co jest? – spytał.
- Czuję się jakby nic mnie nie ograniczało. Jakbym mogła zrobić wszystko mimo przeszkód jakie postawiło mi życie – szepnęła jakby bojąc się zepsuć tę chwilę. Draco pomyślał nad jej słowami. Czuł się teraz absolutnie odwrotnie. Czasami żałował, że nie ma takiej motywacji jak Granger. Tyle przeżyła, a jednak stąpa twardo po ziemi i się nie poddaje.
- Bardzo lubię to miejsce – wyznała Gryfonka.
- A to dlaczego? – zdziwił się.
- Pamiętasz jak na początku roku szkolnego próbowałeś mnie przeprosić?
- Tyle razy w tym roku ciebie przepraszałem, że już się nie orientuję – powiedział z uśmiechem, a Hermiona zachichotała.
- A pamiętasz jak wrzuciłeś mnie do jeziora, a później wypłynąłeś na jego środek? – spytała i podniosła się lekko, by spojrzeć mu w oczy.
- Jak mógłbym nie pamiętać. Wiele się wtedy dowiedziałem i po raz pierwszy byłaś tak blisko mnie – skomentował i z zadowoleniem przypomniał sobie tamtą sytuację.
- To dziwne jak wiele wspomnień mogę mieć z twoją osobą – oznajmiła Hermiona i zamknęła oczy, jeszcze bardziej zatracając się w jego ramionach.
- Mam nadzieję, że będzie ich jeszcze wiele. Nie tylko podczas szkoły – powiedział. Dopiero później zdał sobie jak dziwnie wylewnie się zrobiło. Ale chyba po raz pierwszy mu to nie przeszkadzało. Nie chciał psuć chwili, która sprawiała mu tyle przyjemności. Hermiona zmarszczyła brwi i podniosła się do pozycji siedzącej.
- Draco, czy ty poważnie myślisz o przyszłości?
- Tak, jak najbardziej. – odpowiedział, zdziwiony jej pytaniem. Hermiona przez chwilę biła się z myślami, ale w końcu wypaliła.
- Czy widzisz mnie w niej?
Dracona zupełnie zamurowało. Nie spodziewał się, że Granger może wyskoczyć z takim pytaniem. Ona mówiła to na poważnie? Naprawdę chciała wiedzieć, czy on widzi ją u swojego boku w przyszłości? Prawda była taka, że widział. Chciał spędzić z nią swoje życie. Niczego nie był tak bardzo pewny. Nigdy nie spodziewałby się, że może być  do czegoś aż tak bardzo przekonany. Hermiona najwidoczniej zrozumiała jego milczenie inaczej.
- Zapomnij o tym, proszę – powiedziała cicho i wstała z mostka. Natychmiast się podniósł.
- Nie, Hermiona, źle to zrozumiałaś – zatrzymał ją, a ona popatrzyła mu w oczy.
- Draco, naprawdę, nie musisz się tłumaczyć…
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo pragnę, by moja wizja sprawdziła się w przyszłości. Chcę ją spędzić z tobą. Tak długo jak tylko pozwoli mi życie – powiedział i uniósł jej podbródek.
            Serce Hermiony drgnęło niemiłosiernie mocno, gdy usłyszała jego słowa. Nie spodziewałaby się ich. Nie wiedziała też, co ją skłoniło do spytania się o taką rzecz, ale teraz nie żałowała. Ta odpowiedź była piękniejsza i o wiele cenniejsza od wszelkich bogactw i cudów na tym świecie.

            Hermiona siedziała na parapecie razem z Ginny, która od pewnego czasu wyglądała na przygnębioną jeszcze bardziej niż ostatnio. Nie chciała jednak powiedzieć dlaczego. Cały czas dawała jakieś beznadziejne tłumaczenia i urywała temat. Hermiona więc nie naciskała. Zresztą ona też coraz częściej się denerwowała. W dzień miała mnóstwo nauki, ponieważ nauczyciele nie nawali im żyć z powodu zbliżających się ostatecznych testów, które zaważą o ich ostatecznych umiejętnościach zdobytych w ciągu siedmiu lat nauki. W nocy ważyła eliksir, który wciąż potrzebował dodatkowych dni na „dojście do siebie”. To naprawdę irytowało, bo musiała się uczyć. Testy odbędą się w połowie czerwca, a ona przeczytała dopiero trzy dodatkowe książki do nauki. Kalendarz wskazywał już prawię połowę maja, a Draco próbował dodawać sił Hermionie w związku z eliksirem. Sam nie wiedział, dlaczego eliksir wciąż nie zmienia swojej barwy z granatowej na czerwoną. W książce napisali, że eliksir teraz musi postać, by osiągnąć odpowiednią barwę. Czekali tak dwa tygodnie, a Hermiona powoli się załamywała.
