wtorek, 16 lipca 2013

List

            Obudziły ją jak zwykle promienie słoneczne przeciskające się przez aksamitne zasłony. Podniosła się zmęczona z łóżka. Zauważyła, że Malfoya nie ma w jej pokoju. Albo wyszedł, albo zostawił ją, gdy tylko spokojnie zasnęła. Podeszła do okna i otworzyła je. Od razu do jej nozdrzy dostał się zapach po nocnej burzy i trawy. Odetchnęła głęboko całą piersią. Delikatny wiaterek zdawał się oczyszczać jej udręczone myśli. Mimo wszystko gdzieś w głębi duszy czuła się strasznie winna śmierci Ślizgona. Tak bardzo chciała, by to nie była prawda. Jednak nie mogła cofnąć czasu. Nawet ze zmieniaczem czasu. Nie wpłynęłaby na decyzję Notta. Miała tylko nadzieję, że ona nie była powodem, przez którego posunął się do takiego czynu. I że jego duch nie będzie jej nawiedzał. Wtedy to i ona by się psychicznie wykończyła.
            Skierowała swoje kroki prosto do łazienki. Odkręciła kurek od wanny, która już po chwili wypełniła się po brzegi gorącą wodą. Odkręciła drugi kurek, z którego poleciał płyn o zapachu konwalii. Szybkim ruchem zrzuciła z siebie piżamę i zanurzyła ciało w wodzie. Poczuła jak jej mięśnie się rozluźniają, a umysł oczyszcza. Kąpiele naprawdę potrafiły zdziałać w jej przypadku cuda. Leżała w wannie rozkoszując się błogą ciszą. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech pełną piersią. Oczywiście jej spokój ducha nie trwał zbyt długo. Ponure myśli wróciły ponownie. Koniec szkoły i ostateczne testy zbliżały się z każdym dniem. Z każdą sekundą. Czuła się jakby zakończenie szkoły wiązało się z zakończeniem jej życia. Zdała sobie sprawę jakie problemy będą ją czekały poza murami jej najukochańszego domu jakim był Hogwart. Nie miała gdzie zamieszkać. Będzie musiała starać się o pracę jak najszybciej, bo zapewne ku jej wielkiej niechęci będzie mieszkać u któregoś z jej przyjaciół. Przynajmniej ich miała. Oni nigdy jej nie porzucą. Tego mogła być pewna. Trochę bała się o Rona. Kiedyś dał jej do jasno do zrozumienia, że nie ma ochoty widzieć jej pod dachem domu Weasleyów. Ale to było tak dawno. Dużo się od tamtego czasu zmieniło. Oj tak, bardzo dużo. Swoje przeżycia z siódmego roku mogła śmiało porównać do tych z wcześniejszych lat. Tyle, że w tym roku najczęściej cierpiała w duchu, psychicznie, a nie fizycznie. Miała nadzieję, że wszystko się ułoży. Zostawała jeszcze sprawa z Draco… i Astorią. Będzie o niego walczyć. Kochała go, do cholery i nie odda go tak łatwo bez walki. Na pewno nie takiej osobie jak Greengrass. Pansy… no cóż… Nott nie żył. Płaszcz winy ponownie okrył jej świadomość, ale szybko się jej pozbyła. Tak czy inaczej dziewczyna była wolna. Miała wolną rękę. Blaise też. Tylko Draco wciąż miał na głowie problem z tradycją. Kiedyś myślała, że Narcyza akceptuje zdanie syna, ale najwidoczniej parę jej występków nie świadczyło o niej całej. I wtedy po raz pierwszy zastanowiła się, czy Draco rzeczywiście chciałby spędzić z nią życie po szkole. Czy jest na to gotowy, przygotowany. Odnosiła takie wrażenie, ale wizja ich jako małżeństwa była bardzo nierealna. No i znów te cholerne myśli!
            Wyszła z wanny i opatuliła się ręcznikiem. Podeszła do lusterka i przemyła twarz. Umyła zęby i otworzyła swoją malutką kosmetyczkę, która w porównaniu z kosmetyczką Ginny wydawała się śmiesznie mała. Pomalowała tylko rzęsy i smagnęła usta przezroczystym błyszczykiem. W takiej wersji lubiła siebie najbardziej. Delikatny, ale efektowny makijaż. Wyciągnęła rękę po ubrania, ale nic nie zastała. Wywróciła oczami i wyszła z łazienki. Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej bieliznę. Szybkim ruchem założyła na siebie dolną część, wciąż przytrzymując ręcznik przy piersiach. Machnęła różdżką włączając radio. Z głośników od razu poleciała jej ulubiona piosenka. Podeszła ponownie do szafy i rzuciła na łóżko czarną podkoszulkę, stanik i granatową spódniczkę. Śpiewając cicho pod nosem zamknęła szafę.
- Co za piękne widoki – usłyszała za sobą rozbawiony głos. Pisnęła i odwróciła się szybko, mocniej przytrzymując ręcznik. Kiedy dostrzegła Malfoya jej serce wcale nie zamierzało się uspokoić. Szybko jednak się opanowała.
- Puka się – pouczyła go wciąż opierając się o szafę. Wzruszył ramionami.
- Gdybym zapukał to nie zastałbym takiego widoku – uśmiechnął się w ten irytujący sposób.
- Wyjdź i zapukaj – rozkazała. – Muszę się ubrać.
- Daj spokój i przebierz się tutaj.
- Nie ma mowy! – oburzyła się. – Na pewno nie przy tobie.
Podniósł brew, a na jego twarzy ciągle błąkał się szelmowski uśmiech. Zlustrował ją wzrokiem od stóp do głów. Uznał, że chyba nie mógł lepiej trafić jeśli chodziło o dziewczynę. Drobna, z długimi i zgrabnymi nogami i idealnymi piersiami. Merlinie, mówi się, że mężczyźnie nie potrafią normalnie myśleć i ciągle myślą o tym samym, ale właściwie to się nie dziwił. Skoro dziewczyny serwują takie widoki…
- Czekam – upomniała się Hermiona patrząc na niego wyczekująco.
- Zachowujesz się jakbym nigdy cię nie widział bez ubrań – specjalnie jeszcze bardziej zawiesił na niej swój wzrok. Parsknęła śmiechem.
- Bo nie widziałeś – powiedziała rozbawionym głosem.
- Ach, no tak, to były sny – powiedział głosem odkrywcy. Twarz Hermiony od razu przybrała kolor dojrzałej piwonii. Sama myśl o tym, że Malfoy może mieć takie sny z nią w roli głównej była bardzo krępująca. Roześmiał się widząc jej reakcję.
- Jesteś urocza jak się zawstydzasz – odparł i wstał z jej łóżka. Hermiona miała już nadzieję, że wychodzi, ale on ruszył w jej stronę. Zrobiło jej się gorąco. Merlinie, Malfoy dlaczego ty mi to robisz? Rozumiała to, że wręcz kochał jej robić na złość i ją irytować i zawstydzać, ale były jakieś granice. Bez przesady ona zaraz tutaj się spali z tej nieśmiałości.
            Zajęta myślami nie zdała sobie sprawy, że Ślizgon bierze ją w ramiona i podnosi. Pisnęła głośno i mocniej przetrzymała ręcznik.
- Puszczaj! – zaczęła się wyrywać.
- Nie rzucaj się tak, bo ci ręcznik spadnie – zażartował i położył ją na łóżku, by po chwili się na niej położyć. Jeśli Hermiona miała jakiekolwiek szanse na otrząśnięcie się z tego zażenowania to właśnie je straciła.
- Dlaczego ty mi to robisz? – spytała skrępowana.
