niedziela, 27 stycznia 2013

Irytujący Ślizgon


Siedziała na drewnianym pomoście wpatrując się w czarną taflę jeziora. Już dawno przestała płakać, jednak nie miała zamiaru wracać do dormitorium. Nie była zmęczona, ani śpiąca. W jej duszy panował tylko dziwny spokój, jakiego nie zaznała od dawna, a którego tak bardzo pragnęła od dłuższego czasu. Czuła lekkie przygnębienie. Nigdy nie spodziewała się, że to się tak skończy. Wiedziała, że w końcu ona i Ron się rozstaną. Że też była tak głupia i zrobiła takie przedstawienie! Nie, nie żałowała tego, ponieważ upokorzyła Rona i miała pewną satysfakcję. Odegrała się i potraktowała go tak, jak on potraktował ją. Cały czas upokarzał. Należało mu się. Chociaż będzie to dla niej trudne, nie będzie rozpamiętywać tych chwil, które spędzili razem. Ten rozdział jest już zamknięty. Trzeba się z tym pogodzić i zacząć żyć od nowa. Najwidoczniej los nie szykował dla niej życia u boku Rona. Odetchnęła głęboko i spokojnie. Lekki wiatr rozwiewał jej włosy. Deszcz zmienił się w mżawkę, której kropelki zatrzymywały się na rzęsach Hermiony. Sukienka była cała przesiąknięta wodą. Dziewczyna lekko dygotała za każdym razem, gdy jej skórę muskał nocny wiatr. Nie chciała pokazywać się w Hogwarcie. Teraz każdy będzie na nią patrzył z litością. A ona nienawidziła tych spojrzeń. Co jej po litości innych? Ona nie cofnie czasu, a tym bardziej nie pozwoli zacząć od nowa, ponieważ każde spojrzenie będzie jej przypominało o tym, co dzisiaj miało miejsce w Wielkiej Sali. Nie wiedziała jak jutro pokaże się na oczy innym. Uczniom, nauczycielom, komukolwiek. Gdyby tylko miała taką możliwość, sprawiłaby, żeby jutrzejszego dnia nie było. Nagle usłyszała jak ktoś się zbliża. Odegnała natłok myśli i odwróciła się. Hogwart najwidoczniej jeszcze tętnił życiem, ponieważ prawie w każdym oknie paliło się światło. Zapewne było ledwo po uczcie i wszyscy zbierali się w swoich domach, by porozmawiać o minionych wakacjach. Popatrzyła na zbliżającą się sylwetkę, która rysowała się na tle czarnych wież Hogwartu. Hermiona odwróciła wzrok z nadzieją, że ten ktoś jej nie zobaczy i pójdzie dalej. Zamknęła oczy modląc się w duchu. Niestety coraz wyraźniej słyszała zbliżającą się postać. Nagle poczuła jak ktoś siada obok niej na drewnianym pomoście.
- Rozumiem, że nie zamierzasz wracać do zamku i tkwić tu całą noc? – Usłyszała obok siebie głos, którego znała aż za dobrze. Obróciła głowę i popatrzyła w stalowoszare oczy Dracona Malfoya.
- Boże, Gragner wyglądasz okropnie – powiedział patrząc na jej zapłakane oczy i rozmazany tusz. W głębi duszy musiał przyznać, że była ładna nawet w takim wydaniu. Na jej zmęczoną twarz padało blade światło księżyca, upodobniające ją do jakiejś wodnej nimfy.
- Dzięki – odparła z sarkazmem odwracając od niego wzrok – Przyszedłeś jeszcze bardziej zepsuć mi humor?
- Właściwie to przyszedłem ci podziękować.
- Za co? – Popatrzyła na niego szczerze zdumiona.
- Za tą scenę w Wielkiej Sali, spoliczkowanie i poniżenie Weasleya. Był strasznie wściekły, a to świetny widok.
- Nawet mi nie przypominaj – powiedziała.
- Dlaczego? Masz zamiar tu siedzieć całą noc i nie pokazywać mu się na oczy? Chyba nie dasz mu tej satysfakcji.
- A co cię to obchodzi, co zrobię, a czego nie zrobię, Malfoy? – warknęła.
- Dobra nie będę się wtrącać, bo jeszcze ja oberwę.
- W końcu – powiedziała z ulgą – Masz rację ZNÓW byś oberwał – powiedziała z mściwym uśmieszkiem.
- Nie myśl, że tak łatwo daruję ci tę akcję w pociągu.
- A może być coś gorszego od twojego towarzystwa w tej chwili? – spytała. Nagle zerwał się porywisty wiatr i liście na drzewach zaszumiały. Hermiona wzdrygnęła się z zimna. Malfoy uniósł brew i zdjął z siebie marynarkę, po czym zarzucił ją na ramiona dziewczyny.
- Masz, bo się przeziębisz
- Nie chcę niczego, co należy do ciebie – powiedziała i zdjęła marynarkę rzucając mu na kolana.