Ostatnio szkoła miała też pierwszą rocznicę po Bitwie o Hogwart. Nie był to łatwy okres dla tych, którzy tak wiele w niej stracili. Harry Potter zniknął gdzieś tego dnia, a Hermiona wypłynęła łódką na środek jeziora i przesiedziała tam cały dzień w ciszy, bez obiadu i kolacji. Jakby chciała uczcić w ciszy i spokoju pamięć zmarłych. Draco też 2 maja rozpłynął się w powietrzu, by nie widzieć tych spojrzeń kierowanych w jego stronę. Kiedyś jak mocno pokłócił się z Hermioną, doprowadzając ją do mocnego płaczu, wygarnęła mu, że kto raz był śmierciożerca, ten pozostanie nim do końca życia. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak te słowa na niego podziałały, ale Mroczny Znak na jego bladej ręce wciąż wzbudzał niechęć. Co prawda mocno wyblakły, ale jednak widoczny.
Po lekcjach Hermiona w końcu mogła poświęcić czas na naukę na błoniach. Obawiała się trochę tego, że Draco będzie jej w tym przeszkadzał, ale sama miała zamiar go zagonić do nauki. Szli właśnie korytarzami, by wyjść na dwór, kiedy usłyszeli wesoły pisk i biegnącą ku nim piękną Astorię. Dziewczyna w ułamku sekundy dobiegła na swoich wielkich szpilkach do Malfoya i zarzuciła mu się na ramiona. Chłopak całkowicie oszołomiony zdążył ją złapać i zupełnie zdumiony nie wiedział nawet, że dziewczyna się do niego przytula. Hermiona unosiła brwi do góry z otwartą buzią. O co tutaj chodziło? Nagle Malfoy skrzywił się i zrzucił z siebie dziewczynę, której wielkie, pełne i pomalowane czerwoną pomadką usta rozciągały się w pięknym uśmiechu.
- Draco, kochanie! Mam dla nas cudowną wiadomość! – wymachiwała zwitkiem pergaminu im przed nosem, by po chwili pocałować pergamin, zostawiając na nim ślad czerwonych ust. – Masz, czytaj! – wsadziła mu kartkę do ręki siłą. Draco wciąż nie wiedząc, co się dzieje zaczął czytać list i odłożył go ze zgorzkniałą miną. Hermiona nie wytrzymała i spytała się.
- Mogę wiedzieć, o co tutaj chodzi?
            Astoria obrzuciła ją wywyższającym się spojrzeniem. Podeszła do Hermiony i podała jej list, który był wręcz zasypany pocałunkami Astroii. Czerwona pomadka pokrywała prawie każdy cal pergaminu. Hermiona z lekkim obrzydzeniem wzięła od niej list i zaczęła go czytać. Kiedy skończyła Astoria się roześmiała.
- Zapraszam cię na przyjęcie weselne na początku sierpnia, Granger! – uśmiechnęła się podle, i kiedy przechodziła obok położyła rękę na jej ramieniu, by po chwili szepnąć jej do ucha. – I jak się teraz czujesz, gdy wiesz, że ktoś się tobą bawił?