- Siedź cicho i słuchaj – powiedział, zupełnie ignorując jej pytanie. Jak miło. – Chodzi o eliksir. Wyczytałem, że potrzeba cokolwiek od osoby, dla której się tą miksturę przyrządza, więc musisz nam znaleźć jakiś włos Weasley.
- Okej, nie ma problemu, a teraz zejdź ze mnie, wyjdź i daj mi się w spokoju ubrać. – powiedziała oddychając głęboko, bo Malfoy był dość ciężki.
- A mogę zmienić kolejność? – spytał. Posłała mu powątpiewające spojrzenie i zrzuciła z siebie. Wstała i wzięła swój strój, ale znów go nie zastała. Zmarszczyła zdziwiona brwi i spojrzała na Malfoya, który z irytującym uśmiechem na twarzy trzymał jej ubrania.
- Dlaczego ty jesteś tak głupi? – oburzyła się i wyciągnęła rękę po swoje ciuchy.
- Nie jestem głupi, Granger. Jestem Ślizgonem i wiem jak wykorzystać sytuację – puścił jej oczko.
- Dawaj mi to, Malfoy! – krzyknęła i już miała wyciągać drugą rękę, gdy sobie przypomniała, że musi trzymać ręcznik.
- Najpierw jestem głupi, a teraz daj? – zakpił blondyn.
- To moje ciuchy i moje dormitorium – powiedziała z naciskiem, zaciskając zęby.
- Magiczne słowo – uśmiechnął się perfidnie.
- Och, tak! Oczywiście, Malfoy. PIEPRZ SIĘ! – krzyknęła na całe dormitorium. Była pewna, że słyszał ją każdy na dole. Odwróciła się i podeszła do szafy, by wyjąć inne ubrania. Nucąc pod nosem do jakiejś piosenki. Wyjęła białą, prostą sukienkę w granatowe kropki i weszła do łazienki. Trzasnęła drzwiami, przy okazji posyłając w stronę Malfoya podły uśmiech. Zamknęła zamek i nałożyła na siebie stanik i sukienkę. Od razu lepiej. Oparła ręce po obu stronach umywalki i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Teraz chciało jej się śmiać ze swojej reakcji. Sama zastanawiała się, dlaczego jest aż tak nieśmiała wobec Malfoya. I chyba po raz pierwszy zastanowiła się nad tym jak będzie wyglądać jej pierwszy raz. O Godryku, nie. Na samą myśl była strasznie zawstydzona. Jest kobietą, a czuła się jak mała dziewczynka. Była ciekawa, czy to Malfoy będzie tym mężczyzną. Szczerze miała nadzieję, że to będzie on. Jeszcze żadnemu mężczyźnie tak nie ufała jak jemu. Jeśli… jeśli miałaby już się na to zdecydować to tylko z Draco. Jednak nie śpieszyło jej się. Właśnie pokazała jak bardzo jest gotowa na większe zbliżenie. Chyba nigdy nie dojdzie do tego, że nie będzie się przy nim krępować.
            Usłyszała szczęk zamka i do łazienki wszedł Malfoy. Popatrzyła na niego z wyraźnym wyrzutem.
- Co znów? Przecież jesteś ubrana – zauważył. Prychnęła i odwróciła się całkowicie w jego stronę.
- A jakbym nie była?
- To nawet lepiej – powiedział po namyśle. Pokręciła głową i wyszła z łazienki, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Chciało mu się śmiać z jej zachowania.
- O czym to tak myślałaś? – zagadnął ją. Hermiona instynktownie się zaróżowiła.
- O niczym. Ubierałam się. – wzruszyła ramionami.
- 10 minut nakładałaś sukienkę? – uśmiechnął się szelmowsko.
- Chodźmy na śniadanie – wypaliła i złapała różdżkę. Włożyła ją do szerokiej kieszeni sukienki i wzięła Malfoya za rękę, siłą wyprowadzając.
- Wiesz, że ten rumieniec cię zdradza? – uśmiech nie schodził mu przez cały czas z twarzy, kiedy szli korytarzami.
- Jaki rumieniec? Ja się nie rumienię – warknęła. Jeszcze tego by brakowało, żeby się wygadała o czym myślała. Och, no tak to takie proste powiedzieć „Myślałam nad tym jak będzie wyglądać mój pierwszy raz i uznałam, że jesteś mężczyzną, któremu najbardziej ufam, i któremu bym na to pozwoliła”. Niedoczekanie. Co za głupie myśli. Merlinie, jakie to beznadziejne. Nie, nigdy więcej takie coś nie zaistnieje ponownie w jej głowie.
- Oczywiście – powiedział z sarkazmem. – Tylko, że burzysz się na każdą wzmiankę o seksie.
Hermiona gdy to usłyszała od razu pokraśniała na twarzy. Dlaczego te głupie policzki muszą się tak rumienić? Usłyszała śmiech Malfoya.
- Rzeczywiście, w ogóle się nie rumienisz – zauważył.
- Możesz się zamknąć? – obrzuciła go wściekłym spojrzeniem.
- Zastawiam się jaki odcień czerwieni przybierzesz przy pierwszym razie – ciągnął dalej z rozbawieniem przyglądając się jej reakcji. Hermiona już miała się na niego wydrzeć, ale się powstrzymała. Wdech. Wydech. Powoli musi się uspokoić. Jej psychika i tak już została poważnie nadszarpnięta przez jego towarzystwo.
            Nagle obok nich zjawił się Zabini i dołączył do Ślizgona i Gryfonki. Stanął tak, że dziewczyna była w środku. Hermiona powitała go z wielką ulgą. Już prawie uciszyła się z tego, że Malfoy nie będzie gadać o takich rzeczach i nie będzie jej dokuczać, kiedy wówczas…
- Właśnie mówiłem Hermionie, że zastanawiałem się jak będzie wyglądać przy swoim pierwszym razie – odezwał się Malfoy ledwo powstrzymując wybuch śmiechu. Hermiona jęknęła i złapała się za głowę.
- Blaise, ucisz go, bo go zabiję – powiedziała. Zabini słysząc ich wymianę zdań miał naprawdę wesołą minę.
- Po co się zastanawiać, nie lepiej spróbować? – podsunął pomysł i po chwili parsknął śmiechem widząc czerwoną twarz Hermiony, jej wielkie oczy i osłupienie na twarzy. Odbiło im. Kompletnie im odbiło. Merlinie, na jaką ona pomoc czekała. Blaise pod tym względem lubił tak samo dokuczać jak Malfoy. Uwielbiali zawstydzać ją i Ginny. No, najbardziej ją, bo Ginny zwykle im tak się odgryzała, że samym im brakło języka w gębie. Dlaczego ona tak na to reagowała?
- Pewnie zrobię się zielona na twarzy i zwymiotuję na widok Malfoya – powiedziała. Draco podniósł brew, a na jego twarzy wykwitł szelmowski uśmiech.
- Proszę, proszę, więc zakładasz, że to ja będę tym mężczyzną? – dopytywał się, a Blaise zagwizdał. Hermiona się skrzywiła, przypominając sobie swoje myśli. Już mogła w ogóle się nie odzywać. Podniosła dumnie głowę do góry i oznajmiła.
- Idę, bo zaraz was zamorduję – powiedziała i ruszyła szybszym krokiem, zostawiając ich w tyle.
- Więc miałem rację, Granger! – usłyszała za sobą krzyk Malfoya, który zwrócił nie tylko jej uwagę, ale także wszystkich uczniów na korytarzu, w którym aktualnie się znajdowali. Hermiona odwróciła głowę powoli i zagryzła wargę. Po chwili uśmiechnęła się tajemniczo i krzyknęła.
- To wiem tylko ja! – pokazała mu język i odeszła w stronę drzwi do Wielkiej Sali.

