Siedziała
na drewnianym pomoście wpatrując się w czarną taflę jeziora. Już dawno
przestała płakać, jednak nie miała zamiaru wracać do dormitorium. Nie była
zmęczona, ani śpiąca. W jej duszy panował tylko dziwny spokój, jakiego nie
zaznała od dawna, a którego tak bardzo pragnęła od dłuższego czasu. Czuła
lekkie przygnębienie. Nigdy nie spodziewała się, że to się tak skończy.
Wiedziała, że w końcu ona i Ron się rozstaną. Że też była tak głupia i zrobiła
takie przedstawienie! Nie, nie żałowała tego, ponieważ upokorzyła Rona i miała
pewną satysfakcję. Odegrała się i potraktowała go tak, jak on potraktował ją.
Cały czas upokarzał. Należało mu się. Chociaż będzie to dla niej trudne, nie
będzie rozpamiętywać tych chwil, które spędzili razem. Ten rozdział jest już
zamknięty. Trzeba się z tym pogodzić i zacząć żyć od nowa. Najwidoczniej los
nie szykował dla niej życia u boku Rona. Odetchnęła głęboko i spokojnie. Lekki
wiatr rozwiewał jej włosy. Deszcz zmienił się w mżawkę, której kropelki
zatrzymywały się na rzęsach Hermiony. Sukienka była cała przesiąknięta wodą. Dziewczyna
lekko dygotała za każdym razem, gdy jej skórę muskał nocny wiatr. Nie chciała
pokazywać się w Hogwarcie. Teraz każdy będzie na nią patrzył z litością. A ona
nienawidziła tych spojrzeń. Co jej po litości innych? Ona nie cofnie czasu, a
tym bardziej nie pozwoli zacząć od nowa, ponieważ każde spojrzenie będzie jej
przypominało o tym, co dzisiaj miało miejsce w Wielkiej Sali. Nie wiedziała jak
jutro pokaże się na oczy innym. Uczniom, nauczycielom, komukolwiek. Gdyby tylko
miała taką możliwość, sprawiłaby, żeby jutrzejszego dnia nie było. Nagle
usłyszała jak ktoś się zbliża. Odegnała natłok myśli i odwróciła się. Hogwart
najwidoczniej jeszcze tętnił życiem, ponieważ prawie w każdym oknie paliło się
światło. Zapewne było ledwo po uczcie i wszyscy zbierali się w swoich domach,
by porozmawiać o minionych wakacjach. Popatrzyła na zbliżającą się sylwetkę,
która rysowała się na tle czarnych wież Hogwartu. Hermiona odwróciła wzrok z nadzieją,
że ten ktoś jej nie zobaczy i pójdzie dalej. Zamknęła oczy modląc się w duchu.
Niestety coraz wyraźniej słyszała zbliżającą się postać. Nagle poczuła jak ktoś
siada obok niej na drewnianym pomoście.
-
Rozumiem, że nie zamierzasz wracać do zamku i tkwić tu całą noc? – Usłyszała
obok siebie głos, którego znała aż za dobrze. Obróciła głowę i popatrzyła w
stalowoszare oczy Dracona Malfoya.
- Boże,
Gragner wyglądasz okropnie – powiedział patrząc na jej zapłakane oczy i
rozmazany tusz. W głębi duszy musiał przyznać, że była ładna nawet w takim
wydaniu. Na jej zmęczoną twarz padało blade światło księżyca, upodobniające ją
do jakiejś wodnej nimfy.
- Dzięki
– odparła z sarkazmem odwracając od niego wzrok – Przyszedłeś jeszcze bardziej
zepsuć mi humor?
- Właściwie
to przyszedłem ci podziękować.
- Za co?
– Popatrzyła na niego szczerze zdumiona.
- Za tą
scenę w Wielkiej Sali, spoliczkowanie i poniżenie Weasleya. Był strasznie
wściekły, a to świetny widok.
- Nawet
mi nie przypominaj – powiedziała.
-
Dlaczego? Masz zamiar tu siedzieć całą noc i nie pokazywać mu się na oczy?
Chyba nie dasz mu tej satysfakcji.
- A co
cię to obchodzi, co zrobię, a czego nie zrobię, Malfoy? – warknęła.
- Dobra
nie będę się wtrącać, bo jeszcze ja oberwę.
- W
końcu – powiedziała z ulgą – Masz rację ZNÓW byś oberwał – powiedziała z
mściwym uśmieszkiem.
- Nie
myśl, że tak łatwo daruję ci tę akcję w pociągu.