            Hermiona strzepnęła jej dłoń ze swojego ramienia, a ta z podłym uśmiechem odeszła z głośnym stukotem obcasów. Bez słowa ruszyli dalej, ale ich dobry humor gdzieś uciekł i najwidoczniej nie miał zamiaru wrócić. Draco szedł jakiś przygnębiony. Hermiona ze zdziwieniem zauważyła, że wygląda groźnie. Rzucał błyskawicami w każdego ucznia, który się na niego spojrzał, a jego szczęka była mocno zaciśnięta. Nie, nie było sensu pytać, czy wszystko w porządku, bo nie było. Hermiona sama myślała nad treścią listu od matki Astorii. „Ja i Narcyza, matka Dracona od maja planujemy wasz ślub, wszystko musi wyglądać cudownie”, „Będziecie tak śliczną parą już sobie was wyobrażam przy ołtarzu”, „Razem z Cyzią mamy nadzieję na śliczne wnuczęta, ale nie mamy co się obawiać. Byle jak najszybciej”.
- Wyjeżdżam z tego kraju zaraz po zakończeniu szkoły – oznajmił, kiedy siedzieli pod rozłożystym drzewem, oparci o pień. Hermiona oderwała wzrok od książki i spojrzała na niego wymownie.
- Zamierzasz uciec zamiast postawić się matce?
- Albo upozoruję swoją śmierć jak Nott i wyjadę – burknął. Hermiona zmrużyła oczy.
- Tchórz – syknęła i wróciła do przerwanej lektury. Draco posłał jej wściekłe spojrzenie.
- Myślisz, że nie próbowałem przeciwstawić się matce? – warknął. Hermiona wypuściła głośno powietrze.
- Najwidoczniej brak ci stanowczości.
- Hermiono, to jest idiotyczna tradycja!
- Draco, do cholery bądź mężczyzną i powiedz stanowczo NIE! – zamknęła z hukiem książkę i wrzuciła ją do torby. Gdyby spojrzenia mogły zabijać na błoniach leżałyby dwa trupy.
- Ja nie mam nic do powiedzenia! Dlaczego nie możesz zrozumieć, że arystokraci mają od samego początku przypisanych partnerów i muszą wziąć z nimi ślub przy przedłużyć rody?! – powiedział głośno, a jego głos drżał ze złości.
- Skoro MUSICIE to po co mówiłeś, że może być jeszcze wszystko dobrze? – prychnęła. Złapał się za głowę.
- Jesteś okropna, dlaczego nie…
- Nie mam zamiaru z tobą gadać. – powiedziała stanowczo i wstała szybko z ziemi. Draco załamał ręce i ruszył za nią. Nie było łatwo, dziewczyna pędziła przerażająco szybko. Dogonił ją dopiero przy hangarze na łodzie. Zatrzymał ją.
- Granger, nie denerwuj mnie, bo i tak już jestem wściekły – warknął. Dziewczyna wyrwała mu się i ruszyła do lin przywiązanych do drewnianego pala.
- Znalazłem rozwiązanie, nie jest do końca zadowalające, ale zawsze jakieś.
- Z niecierpliwością pragnę je usłyszeć – zironizowała, wciąż zajmując się linami.
- Wyczytałem, że żeby unieważnić małżeństwo to obydwie strony muszą się zdradzić i do tego przyznać. Rozpad małżeństwa następuje wtedy, kiedy obydwie strony nie są ze sobą szczęśliwe – zacytował. – Co ty robisz? – zdziwił się, bo Hermiona właśnie wsiadała do małej łódki.
- Muszę pomyśleć. Daj mi spokój – machnęła różdżką, a łódź powoli wypłynęła z hangaru.
- No chyba sobie żartujesz – warknął, kiedy dziewczyna otworzyła Ognistą Whiskey. Wzruszyła ramionami i oparła się o burtę łódki. O nie, kochana, tak łatwo to ty nie odpłyniesz.