            Wiosna tego roku była naprawdę łaskawa. Soczyście zielone listki i pąki kwiatów zawitały na drzewach, ptaki ćwierkały wesoło odrywając każdego ucznia od nauki i zachęcając do wyjścia na dwór. Słońce grzało mocno, a delikatny wiatr smagał roześmiane twarze uczniów. Nic więc dziwnego, że korytarze zamku były puste i ciche. Natomiast błonie jak nigdy były przepełnione od uczniów. Na każdym dziedzińcu można było spotkać przynajmniej dziesięciu uczniów. Wszędzie słyszano gargulki, eksplodującego durnia i inne zabawy dla czarodziejów. Dziewczyny plotkowały na temat zbliżających się wakacji. Z entuzjazmem opowiadały o swoich planach na wakacje.
Dla Ginny było zdecydowanie za wcześnie na takie rozmyślania. Ona pewnie jak zwykle spędzi je w domu w towarzystwie braci. Będzie chodzić nad jezioro i opalać się na pobliskiej plaży. No właśnie… Jeśli jeszcze kiedykolwiek będzie w stanie wyjść na słońce. Jej skóra z upływem czasu stawała się coraz bardziej blada i zimna. Potrawy, które starała się normalnie jeść coraz częściej stawały jej w gardle. Bała się, że wampiryzm może opanować ją całą. Jej umysł… Zrobiło krok do przodu, by wejść na dziedziniec, ale po chwili się cofnęła. Słońce niemiłosiernie piekło. Miała ochotę krzyczeć ze złości. To wszystko ją przerastało. Już nigdy nie będzie taka głupia i zawsze z każdym problemem będzie chodzić do Hermiony. Już nigdy nie będzie niczego załatwiać sama. Tak bardzo się cieszyła, że Blaise przy niej był i zawsze poprawiał humor. Jednak ostatnio coś złego się z nim działo. I nie chciał jej za nic powiedzieć. Domyślała się, że to może mieć coś wspólnego z jego wyjazdem. Serce boleśnie jej się zaciskało na samą myśl, że on może wyjechać i nigdy nie wrócić. Albo wrócić i… zapomnieć o niej. To byłoby jeszcze gorsze. Miała nadzieję, że nic złego mu nie jest i że w końcu powie, dlaczego podjął decyzję o wyjeździe. Wiedziała, że Hermiona próbuje przekonać Malfoya do tego, by coś powiedział. Bo on wiedział. Jednak był najlepszym przyjacielem Blaise’a i wątpiła, by w końcu cokolwiek wyznał. Ona też nigdy nie zdradziłaby tajemnicy Hermiony. Nawet Blaiseowi.
            Cofnęła się i skryła w ciemnym, zimnym korytarzu. Słońce przeciskało się przez zakurzoną szybę. Ginny czuła się taka bezradna i załamana. A jeśli już nigdy nie uda jej się być normalną? Hermiona powiedziała jej, że szykują dla niej eliksir. Poprosiła ją o jednego włosa. Ginny od razu się zgodziła. Jeśli jest jeszcze jakaś nadzieja, to dlaczego nie skorzystać? Czuła się głupio, że ona nic nie robi przy tym eliksirze, ale zapewne gdyby się dotknęła to od razu by go zepsuła. Nie była orłem z eliksirów, a Hermiona i Draco zawsze dostawali najlepsze wyniki z tego przedmiotu. Jeśli ktoś miał jej pomóc, to tylko oni. Szła opustoszałymi korytarzami, mijając puste klasy. Przechodziła niedaleko pokoju dyrektorki, kiedy usłyszała głosy. Zatrzymała się i schowała za ścianą. Wychyliła się delikatnie i serce jej zamarło. Stała tam McGonagall i Blaise. Ale… coś z nim było nie tak. Ewidentnie widziała, że był załamany. Dopiero teraz dostrzegła jak wychudł i zmarniał. Miała ochotę rzucić się w jego stronę i wyciągnąć z niego siłą prawdę, ale schowała się za rogiem. Wytężyła słuch.
- Panie Zabini, jeśli pan potrzebuje zwolnienia na miesiąc z zajęć to panu je wypiszę, ale muszę poznać powód, dla którego mam to zrobić. – usłyszała głos dyrektorki.
- Pani profesor, nie mówiłem o tym nikomu, tylko Draco zna prawdę – do jej uszu dobiegł zmęczony głos Ślizgona.
- Ja nie mogę wypisać zwolnienia komuś, kto nie podaje mi powodu… Blaise, co się z tobą dzieje? – niezwykle troskliwy głos dyrektorki odbił się od ścian. Usłyszała jak chłopak wzdycha.
- Pani dyrektor, tylko niech pani nikomu nie mówi. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. – Ginny zmarszczyła brwi i jeszcze bardziej wytężyła słuch. Czy dobrze robi podsłuchując? Och, nie powinna się teraz tym przejmować. Tutaj chodziła o jej chłopaka, o kogoś kto był dla niej niezwykle ważny i o kogoś, kto wniósł tyle radości i nowości do jej życia.
- Przed rokiem szkolnym moja choroba się pogorszyła, byłem nawet u mugolskiego lekarza i dopiero tam otrzymałem odpowiedź. Jestem poważnie chory, pani dyrektor. Choroba powoli wyniszcza mnie od środka. Jest tak już od paru lat, ale nigdy nie wiedzieliśmy z matką, co robić. Dopiero lekarze z mugolskiego świata powiedzieli mi, że muszę jak najszybciej wyjechać , by się leczyć.
- Dlaczego pan wrócił do szkoły? – usłyszała cichy głos dyrektorki.
- Nie wierzyłem im. Uważałem, że oni się nie znają i na pewno nic mi nie jest. Teraz jest jeszcze gorzej.
Zapadła głucha cisza. Ginny stała jak spetryfikowana. Choroba? Poważna? Ale… jak to możliwe… Blaise nigdy nie wyglądał na kogoś, kto ma takie problemy. Zawsze się wygłupiał i… korzystał jak najbardziej z życia. Merlinie… Zakryła usta ręką, by stłumić jęk. Wychyliła się, by jeszcze raz na niego spojrzeć. To nie był ten sam Blaise, z którym chodziła. To był zaledwie jego cień. Chciała tam podbiec, ale nie potrafiła. Ona nie powinna o tym wiedzieć. Blaise nie chciał, by patrzyła na niego jakoś inaczej i z troską. Nie, nie chciała już o niczym innym słyszeć. To było dla niej za dużo.
Rzuciła się biegiem przez korytarz, i dopiero kiedy była daleko oparła się o ścianę. Zaczęła rzewnie płakać. Rzadko kiedy płakała. Jej ducha hartowało wychowanie się wśród mężczyzn. Zawsze była twarda, ale teraz… Nie potrafiła inaczej. A więc dlatego Blaise wyjeżdża. Chciał wyjechać i nikomu nie mówić o powodach. Wrócić, kiedy już wszystko będzie dobrze lub nie wrócić nigdy. Osunęła się po ścianie i ukryła twarz w dłoniach. On nie mógł odejść. Nie zniosłaby tego. Nigdy go nie zostawi w takiej sytuacji. Otarła mokre od łez policzki. Nie powinna się załamywać. Teraz to ona będzie mu dawać siłę do walki, tak jak on jej, kiedy tego potrzebowała.