- A może
być coś gorszego od twojego towarzystwa w tej chwili? – spytała. Nagle zerwał
się porywisty wiatr i liście na drzewach zaszumiały. Hermiona wzdrygnęła się z
zimna. Malfoy uniósł brew i zdjął z siebie marynarkę, po czym zarzucił ją na
ramiona dziewczyny.
- Masz,
bo się przeziębisz
- Nie
chcę niczego, co należy do ciebie – powiedziała i zdjęła marynarkę rzucając mu
na kolana.
- Masz
ją założyć – warknął i znów narzucił marynarkę na ramiona dziewczyny.
- Od
kiedy interesuje cie moje zdrowie?
- Po
prostu nie chce mieć ciebie na sumieniu. Zresztą ja jestem gentlemanem i
troszczę się o kobiety.
- I
dlatego zmieniasz je co 3 dni?
- Nie
znalazłem jeszcze tej wyjątkowej. Zresztą lubię się bawić.
-Współczuję
im, są porzucane jak byle co. Ty się nimi nawet nie bawisz. Traktujesz je jak
rzeczy, z którymi można zrobić co się chce, a później wyrzucić i nie przejmować
się dalszym losem.
- Weasley
zrobił to samo z tobą, ale to ja nadal jestem tym gorszym?
Hermiona
popatrzyła na niego wściekła. Nie chciała, by znowu jej o tym przypominał.
Oboje z Ronem byli tacy sami. Chciała gdzieś przed nim umknąć, by nie musieć go
słuchać. Poczuła jak jej ciało się zmienia. Znów, tak jak przy pierwszym
zamienieniu widziała wyraźniej. Tym razem przemiana nie stanowiła dla niej
problemu. Wdrapała się na rozłożysty konar dębu pod postacią czarnej pantery i
z powrotem zmieniła się w człowieka. Popatrzyła na Malfoya, który był
oniemiały, ale szybko się otrząsnął. Podobało jej się to, że zauważyła podziw
na jego twarzy.
- No i
po co tam wlazłaś? – spytał.
-
Poczekam, aż w końcu sobie pójdziesz – powiedziała spokojnie patrząc na niego w
góry.
- Myślisz,
że to coś da? – powiedział i popatrzył na nią ciekawskim wzrokiem.
Najwidoczniej nie całkowicie otrząsnął się z wrażenia, jakie na nim zrobiła.
- Zawsze
można spróbować – pokazała mu język.
- Osz
ty! – powiedział i ruszył w stronę dębu, by po chwili zacząć się na niego wspinać.
-
Myślisz, że ci się uda? – w jej głosie słychać było powątpiewanie.
-
Jeszcze zobaczysz
Patrzyła
jak wspina się i jest coraz wyżej. Po chwili był już na tym samym konarze co
ona.
-
Widzisz, Granger? Mnie zawsze się udaje – powiedział szyderczo – Więc nie śmiej
we mnie wątpić.
- Na
przyszłość będę wiedziała – powiedziała i oparła głowę na rękach zrezygnowana.
Draco
siedział na konarze oparty o pień rozłożystego dębu. Obserwował tę dziewczynę z
niemałym podziwem. To jak się zmieniła w panterę i wdrapała na drzewo. Widział
już u niej te kocie ruchy i zachowanie. Zawsze była potulna dla
nauczycieli i przyjaciół, a wrogów potrafiła mocno zadrapać. Była też tak samo
tajemnicza jak kot. Niezależność i tajemniczość to cechy, które zawsze w niej dostrzegał.
No i oczywiście upartość! Siedziała tutaj dobre pół godziny czekając, aż w
końcu sobie pójdzie, chociaż osobiście oznajmił jej, że nie ruszy się, dopóki i
ona tego nie zrobi. Nie wiedział dlaczego tutaj siedzi. Poczuł pewien obowiązek
bycia przy tej dziewczynie, która została tak podle potraktowana. Zastanawiał
się, czy ma też ochotę zemścić się na niej po tym jak go wypchnęła. Czy nie
została już mocno skrzywdzona przez Weasleya? Jak można tak potraktować
kobietę? Wiadomo on też nie był święty jeśli chodzi o związki, ale żeby tak
przed całą szkołą? Tak czy inaczej Granger siedziała tutaj od dobrej pół
godziny i nie wydawało się, by zamierzała się ruszyć.
- To
idziemy? – spytał w końcu. Hermiona popatrzyła na niego niewyraźnym wzrokiem.
Przywykła do ciszy przerywanej tylko odgłosem zwierząt z Zakazanego Lasu.
- Jak
chcesz to sobie idź – powiedziała oschle.