            Hermiona widząc jak Draco wyjmuje różdżkę, by ją zatrzymać, szybko go rozbroiła. Jego różdżka wypadła mu z ręki i stuknęła o podłogę parę metrów dalej. Szybko przyśpieszyła swoją łódź, by znaleźć się jak najdalej od niego. Musiała pomyśleć, pouczyć się przy okazji w spokoju. Jego obecność ją rozpraszała. Ona naprawdę była tylko człowiekiem. Nawet jeśli była niezwykle cierpliwa, ale wszystko ma swoje granice. Wypiła trochę napoju. Tak naprawdę nie była to Ognista, ale zwykły miód pitny z odrobiną alkoholu dla rozgrzania. Nad wodą zawsze było o wiele chłodniej niż zwykle. A ona ostatnio znalazła niezwykle miejsce, gdzie ludzka noga nie stanęła. Zamierzała tam posiedzieć i się uspokoić. Jej umysł powoli się rozluźniał, kiedy łódka leniwie sunęła po wodzie. Myślała nad tym, co powiedział jej Draco. Jeśli to było jedyne rozwiązanie to i tak nie było możliwe. Nawet jeśli Draco zdradzi Astorię i nie będzie zadowolony z tego związku, to ona… właśnie pokazała jak bardzo się z tego cieszy. W końcu osiągnęło to, czego tak bardzo pragnęła. Hermionie jakoś nie wydawało się, by była ona nieszczęśliwa w tym związku. 
            Otworzyła książkę i odetchnęła z ulgą. W końcu spokój, w końcu cisza, nareszcie może się normalnie pouczyć. Miała nadzieję, że tej nocy eliksir będzie już gotowy, bo zauważyła zmianę barwy na fioletowy. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to Ginny w końcu dostanie upragnioną wolność. Nawet nie wyobrażała sobie jak okropne musi być siedzenia w tak piękne dni w zamku i wychodzenie w nocy, kiedy prawie każdy spał. Starała się spędzać jak najwięcej czasu z przyjaciółką, ale Ginny sama nie chciała, by ktoś z nią był. Bała się, że może zrobić komuś krzywdę na dodatek cały czas przesiadywała z Blaisem. Czasami, kiedy widziała ich razem, zauważała w Ginny tak wielką determinację, a zarazem bijący od niej smutek, że jeszcze bardziej zastanawiała się, co się mogło stać. Czyżby Ginny dowiedziała się, dlaczego chłopak wyjeżdża?
            - Czy ty sobie na za wiele nie pozwalasz przypadkiem? – usłyszała znajomy głos nad sobą i zamknęła oczy, by odliczyć do dziesięciu. Tylko się uspokój. Podniosła wzrok ku górze i zauważyła nad sobą Malfoya na jego miotle.
- Ja również potrzebuję spokoju! – krzyknęła i podniosła się na nogi, a Malfoy zniżył lot. Gryfonka zaciskała gniewnie piąstki.
- Akurat wtedy, kiedy poważnie rozmawiamy? I kto tu jest tchórzem, Granger? Uciekasz od tej rozmowy i zaszywasz się gdzieś, odcinając od świata – syknął.
- Nie jestem tchórzem! – miała ochotę się na niego rzucić. Zaczynało jej się lekko kręcić w głowie, bo łódka kołysała niemiłosiernie.
- Mamy jeszcze do pogadania.
- Draco, tutaj nie ma co do gadania – westchnęła. – To jest proste. Bierzesz ślub i nie ma wyjścia.
- Jest, mówiłem ci…
- To nie zadziała – przerwała mu. Nagle Draco zeskoczył z miotły prosto do łodzi, która się mocno zachwiała. Hermiona pisnęła przerażona, bo prawie poleciałaby do czarnej, głębokiej wody. Cóż, przynajmniej poleciałaby sama. Draco w ostatniej chwili złapał ją w pasie, ale i tak nic to nie dało, bo łódka przechyliła się, a oni sami wpadli do wody. Hermiona poczuła chłód na ciele i przerażenie, które opanowuje każdy skrawek jej ciała. Zapewne zaczęłaby opadać coraz niżej, gdyby nie Draco, który wypłynął na powierzchnię. Zaczerpnęła powietrza i – choć najchętniej by go udusiła – przytuliła się do chłopaka. Ta scena tak bardzo przypominała tą z początku roku. Zdawało się jakby nic się nie zmieniło, a jednak wiele rzeczy było teraz innych.
Łódka przestała się kołysać i oboje mogli spokojnie wsiąść do środka, kiedy Draco nie pozwolił jej się ruszyć.
- Co jest? – zdziwiła się.
- Przestań w końcu się tak zachowywać – powiedział wściekły.
- Niby jak?! – spytała wyzywająco.
- Jakby to, co jest między nami nic cię nie obchodziło!