Dzień. Noc. Dzień i noc. Czas tak szybko upływał. Coraz bliżej końca. Coraz bliżej do rozstania. Każdy dzień i każdą noc spędzali w swoim towarzystwie. W opuszczonej klasie przed kociołkiem i stołem zastawionym książkami oraz składnikami. Nawet teraz, kiedy robili coś naprawdę ważnego, nie potrafili się nie przekomarzać. Robili to dosłownie każdej nocy. I jak zwykle kłócili się o wszystko, a najczęściej o najgłupsze rzeczy.

~*~

- Dobra, teraz trzeba dodać sproszkowany kieł mglistego węża – powiedziała Hermiona pochylając się nad książką. – Dokładnie parę miligramów.
- To bez sensu, dlaczego nie możemy od razu dodać całości, skoro z czasem i tak cały się zużyje?
- Bo każdej nocy trzeba dodawać po parę miligramów, a nie od razu całość.
- Ale to i tak wyjdzie na to samo…
- Nie, nie wyjdzie.
- To bez sensu…
- To ma sens, kretynie.
- Grzeczniej, Granger, bo dodam cały kieł. – zagroził.
- Tylko byś spróbował – warknęła.
- Czy ja usłyszałem groźbę?
- Jak najbardziej – odważyła parę miligramów sproszkowanego kła.

~*~

- Dobra, teraz dodamy trochę ikry atramentowej ryby i przechodzimy do kolejnego etapu – oznajmiła zadowolona.
- To dodaję.
- Tylko ostrożnie. Masz dodać dokładnie dwadzieścia.
- Umiem liczyć – mruknął.
- Na wszelki wypadek policzę z tobą.
- Granger, nie jestem jakimś ułomem
- W porządku, ja lecę czytać kolejny etap.
- Czytałaś go już pięć razy.
- Zamknij się i wrzucaj ikrę! – warknęła. Czytała właśnie drugi akapit, kiedy usłyszała głos Malfoya. Ledwo ukrył rozbawienie.
- Pomyliłem się w liczeniu.
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Do cholery, Malfoy! I co teraz? Jesteś aż takim idiotą?! – podeszła do niego i popatrzyła do kociołka na eliksir, który miał barwę nocnego nieba.
- Żartowałem, uspokój się – roześmiał się.
- Och, cholernie śmieszne – warknęła. – W takim razie ile jest?
- Piętnaście… albo szesnaście – powiedział po udawanym namyśle.
- UGH! MALFOY!
- To tylko różnica jednej ikry – droczył się.
- Jedna więcej lub mniej i nasze myśli o udanym eliksirze pójdą się kochać!
Uniósł brew.
- Jest dokładnie dwadzieścia. Więc nasze myśli nie pójdą się kochać – uśmiechnął się szelmowsko. – Co najwyżej my może… AŁĆ! To bolało!
- Bo miało – uśmiechnęła się wrednie i wróciła do czytania rozdziału.