- Już ci
mówiłem, że nie ruszę się bez ciebie – oznajmił stanowczo.
- W
takim razie sobie siedź i mi nie przeszkadzaj – powiedziała i na nowo odwróciła
się od niego.
-
Granger nie zmuszaj mnie bym wziął cię siłą.
-
Malfoy, do cholery jasnej idź stąd. W ogóle jaki sens jest w tym, że tutaj
siedzisz? By mnie denerwować obecnością twojej żałosnej osoby? –odwróciła się
do niego oburzona.
- Wiesz,
jestem jedyną osobą, która pomyślała o tym, by cię odnaleźć i pobyć z tobą w
takiej sytuacji – warknął powoli zaczynając się wkurzać.
- Ja nie
potrzebuję niczyjej obecności! A już na pewno nie twojej! – krzyknęła.
-
Granger, nawet nie próbuj mnie denerwować… - zaczął.
- Bo co
mi zrobisz? – przerwała mu patrząc na niego wojowniczo.
- Lepiej
żebyś nie wiedziała.
-
Grozisz mi?!
- Nie,
mam dość! Chciałem dobrze, ale z tobą się normalnie nie da! – krzyknął i zaczął
schodzić.
-
Nareszcie! I zabieraj swoją marynarkę, pieprzony Ślizgonie – zdjęła z siebie
marynarkę i rzuciła nią w niego.
-
Granger, złaź stamtąd!
- Nie
mów mi co mam robić!
- Właśnie,
że będę! Złaź!
- Nie! –
ich wymiana zdań już dawno przemieniła się w krzyki, które roznosiły się po
całych błoniach.
- Złaź!
-
Pożałujesz tego i to bardzo! – wycedziła przez zęby całkowicie wytrącona z
równowagi. Zeskoczyła z konaru nie zważając na wysokość. Jej zwinność sprawiła,
że bez problemu wylądowała na ziemi nawet się nie chwiejąc. Podeszła do Malfoya
z zamiarem walnięcia go w tę twarz, która jak nic patrzyła na nią drwiąco. Już
się zamachnęła, kiedy w ostatniej chwili Malfoy złapał ją za nadgarstek.
- Nie
radzę – powiedział – i dzięki, że zeszłaś.
-
Nienawidzę cie – wysyczała mu w twarz i wyrwała rękę z jego uścisku. Patrzyli
jeszcze przez chwilę sztyletując się spojrzeniami. Nagle Hermiona odwróciła się
i ruszyła szybkim krokiem przez błonia. Usłyszała jak Malfoy próbuje za nią
nadążyć i po chwili szedł tuż obok niej. Nawet na niego nie popatrzyła. Miała
dość jego osoby. Przez całą drogę nie zwolniła tempa. Kiedy znaleźli się pod
portretem Grubej Damy, Malfoy złapał ją za rękę.
- Puść –
warknęła.
- Nawet
się nie pożegnasz? – zapytał.
- A
zasługujesz na to? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-
Przesiedziałem prawie 2 godziny na
dworze z wyjątkowo wredną Gryfonką.
- Nie
kazałam ci ze mną siedzieć…
- Za
takie coś każdy powinien dostać przynajmniej Order Merlina 1 klasy – ciągnął
dalej.
- I co
jeszcze – prychnęła.
-
Wolałabyś nie wiedzieć, skarbie – zakończył i uśmiechnął się drwiąco.
Hermiona
zmrużyła oczy i wyrwała rękę. Szepnęła Grubej Damie hasło tak, by Malfoy nie
dosłyszał, po czym weszła. Przez chwilę odwróciła się do niego i szepnęła.
-
Dobranoc, moja niańko - posłała mu okrutny uśmiech i zamknęła za sobą portret
nie czekając na odpowiedź. Draco stał jeszcze przez chwile z uśmiechem.
- Ona
jest niemożliwa – powiedział sam do siebie i ruszył do pokoju wspólnego
Ślizgonów.
~~~~~~~~~~~~~~
Tak więc nowa notka już się pojawiła. Męczyłam się nad nią dzisiaj cały dzień, starając się, by jakoś to wypadło. Cierpiałam dziś na brak weny, która niespodziewanie nawiedziła mnie wieczorem i udało mi się ukończyć notkę. Chciałam się wyrobić przynajmniej z jedną, ponieważ boję się, że w tym tygodniu nie będę miała czasu, przez szkołę.
Pozdrawiam wszystkich czytelników i dziękuję, za masę miłych i wspierających komentarzy pod ostatnią notką, to naprawdę bardzo miłe i motywujące.
Sheireen ♥