- Też powinieneś się odzwyczaić, bo za niecałe trzy miesiące bierzesz ślub… - oznajmiła. Draco popatrzył na nią wściekły i w ułamku sekundy zanurzył się z nią pod wodę. Hermiona nie zdążyła nawet nabrać wystarczająco dużej ilości powietrza. Ciemność panująca pod wodą stanęła jej przed oczami, a uszy zatkały się dziwnym szumem jeziora. Poczuła jak serce podchodzi jej do gardła. Co on ma zamiar tym osiągnąć? No, chyba, że chce ją utopić na polecenia matki, by nie mieć problemów przed ślubem. Nie, co za głupie myśli. Chciała się wyrwać Malfoyowi, bo zaczynało jej brakować powietrza, ale ten przyciągnął ją do siebie i złożył na jej ustach pocałunek. Pocałował ją namiętniej, dając potrzebny tlen. Hermiona uspokoiła się, ale nie całkowicie. Wciąż bardzo się bała. Niech no oni znajdą się na lądzie, a dopiero wtedy Draco zobaczy, czym jest prawdziwa panika. Po paru sekundach, myślała, że straci przytomność, nie tylko z braku powietrza, ale także od tego, że chłopak całował nieziemsko. Właśnie wtedy chłopak się wynurzył. Hermiona od razu zaczęła szybko oddychać. Nie wiedząc jak jej się udało, ale wyrwała się Malfoyowi i cudem dopłynęła do łódki. Siedziała właśnie bezpiecznie w środku i wyciskała wodę z włosów. Malfoy z zadowolonym, szelmowskim uśmiechem oparł się o burtę, wciąż tkwiąc w wodzie. Obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem, ale szybko odwróciła wzrok. Draco chcąc ją jeszcze bardziej zdenerwować wszedł na pokład łodzi, specjalnie mocno ją przekrzywiając. Hermiona pisnęła i mocniej złapała się pojazdu wodnego.
- Ty kretynie! – wybuchła, usiadła i oparła się o burtę, a jej serce wciąż mocno waliło. Draco odesłał miotłę z powrotem do zamku i również się rozsiadł. Hermiona złapała się za głowę, starając się opanować. Coraz bardziej kręciło jej się w głowie i robiło niedobrze. Stuknęła burtę różdżką i łódka natychmiast zaczęła płynąć z powrotem do hangaru, który był zaledwie małym punkcikiem na tle otaczającego ich krajobrazu.
- Tylko nie kretynie – zaczął.
- Ale nim jesteś! Jesteś największym dupkiem jakiego poznałam! Cyniczny, chamski, prostacki kretyn! – gestykulowała gniewnie rękami.
- Skończ już, wiem, że ci się podobało – mrugnął do niej i zatrzymała łódź. Zaczerpnęła głośno powietrza i rzuciła się na niego. Powaliła go jednym ruchem na podłogę statku.
- Jesteś okropny! Wiesz, że strasznie boję się wody, bo nie umiem pływać i perfidnie to wykorzystujesz. – wygarnęła mu. Miała ochotę udusić go. Najlepiej teraz, kiedy siedziała na nim okrakiem i patrzyła wściekle w oczy cała mokra.
- Przecież dałem ci powietrza – wzruszył ramionami, ale na jego twarzy wciąż gościł irytujący uśmiech.
- Jakbyś mi nie dał, to bym się utopiła, więc tylko byś spróbował – zagroziła mu. Po chwili rozejrzała się, bo słońce zrobiło się czerwone i oblało ich twarze ciepłymi kolorami. – Wracajmy już do zamku, za niedługo będzie ciemno.
- Nie przeszkadza mi to – powiedział, a jego dłonie mocniej zacisnęły się na jej biodrach. Hermiona podniosła swoje ręce, które leżały po obydwu stronach głowy chłopaka i delikatnie ujęła twarz Malfoya w dłonie. Nachyliła się i pocałowała delikatnie.
- Przepraszam za to moje zachowanie – szepnęła mu do ucha, ale nie odsunęła się od niego. – Po prostu ten list nieźle mnie zdenerwował.