~*~

- Więc jeśli chodzi o ten kolejny krok…
- Jaki krok?
- No przecież mówiłam ci, co mamy robić… Malfoy! Nie słuchałeś mnie, prawda?!
Wzruszył ramionami. Podniosła ręce do góry jakby chciała zesłać na niego klątwę.
- Merlinie…
- Nazywam się Draco, ale skoro uważasz mnie za…
- Weź wyjdź, Malfoy i mnie więcej nie denerwuj – westchnęła.
- Zostaw tę książkę i odetchnij – zaproponował.
- Nie. Tam są drzwi – wskazała palcem, nie odrywając wzroku od tekstu.
Cisza.
- Powiedziałam, żebyś wyszedł – przypomniała mu.
- Nie.
- Cały czas gadasz i grasz mi na nerwach!
- Teraz ty krzyczysz i gadasz.
- Nie ręczę za siebie, uduszę go, zamorduję i wywalę za drzwi… - mruczała pod nosem. Gotowało się w niej tak bardzo, że nie potrafiła skupić się na czytaniu. Draco ruszył się z miejsca, a ona podniosła głowę do góry.
- Wychodzisz? – spytała z nadzieją w głosie. – Co ty robisz?
- Odrywam cię od roboty – objął ją w talii i pocałował. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Nigdy tego nie skończymy jak tak dalej pójdzie – powiedziała poprzez pocałunki, ale jakoś nie miała już ochoty wracać do tej nudnej pracy.

~*~

- Czy ty musisz mnie bić, Granger? – spytał z pretensją.
- Muszę, bo znów zaczynasz. Byłeś znośny przez jakiś tydzień, a teraz znów ci odwala – wymachiwała groźnie chochlą. Draco po raz pierwszy zdał sobie sprawę, że nawet taka głupia łyżka może się stać śmiercionośną bronią w rękach Granger.
Tak samo mydło, gdy przypadkiem wszedł jej do łazienki.
Pióro, gdy przeszkadzał jej na lekcji.
Lizak, kiedy powiedział jej jak jednoznacznie on wygląda.
Poduszka.
Szczotka do włosów.
Książka.
Czasami zastanawiał się, czy Granger nie jest stworzona do powolnego zabijania… jego osoby.
- Jak ma mi nie odwalać skoro za każdym razem, kiedy coś zrobię grozi mi śmierć?
- Gdybyś nie wyprowadzał mnie z równowagi…
- Ty po prostu jesteś nienormalna.
- To moje instynkty mordercze – odpowiedziała.
- Które za często tobą kierują…
- Na przykład teraz – spojrzała mu prosto w oczy.
- Chochlą i książką już oberwałem – zauważył. – Toczyliśmy już bitwę na eliksiry i składniki – ciągnął dalej. Po chwili dodał z uśmiechem. – Więc w tej klasie nie ma już nic, czym mogłabyś mnie zabić.
- Jesteś pewien? – uśmiechnęła się, przypominając sobie ich bitwę na eliksiry podczas szlabanu. Wtedy po raz pierwszy ją pocałował. Miała ochotę się roześmiać. Draco stał naprzeciw niej po drugiej stronie ławki.
- Absolutnie.
Przyciągnęła go za krawat i pocałowała ponad kociołkiem.
- Ta metoda się powtarza – stwierdził.
- Ale nią najbardziej lubię cię uciszać – roześmiała się i jakby nigdy nic wróciła do przerwanej pracy, rozkoszując się błogą ciszą jaka nastała.

~*~

            Hermiona siedziała na parapecie w swoim dormitorium przy otwartym oknie, które wpuszczało świeże, nocne powietrze. Koniec kwietnia. W maju powinni już skończyć eliksir. Wspomnienia z kłótni z Draco zawsze bardzo jej poprawiały humor. Tej nocy nie spotykali się w opuszczonej klasie, by warzyć eliksir. Musi on stać teraz cały tydzień, by dojść do siebie, więc w końcu będzie miała czas, by porządnie się wyspać. Wiedziała, że powinna wykorzystać czas na naukę, bo ostateczne testy zbliżały się nieuchronnie, ale jakoś miała dość siedzenia nad książkami w nocy. Sama siebie nie poznawała, ale owy tom o eliksirze był tak skomplikowany, że jakoś nie miała już ochoty zaglądać do pergaminów, by się uczyć.
            Nagle dostrzegła jasną plamkę na ciemnym niebie. Sowa. Najwidoczniej było to sowa dla niej, ale nie potrafiła jej rozpoznać. Kiedy w końcu jasnobrązowy puchacz wleciał przez jej okno i opadł na biurko, zeskoczyła z parapetu i szybkim krokiem znalazła się przy stworzeniu. Dała mu jak każdej sówce wody i parę przysmaków. Nigdy nie miała sowy, ale zawsze trzymała jakieś przysmaki dla tych, które do niej zawitały. Odczepiła list od nóżki sowy i rozwinęła pergamin. Nigdy wcześniej nie widziała tego pisma.