- Masz ją założyć – warknął i znów narzucił marynarkę na ramiona dziewczyny.
- Od kiedy interesuje cie moje zdrowie?
- Po prostu nie chce mieć ciebie na sumieniu. Zresztą ja jestem gentlemanem i troszczę się o kobiety.
- I dlatego zmieniasz je co 3 dni?
- Nie znalazłem jeszcze tej wyjątkowej. Zresztą lubię się bawić.
-Współczuję im, są porzucane jak byle co. Ty się nimi nawet nie bawisz. Traktujesz je jak rzeczy, z którymi można zrobić co się chce, a później wyrzucić i nie przejmować się dalszym losem.
- Weasley zrobił to samo z tobą, ale to ja nadal jestem tym gorszym?
Hermiona popatrzyła na niego wściekła. Nie chciała, by znowu jej o tym przypominał. Oboje z Ronem byli tacy sami. Chciała gdzieś przed nim umknąć, by nie musieć go słuchać. Poczuła jak jej ciało się zmienia. Znów, tak jak przy pierwszym zamienieniu widziała wyraźniej. Tym razem przemiana nie stanowiła dla niej problemu. Wdrapała się na rozłożysty konar dębu pod postacią czarnej pantery i z powrotem zmieniła się w człowieka. Popatrzyła na Malfoya, który był oniemiały, ale szybko się otrząsnął. Podobało jej się to, że zauważyła podziw na jego twarzy.
- No i po co tam wlazłaś? – spytał.
- Poczekam, aż w końcu sobie pójdziesz – powiedziała spokojnie patrząc na niego w góry.
- Myślisz, że to coś da? – powiedział i popatrzył na nią ciekawskim wzrokiem. Najwidoczniej nie całkowicie otrząsnął się z wrażenia, jakie na nim zrobiła.
- Zawsze można spróbować – pokazała mu język.
- Osz ty! – powiedział i ruszył w stronę dębu, by po chwili zacząć się na niego wspinać.
- Myślisz, że ci się uda? – w jej głosie słychać było powątpiewanie.
- Jeszcze zobaczysz
Patrzyła jak wspina się i jest coraz wyżej. Po chwili był już na tym samym konarze co ona.
- Widzisz, Granger? Mnie zawsze się udaje – powiedział szyderczo – Więc nie śmiej we mnie wątpić.
- Na przyszłość będę wiedziała – powiedziała i oparła głowę na rękach zrezygnowana.
Draco siedział na konarze oparty o pień rozłożystego dębu. Obserwował tę dziewczynę z niemałym podziwem. To jak się zmieniła w panterę i wdrapała na drzewo. Widział już u niej te kocie ruchy i zachowanie. Zawsze była potulna dla nauczycieli i przyjaciół, a wrogów potrafiła mocno zadrapać. Była też tak samo tajemnicza jak kot. Niezależność i tajemniczość to cechy, które zawsze w niej dostrzegał. No i oczywiście upartość! Siedziała tutaj dobre pół godziny czekając, aż w końcu sobie pójdzie, chociaż osobiście oznajmił jej, że nie ruszy się, dopóki i ona tego nie zrobi. Nie wiedział dlaczego tutaj siedzi. Poczuł pewien obowiązek bycia przy tej dziewczynie, która została tak podle potraktowana. Zastanawiał się, czy ma też ochotę zemścić się na niej po tym jak go wypchnęła. Czy nie została już mocno skrzywdzona przez Weasleya? Jak można tak potraktować kobietę? Wiadomo on też nie był święty jeśli chodzi o związki, ale żeby tak przed całą szkołą? Tak czy inaczej Granger siedziała tutaj od dobrej pół godziny i nie wydawało się, by zamierzała się ruszyć.
- To idziemy? – spytał w końcu. Hermiona popatrzyła na niego niewyraźnym wzrokiem. Przywykła do ciszy przerywanej tylko odgłosem zwierząt z Zakazanego Lasu.
- Jak chcesz to sobie idź – powiedziała oschle.
- Już ci mówiłem, że nie ruszę się bez ciebie – oznajmił stanowczo.
- W takim razie sobie siedź i mi nie przeszkadzaj – powiedziała i na nowo odwróciła się od niego.
- Granger nie zmuszaj mnie bym wziął cię siłą.
- Malfoy, do cholery jasnej idź stąd. W ogóle jaki sens jest w tym, że tutaj siedzisz? By mnie denerwować obecnością twojej żałosnej osoby? –odwróciła się do niego oburzona.
- Wiesz, jestem jedyną osobą, która pomyślała o tym, by cię odnaleźć i pobyć z tobą w takiej sytuacji – warknął powoli zaczynając się wkurzać.
- Ja nie potrzebuję niczyjej obecności! A już na pewno nie twojej! – krzyknęła.
- Granger, nawet nie próbuj mnie denerwować… - zaczął.