- Rozumiem, ale następnym razem mnie tak nie denerwuj – mruknął, a jego jedna dłoń wolno przesunęła się po jej plecach. Mimowolnie przeszły ją leciutkie dreszcze.
- Wiem, po prostu to wszystko mnie przytłacza. Koniec szkoły, testy, nieznana przyszłość. Na dodatek Blaise wyjeżdża, Ginny może nie być normalna jeśli eliksir się nie uda, a ty… możesz odejść. – wyznała z trudem, delikatnie jeżdżąc paznokciami po jego policzkach.
- Wszystko będzie dobrze – powiedział, chociaż wiedział jak proste są te słowa. Zwłaszcza, że wiedział, co się dzieje z Blaisem i miał takie same przygnębiające myśli i uczucia jak Hermiona. – Eliksir już prawie jest gotowy…
- A jeśli nie jest poprawnie uwarzony? – spytała.
- Na pewno jest idealny. W końcu ty go przygotowywałaś – powiedział i pocałował ją krótko, ale dla Hermiony było to za mało. Jej życie może nie było teraz idealne, ale było piękne. Zawsze wszystko mogłoby się gorzej potoczyć. Wojna mogłaby trwać nadal, a Voldemort byłby u władzy. Byłaby prześladowana, Harry nie miałby spokoju… Nie, życie było dla niej łaskawe. Powinna się cieszyć z tego, co ma. Los zesłał jej na drogę Dracona i Blaise’a. Nie da im tak łatwo odejść. Byli dla niej zbyt ważni.
            Wpiła się mocniej w wargi Malfoya, a ich języki się połączyły. Malfoy przewrócił Hermionę na plecy, by odwrócić role. Jego ręce błądziły po jej ciele, a dziewczyna uśmiechała się delikatnie, oddychając z rozkoszą. Zsunął się z pocałunkami na jej szyję, a jego sprawne ręce pozbyły się koszulki Gryfonki. Hermiona, która już dała się ponieść chwili, czując niezwykłe dreszcze i rozkosz w całym ciele, sięgnęła rękami do guzików jego koszuli. Najpierw jednak pozbyła się niezwykle irytującego krawatu. Rozpięła całkowicie jego koszulę i zsunęła ją z ramion Ślizgona. Przejechała paznokciami po plecach chłopaka, a on całkowicie pozbył się górnej części garderoby. Jęknęła cichutko, kiedy pocałował jej piersi, ukryte zaledwie pod skromnym stanikiem. Poprzez mgłę rozkoszy zastanowiła się, czy tej nocy będzie tylko jej. Całował jej owocowe usta i ciało w ostrym słońcu. To Malfoy, to jego uwielbiała, mimo tego iż jej wcześniejszym mężczyznom pozwalała upadać niczym domino i odchodziła. Była pewna, że znalazła w końcu kogoś odpowiedniego. Nie spodziewała się jednak, że to będzie Malfoy. Jakby parę lat wcześniej wyobraziła sobie, że z nim chodzi i to on będzie ją doprowadzać do takiej rozkoszy, to jak najszybciej zastrzeliłaby się przez takie myśli. Hermiona przyciągnęła go o siebie i pocałowała w usta, a jej drobne ręce zaczynały już jeździć po jego umięśnionym torsie. Malfoy wsunął pod nią ręce i odpiął jej stanik. Zadowolony miał właśnie zdjąć z niej górną część bielizny, kiedy dziewczyna złapała za miseczki i mocniej zacisnęła na nich dłonie. Zaczerwieniła się i skrępowała.
- Draco, ale nie jestem jeszcze gotowa… - wyszeptała cichutko.
- Obiecuję, że cię nie skrzywdzę – powiedział, przesunął dłonią po jej policzku. Hermiona przeklinała siebie w myślach, że nie potrafi się przełamać. Wszystko zaczynało się tak pięknie, ale bała się, co może się stać jak sprawy zajdą o wiele za daleko. Draco pocałował ją ponownie. Zarzuciła mu ręce na ramiona pod wpływem impulsu, a jej stanik opadł. Przytuliła go mocniej, czując dokładnie jego gorące ciało przy swoim. Westchnęła z rozkoszy. Draco zniżał się powoli do jej piersi, kiedy znów coś ją zatrzymało. Odepchnęła go od siebie i zasłoniła odsłonięte ciało.