Wiem, że minęło sporo czasu, a ja nie miałem odwagi się odezwać odkąd szkoła ogłosiła moją śmierć. Tak, Granger, to ja Teodor. Zupełnie nie mam pojęcia dlaczego odzywam się po tak długim czasie, ale uznałem, że powinienem cię za to wszystko przeprosić i wyjaśnić.
Kazałem McGonagall ogłosić moje samobójstwo, a ja sam przerwałem szkołę i wyjechałem z kraju. Po twoim zaklęciu i snach, które mnie nawiedzały zrozumiałem jak bardzo skrzywdziłem niektóre osoby. Chciałem znaleźć się jak najdalej od Malfoya. Dowiedziałem się prawdy o tym, dlaczego uwiódł Grace. Możesz mu powiedzieć, że mu wybaczyłem. Chciałem też odciąć się od ciebie. Zdałem sobie sprawę, że krzywdziłem niewinną osobę. Ty nic przecież nie zrobiłaś. Przypadkiem wtajemniczyłaś się w konflikt jaki był między mną a Malfoyem. Musiałem wyjechać, ponieważ nie chciałem już skrzywdzić nikogo więcej. Czułem się jakbym ponownie zabijał Grace. Była równie niewinna jak ty i zginęła tylko dlatego, że dowiedziała się o tajemnicy Czarnego Pana. Tak samo jak ty rozstała wtajemniczona w sprawy innych.
            Dzięki temu, że wyjechałem, a każdy, nawet moi rodzice są przekonani o mojej śmierci mogę żyć spokojnie wiedząc, że nie zostanę wydany za mąż i będę mógł znaleźć kogoś , kogo znów pokocham. Tym samym uwolniłem od tradycji Pansy. Ona teraz na wolną rękę. I tak już powinno być. Głupotą jest zmuszanie młodego pokolenia do tradycji. Jesteś mądra i na pewno coś wymyślisz, by złamać ją tak jak ja ją złamałem.
Przepraszam za wszystko.
Nott

~~~~~~~~~~~~~~~ 
Moja wena chyba nie zrozumie, że nie ma prawa mieć wakacji tak ja ja xd Opuściła mnie na całe sześć dni i łaskawie wróciła. Uparta. 
Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się o wiele szybciej niż ten ;) Dziękuję za le wszystkie komentarze, które zmotywowały mnie do tego, by po powrocie weny napisać rozdział na siedem stron w zaledwie ponad dwie godziny. Takiego wyniku to chyba jeszcze nigdy nie miałam xd
Czy na dworze musi być tak pochmurno? Jak u Was pogoda?
Pozdrawiam Was serdecznie
Sheireen ♥


53 komentarze:

  1. TY GDZIEŚ ZE MNĄ WYJDŹ, A NIE TYLKO PISZESZ :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, to jest genialne :) a ten list, nie spodziewałam się tego :D ciekawe jak poradzą sobie z tradycja i mam nadzieje ze z Blaisem będzie wszystko dobrze :) i ze Gin uwolni się od wampirzyzmu trochę :) Pozdrawiam i weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałąm Cię do Libster Award więcej informacji na ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com

      Usuń
  3. Rozdział cudowny<3
    Z szoku nie mogę wyjść po tym jak się dowiedziałam od kogo ten list. Od początku rozdział myślałam że będzie to list od Narcyzy Malfoy, a tu takie zaskoczenie. Mam nadzieję że faktycznie Miona coś wymyśli by mogła być z Draco:)
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.

    Pozdrawiam i życzę dużoo weny Jagoda:):*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczny rozdział nie spodziewałam sie że nott upozorował swoja śmierc i w dodatku Blaise jest ciężko chory nie mogę sie ogarnąc po tym szoku
    Pozdrawiam i weny, Charlotte

    OdpowiedzUsuń
  5. Rewelacyjny. Jak zawsze. ;) Blaise... :( Zaciekawił mnie Nott. Mam nadzieję, że Zabni jednak nie jest chory, tylko Ginny nie usłyszała reszty. Pozdrawiam i zapraszam do siebie http://love-is-blind-dramione.blogspot.com/
    Ahh i jeszcze życzę weny! :)
    Vivian

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski :**** ten list, naprawdę mnie zaskoczył.. Przynajmniej Hermiona nie bedzie sie martwiła ;) Szkoda mi Zabiniego... ;(( och...

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuje ci! Dziękuje za to, że mój Nott żyje <3
    Proszę, spraw aby pojawił się jeszcze choć raz! Jeden, jedyny raz.
    Nawet nie wiesz ile frajdy mi sprawiłaś tym rozdziałem. Siedzę w domu, nudzę się i nagle patrzę a tu Sheireen dodała kolejny rozdział ;)
    Cóż życzę żeby twoja wena nie robiła sobie więcej wakacji ;D
    Pozdrawiam, Odiumortis (swag).

    OdpowiedzUsuń
  8. Po tytule rozdziału myślałam, że Hermiona napisze list i odejdzie od Draco ale się pomyliłam i chwała ci za to ;D Rozdział świetny, się uśmiałam na początku ale Zabini :/ Niech on żyje, no :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Och, kocham te ich droczenie, a te rumieńce na wzmiankę o seksie :D Ciekawa jestem kiedy Miona zdecyduje się posunąć o krok dalej...

    Jeju, Blaise! :..( Muszą go wyleczyć! Załamię się, jak umrze...

    Cudownie, że Nott jednak żyje! Uff, ale ulga.

    Cudowny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie no jestem pod wrażenie, ten list Notta jest świetny i w ogóle całość :) Tez mam nadzieje, że nowy rozdział ukarze się szybciej ♥
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. nie no Nott żyje a i biedny Diabeł :( czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. super rozdział! czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. "Moja wena chyba nie zrozumie, że nie ma prawa mieć wakacji tak ja ja xd Opuściła mnie na całe sześć dni i łaskawie wróciła. Uparta. "
    hihihi, ale się śmiałam, tym tekstem mnie powaliłaś :)
    rozdział był strasznie ciekawy, a przekomarzanki draco i hermiony były bardzo zabawne :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Piękny! Uwielbiam te ich kłótnie i droczenie się ze sobą :D To jest urocze jak Hermiona rumieni się, gdy Draco ją onieśmiela ♥♥♥ Współczuje Blaise'owi.. dobrze, że ma tak cudowną dziewczynę jak Ginny, będzie go wspierać :3 Na początku myślałam, że list będzie od Cyzi, a tu szok! :D