- Bo co mi zrobisz? – przerwała mu patrząc na niego wojowniczo.
- Lepiej żebyś nie wiedziała.
- Grozisz mi?!
- Nie, mam dość! Chciałem dobrze, ale z tobą się normalnie nie da! – krzyknął i zaczął schodzić.
- Nareszcie! I zabieraj swoją marynarkę, pieprzony Ślizgonie – zdjęła z siebie marynarkę i rzuciła nią w niego.
- Granger, złaź stamtąd!
- Nie mów mi co mam robić!
- Właśnie, że będę! Złaź!
- Nie! – ich wymiana zdań już dawno przemieniła się w krzyki, które roznosiły się po całych błoniach.
- Złaź!
- Pożałujesz tego i to bardzo! – wycedziła przez zęby całkowicie wytrącona z równowagi. Zeskoczyła z konaru nie zważając na wysokość. Jej zwinność sprawiła, że bez problemu wylądowała na ziemi nawet się nie chwiejąc. Podeszła do Malfoya z zamiarem walnięcia go w tę twarz, która jak nic patrzyła na nią drwiąco. Już się zamachnęła, kiedy w ostatniej chwili Malfoy złapał ją za nadgarstek.
- Nie radzę – powiedział – i dzięki, że zeszłaś.
- Nienawidzę cie – wysyczała mu w twarz i wyrwała rękę z jego uścisku. Patrzyli jeszcze przez chwilę sztyletując się spojrzeniami. Nagle Hermiona odwróciła się i ruszyła szybkim krokiem przez błonia. Usłyszała jak Malfoy próbuje za nią nadążyć i po chwili szedł tuż obok niej. Nawet na niego nie popatrzyła. Miała dość jego osoby. Przez całą drogę nie zwolniła tempa. Kiedy znaleźli się pod portretem Grubej Damy, Malfoy złapał ją za rękę.
- Puść – warknęła.
- Nawet się nie pożegnasz? – zapytał.
- A zasługujesz na to? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Przesiedziałem  prawie 2 godziny na dworze z wyjątkowo wredną Gryfonką.
- Nie kazałam ci ze mną siedzieć…
- Za takie coś każdy powinien dostać przynajmniej Order Merlina 1 klasy – ciągnął dalej.
- I co jeszcze – prychnęła.
- Wolałabyś nie wiedzieć, skarbie – zakończył i uśmiechnął się drwiąco.
Hermiona zmrużyła oczy i wyrwała rękę. Szepnęła Grubej Damie hasło tak, by Malfoy nie dosłyszał, po czym weszła. Przez chwilę odwróciła się do niego i szepnęła.
- Dobranoc, moja niańko - posłała mu okrutny uśmiech i zamknęła za sobą portret nie czekając na odpowiedź. Draco stał jeszcze przez chwile z uśmiechem.
- Ona jest niemożliwa – powiedział sam do siebie i ruszył do pokoju wspólnego Ślizgonów.  

~~~~~~~~~~~~~~ 
Tak więc nowa notka już się pojawiła. Męczyłam się nad nią dzisiaj cały dzień, starając się, by jakoś to wypadło. Cierpiałam dziś na brak weny, która niespodziewanie nawiedziła mnie wieczorem i udało mi się ukończyć notkę. Chciałam się wyrobić przynajmniej z jedną, ponieważ boję się, że w tym tygodniu nie będę miała czasu, przez szkołę. 
Pozdrawiam wszystkich czytelników i dziękuję, za masę miłych i wspierających komentarzy pod ostatnią notką, to naprawdę bardzo miłe i motywujące.
Sheireen ♥

piątek, 25 stycznia 2013

Ostatnie Łzy


Draco wrócił do przedziału dla Ślizgonów całkowicie wytrącony z równowagi. Jakim prawem Granger go tak potraktowała?! Była zwykłą szlamą z Gryffindoru, podczas gdy w jego żyłach płynęła czysta krew jego przodków. Nie mógł też nie podziwiać umiejętności tej dziewczyny. Przecież ona opanowała jeden z najtrudniejszych tematów zaklęć 7 klas! Czuł rozgoryczenie, bo nawet jemu się to nie udało. Dlaczego ona zawsze musi bić go na głowę? Wszedł do przedziału i usiadł wkurzony przed Zabinim, który również jak on postanowił kontynuować naukę. Starał się ukryć zdenerwowanie, jednak na jego twarzy nadal gościł mściwy grymas.
- I jak udało ci się wkurzyć tych z Gryffindoru? – Zapytał Zabini.
- A co, nie widać? – Warknął mu w odpowiedzi nadal nie mogąc się pogodzić z sytuacją, która się właśnie odbyła.
- Wyglądasz na nieźle wkurzonego – odgryzł się Zabini – Czyżby coś nie poszło zgodnie z planem? – Uśmiechnął się drwiąco.
- Odwal się, Zabini – mruknął.