- Przepraszam cię… nie potrafię.
Draco westchnął zrezygnowany. Jeszcze nigdy żadna dziewczyna nie wycofała się w takiej chwili. Właściwie to nigdy się nie wycofywały.
- Nie mam zamiaru na ciebie naciskać, Hermiono – powiedział i odwrócił się, by mogła się z powrotem ubrać. Wiedział, że postąpił dobrze nie nalegając. Nie chciał, by się do niego zraziła. Nie chciał, by później żałowała swojej decyzji. Szanował ją. Hermiona odwróciła się do niego plecami i ubrała. Jej ciało wciąż było rozpalone. Zagryzła wargę i spojrzała na ubranego już Ślizgona. Jednak kiedy on popatrzył jej w orzechowe oczy, opuściła wzrok. Jakoś nie potrafiła jeszcze tego zrobić. Wdawało jej się, że on może być nieźle zawiedziony i lekko wkurzony tym, że było im tak dobrze, a ona tak to przerwała. Miała jednak nadzieję, że uszanuje jej decyzję. Nie była gotowa. Jeszcze nie.

            Hermiona ponownie oddała się nauce, ale nie szło jej to tak dobrze jak zawsze. Och, już dawno powinna zacząć się uczyć. Naprawdę nie wiedziała, co się z nią działo. Zawsze nauka była dla niej najważniejsza. Oczywiście zaraz po przyjaciołach. Ale jeszcze nigdy nie czuła się taka… nieogarnięta, nieprzygotowana. Ona na pewno nie napisze dobrze tych testów. Tak bardzo chciała mieć ze wszystkiego Wybitny. Nie, nie zadowoli jej żaden Powyżej Oczekiwań. A już na pewno nie jak będzie miała taką ocenę z najważniejszych przedmiotów. Ron i Harry często jej mówili, że za bardzo tym wszystkim się przejmuje, a i tak jej wychodzi.
            Weszła do Wielkiej Sali i usiadła przy stole Gryfonów. Zauważyła, że przy stole Ślizgonów nie ma jeszcze dwóch jej przyjaciół, więc zabrała się za śniadanie w postaci kanapek z herbatą. Ginny siadła przed nią jeszcze bledsza niż zwykle. Miała cienie pod oczyma. Wciąż była niezwykle seksowna, bo wampiryzm sprawiał, że emanowała taką aurą, ale Hermiona doskonale widziała, że Ginny stawała się cieniem samej siebie. Rzadko kiedy rozmawiały teraz o głupotach. Nie śmiały się tak często. Hermiona modliła się, by eliksir zadziałał. Nagle zauważyła jak Blaise wchodzi do Sali. Nie było z nim Malfoya. Zapewne jeszcze stał. Natomiast Blaise, zamiast podejść do swojego stołu, ruszył w ich stronę. Usiadł przy Ginny, a Hermiona wywnioskowała po jego minie, że nie ma najlepszych wiadomości. Serce jej drgnęło, kiedy widziała dwójkę swoich przyjaciół wyglądających jak cień siebie. To oni zawsze emanowali radością i pozytywną energią, a teraz… Obawiała się o nich.
- Hermiono, chodzi o Smoka – wypalił Blaise.
Hermiona spojrzała na niego czujnie.
- Chodzi o to, że on… zniknął.

To, że rozdział się dzisiaj, a nie jutro, czy nawet za parę dni, to zasługa Roxi C; Dziękuję za to męczenie i dręczenie na gadu oraz rozmowę xd 
Nie mam pojęcia, kochane, kiedy kolejny rozdział, więc nie będę mogła Wam odpowiedzieć na to pytanie. Owszem, wena wróciła, ale jest strasznie markotna. Pomysłów brak, pisze się ciężko. Nie chcę pisać kolejnych rozdziałów z przymusu i nie być z nich zadowolona, dlatego robię sobie przerwę. Na pewno nie długą, bo ja nie wytrzymuję długo bez pisania. Myślę, że jak odpocznę i wyłapię mnóstwo inspiracji, to znów wrócę jak nowo narodzona.
Pozdrawiam
Sheireen