    ~Pozdrawiam :>

    OdpowiedzUsuń
  15. Hmm, z wieloma rzeczami się nie zgadzam w tym rozdziale i wiele jakoś nie mogę przyjąć...
    ale cóż, to Twój blog, Twoje opowiadanie, więc masz prawo prowadzić je tak jak chcesz :)
    Dobrze, że Nott jednak żyje. Nie wiem czemu, ale jakoś lepiej mi się zrobiło, a i sądzę, że naszej bohaterce też.
    Pozdrawiam,
    DiaMent.

    dramionovelove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Przepraszam za słownictwo.
    To było ZAJEBISTE. Proszę niech Blais przeżyje. Myślałam że list będzie od matki Draco i po przeczytaniu doznałam szoku.
    Pisz jak najdłużej. ♥

    ~Marta♪

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak ty to robisz, że każdy rozdział jest wprost fenomenalny?? :D Z każdą kolejną notką zakochuję się coraz bardziej w twoim opowiadaniu :) Pozdrawiam i życzę powrotu weny z wakacji :D 6 dni powinno jej wystarczyć :D
    czarodziejskie-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeju wiem, że się powtarzam, ale ostatnio piszesz coraz lepiej :) Nott'em mnie rozwaliłaś pozytywnie rzecz jasna. Draco i Miona są szczęśliwi. Dowiedzieliśmy się, co jest z Zabinim. Szkoda mi go. Jego lubiłam najbardziej. Mam nadzieję, że Ginny wyjdzie z tego wampiryzmu, a Blaise z choroby i będą szczęśliwi. Ja czuję, że to niedługo koniec. Szczególnie w tym rozdziale. Bardzo bym chciała, żeby już wszystko się układało, tak jak teraz. Rozdział cudowny :) Pozdrawiam i weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  19. ja nie mogę.... co ty jeszcze wymyślisz? ~Alexa Luna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  20. Od czego by tu zacząć, hmmm... dzięki tobie mogłam przerwać żmudne tłumaczenie pewnego one-shota, którego mam po dziurki w nosie na dzień dzisiejszy (tj. 2013-07-16). No dobra zaczęłam to dalej pójdzie z górki ;)

    Sytuacja nr1 czyli Draco w pokoju Hermiony...
    W ff pojawia się bardzo często, ale zawsze śmieszą mnie reakcje Hermiony, no i jeszcze Draco co ja bym dała żeby on mi tak do pokoju wparował :) Wydaje mi się, że tą sceną uśpiłaś naszą czujność, dając nam błędne wrażenie, że rozdział od początku do końca będzie cukierkowy, ale nie. (mam na myśli scenę nr3, której opis znajdziesz poniżej)

    Sytuacja nr2 czyli nabijanie się z Hermiony
    To już utarło się na zawsze w ff, że Hermiona zachowuje się pruderyjnie i rumieni się na każdą wzmiankę o seksowaniu się ;p Teksty Diabła i Draco są śmieszne podoba mi się, że Twój wielki D. łapie za słówka czym jeszcze bardziej zawstydza naszą Mionę-Hermionę ;)

    Sytuacja nr3 czyli tragiczny zwrot akcji
    Najpierw Ginny nie może wyjść na słońce(!) to okropne, ja osobiście bez słońca, no ogólnie światła nie wytrzymuję. Potem jeszcze okazuje się, że Blaise jest chory (moje trzecie oko wyczuwa, że to będzie nowotwór)

    Sytuacja nr4 czyli ponowne uśpienie naszej uwagi
    Znów jest słodko Mionka i Draco się przekomarzają. Draco odkrywa, że każde narzędzie w rękach Hermiony jest zagrożeniem dla jego życia (prawda, że jest taki błyskotliwy!!!) no i końcówka o uciszaniu ooooo!

    Sytuacja nr5 czyli list od zmarłego
    W czasie czytania zdążyłam uronić łezkę, dwie może trzy... Dobrze, że upozorował swoją śmierć , przynajmniej uwolnił Pansy.

    Buziaki dla ciebie i weny R.

    OdpowiedzUsuń
  21. genialny rozdział :)
    pozdrawiam
    ichhassedich :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ale zaskok z tym Nottem! Dziwne, że McGonagall się zgodziła...ale z drugiej strony go rozumiem. Ta tradycja jest straszna! Okropnie smutna wiadomość o chorobie Zabiniego, mam nadzieję, że z tego wyjdzie. Pilnuj weny by znów nie wyjechała nigdzie i pisz dalej! Pozdrawiam serdecznie! :)
    Venetiia

    OdpowiedzUsuń
  23. Kochaaam nawet nie wiesz ile ja czytałam tego bloga (3 dni i wszystko !) i ciesze sie ze nie mam juz tyle tego do czytania bo zarywalam noce, ale teraz jestem na biezaco i musze szczerze przyznac, ze zakochalam sie w twoim blogu. Smieje sie jak dzika podczas kotni tlenionego i Miony, placze przy wzruszajacych fragmentach. Miotasz moimi uczuciami jak Moody Malfoy'em-fretka. Przepraszam za brak Polskich znakow i ortografie, ale jak dla mnie juz pozno a ja nie nocny marek i nie mam czasu ani sily na wciskanie Polskich znakow i spraedzanie ortografi i literowek, ktore na komorce zdarzaja mi sie czesto
    Pierwszy raz komentuje i dziekuje za tego bloga.
    /Maja

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetne opowadanie i czekam na kolejny rozdział ;)
    jak będziesz miała czas to wpadnij tu:www.z-zycia-hermiony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdzial świetny jak zawsze zresztą, list od Teodora naprawdę mnie zaskoczył, czekam na kolejny rozwój akcji, mam nadzieje ze eliksir dla Ginny uda sue Hermionie i Draco.;)))
    Życzę weny ^.^

    OdpowiedzUsuń
  26. Taaak! Teoś żyje! :) I zrozumiał swoje błędy.
    Uwielbiam przekomarzanki Draco i Hermiony.
    Mam nadzieję, że uda im się uwarzyć eliksir dla Ginny.
    Masz wyleczyć Blaise'a i to zaraz! ;)
    Pozdrawiam, em.
    potterowskie-co-nieco.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  27. Odkryłam twojego bloga 5 dni temu. Tak bardzo się w niego wciągnęłam, że po prostu połknęłam go w całości, naprawdę gratuluję ci pomysłów, bo jak widzę wcale Ci ich nie brakuje. Uwielbiam wykreowanego przez ciebie Notta, chociaż oczywiście na pierwszym miejscu stawiam Dracona. Naprawdę jestem pod wrażeniem twojego, jakże mało codziennego talentu. Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, mam nadzieję, że dodasz go jak najszybciej. Weny życzę.