- Więc jednak – czarnoskóry chłopak rozsiadł się wygodnie na siedzeniu – Kto ci zaszedł za skórę?
Gdyby nie to, że Zabini zawsze dowiadywał się tego, czego chciał, Draco nigdy, by mu tego nie powiedział. Paliło go jednak w gardle, by nagadać mu na Granger, więc powiedział tylko jedno.
- Granger
Zabini uśmiechnął się drwiąco.
- Nie powiesz mi chyba, że jakaś szlama doprowadziła cię do takiego stanu.
- Ona zawsze mnie denerwowała. Jest wredną kujonką, przyjaciółką Pottera i dziewczyną Weasleya. A właśnie… - dodał po chwili – zauważyłem, że nie siedzieli razem w przedziale, więc bardzo prawdopodobne, że przeszli jakąś ostrą kłótnię. Granger była jeszcze bardziej wredna niż zwykle – powiedział o sytuacji, która mu się przydarzyła i o tym jak Granger wywaliła go z wagonu.
- Proszę proszę, nieźle dała ci popalić. Chyba nie ujdzie jej to na sucho? To znaczy masz już na nią jakiegoś haka, by się jakoś odegrać?
- Zastanawiam się, ale wiem, że na pewno jej tego nie popuszczę – odparł Draco mściwie – Tak czy inaczej obserwuję sytuację, by zacząć działać -  powiedział po chwili.
- Sytuację? – Spytał podejrzliwie Zabini patrząc na przyjaciela. W tej samej chwili szarpnęło i pociąg się zatrzymał. Zaczęły ich dobiegać odgłosy tłoczących się uczniów.
- Zobaczysz – powiedział Draco i wstał, by wysiąść z pociągu.

Hermiona weszła do zatłoczonej przez setki uczniów Wielkiej Sali. Popatrzyła na tysiące świec unoszących się w powietrzu. Przypomniała sobie chwilę, gdy pierwszy raz postawiła nogę w tym pomieszczeniu i przeszły ją dziwne dreszcze. To jej ostatni rok. Chciała go zakończyć jak najlepiej. Niestety nic nie zapowiadało, by tak właśnie się skończyło. Ależ z ciebie pesymistka Hermiono! Pomyślała i ruszyła do stołu Gryfonów. Przecież wszystko może się jeszcze ułożyć. Tyle razy się kłóciła z Ronem i wszystko było dobrze. Dlaczego, więc teraz miało być inaczej? Usiadła przy stole i powitała się serdecznie ze znajomymi i przyjaciółmi. Obok niej zajęła miejsce Ginny, a naprzeciw Rudej – Harry. Hermiona wymieniła z nim parę zdań, gdy nagle nadszedł Ron z Clemense i usiedli naprzeciw Hermiony. Coś w niej nabuzowało, kiedy zobaczyła jak ta dziewczyna wlepia oczy w JEJ przyjaciela. W jej CHŁOPAKA. Zacisnęła pod stołem pięści tak, że poczuła jak paznokcie wbijają jej się w skórę. Nie powie nic. Nie teraz. Ron nawet nie zaszczycił jej spojrzeniem rozmawiając cały czas z wilą. Zastanawiała się czy zrobił to specjalnie siadając naprzeciw niej. A może nawet nie był w pełni świadomy tego, że ma ją przed sobą? Była tak zajęta myśleniem o tym wszystkim, że nie usłyszała głosu tiary i oklasków podczas ceremonii przydziału. Siedziała cicha i niedostępna. Starała sobie przypominać najlepsze chwile z Ronem. Chciała znów poczuć to, że go kocha. Nie czuła jednak nic. Tylko dziwną pustkę, która doprowadzała ją do szaleństwa. Nie wiedziała, czemu jej zależy. Ewidentnie było widać, że Ron już się nią nie interesuje. Dlaczego nie potrafiła odpuścić? Nie czuła nic specjalnego, a jednak patrzyła na rozmawiającego w najlepsze swojego chłopaka z Clemense. Właśnie. CO ONA ROBIŁA PRZY ICH STOLE?! Przestała nagle rozmyślać.
- Clemense czy nie powinnaś przypadkiem przystąpić do ceremonii przydziału? – spytała.
- Na razie do domów trafiają pierwszoroczni – odpowiedział Harry za dziewczynę – Na koniec McGonagall przedstawi szkole Clemense i tiara przydzieli ją do któregoś z domów.
- Mam nadzieję, że trafię do Gryffindoru. W końcu tutaj mam przyjaciół – zaświergotała wila.
Tak, przyjaciół – Hermiona prychnęła w duchu. Teraz nie myślała o niczym innym, tylko o tym, żeby dziewczyna trafiła do innego domu. Ona przecież jej nie zniesie! Hermiona słuchała w uwagą ostatnich oklasków powitania pierwszoroczniaków, gdy nagle profesor McGonagall wstała.
- Ceremonia przydziału została zakończona! Cieszymy się, mogąc znów przyjmować nowych uczniów po tych ciężkich dla nas czasach. Przed ucztą jednak chciałam ogłosić też, że do Hogwartu dołączyła starsza uczennica. Serdecznie chciałabym powitać pannę Clemence Galladine – powiedziała i przywołała do siebie Clemense, która z wdziękiem podeszła do tiary przydziału odprowadzana przez setki męskich oczu. Clemense usiadła na stołku i nałożyła na lśniące, prawie białe włosy wyświechtaną tiarę. Hermiona poczuła jak napinają jej się wszystkie mięśnie. Od tej chwili zależy, czy rok będzie zepsuty w całości, czy tylko w połowie. Sekundy ciągnęły się niemiłosiernie. Gryfonka przez cały czas błagała, by dziewczyna do nich nie dołączyła. I nagle stało się.
- GRYFFINDOR!
Hermiona jęknęła i zaczęła widzieć jakby w spowolnionym tempie. Zobaczyła jak Clemense ściąga z włosów tiarę i biegnie w ich stronę rozradowana. Nagle opada na ławkę i rzuca się w objęcia Rona, który przytula ją z uśmiechem na twarzy. Słyszy jakby w oddali oklaski Gryfonów. Nagle Ron składa na ustach Clemense krótki pocałunek i Hermiona drętwieje. Nie czuje już nic. I nie chce już nic więcej czuć. Podnosi się z ławki i patrzy z nienawiścią w oczy Rona. Nie istnieje już nikt. Jest tylko ona i on. Czułe jak podnosi rękę i instynktownie uderza nią w twarz Rona, zadając mu siarczysty policzek z całej siły. Weasley patrzy na nią z niedowierzeniem i wściekłością.
- Co ty do cholery jasnej robisz, Hermiono?! – krzyczy i patrzy na jej ściągniętą z gniewu twarz.
- Ty podły chamie, jeszcze się pytasz?! Zdradziłeś mnie i kompletnie cię to nie obchodzi! Nigdy nie obchodziły cię moje uczucia! Zastanawiałeś się w ogóle, że ja też czuję?! Myślałeś, że nie widzę jak patrzysz na tą zdzirę i jak się zachowujesz wobec niej?!
- Nie nazywaj jej zdzirą! – krzyknął Ron podnosząc się i stojąc twarzą w twarz z Hermioną, która już dawno straciła panowanie nad sobą.
- Oczywiście! Broń jej!
- Dobrze się czujesz?! Przestań robić sceny wszyscy na nas patrzą!
- Nie mów mi co mam robić! Niech patrzą! Niech wszyscy zobaczą jak to się obchodzisz z dziewczynami i czym jest dla ciebie związek i przyjaźń! I wiesz co?! Zrywam z tobą! – wykrzyczała na cały głos, by każdy ją usłyszał.
- Hermiono, proszę uspokój się! Jeśli jeszcze coś do mnie czujesz to oszczędź mi wstydu i uspokój się! Na pewno jeszcze coś do mnie czujesz! Musisz czuć!
- Owszem czuję! Jednak już nie to co zawsze Ronaldzie Weasley! Czuję po prostu nienawiść i nic więcej! – powiedziawszy to podniosła pucharek z wodą i wylała zawartość prosto w twarz Rona, po czym odwróciła się wściekła i wybiegła z Sali. Czuła na sobie wzrok wszystkich uczniów, jednak nie odchodziło jej to. Liczyła się dla niej tylko to, że zerwała z Ronem. Była na niego wściekła. To już nie był jej przyjaciel. Przyjaciele się tak nie zachowują. Zresztą ona nie chciała już więcej widzieć na oczy tego człowieka. Wybiegła na błonia, a zimne nocne powietrze i krople deszczu uderzyły ją w twarz. Wyczerpana upadła na kolana przy jeziorze, w których odbijał się księżyc. Popatrzyła w nocne, pełne gwiazd niebo i pozwoliła, by kąsający mroźny wiatr wyrwał z niej wszystkie zawarte w niej emocje. Zaczęła krzyczeć i wyrywać trawę z bezsilności i wściekłości. Nagle poczuła jak po jej twarzy spływają gorące łzy, które po chwili zmieszały się z deszczem. Skuliła się i ukryła twarz w dłoniach, pozwalając, by po raz ostatni popłynęły łzy, spowodowane zachowaniem Rona. Obiecała sobie, że to będzie to ostatni raz, kiedy przez niego płacze.