    Sendara.

    OdpowiedzUsuń
  28. Pragnę jeszcze dodać, że jako nie posiadam żadnego konta pisze jako anonim, jednak abyś mogła mnie rozpoznać będę podpisywać się Sendara. Jeszcze raz gratuluję pomysłów i życzę weny.
    Sendara.

    OdpowiedzUsuń
  29. AAAA! O boże! Jak ja się cieszę że nie uśmierciłaś Notta. Przez twojego bloga zaintrygowała mnie ta postać i ubolewałam ja "umarł" Wielkie zaskoczenie, oczywiście w pozytywnym znaczeniu!
    Kocham, i czekam na więcej!
    A tymczasem zapraszam do mnie, nn już jest! :)) ->http://vitalia-blog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  30. no nie wierzę, że Nott jednak żyje! :D a ta kłotnie Draco z Hermioną po prostu boskie <3 czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Ooo ;O
    Szok ;p Nie pomyslałabym ze tak to rozegrasz;]
    Sprytny ten Nott i bardzo podobał mi sie jego list;)
    Blaise chory :O
    Kolejny szok mam nadzieje że on wydobrzeje ;]bo tak musi być;)
    Biedna Ginny ;( strasznie mi jej żal ;(
    Majbardziej oczywiście podobają mi się kłótnie Draco i Mionki ;]
    I te myśli Hermi o jej pierwszym razie i przycinki Smoka i Diabła ;p
    Mega ;]
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
  32. Jejciuni , co jest cudowne ! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ! Zapraszam do siebie na http://simple-swag.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  33. Świetnie opisałaś ich kłótnie i upływ czasu *.* Czuję, że zbliżamy się do końca. Strasznie tego nie chcę, ale cóż. Wszystko, co dobre kiedyś sie skończy

    OdpowiedzUsuń
  34. Czytałam, czytałam i czytałam notki, aż w końcu doszłam do niej. Trochę to zajęło bo są długie, ale każda chwila to było kontemplowanie się w najlepszej książce. Masz bardzo dobry styl pisania i każda chwila z kolejnymi rozdziałami to czysta rozkosz.
    Co do rozdziału:
    Biedna Ginny, mam nadzieję, że szybko zrobią ten eliksir, a nie będą się tylko migdalić w sali xd, ale z drugiej strony rozumiem zachowanie Dracon'a, który stara się rozładować napięcie. Też bym tak zrobiła... nie z Hermioną, ale z pewnym blondaskiem... oczywiście.
    To okrone, że Blaise jest chory! To straszne... dobrze zgaduję, że ma raka? Wolę nawet nie wiedzieć.
    Nie mogę się doczekać tego co będzie dalej.

    PS. Dobrze, że jednak Granger nie ma nikogo na sumieniu, a Nott jest żywy

    PS. Zapraszam Cię do siebie by poznać Twoją opinię jako doświadczonego blogerowicza
    www.violet-wand.blogspot.com
    Życzę przyjemnej lektury :-)

    Pozdrawiam, życzę weny
    Misae

    OdpowiedzUsuń
  35. PRY !! Myśl człowieku jak piszesz, a nie PRY ci tylko w głowie. Nie kompromituj sie chociaz w necie :D

    OdpowiedzUsuń
  36. kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  37. Oskarżam cię o to, że nie przespałam ani minuty w nocy, bo musiałam przeczytać całego twojego bloga <3 Świetnie piszesz i rozbudowujesz wątki ;) Draco jest taki kochany jak denerwuje Hermionę...mam nadzieję, że nowy rozdział dodasz jak najszybciej, bo normalnie nie wytrzymam!
    ~~~M.

    OdpowiedzUsuń
  38. Jezuuuuuuuuuuuuu...
    Rewelacja.Biedny Blaise,Ginny się załamała.Współczucie :(
    PS: Najlepszy był Draco poruszający temat seksu!
    No właśnie kiedy??????

    OdpowiedzUsuń
  39. Cudowny! Tak się cieszę że Teo jednak żyje, Herms przestanie się obwiniać, a jednocześnie w liście dał jej siłę napędową do walki z wredną Cyzią. <3 kocham twój blog, serio. :P
    http://happiness-comes-unexpected.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  40. Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Blogger Award, aby zobaczyć pytania zapraszam na love-is-clement.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  41. Kiedy nowy rozdział? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  42. Rozdział jak zwykle boski! A może Ginny uratuje Blaise'a dziabnięciem?

    OdpowiedzUsuń
  43. Genialny, prześliczny, a ta kłótnia! ♥.♥

    OdpowiedzUsuń
  44. Super notka! Piszesz o wiele lepiej niż na początku (a wtedy też genialnie opisywałaś ciekawe sytuacje :D)Poza tym wprowadzasz coraz więcej humoru, co bardzo mi się podoba <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Jak ja lubię te ich sprzeczki, to takie naturalne ;-)
    No i wiedziałam, że z Nottem jeszcze coś będzie.
    Ale co z Diabłem.. Czytam dalej żeby się dowiedzieć.
    Świetny rozdział.
    Domi.

    OdpowiedzUsuń
  46. Nott upozorował swoją śmierć i przyznał się do swoich błędów oraz za nie żałuję.
    A ja i tak go nie lubię.
    Niestety mnie nie tak łatwo przekabacić na swoją stronę. Kolejna z moich, jakże nienagannych zalet "+"
    Hmm... Co by tu jeszcze? Aaa, no tak.
    Szkoda mi Blaise'a, polubiłam gościa... Boże, filozofuję jakby umarł, a tymczasem wciąż żyję i jest "wśród nas", że tak powiem.
    Ale to nie byłoby w moim stylu, gdybym nie pochwaliła się znowu swoją niezwykłą skromnością :3 Moja kolejna zaleta! Mam ich tak niepoliczalnie wiele... Nie wspominałam już?
    Od pewnego czasu podejrzewałam, że Blaise jest poważnie chory... Tyle, że mój wyjątkowy spryt i przebiegłość jeszcze nie rozgryzły na co... Szlag by to!

    Jeżeli chodzi o rozdział to jak zwykle dobry.

    OdpowiedzUsuń
  47. Biedny Diabełek ;C Ale ważniejsze, że Theoś żyje! Uwielbiam cię za to jeszcze bardziej! *.*

    OdpowiedzUsuń
  48. Mężczyzna nie wychodzi za mąż, on się po prostu żeni albo bardziej uniwersalne pobiera z kimś.
    Bardziej się rozpiszę na ostatniej notce

    OdpowiedzUsuń