Draco od początku obserwował Pottera, Weasleya i Granger. Zastanawiał się, czy jego przypuszczenia stały się słuszne. Zobaczył jak Granger uśmiecha się witając z innymi Gryfonami i jak przez chwilę rozmawia z Potterem. Nagle nadszedł Weasley z dziewczyną, którą pamiętał z pociągu. Draco nie mógł powiedzieć, że mu się nie podobała, ale od razu rozpoznał w niej wilę i wiedział, dlaczego dziewczyna zwraca uwagę tylu facetów. Musiał przyznać, że takie sztuczki nie robiły na nim wrażenia. Był pewny, że gdyby nie krew wili w tej dziewczynie, to nie zwróciłby na niej szczególnej uwagi. Wtedy w pociągu chciał tylko wkurzyć Granger. No i udało mu się. Został siłą wypchnięty z przedziału! Po ceremonii zobaczył jak blondynka wstaje i idzie to dyrektorki, poczym wkłada na głowę tiarę. Już po chwili wykrzyczała ona nazwę domu i dziewczyna pobiegła do ich stołu. I w tym momencie działo się najlepsze. Aż tutaj usłyszał tak Granger spoliczkowała Weasleya. Mimo, iż był na nią wściekły za ostatnią sytuację miał nadzieję, że nieżle dokopie rudemu. Owszem on zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, ale mówił im o rozstaniu i nie całował się na oczach dziewczyny z inną. Miał swoją godność. Po chwili zobaczył jak Granger wylewa wodę na twarz Weasleya i wybiega z Wielkiej Sali. Weasley stał jeszcze przez chwilę wściekły po czym usiadł unikając spojrzeń innych. Idiota nawet za nią nie wybiegł – pomyślał i poczuł jeszcze większy wstręt do rudego. Tak czy inaczej był zadowolony, bo jego przypuszczenia się sprawdziły. Należało, więc tylko wkroczyć do akcji. Uśmiechnął się pod nosem i wyczarował Ognistą Whiskey.

~~~~~~~~~~~~~~ 
Tak, więc skończyłam pisać notkę z wyczekiwaną przez niektórych scenę zerwania Hermiony z Ronem. Mam nadzieję, że jakoś to wyszło, bo bardzo się starałam, by nie zawieść waszych oczekiwań :)
Pozdrawiam wszystkich czytelników
Sheireen ♥

wtorek, 22 stycznia 2013

Problemy z wilą


Hermiona otworzyła oczy obudzona przez krzyki pani Weasley. Wiedziała, że dziś wyruszy czerwonym pociągiem Express Hogwart do szkoły Magii i Czarodziejstwa. Ta myśl zawsze wprawiała ją w doskonały humor, ale dziś nie miała humoru do cieszenia się tym szczególnym dla niej dniem. Zwłaszcza, że wczoraj płakała naprawdę długo. Leżała na łóżku płacząc w poduszkę. Kiedy weszła Ginny udała, że śpi. Nie chciała tłumaczyć się z łez przyjaciółce. Wiedziała, że Ginny będzie po jej stronie. Zawsze tak było. Mimo wszystko tutaj też chodziło o jej brata. Ginny zasnęła, ale ona jeszcze długo leżała. Łzy mimowolnie płynęły z jej oczu, chociaż leżała spokojnie. W końcu zasnęła. Zsunęła się z łóżka i podeszła do lustra. Oczy miała spuchnięte, a włosy potargane. Wyglądała okropnie. Poszła, więc do łazienki i przemyła twarz zimną wodą. Rozczesała swoje gęste włosy i zebrała je w wysokiego kucyka. Na rzęsy nałożyła niewielką ilość tuszu. Następnie ubrała się w kwiecistą sukienkę do kolan. Lato się skończyło, jednak na dworze nadal gościły upały. Wyszła z łazienki i spakowała ostatnie rzeczy do walizek. Poczekała na Ginny, aż ta skończy się przebierać i malować, a następnie poszła z Rudą na śniadanie. Na dole byli już wszyscy, oprócz Clemense. Hermiona usiadła przy stole obok Ginny i Fleur. Po chwili ze schodów zeszła Clemense. Założyła na siebie krótkie spodenki i przylegający do ciała biały top. Gdyby nie tona makijażu na jej twarzy, Hermiona uznałaby, że wygląda całkiem ładnie. Niestety. Usiadła obok Rona, który specjalnie wstał, by odsunąć jej krzesło. Hermiona prychnęła w duchu. Skąd u niego nagle tyle kultury? On nigdy wobec niej nie był gentelmanem. Właściwie to Ron nigdy nim nie był. Ginny też się zdziwiła, gdy to zobaczyła. Podniosła brew i spojrzała na Hermionę, która celowo unikała jej wzroku. I tak musiała już zobaczyć, że nie siedzi obok Rona tak jak zawsze. Nie mogła też ukryć przed jej wzrokiem opuchniętych oczu. Kiedy tylko Hermiona zjadła odeszła od stołu i poszła na górę. Ginny również odeszła od stołu, pognała za przyjaciółką i wpadła do pokoju. Hermiona usłyszała, że wchodzi i natychmiast opuściła głowę układając i tak już nienagannie złożone ubrania w walizce. Ginny podeszła do niej i usiadła na łóżku.
- Hermiono, co się dzieje?
- Nic – powiedziała o sekundę za szybko Hermiona. Ginny westchnęła.
- Spójrz na mnie – odparła. Hermiona nadal układała ubrania nie podnosząc wzroku. – Hermiona, spójrz na mnie – ponagliła ją Ginny już bardziej rozkazującym tonem. Dziewczyna popatrzyła na nią jeszcze spuchniętymi od płaczu oczami.
- Płakałaś. Dlaczego, co się stało? – spytała delikatnie.
- Nie płakałam, Ginny. Wszystko jest dobrze – odpowiedziała Hermiona.
- Nigdy nie potrafiłaś kłamać. Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Zauważyłam, że nie siedziałaś przy śniadaniu obok Rona. Czyżby o niego chodziło?
Hermiona nie wytrzymała i usiadła obok przyjaciółki.
- Wybacz, Ginny, ale twój brat to zwykła świnia. Widziałaś jak on się zachowuje wobec tej Clemense? Na dodatek wychwala ją na każdym kroku.
- Och, ona jest wilą, nic dziwnego, że faceci na nią patrzą.
- Harry jakoś na nią się tak nie gapi.
- No tak… - zaczęła Ginny – Ale on po prostu wie, że jakby to zrobił to miałby wielką awanturę.
- A myślisz, że ja takiej Ronowi nie zrobiłam? – powiedziała Hermiona i opowiedziała o tym jak skoczyła na Rona w postaci wielkiej pantery.
- Ale to jeszcze nic takiego – kontynuowała – Wczoraj wieczorem zrozumiałam, że wszystko wszystkim to jest mój przyjaciel i partner, i że nie powinnam była go tak potraktować… - Hermiona wiedziała, że musi to wyrzucić z siebie. Powiedziała Ginny o ich wczorajszej rozmowie i o tym jak wyrzucił ją z pokoju, nie chcąc rozmawiać. Skończyła i przytuliła się do Rudej.
- Ron jest teraz zaślepiony, nie docenia tego co ma. Ja też nie lubię tej Clemense, wierz mi – powiedziała i odwzajemniła uścisk. Po chwili Hermiona wyswobodziła się w ramion przyjaciółki.
- Chodźmy już na dół znieść walizki – powiedziała. Nagle do pokoju wpadł Harry.
- Pomóc wam w walizkach? My z Ronem już swoje znieśliśmy, no ale przecież trzeba pomóc dziewczynom, są takie nieporadne… - powiedział i roześmiał się.
- Spadaj – warknęła Ginny, ale podała mu swoją walizkę i pocałowała go w policzek, wychodząc z pokoju.
- Ej, Ron chodź no tutaj i weź walizkę Hermiony – krzyknął Harry.
- Nie mogę, bo znoszę walizki Clemense – odpowiedział głos dochodzący z drugiego pokoju.
Harry westchnął i wziął walizki Hermiony.
- Naprawdę, nie musisz – zaczęła, ale on jej przerwał.
- Daj spokój, nie będziesz sama tego dźwigać – popatrzył na nią i dodał – Hermiona, nie przejmuj się Ronem, on nie wie co robi…
- On doskonale wie co robi, Harry nie broń go – powiedziała cicho – Dziękuję za pomoc.
Po chwili wszyscy byli na dworze, przy służbowym samochodzie pana Weasleya, który pakował walizki do powiększonego bagażnika. Hermiona usiadła obok Ginny przy oknie i samochód ruszył na dworzec Kings Cross. Przez całą podróż siedziała i przypatrywała się mugolom załatwiającym swoje sprawy. Gdy dotarli wysiadła i wzięła swoje walizki, nie pozwalając na dotknięcie ich Harry’emu. Przebiegła z wózkiem przez barierę oddzielającą świat czarodziejów od świata mugoli i znalazła się na peronie 9 i ¾. Poczekała na Ginny i poszła razem z nią szukać wolnego przedziału, co jakiś czas zatrzymując się, by przystanąć i porozmawiać ze znajomymi. W jednym z przedziałów spotkały Lunę Lovegood i postanowiły się dołączyć. Położyły walizki na półkach i usiadły wygodnie, by porozmawiać o wakacjach z rozmarzoną blondynką. Hermiona zobaczyła jak Harry namawia Rona, by weszli do tego przedziału, jednak Ron stanowczo odmówił i poszedł dalej. Starała się o tym nie myśleć. Starała się nie myśleć o Ronie. Nagle do przedziału wpadła… Clemense.
- Hej! – zapiszczała i uśmiechnęła się do nich.
- Co ty tutaj robisz? – zapytała Hermiona bardziej sucho, niż tego chciała.
- Jadę do Hogwartu.
- Że co proszę? – tym razem to Ginny podniosła się z siedzenia – Jak to jedziesz do Hogwartu?
- Normalnie – uśmiechnęła się dziewczyna i położyła swoje walizki na półkach z lekkim trudem. Hermiona nie fatygowała się, żeby jej pomóc – Byliście dla mnie bardzo mili na wakacjach, więc chciałam chodzić do szkoły z przyjaciółmi. Zresztą Fleur jest moją jedyną żyjącą kuzynką, która chciała mnie wziąć pod dach, po tym jak moja babcia Rebelle umarła – powiedziała i usiadła obok Luny. Hermiona, która jeszcze miała jakąś cichą nadzieję, na pogodzenie się z Ronem w Hogwarcie, stwierdziła, że musi się z nią pożegnać. Kiedy pociąg ruszył, pożegnała się też z tym, że może Clemense powie im, że to żart i wyjdzie z pociągu. Teraz wiedziała, że ten rok będzie jednym, wielkim koszmarem. Po pierwsze, dziewczyna, za którą Ron tak bardzo latał, jedzie do Hogwartu. Po drugie jej związek z Ronem na pewno bardzo na tym ucierpi. Po trzecie Malfoy powiedział jej, że w tym roku nie pozbędzie się go tak łatwo. Te 3 powody doskonale tłumaczą jak się teraz czuła. Była zrozpaczona, wściekła i sfrustrowana zarazem. Jednak starała się tego po sobie nie pokazywać i wdawała się w rozmowy z Ginny i Luną. Celowo unikała Clemense, która mimo prób, była doskonale ignorowana przez nią i Rudą. Niekiedy Luna się do niej odzywała, ale Hermiona nie miała jej tego za złe. W końcu ona nie miała powodów, by ignorować dziewczynę. Hermiona widziała jednak, że ta dwójka się nie dogada i ucieszyła się. Trwało to bardzo krótko, bo do przedziału wszedł Malfoy. Jego wizyta nigdy nie wróżyła nic dobrego.
- Proszę, proszę, a gdzie to jest Weasley i Potter, Granger? Czyżby złote trio się rozpadło?
- Nie twoja sprawa, Malfoy. Wyjdź lepiej – warknęła podnosząc się.
- A co, znów zaczniesz mi grozić swoją różdżką? Nie mam zamiaru wychodzić.
- Gdzie Goyle? Czyżby nabrał rozumu i cię opuścił?
- Nie, to ja go opuściłem po śmierci Crabbe’a – odpowiedział, jakby nie przejął się śmiercią kolegi.
- Jesteś okropny. Zachowujesz się tak jakby nie obchodziło cię to, że jeden umarł… - powiedziała z niedowierzaniem.
- Skończ, Granger nie mam zamiaru słuchać całej drogi twojego zrzędzenia.
- W takim razie wyjdź, bo ja nie przestanę jeśli tego nie zrobisz – powiedziała oschle.
- Wyjdę jak tylko poznam, tę oto dziewczynę – powiedział i popatrzył na Clemense, która już od dłuższego czasu wpatrywała się w niego z zachwytem. Hermiona poczuła ukłucie zazdrości. Nie zależało jej na Malfoyu, to oczywiste, ale dlaczego zwrócił uwagę na Clemense? Tą zwykłą… nie chciała dokańczać.
- Och, ona jest wilą, nic dziwnego, że faceci na nią patrzą. – zabrzmiał jej w głowie głos Ginny. Hermiona wkurzyła się i powiedziała głośno.
- Nikogo nie będziesz poznawał! Wyjdź mi stąd i to natychmiast! – Hermiona już krzyczała. Malfoy zmrużył oczy.
- Czyżbyś była zazdrosna, słońce? – syknął z drwiącym uśmiechem.
-Przesadziłeś, Malfoy- powiedziała najbardziej jadowitym i mściwym tonem jaki był możliwy. Malfoy spojrzał na nią ze zdziwieniem.
-Słyszałeś kiedyś o magicznych zdolnościach manualnych?- ciągnęła dalej tym samym tonem.
-Tak, ja w przeciwieństwie do ciebie czasami sięgam po ciekawe lektury…- zaśmiał się z pogardą.
-Zaraz dostaniesz mały pokaz tych umiejętności- warknęła.
Machnęła lekko ręką w stronę drzwi, które otworzyły się z hukiem. Machnęła kolejny raz i Malfoy wyleciał z przedziału jakby wystrzelony z procy, a kolejnym machnięciem Hermiona zamknęła drzwi.
Wszystkie dziewczyny zgromadzone w przedziale popatrzyły na nią ze strachem i podziwem.
Hermiona jak gdyby nigdy nic zaczęła czytać Proroka Codziennego leżącego na stoliku. Była wściekła. Na szczęście Malfoy nie pojawił się już w przedziale. I bardzo dobrze! Chciała wykrzyczeć. Złość powoli ją opuściła, ale nie całkowicie. W końcu dostrzegła wieże Hogwartu i uśmiechnęła się lekko. Była w domu. Gdy przybyli szybko opuściła pociąg i ruszyła ku majestatycznej, czarnej bramie zamku.